W składzie drużyny NFL może być 53 graczy (pomijamy tu skład treningowy i listę kontuzjowanych). Jeszcze w latach 80-tych kluby starały się utrzymać jak najwięcej jak najlepszych graczy. W efekcie zespoły z dużych miast z większym rynkiem reklamowym miały wyższe budżety i mogły więcej płacić swoim graczom. Jednak w 1994 r. w NFL wprowadzono limit płac (salary cap), który z jednej strony ma wyrównywać rywalizację w lidze, a z drugiej zapobiega niekontrolowanemu wzrostowi pensji zawodników, z którym obecnie mamy do czynienia w europejskiej piłce nożnej.
W pewnym uproszczeniu to kwota, którą klub NFL może wydać na płace dla swoich zawodników. Kwota aktualizowana jest co roku i dla trwającego już roku ligowego (zaczął się 12 marca) wynosi 123 mln. $. W zeszłym roku było to nieco ponad 120 mln., a najwyższa w historii była w 2009 r., kiedy to wynosiła ok. 129 mln.
Salary cap nie jest ustalane arbitralnie. Algorytm jego wyliczania zapisany jest w zbiorowym układzie pracy (CBA), który liga wynegocjowała ze związkiem zawodowym graczy (NFLPA). Sam algorytm jest dość skomplikowany, ale w pewnym uproszczeniu limit płac to 47-48,5% wszystkich przychodów ligi. Innymi słowy liga dzieli się w ten sposób przychodami z graczami. Warto zauważyć, że ta niemal połowa przychodów to tylko pensje graczy. Z pozostałych 52% kluby muszą opłacić sztab szkoleniowy, pracowników, bieżące funkcjonowanie klubów, a i tak większość z nich jest w stanie wypracować zysk.
W przeciwieństwie do NBA, w NFL salary cap jest sztywne. Oznacza to, ze pod żadnym pozorem nie można go przekroczyć. Żaden kontrakt nie wejdzie w życie bez aprobaty biura ligi, a biuro odrzuca każdy kontrakt, który naruszyłby limit płac drużyny. Z drugiej strony gracze wywalczyli sobie klauzulę minimalnych wydatków. Oznacza to, że kluby nie mogą w tym sezonie wydać na płace więcej niż 123 mln., ale nie mogą też wydać mniej niż 109,5 mln. Chodzi o wyeliminowanie sytuacji, gdy klub, któremu idzie słabo zwalnia najdroższych weteranów w celu oszczędzenia środków.
Z czego składa się kontrakt zawodnika NFL?
Kiedy widzimy doniesienia o nowych kontraktach w lidze najczęściej czytamy, że ten i ten podpisał sześcioletni kontrakt na 48 mln. dolarów. Nie oznacza to jednak, że przez sześć najbliższych lat zawodnik ten będzie pożerał 8 mln. rocznie z salary cap.
Po pierwsze każdy zawodnik ma bazową pensję, taką jak każdy pracownik. Może być ona równa przez cały czas trwania kontraktu albo zmieniać się. Często kluby wolą podpisywać kontrakty, w których większość pieniędzy przesunięta jest na ostatnie lata kontraktu. Wówczas zwolnienie gracza, który się nie spisał, daje więcej oszczędności. Ponadto rosnące salary cap sprawia, że łatwiej pomieścić wyższą pensję w kolejnych latach, choć obecnie limit płac rośnie wolniej niż kiedyś i wiele klubów wpędziło się w pułapkę takim konstruowaniem umów. Pensja zawodnika obciąża salary cap w roku, w którym jest wypłacana.
Zawodnicy i ich agenci bronią się na dwa sposoby. Po pierwsze mogą próbować wynegocjować płacę gwarantowaną. Rzadko zdarza się, by całość kontraktu była gwarantowana. Częściej jest to jakiś procent, który, znów, może się różnić w kolejnych latach. Gwarantowana kwota jest wypłacana, niezależnie czy zawodnik jest w składzie, czy też został zwolniony. Umowa może być gwarantowana wobec umiejętności, kontuzji i/lub salary cap. Rzadko zdarza się, by w kontrakcie były wszystkie trzy gwarancje. W praktyce oznacza to, że jeśli gracz ma gwarancję od kontuzji, to jeśli klub zwalnia go w wyniku urazu, to zawodnik otrzymuje gwarantowaną część pensji tak czy inaczej. Jeśli jednak zostanie zwolniony, bo jest za słaby lub dlatego, ze nie mieści się w limicie płacowym, to gwarancje stają się nieważne.
Drugim sposobem jest bonus za podpisanie (signing bonus). Jest to kwota, która wypłacana jest od razu po podpisaniu kontraktu i zawodnik nie musi jej oddawać, nawet jeśli zostanie zwolniony następnego dnia. Signing bonus rozkłada się w limicie płacowym równo na wszystkie lata kontraktu lub na pięć lat, jeśli kontrakt jest dłuższy. Oznacza to, że przy 10 mln. bonusu i czteroletnim kontrakcie co roku obciąża on salary cap na 2,5 mln. Jeśli kontrakt byłby na sześć lat, to przez pięć lat bonus obciążałby limit płacowy na 2 mln., w szóstym roku nie obciążałby w ogóle. Jeśli jednak zawodnik zostanie zwolniony, oddany w wymianie miedzy drużynami lub przechodzi na emeryturę, to cały pozostały bonus obciąża salary cap jeszcze w tym samym roku. Wracając do naszego hipotetycznego przykładu 10 mln. rozłożonych na cztery lata: jeśli w drugim roku zawodnik zostaje zwolniony, to jego signing bonus obciąża limit płacowy drużyny kwotą 7,5 mln. w tym roku.
Ostatnim elementem kontraktu są bonusy za osiągnięcia. Mogą być uzależnione od osiągnięć gracza (np. udział w Pro Bowl) albo drużyny (np. awans do playoffów). Z punktu widzenia salary cap, dzielą się one na prawdopodobne (Likely To Be Earned – LTBE) i nieprawdopodobne (Not Likely To Be Earned – NLTBE). Ich rozróżnienie jest banalne. Jeśli zawodnik osiągnął ten cel w zeszłym sezonie, bonus jest prawdopodobny. Jeśli nie osiągnął, bonus jest nieprawdopodobny. Jeśli Adrian Peterson ma w kontrakcie bonus 500 tys. dolarów za 2 tys. przebiegniętych jardów w sezonie, to będzie LTBE. U każdego innego running backa w lidze będzie to NLTBE. Bonusy prawdopodobne wlicza się do limitu płac na takich samych zasadach jak pensję. Bonusy nieprawdopodobne nie są wliczane.
Co jednak, jeśli Peterson nie przebiegnie w tym sezonie 2 tys. jardów? Liga „odda” Vikings ich 500 tys. dolarów w postaci podniesienia salary cap w przyszłym sezonie. Jeśli jednak 2 tys. jardów przebiegnie Marshawn Lynch, to Seahawks będą mieli limit płac niższy o 500 tys. w przyszłym roku (zakładając, ze Lynch ma taką klauzulę w kontrakcie).
Czym są „martwe pieniądze” (dead money)?
Czasami możemy przeczytać, że zwolnienie jakiegoś gracza nie opłaca się drużynie, bo wywoła to „uderzenie w limit” (cap hit) i stworzy „martwe pieniądze”. Mówiąc najprościej są to pieniądze obciążające limit płacowy drużyny, choć zawodnika, który je zarobił (lub zarabia) nie ma już w składzie.
Ich źródłem są omawiane wcześniej kwoty gwarantowane oraz bonusy za podpisanie. Martwe pieniądze to nic innego jak „przyspieszone” bonusy oraz gwarantowane na ten rok pieniądze zwolnionych graczy. Obciążają one limit płacowy, de facto go obniżając.
Każdy klub w NFL ma jakieś „martwe pieniądze” w tegorocznym budżecie. Najwięcej Oakland Raiders, którzy wyrzucają w błoto aż 26,5 mln, czyli ponad 1/5 limitu. Najmniej Green Bay Packers, u których jest to jedynie nieco ponad 121 tys. Warto zauważyć, że choć ranking „martwych pieniędzy” nie oddaje wprost siły drużyny, to jednak na jego czele większość to najsłabsze ekipy, a w końcówce przeważają te najsilniejsze w ostatnich latach. Wynika to z tego, że „martwe pieniądze” są efektem nietrafionych decyzji personalno-biznesowych.
Ostateczny skład 53 graczy ustala generalny manager lub trener (zależy od klubu). Jak widać potrzebuje nie tylko znać się na futbolu, ale i pewnych talentów księgowych. Wymaga to nieraz niełatwych decyzji. Czasami zwolnienia zasłużonego gracza (Charles Woodson) czasami przetrzymywania zawodnika, którego wszyscy chcieliby się pozbyć (Mark Sanchez). Niemniej jednak kiedy czytacie o kontraktach pamiętajcie, że całościowa kwota i długość umowy to wcale nie są jej najważniejsze parametry.