Minnesota Vikings – najbardziej niedoceniana drużyna sezonu

Minnesota Vikings logoChoć prowadzą w dywizji NFC North i mają drugi bilans w całej konferencji, to Minnesota Vikings wydają się przemykać gdzieś bokiem uwadze mediów. Kibicom może się to nie podobać, ale z całą pewnością na taki stan rzeczy nie narzeka architekt udanego jak dotąd sezonu 2015 w Twin Cities, czyli Mike Zimmer. Z sukcesami u trenera Wikingów jest jak z pieniędzmi w znanym powiedzeniu – lubią ciszę.

[Dziś na NFLBlog.pl gościnnie pisze Michał Gutka, dziennikarz Przeglądu Sportowego i fan ekipy z Minneapolis – przyp. KK]

Vikings z bilansem 7-2 są liderem dywizji i przed niedzielnym meczem z Green Bay Packers są na pole position do wygranej w NFC North. Co to oznacza dla Zimmera i jego zespołu? – Nic – odpowiada. – To liczy się tylko na koniec sezonu. Teraz zupełnie nas to nie obchodzi – dodaje. Trener dba o to, by jego młodych futbolistów nie przerosła presja, każe im unikać mediów i nie wierzyć w ich słowa. Szczególnie te pochlebne, bo zawsze jest co poprawiać. Wszyscy w Minneapolis zdają sobie jednak sprawę z wagi meczu z Packers. Poza samą rywalizacją, chodzi o coś bardziej symbolicznego na dłuższą metę – to spotkanie może być przełomowym punktem nie tylko sezonu 2015, ale całego projektu Zimmera.

Były koordynator defensywy Cinicnnati Bengals przejmował Vikings w opłakanym stanie. Obrona w sezonie 2013 oddawała rywalom drugą największą liczbę jardów i największą liczbę punktów w NFL, a tercet rozgrywających stanowili Christian Ponder, Matt Cassel i Josh Freeman. Nawet w zimnej Minnesocie na widok czegoś takiego mogły przechodzić dreszcze. Jedynym zawodnikiem, którego dało się zaliczyć do gwiazd ligi był Adrian Peterson, a i co do niego były wątpliwości. Narzekał, zbliżał się do magicznej 30-tki i przez chwilę wydawało się nawet, że to ostatni dzwonek, by wymienić go z innym zespołem i zbierać wybory w drafcie z nadzieją na przyszłość. Słowem, Zimmer miał do opanowania spory bałagan. 22 miesiące po jego przyjściu do Minnesoty można śmiało powiedzieć, że zapanowały porządki.

Nowy trener zaprowadził przede wszystkim zmiany w psychice i przygotowaniu graczy. – U niego musisz cały czas myśleć – mówi liniowy defensywny, Brian Robison. – Weźmie cię na bok i zacznie pytać o różne rzeczy, które ćwiczymy. „Jaką techniką gra CB w tej zagrywce? Co gra Harrison [Smith – przyp. MG]?” Ociekasz potem, padasz z nóg, czekasz na koniec treningu, ale on ciągle zwraca uwagę na to, byś był świadomy – dodawał. Zimmer wpoił obrońcom, że tworzą kolektyw. Jeśli partner popełni błąd, ty musisz wiedzieć, jak go naprawić. Efekty? Przyszły natychmiast. W tym sezonie tylko jedna drużyna traci mniej punktów na mecz, a w liczbie oddawanych jardów Wikingowie są na 9. miejscu w NFL. W przypadku Zimmera to chleb powszedni – gdziekolwiek by nie przyszedł zaczynał od uporządkowania obrony, która najpierw lekko się poprawiała, a potem wchodziła do ligowej czołówki.

W Minnesocie pochodzący z Illinois trener odbudował świetną niegdyś linię defensywną. Z dawnych lat ostał się tylko wspomniany Robison. Na drugim boku gra Everson Griffen, który wbrew obawom gra dobrze po otrzymaniu nowej umowy. W tym sezonie ma już 5,5 sacków. O ryglowanie środka dbają Shariff Floyd i Linval Joseph, czyli najlepszy defensive tackle tego sezonu, którego większość kibiców pominie w głosowaniu na Pro Bowl. Wśród linebackerów wybrani w draftach 2014 i 2015 Anthony Barr i Eric Kendricks dobrze uzupełniają się z doświadczonym Chadem Greenwayem. Secondary to najbardziej ulepszona formacja tej drużyny ostatnich lat. Terrence Newman w wieku 37 lat przeżywa trzecią młodość i tydzień temu został obrońcą kolejki w NFC, a poza nim o krycie skrzydłowych dbają Xavier Rhodes i Trea Waynes – wybory z pierwszych rund draftu – oraz Captain Munnerlyn. Już za samą zmianę oblicza defensywy Zimmer nazywany jest przez media Midasem.

Poprawę widać też w ataku. Adrian Peterson przez problemy prawne opuścił niemal cały poprzedni sezon, ale dzięki temu jest w tym sezonie w wysokiej formie. 30-letni running back odpoczął i teraz gra kolejny świetny sezon. Tydzień temu w Oakland wybiegał ponad 200 jardów i jest na najlepszej drodze, by jako pierwszy gracz w wieku 30 lat mieć najwięcej jardów dołem w całej lidze. Wreszcie jednak to nie od niego zależy 90% postawy ofensywy. W osobie Teddy’ego Bridgewatera Wikingowie mają pierwszego „franchise QB” od czasów Daunte Culpeppera. Owszem, po drodze znakomite wyniki miał Brett Favre, ale z nim nie dało się wiązać przyszłości.

Bridgewater na pierwszy rzut oka nie robi niczego spektakularnego. Siedem przyłożeń i 1810 jardów przy skuteczności 64% może nie rzuca na kolana, ale można zaryzykować, że ma największą charyzmę spośród wszystkich młodych rozgrywających NFL. Jest liderem tej drużyny, niezależnie od jej postawy. Imponował nawet w przegranym meczu z Denver Broncos, gdy defensywa zespołu ze stanu Kolorado obijała go i sackowała w bardzo wielu akcjach. Do samego końca Wikingowie mieli jednak szanse na zwycięstwo. Bridgewater nie popełnia błędów i rozwija się harmonijnie, a co najważniejsze – wygrywa mecze. Takiego powiewu nadziei na pozycji rozgrywającego nie było w Minneapolis od wielu lat.

Niedzielny mecz z Packers to duże wyzwanie, tym bardziej, że to zespół, na którym Wikingowie się w dużej mierze wzorują. Ekipa z Green Bay zawsze chwalona jest za budowanie przez draft i generalny menedżer drużyny z Minnesoty, Rick Spielman, już od kilku lat wdraża tę filozofię i mądrze wybiera. W pierwszych rundach nie udał mu się wybór Christiana Pondera, ale pokerowa zagrywka i podebranie Bridgewatera trzy lata później mu to rekompensuje. Słabo wygląda też wybór Matta Kalila z 2012 roku, wówczas „czwórki” draftu. Poza nimi w pierwszych rundach trafiali do Minnesoty Smith, Rhodes, Floyd, Patterson, Barr i Waynes. Dobra decyzje Spielmana widać też po tym, jak wybiera w dalszych rundach. Rewelacyjny skrzydłowy Stefon Diggs trafił do klubu w piątej rundzie, a Charles Johnson w ogóle nie był wybrany. W linii regularnie grają Brandon Fusco (6. runda) i TJ Clemmings (4. runda).

Słowem klucz w Minneapolis jest „balans”. W tym roku nie zawodzi ani atak, ani obrona, ani formacja specjalna. Naśladowanie Packers idzie jak na razie dobrze, ale niedziela da odpowiedź, czy już udało się przebić wzór. Liczby nie dają powodów do optymizmu. W ostatnich 11 meczach, Vikings pokonali rywala z dywizji tylko raz, przegrali za to dziewięć spotkań i raz padł remis. Rzeczywistość podpowiada jednak, że Wikingów stać na zwycięstwo. Aaron Rodgers i spółka są w kryzysie, przegrali trzy spotkania z rzędu (z Rodgersem tak złej serii nie mieli od 2008 roku!), z czego w pierwszym jeszcze byli równorzędnym rywalem dla Carolina Panthers, ale z Denver Broncos i Detroit Lions wypadli naprawdę blado. Kiedy więc uczeń ma przerosnąć mistrza, jeśli nie teraz?

O autorze: Michał Gutka to dziennikarz Przeglądu Sportowego i były naczelny NFL24.pl. Wydarzenia sportowe, także NFL, komentuje na bieżąco na Twitterze pod @M_Gutka

Zobacz też

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *