Site icon NFL Blog

Dwa mecze na styku

Packers i Patriots wygrali swoje mecze różnią jednego field goala albo mniejszą. O ile Patriots zanotowali emocjonujący comeback przeciwko niepokonanym do wczoraj Saints, o tyle Packers niepotrzebnie pozwolili na nerwową końcówkę w spotkaniu z Ravens.

 

Pierwsza porażka Saints

Kiedy na 2,5 min. przed końcem meczu Tom Brady posłał fatalne podanie w ręce rywali, chciałem wyłączyć komputer i iść spać. Coś mnie jednak tknęło i oglądałem dalej, mimo że Pats nie mieli timeoutów i pierwsza próba zdobyta przez Saints oznaczałaby koniec meczu. I całe szczęście, bo po sacku Chandlera Jonesa NE odzyskali piłkę i w 73 sekundy przemaszerowali niemal całe boisko, a  Tom Brady po raz pierwszy w tym sezonie wyglądał na quarterbacka, który ma zapewnione miejsce w Hall of Fame, gdy tylko będzie go tam można wybrać. Ale po kolei.

Patriots przystępowali do meczu z Saints bez Vince’a Wilforka. Jest to gigantyczne osłabienie dla Patriots, ale przede wszystkim w  grze biegowej. Tymczasem wiadomo było, że mecz rozstrzygnie się w powietrzu, gdzie przewaga Saints wydawała się być przygniatająca. Jednak Aquib Talib świetnie wyłączył z gry Jimmy’ego Grahama, który przez cały mecz nie złapał ani jednego podania, a reszta defensywy radziła sobie z Marquesem Colstonem. Wiadomo było, że Drew Breesa  spółki nie da się całkowicie zatrzymać, ale udało się ich znacząco spowolnić i gdyby nie ten nieszczęsny TD, po którym Saints w końcówce wyszli na prowadzenie, niespecjalnie miałbym do czego przyczepić się w defensywie. To był jedyny raz, kiedy defensywa ewidentnie zaspała i w sytuacji 3&20 pozwolili na 34-jardowy TD, co niemal kosztowało ich mecz.

W ofensywie bardzo dobrze funkcjonowała gra biegowa. Może nie widać tego w statystykach, ale zwłaszcza Stevan Ridley zdobywał ważne jardy w kluczowych momentach. Ofensywa podaniowa była bardzo nierówna i dopiero w tym ostatnim drivie przypominała świetną machinę z poprzednich lat. Brady wciąż ma problemy ze zrozumieniem z nowymi reciverami, którzy ponadto upuścili kilka piłek. Niestety i sam Brady przestrzelił kilka podań. Przyznam się, że ten tekst zacząłem pisać jeszcze w trakcie meczu i napisałem nawet, że Tom się starzeje. I sam już nie wiem co mam myśleć po tym kapitalnym ostatnim drivie…

Trudno mi było kibicować w tym meczu przeciwko Saints, bo prywatnie bardzo lubię Drew Breesa i Seana Paytona. Jednak to defensywa Saints najbardziej zaskakuje w tym sezonie. Ekipa koordynatora Roba Ryana wywierała presję na Brady’ego i niemal cały mecz używali tylko czterech rusherów, co pozwalało na lepsze krycie reciverów. A blitze mieli naprawdę zabójcze.

Ofensywa Saints, do tej pory bardzo skuteczna, miała wyraźne problemy przeciwko Pats. Zwłaszcza w końcówce, gdy wystarczyło w jednym z dwóch końcowych drivów zdobyć pierwszą próbę, żeby „kolankiem” dociągnąć do końca. A jednak się nie udało. Choć statystyki biegowe Saints wyglądają imponująco, to jednak ich running backowie nie potrafili w kluczowym momencie dociągnąć zwycięstwa do końca.

Niestety z obozu Pats dochodzą też niepomyślne wieści. Po kontuzji najlepszego defendywnego liniowego (Wilforka) urazów, na razie nie wiadomo na ile poważnych, nabawili się też Jerod Mayo (najlepszy linebacker) i Talib (najlepszy DB). Są to trzej absolutnie najlepsi gracze defensywy Pats. W drugiej połowie paskudny cios w głowę otrzymał Amendola i chociaż nie wiadomo co dokładnie mu się stało, to chyba na moment stracił przytomność.

Niejasna jest też sytuacja Roba Gronkowskiego, którego obecność bardzo przydałaby się Brady’emu. Z obozu Pats dochodzą wieści, że Gronk nie tylko normalnie trenuje, ale że wręcz dominuje na treningach. Lekarze klubowi twierdzą, że Rob jest już zdrowy, jednak on wciąż nie chce wracać na boisko, bo podobno inni lekarze zalecają mu ostrożność. Biorąc pod uwagę, że facet ma ważny kontrakt do 2020 roku na pewno trzeba uważać, niemniej jednak cała sytuacja wygląda dość podejrzanie.

Za tydzień Patriots mają trudny mecz wyjazdowy z nieobliczalnymi Jets. Saints mają tydzień wolnego, który na pewno przyda im się na doprowadzenie do stanu używalności Grahama, który doznał urazu w końcówce niedzielnego meczu.

 

Szpital w Packers

Packers wygrali na trudnym terenie w Baltimore i po raz pierwszy w tym sezonie mają więcej zwycięstw niż porażek, ale okupili to ciężkimi stratami. Z kontuzjami kolana z boiska zeszli reciverzy Randall Cobb i James Jones. Ten pierwszy oglądał końcówkę o kulach, ten drugi twierdzi, że jego uraz nie wygląda na poważny, ale więcej będziemy wiedzieć po rezonansie.

W każdym razie Packers zostali z dwoma zdrowymi WR-ami, przy czym tylko Jordy Nelson był pełnowartościowym reciverem, bo debiutant Jarrett Boykin, poza jedną dobrą akcją, upuszczał wszystko co w jego stronę posłał Aaron Rodgers.

Z braku reciverów gra podaniowa Packers zaczęła szwankować, cegiełkę do tego dołożył też pass ruch Baltimore. Rodgers został zsackowany trzy razy, zaliczył dwa fumble i często musiał się pozbywać piłki szybciej, niż to wskazane. Na szczęście na wysokości zadania stanął RB Eddie Lacy, który zagrał najlepszy mecz w karierze, zaliczając 120 jardów w 23 biegach.

Mecz długo trzymała defensywa Packers, spisująca się znakomicie mimo braku kontuzjowanego Claya Mathewsa. Pod jego nieobecność szalał A.J. Hawk, który zaliczył 10 zatrzymań i trzy sacki. Fenomenalną robotę zrobił również wzięty w piątej rundzie tegorocznego draftu Micah Hyde, który wygląda na kolejny, po wziętym w zeszłym roku Caseyu Haywardzie, solidny nabytek do secondary. Statystyki nie mówią wszystkiego o grze młodego obrońcy. Był właściwie wszędzie, świetnie krył reciverów Baltimore, zaliczył sack, wymusił fumble i dołożył średnio 13.6 jarda w pięciu akcjach powrotnych po puntach. Defensywa zawiodła tylko w jednej akcji: kiedy w czwartej kwarcie w sytuacji 4&21 wystarczyło bronić się przed długimi piłkami i jest po meczu, Packers pozwolili na 63-jardowe podanie i doprowadzili do niepotrzebnie nerwowej końcówki.

W drużynie Ravens na wyróżnienie zasługuje defensywa, która długo robiła swoje. Jednak ofensywa, a zwłaszcza gra biegowa, kompletnie nie potrafiły się dopasować poziomem.

W przyszłym tygodniu Ravens jadą do Pittsburgha i muszą tam wygrać, jeśli nie chcą nadmiernie skomplikować sobie drogi do playoffów. Z kolei Packers goszczą u siebie Browns, którzy potrafią w tym roku być niespodziewanie groźni.

Exit mobile version