W poniedziałek Tom Brady sensacyjnie przedłużył kontrakt z New England Patriots. Nieoczekiwane jest nie tylko samo przedłużenie, które właściwie zapewnia, że Brady skończy karierę jako zawodnik Pats, ale przede wszystkim warunki umowy.
Co najważniejsze, Brady zgodził się na pieniądze mniejsze o niemal 1/3 od tych, które zarabiają quarterbackowie jego klasy. Pozwoli to Patriots na zakontraktowanie lepszych graczy na innych pozycjach. Tylko w ciągu dwóch najbliższych lat zrekonstruowana umowa uwalnia w budżecie płacowym Patriots 30 mln dolarów, z czego aż 20 w przyszłym roku. To oznacza, że Patriots będą mieli środki na poważne wzmocnienia, a przede wszystkim na zatrzymanie Wesa Welkera, przyjaciela Brady’ego.
To nie pierwszy raz, gdy Brady zgadza się na niższe zarobki dla dobra drużyny. W 2005 r., po zdobyciu swojego trzeciego Super Bowl, podpisał sześcioletni kontrakt warty średnio 10 mln dolarów na rok, podczas gdy Payton Manning, wówczas bez żadnego pierścienia mistrzowskiego, zarabiał rocznie ok. 14,2 mln dolarów.
Oczywiście Brady, który zarabia ciężkie miliony na kontraktach reklamowych może sobie pozwolić na odpuszczenie kilku milionów pensji. Zwłaszcza, że jego żona to najlepiej zarabiająca supermodelka na świecie. Niemniej jednak biorąc pod uwagę twardą walkę jaką o każdy cent z New Orleans Saints stoczył niedawno Drew Brees, to bardzo pozytywny gest. Pytanie tylko, czy Brady wytrzyma fizycznie do końca swojego nowego kontraktu.