W te wakacje nowe kontrakty podpisało pięciu ważnych quarterabacków, którzy od lat są niekwestionowanymi pierwszymi rozgrywającymi swoich drużyn. Byli to, w kolejności od najlepszego do najsłabszego (oczywiście moim zdaniem): Aaron Rodgers (Green Bay Packers), Tom Brady (New England Patriots), Joe Flacco (Baltimore Ravens), Matt Ryan (Atlanta Falcons), Tony Romo (Dallas Cowboys).
1. Aaron Rodgers – 110 mln. dolarów płatne w pięć lat (22 mln rocznie), 62,5 mln gwarantowane
Rodgers miał jeszcze kontrakt ważny dwa lata, dlatego przedłużenie wiąże go z klubem do końca sezonu 2019 (czyli do początku 2020 r.), a w tym czasie zarobi 130 mln dolarów. Jest to najwyższy w historii kontrakt w NFL. Mało kto wątpi, że Rodgers zasługuje na taki kontrakt. Obecnie jest najlepszym quarterbackiem w NFL i Packers są uważani za jedną z najlepszych drużyn ligi tylko dlatego, że mają go w składzie. Kiedy jego kontrakt dobiegnie końca, Rodgers będzie miał trochę ponad 36 lat. Dla Packers ważne jest, że w żadnym z lat kontraktu obciążenie salary cap nie będzie wyższe niż 21,1 mln. Tutaj znajdziecie dokładnie rozpisane liczby z kontraktu.
2. Matt Ryan – 103,75 mln dolarów płatne w pięć lat (20,75 mln rocznie), 59 mln gwarantowane
Matt Ryan i Joe Flacco trafili do NFL w jednym drafcie (2008), obaj zostali wzięci w pierwszej rundzie, obaj od początku stali się pierwszymi rozgrywającymi w swoich klubach. Nic dziwnego, że często się ich porównuje. Ryan jest królem sezonu zasadniczego, ale gaśnie w playoffach. Do tej pory w ciągu pięciu lat wygrał tylko jeden mecz playoffów, w którym i tak był o włos od klęski.
W jego debiutanckiej umowie został mu jeszcze jeden rok, więc nowy kontrakt wiąże go do końca ligowego roku 2018, kiedy będzie miał 33 lata. Co ciekawe, jego nowy kontrakt obniża obciążenie salary cap Falcons w przyszłym roku, a maksymalnie będzie pożerał 23,75 mln w latach 2016-17.
3. Joe Flacco – 120,6 mln dolarów płatne w sześć lat (20,1 mln rocznie), 52 mln gwarantowane
Debiutancki kontrakt Joego Flacco dobiegł końca po tym sezonie. Ravens zdecydowali się nie przedłużać z nim umowy przed sezonem 2012, a Flacco mocno podbił swoją wartość doprowadzając swoją drużynę do Super Bowl, po niesamowitych playoffach, gdzie miał 11 TD i 0 INT, dodatkowo zgarniając Super Bowl MVP. Kontrakt Flacco został podpisany przed umowami Rodgersa i Ryana, dlatego przez krótki czas quarterback Ravens był najlepiej opłacanym graczem w NFL, przebijając minimalnie Drew Breesa, który w Nowym Orleanie zarabia 100 mln dolarów w pięć lat. Flacco to niewątpliwie dobry, doświadczony rozgrywający, który regularnie co roku wprowadza swoją drużynę do postseason. Jednak sporo w tym zasługi pozostałych zawodników z Baltimore. Flacco potrafi grać jak elitarny quarterback, ale za często zdarzają mu się przestoje.
Kiedy skończy się obowiązywanie tego kontraktu Flacco będzie miał 34 lata i, jeśli ominą go kontuzje, jakieś 3-4 lata gry na przyzwoitym poziomie przed sobą. Jego kontrakt jest znacznie mniej przyjazny dla salary cap drużyny niż umowy Rodgersa i Ryana. W 2016 Flacco będzie obciążał limit płacowy na 28,55 mln dolarów, a w 2017 ta wartość skoczy do 31,15 mln. Przypomnę, że salary cap wynosi w tym roku 123 mln dolarów.
4. Tony Romo – 108 mln płatne w sześć lat (18 mln rocznie), 55 mln gwarantowane
Tony Romo jest polaryzującą postacią. Wielu kibiców wini go za fatalne niepowodzenia Cowboys w ostatnich latach. Faktycznie, Romo sam wystawił się na ostrzał, popełniając fatalne błędy w kluczowych momentach. Wielu fanów zapomina jednak, że ekipa z Dallas tylko dzięki swojemu rozgrywającemu jest w ogóle w grze. Romo nie spisuje się najlepiej w kluczowych momentach, ale pozostaje ponadprzeciętnym podstawowym rozgrywającym.
Nie ma sensu bardziej kompleksowo analizować kontraktu Romo, bo problemy Dallas z salary cap sprawiają, że na 99% kontrakt będzie musiał zostać zrestrukturyzowany w kolejnym offseason, co uczyni go nieco przyjaźniejszym dla limitu płacowego drużyny z Teksasu.
5. Tom Brady – 57 mln w płatne w pięć lat (11,4 mln rocznie) w pełni gwarantowane
Tom Brady i Patriots podpisali niezmiernie interesujący kontrakt. Po pierwsze większość tego kontraktu to monstrualny, 30 mln bonus za podpisanie kontraktu, który Brady dostanie od razu. jednak zgodnie z zasadami CBA, przy obciążaniu limitu płacowego pieniądze te są rozłożone równomiernie na wszystkie lata kontraktu. Dzięki temu Brady ma zapewnione miejsce w składzie Patriots do 40 roku życia (nikt nie zwolni gracza, któremu i tak trzeba płacić), a Patriots mają więcej miejsca pod salary cap na podpisywanie kontraktów z nowymi graczami.
Podsumowanie:
Zostawmy z boku kontrakt Brady’ego. Jest to dość nietypowa sytuacja, a poza tym żona quarterbacka Patriots to Giselle Bundchen, najlepiej zarabiająca supermodelka świata, więc o pieniądze w gospodarstwie domowym państwa Bradych nie ma się co martwić.
Oddzielnym przypadkiem jest również Aaron Rodgers. Właściwie trudno racjonalnie oszacować jego wartość. Niektórzy analitycy sugerują, że gdyby nie salary cap, Rodgers mógłby liczyć nawet na dwa razy większe pieniądze. Trudno mi sobie wyobrazić metodologię, która powiedziałaby nam jasno ile dla Packers zarabia sam Rodgers. Jednak sama jego obecność w składzie sprawia, że Packers automatycznie stają się faworytem do awansu do playoffów, czy nawet wygrania Super Bowl. Czy to ma jakąś cenę?
Znamienne są przypadki pozostałej trójki. Każdy z nich to dobry quarterback, jednak przy każdym jest jakieś „ale”. U Flacco to nierówna gra, u Ryana brak sukcesów w playoffach, a Tony’emu Romo dostaje się za to, że robi co może otoczony w najlepszym razie przeciętną drużyną. No i za tych kilaka strat w kluczowych momentach. Dlaczego więc cała trójka dostaje pieniądze porównywalne z Aaronem Rodgersem czy Drew Breesem?
Działa tu klasyczne prawo popytu i podaży. W NFL jest miejsce dla 32 podstawowych quarterbacków. Nie ma jednak 32 graczy, którzy są na tyle dobrzy, by to miejsce wypełnić. Ściąganie nowego zawodnika obarczone jest ogromnym ryzykiem. W ostatnich latach właściwie jedyną udaną transakcją na rynku wolnych agentów było przejście Drew Breesa do Nowego Orleanu.
Mogłoby się wydawać, że po zeszłym roku, gdy 10 z 32 drużyn NFL prowadzili rozgrywający debiutanci lub drugoroczniacy, że lepiej szukać swojego człowieka w drafcie, niż przepłacać Romo. Tyle tylko, że na każdego RG3, Andrew Lucka i Colina Kaepernicka przypada jeden Ryan Leaf, Blaine Gabbert czy JaMarcus Russel.
Dodatkowo nie w każdym drafcie zdarzają się quarterbackowie, którzy nadają się do NFL. Z 14 quarterbacków wybranych w drafcie 2010 tylko Sam Bradford i John Skelton grali w pierwszych składach swoich drużyn. Bradford spisywał się przeciętnie, Skelton poniżej wszelkiej krytyki. Z draftu 2007 tylko Kevin Kolb będzie miał w tym roku szansę na grę w pierwszym składzie i to dość słabej drużyny (Bufflo Bills). Wiele wskazuje na to, że tegoroczna grupa quarterbacków nie będzie cieszyła się większymi sukcesami.
Przewidzenie, który uniwersytecki rozgrywający stanie się gwiazdą NFL nie jest ścisłą nauką. Nawet najlepszym skautom zdarzają się błędy. Z drugiej strony drużyna bez dobrego quarterbacka skazana jest na niepowodzenie, niezależnie od tego, ilu dobrych graczy ma na innych pozycjach. Spytajcie fanów z Arizony co dzieje się od odejścia Kurta Warnera. Popatrzcie na Indianapolis Colts rocznik 2011.
Wbrew pozorom, jeśli drużynie udało się jakimś sposobem pozyskać ponadprzeciętnego startera na rozegraniu bardziej opłaca jej się nieco go przepłacić, niż marnować lata i wybory w drafcie na poszukiwanie jego następcy. Taniej zapłacić Romo 18 mln rocznie, niż przez kilka najbliższych lat pukać w dno od spodu.
ZOBACZ TEŻ: