Tegoroczny offseason jest wyjątkowo ciężki dla tych miłośników NFL, którzy tak jak ja kibicują New England Patriots i przyzwyczaili się, że od początku tego wieku drużyna prezentuje równy, bardzo wysoki poziom. Obrazki Aarona Hernandeza, który w środę wieczorem naszego czasu został wyprowadzony z własnego domu w kajdankach i natychmiast potem zwolniony przez klub stały się symboliczną kulminacją splotu fatalnych okoliczności i kontrowersyjnych decyzji.
Tyle tylko, że u Gronkowskiego wdała się infekcja. I to tak uporczywa, że jej usunięcie wymagało aż trzech operacji, ostatniej w czerwcu. Dodatkowo, także w czerwcu, operacyjnie poprawiono mu uszkodzony dysk w kręgosłupie. Podobno nic groźnego, ale Gronkowski miał już podobną operację podczas gry na uczelni, tyle że na innym kręgu. Patriots zapewniają, że „Gronk” wróci może nawet na obóz przedsezonowy, ale tak naprawdę nie wiadomo czy po pięciu operacjach w ciągu dziewięciu miesięcy zdoła się wykurować choćby na pierwszą kolejkę ligowego sezonu. A jeśli nawet, to przez pierwszych kilka tygodni nie będzie tym dominującym zawodnikiem, którego pamiętamy z poprzednich lat.
Idźmy dalej. Patriots zwolnili WR Brandona Lloyda (w zeszłym roku złapał 74 piłki na 911 jardów) i nie przedłużyli kontraktu z jednym z filarów ofensywy WR Wesem Welkerem (118 złapanych, 1354 jardy), który przeniósł się do Denver oraz Dannym Woodheadem (40 złapanych, 446 jardów), który przeszedł do San Diego. W miejsce Welkera z St. Louis przyszedł Danny Amendola, który ma być młodszym i tańszym Wesem Welkerem, ale do tego poziomu chyba jeszcze trochę mu brakuje.
W efekcie Amendola jest najlepszym wide reciverem w obecnej ekipie Patriots, a numerem dwa jest… Julien Edelman. Gracz bardzo pożyteczny i wszechstronny, ale raczej jako facet od czarnej roboty, „trick plays” i gry w special teams. Obaj ci gracze w sumie mieli mniej jardów w zeszłym roku niż sam Brandon Lloyd. Ich zmiennikami będzie dwóch debiutantów, którzy są kompletną niewiadomą oraz dwóch weteranów, którzy w Nowej Anglii będą próbowali wskrzesić swoje zamierające kariery. Księgowi są zachwyceni niskokosztowym składem, kibice przerażeni niepewnymi perspektywami.
I wreszcie przyszło trzęsienie ziemi. Aaron Hernandez został aresztowany i oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia, czyli zaplanowane i wykonane z premedytacją. Jeśli zostanie skazany za to przestępstwo, grozi mu dożywocie lub nawet kara śmierci. Tutaj możecie przeczytać o szczegółach sprawy. Hernandez już wcześniej miał pozaboiskowe problemy, w drafcie cztery lata temu został wybrany dopiero w czwartej rundzie ze względu na oblanie testu antydopingowego na uczelni (wykryto marihuanę w jego organizmie) oraz trzymanie się w „nieodpowiednim towarzystwie”. Ale czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Klub zwolnił go półtorej godziny po aresztowaniu.
Hernandez był niezwykle ważnym graczem w ofensywie Patriots. Nominalny tight end, częściej jednak funkcjonował jako wide reciver czy nawet running back (tutaj przeczytacie o różnicach między tymi pozycjami). Jego waga dla Patriots wynikała nie tylko z ilości złapanych podań, ale przede wszystkim z tego, że sama jego obecność na boisku wprowadzała zamieszanie w szeregach obrony rywali, którzy nie wiedzieli w jakiej roli zaraz zobaczą Hernandeza.
W efekcie Tom Brady praktycznie nie ma do kogo podawać. Jeśli Gronkowski nie zdoła się wykurować, w składzie Patriots zabraknie pięciu graczy, którzy złapali w zeszłym sezonie najwięcej podań i odpowiadali w sumie za ponad 85% jardów podaniowych. Trener Brian Billick, który w 2000 r. zdobył mistrzostwo z Baltimore Ravens powiedział, że jeśli Brady z tak słabym korpusem reciverów będzie miał podobne statystyki jak w zeszłym roku, to powinien zostać wzięty do Galerii Sław od razu, choć normalnie ten zaszczyt spotyka graczy najwcześniej pięć lat po zakończeniu kariery.
Na szczęście nie wszystko jest tak mroczne. Odrodzona w zeszłym roku gra biegowa może wziąć na siebie większy ciężar, zwłaszcza że została cała linia ofensywna z zeszłego roku, wzmocnieniu uległ też korpus running backów. Także defensywa, która już w zeszłym roku miała przebłyski, w tym roku ma szansę wreszcie stać się wsparciem dla ofensywy, a nie słabością, którą trzeba maskować.
Jeśli Gronkowski się nie wykuruje, Patriots praktycznie nie mają tight enda. Reszta graczy z tej pozycji w składzie ekipy z Massachusetts przez całą swoją karierę w NFL złapała w sumie mniej podań niż sam Gronkowski w 11 meczach zeszłego sezonu. Wide reciverzy są mocno niepewni, a każda kontuzja w tej grupie będzie katastrofą. Jasne, można postawić na grę biegową, ale jeśli ma się w składzie Toma Brady’ego przypomina to odstawienie bolidu Formuły 1 na rzecz Volkswagena.
Cała nadzieja w tym, że Patriots nie mają dużej konkurencji w swojej dywizji i nawet po tych wszystkich wstrząsach wciąż pozostają faworytami do jej wygrania. A w playoffach będzie już (miejmy nadzieję) zdrowy Gronkowski oraz okrzepnięty (miejmy nadzieję) korpus wide reciverów. Ale kto ma mieć nadzieję, jeśli nie kibice?