1. Nie ulega wątpliwości, że nowa drużyna będzie automatycznym faworytem Topligi. Właściwie do Wrocławia mogliby nie przyjeżdżać żadni Amerykanie, a Panthers i tak mieliby kogo wystawić na każdej pozycji, może jedynie ze znakiem zapytania na RB. Wrocławski klub chce od sezonu 2015 powalczyć w europejskich pucharach i z tak mocną kadrą ma na to realne szanse.
2. Stabilność finansowa. Nowy klub zasilą sponsorzy obu dawnych wrocławskich drużyn, co pozwoli na import lepszych zawodników.
3. Stadion Miejski. Wreszcie będę miał okazję, żeby go zobaczyć, bo koncerty George’a Michaela i mecze przepłacanych kopaczy jakoś nie mieszczą się w mojej definicji przyjemnie spędzonego czasu.
4. Możliwość współpracy z Carolina Panthers, drużyną pochodzącą z Charlotte, miasta partnerskiego Wrocławia. Polscy Panthers naśladują starszego barta zza oceanu nazwą, logotypem i barwami. Jeśli faktycznie coś z tego wyjdzie, może dać to niesamowitego kopa polskiemu futbolowi.
5. Koniec bezsensownych konfliktów wewnątrzwrocławskich. Wciąż jesteśmy za małym środowiskiem, żeby kłócić się między sobą.
6. Wreszcie będę mógł z czystym sumieniem podziwiać jak Babs demoluje linię defensywną, bo nie będzie demolował DL mojej drużyny 🙂
A teraz minusy:
1. Zacznę może od najmniejszego, ale osobistego. Co z moją koszulką Devils? 🙂 A tak serio, to fajnie, gdyby włodarze nowego klubu o tym pomyśleli. W USA przy zmianie logo czy nazwy drużyny często mnożna wymienić gadżety z jakimś upustem. Fajnie, gdyby we Wrocławiu było tak samo.
2. Teraz już poważniej. Futbol to sport, który cholernie ciężko oglądać, kiedy mamy blowouty 60:0. Dream Team z Jordanem w Barcelonie oglądały tłumy, choć gromili przeciwników, bo latający nad koszami gracze NBA grali tak efektownie, że ludzie byli zachwyceni. W futbolu nie da się grać efektownie, jeśli przeciwnik jest dużo słabszy albo nie gra się na 100%. To po prostu nudne. W Toplidze w zeszłym roku było 4,5 drużyny odstającej wyraźnie poziomem od reszty (Kozły dołączyły w końcówce sezonu, stąd połówka). Teraz zostały tylko trzy (może cztery z Kozłami). Przewidywalne mecze to nuda i utrata kibiców. Po sezonie pisałem, że trzeba za wszelką cenę wyrównywać poziom rywalizacji. To raczej nie przybliży nas do tego celu.
3. Koniec derbów Wrocławia. Te mecze naprawdę budowały historię polskiego futbolu, a ostatnie (jak się okazuje ostatnie w ogóle) były najlepszym meczem futbolu jaki widziałem w Polsce, znacznie lepszym od Superfinału.
4. Stadion Miejski. Wiem, że był też wśród plusów, ale skoro na derby we Wrocławiu przychodziło 1,5 tys. ludzi to jak Panthers chcą zebrać ni z tego ni z owego 15 tys.? A mało jest tak przykrych widoków jak mecz przy prawie pustych trybunach przeszło 40-tysięcznego stadionu. Chociaż jeśli się uda, będę bardzo szczęśliwy.
5. Kolory i nazwa. Ja rozumiem, że dużo nazw już zajętych, rozumiem, że chcemy podlizać się Charlotte, ale czy naprawdę nie można tego było chociaż spolszczyć? I ten niebieski na strojach i kaskach. Tu akurat przydałoby się naśladować Amerykanów, którzy stosują biały, czarny i ciemnoniebieski. Ten majtkowy błękit jest wyjątkowo paskudny. Barwy Devils i Giants (czerwono-czarne w obu przypadkach) jakoś bardziej do mnie przemawiały.
6. Na szczęście na konferencji prasowej Jakub Głogowski rozwiał moje obawy o sekcje juniorskie i drużyny B. Fajnie by było, gdyby klub utrzymał po dwie drużyny na każdym z tych poziomów.
Efekt fuzji będziemy zapewne mogli ocenić za dwa-trzy lata. W najlepszym razie da ona kopa do rozwoju całej lidze, która będzie musiała gonić Wrocław. W najgorszym skończy się czymś podobnym do izraelskiej ligi koszykówki, gdzie Maccabi Tel Aviv zdobyło 50 tytułów mistrzowskich i 6 wicemistrzowskich na 56 lat istnienia ligi i tak naprawdę rywalizuje raczej z rywalami w Europie niż we własnym kraju.