Droga do NFL. Część 1: szkoła i uniwersytet

W weekend w Stanach odbyło się NFL Combine czyli wielki targ, na którym narybek zgłoszony do tegorocznego draftu prezentował się przed skautami, trenerami i wszystkimi innymi osobami, które mogą mieć wpływ na wybór w drafcie. To oznacza oficjalny początek płółtoramiesięcznego szaleństwa, które zakończy dopiero kwietniowy draft. W tym czasie każdy Amerykanin wyrobi sobie zdanie którzy kandydaci do gry w lidze zasługują na wybór w pierwszej rundzie draftu, kto powinien być numerem 1, kogo powinna wybrać jego ukochana drużyna oraz kto jest najbardziej przereklamowany.

Zanim jednak młody zawodnik trafi do najlepszej futbolowej ligi świata musi przejść przez gęste i bezwzględne sito selekcji. Na NFL Blog omówię drogę od zwykłego chłopaka z amerykańskiego miasteczka do gwiazdy najpopularniejszego sportu w USA. Dziś, w części pierwszej, będzie o systemie szkolnym, w części drugiej opiszę sam proces draftu i przygotowań do niego.

 

Skąd się biorą talenty

Kiedy podczas kolejnych igrzysk olimpijskich smętnie wzdychamy, kiedy nasza reprezentacja w jakimkolwiek sporcie (poza może siatkarzami i piłkarzami ręcznymi) zbiera sromotne baty, kiedy z zazdrością patrzymy na reprezentację USA, która w Londynie zgarnęła 104 medale, często zapominamy, że to efekt fantastycznego amerykańskiego systemu selekcji, który działa od najmłodszych lat.

Przede wszystkim w USA nikt nie bawi się w juniorskie sekcje „dorosłych” klubów. Całe szkolenie opiera się na szkołach. Każda szkoła w kraju, a już zwłaszcza liceum, ma swoją drużynę sportową z różnymi sekcjami, począwszy od najpopularniejszych sportów zespołowych jak koszykówka, futbol czy baseball, przez lekkoatletykę, tenis i cała masę innych sportów. Uczniów nie tylko zachęca się do uprawiania sportów, ale szkoła ułatwia im to jak to tylko możliwe. Większość liceów dysponuje własnymi halami i stadionami, a infrastruktura dostępna jest dla uczniów cały czas.

W liceach młodzi gracze, którzy wcześniej grali głównie w bezkontaktowy futbol flagowy, po raz pierwszy na poważnie grają w football. Mecze licealne z reguły rozgrywane są w piątkowe wieczory, żeby nie kolidowały z sobotnimi meczami NCAA i niedzielnymi spotkaniami NFL. Emocjonuje się nimi cała lokalna wspólnota, zwłaszcza w mniejszych miasteczkach (szczególnie w Texasie) jest to rodzaj wydarzenia towarzyskiego. W tym wieku gracze nie są tak bardzo wyspecjalizowani, często zmieniają pozycje, grają na kilku pozycjach czy startują w kilku drużynach (np. koszykówki i futbolu). Licea nie rywalizują na polu ogólnokrajowym, a jedynie regionalnym i stanowym.

Gracze szkolnych drużyn, a zwłaszcza futbolowej, mają w szkołach tradycyjnie wysoki status i to wszystko co oglądaliście w serialach dla młodzieży, gdzie quarterback szkolnej drużyny chodzi z najatrakcyjniejszą cheerleaderką, wcale nie jest dalekie od prawdy. Mobilizuje to młodych ludzi do uprawiania sportu i pomaga utrzymać ich pod kontrolą, bo wiedzą, że jeśli przeskrobią, wylecą z drużyny.

 

Rekrutacja

Rekrutacja do drużyn akademickich to gigantyczne przedsięwzięcie. Najlepsze uczelnie w kraju walczą między sobą o najlepszych rekrutów. Opisywaniem czołowych graczy w różnych liceach zajmują się poważne media, a Scout.com i Rivals.com to dwa najbardziej opiniotwórcze serwisy, które publikują doroczne rankingi potencjalnych kandydatów do gry w NCAA.

Rekrutacja zaczyna się po zakończeniu rozgrywek akademickich. Angażują się w nią nie tylko skauci uczelni, ale i cały sztab trenerski. W świecie, gdzie zawodnicy mogą grać najwyżej cztery sezony, stały dopływ talentów jest kluczowy dla przetrwania drużyny.

Co może zaoferować kandydatowi uczelnia? Na pewno nie wysoką pensję. Sportowców zrzeszonych w NCAA obowiązują bardzo surowe przepisy zabraniające czerpania z gry jakichkolwiek korzyści finansowych poza stypendium sportowym.

Właśnie, stypendium. W USA studia są bardzo drogie, a dla dzieciaków z biedniejszych rodzin wręcz nieosiągalne. Stypendium sportowe to dla nich często jedyna szansa na zdobycie wykształcenia, które jest polisą ubezpieczeniową na wypadek jeśli nie powiedzie się kariera sportowa. Każda uczelnia może mieć określoną liczbę stypendystów sportowych w każdej dyscyplinie. Z reguły każda tą samą, choć może zostać ukarana zmniejszeniem dostępnych stypendiów za naruszenie reguł NCAA. Warto wiedzieć, że student może być np. stypendystą lekkoatletycznym i grać w drużynie footballu. Obciąża wówczas konto uczelni jako lekkoatleta, ale już nie jako footballista. Stypendium zapewnia darmowe studia, akademik i wyżywienie.

Innymi czynnikami decydującymi o wyborze rekrutowanego gracza są siła uczelni i potencjalne miejsce w drużynie. Czołowy reciver raczej nie wybierze uczelni preferującej grę biegową, a najlepsi running backowie nie chcą utknąć w ofensywie podaniowej. Ważna jest też konkurencja na danej pozycji.

Rekrutacja często zamienia się w cyrk transmitowany przez lokalną telewizję, kiedy to miejscowa szkolna gwiazda siedzi u mamusi na kanapie, a przed sobą ma kilka lub kilkanaście czapeczek zainteresowanych uczelni. Obmacuje wszystkie, by w końcu założyć na głowę tę jedną, wybranej uczelni.

Naturalnie nie wszyscy gracze mają taki wybór. Niektórzy otrzymują tylko jedną ofertę stypendium, inni nie dostają ich wcale.

 

Studenckie lata

W NFL (a od niedawna także w NBA) nie ma możliwości wyboru w drafcie gracza od razu po ukończeniu szkoły średniej. To oznacza, że kandydat do gry w tej lidze powinien spędzić trochę czasu na uczelni.

NCAA to potężny biznes, a rozgrywki uniwersyteckie są śledzone przez miliony kibiców. Z dwudziestu największych stadionów futbolu amerykańskiego w USA aż osiemnaście to areny, na których grają uczelnie. I z reguły wypełniają się do ostatniego miejsca.

Trzon każdej drużyny stanowią oczywiście stypendyści, ale teoretycznie do drużyny może trafić każdy student danej uczelni. Tacy zawodnicy nazywani są „walk-on” i z reguły odgrywają trzecioplanowe role w liczących często ponad 100 graczy kadrach uniwersyteckich, ale jeśli są naprawdę dobrzy, mogą nawet zasłużyć na stypendium. Przykładem „walk-ona”, który zrobił karierę jest np. Clay Matthews z Green Bay Packers.

Dzięki szerokim składom rywalizacja na uczelniach jest niezmiernie zacięta. Nawet największe gwiazdy nie mogą być pewne swojej pozycji, a do rozegrania w sezonie jest tylko 12 meczy w sezonie (plus ewentualne finały konferencji i Bowls). Każdy tylko czeka na swoją szansę.

Jest to też czas, kiedy psychika młodych ludzi wystawiona jest na ciężkie próby. Wyrwani z rodzinnych domów trafiają do kampusów o specyficznej kulturze. W wieku 20 lat stają się gwiazdami, na których cześć wiwatuje nierzadko 100 tys. widzów na stadionie, media się dobijają, atrakcyjne studentki same zrzucają majtki, a koledzy zapraszają na imprezy.

Znamienny jest przypadek Tyranna Matthieu, znanego też jako „Honey Badger”. Dwa lata temu był na szczycie. W swoim pierwszym sezonie został podstawowym cornerbackiem wicemistrzów kraju z LSU  i finalistą głosowania na Nagrodę Heismanna. Jednak po sezonie wyleciał z drużyny, kiedy w jego organizmie podczas rutynowych testów wykryto marihuanę. Jesienią wrócił na uczelnię i zapowiadał, że chce wrócić też do drużyny, jednak został aresztowany za posiadanie marihuany. Zgłosił się do tegorocznego draftu NFL, ale zapewne zostanie wybrany w jednej z dalszych rund, mimo że jeszcze niedawno uważany był za czołowy defensywny talent.

Na uczelni każdy zawodnik ma cztery lata „eligibility” czyli cztery sezony, podczas których może rywalizować w rozgrywkach sygnowanych przez NCAA. Poza tym w pierwszym sezonie może zdecydować się na „redshirt” czyli sezon, podczas którego może chodzić na zajęcia, trenować i jeździć na mecze z drużyną, ale nie może brać udziału w meczach, dzięki czemu może skończyć pięcioletnie studia nie tracąc stypendium. W footballu gracze często biorą redshirt na pozycjach wymagających więcej fizyczności, co pozwala im uniknąć starć ze znacznie starszymi i silniejszymi graczami i nabrać więcej masy. Jeśli zawodnik nie zdecydował się na taką przerwę, może otrzymać tzw. medyczny redshirt. Przyznawany on jest przez NCAA zawodnikowi, który rozegrał mniej niż 30% meczy w sezonie i doznał ciężkiej kontuzji, która wykluczyła go z rywalizacji do końca roku. W wyjątkowych wypadkach medyczny redshirt może być przyznany graczowi, który ma za sobą zwykły redshirt.

W idealnych warunkach zawodnik w każdym roku powinien odgrywać większą rolę w zespole. „Pierwszacy” rzadko odgrywają pierwszoplanowe role. Obowiązuje ogólna zasada, że „remis rozstrzygany jest na korzyść starszego” czyli jeśli dwóch zawodników prezentuje podobne umiejętności to gra weteran. Jeśli jednak zawodnik wpadnie w tarapaty albo nie jest zadowolony ze swojej roli w zespole, ma dwa wyjścia. Za zgodą swojej obecnej uczelni może przenieść się na inny uniwersytet (musi jednak zrobić sobie rok przerwy) albo na junior college, czyli coś w rodzaju naszej szkoły policealnej, które mają swoją własną ligę. Tą pierwszą drogą poszedł m.in. Russel Wilson, quarterback Seattle Seahawks, a tą drugą Cam Newton, rozgrywający Carolina Panthers.

W pewnym momencie zawodnik może podjąć decyzję o próbie dostania się do NFL. Ale o tym w następnym wpisie.

 

Czytaj dalej:

Droga do NFL. Część druga: Przed draftem

Droga do NFL. Część trzecia: Draft i walka o miejsce w składzie

Zobacz też

Jeden komentarz

  1. Extra. Właśnie czegoś takiego szukałem, szczegółowego opisu jak to u amerykanów funkcjonuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *