Manning przyszedł do NFL jako nr 1 draftu. Od początku był niekwestionowanym liderem swojej drużyny, bił niezliczone indywidualne rekordy, a 1 lutego zgarnie piątą w swojej karierze nagrodę MVP sezonu zasadniczego. Jednak słabości jego trenerów i partnerów sprawiały, że w ostatniej chwili przegrywali decydujący mecz. I tak najwybitniejszy statystycznie QB wszechczasów zdobył tylko jeden tytuł i zaledwie dwa razy grał w Super Bowl.
Historię Brady’ego wszyscy znamy. Wielokrotnie niechciany, nawet na ostatnim roku na uczelni musiał ciężko walczyć o miejsce w składzie, do NLF trafił z numerem 199 w drafcie. Żaden rozgrywający wzięty przed nim już nie gra w lidze. Do pierwszego składu Patriots trafił po mrożącej krew w żyłach kontuzji startera Drew Bledsoe i nigdy już tej pozycji nie oddał. Od początku jego zawodowej kariery towarzyszy mu wybitny trener w osobie Billa Belichicka i świetne drużyny. Zdobył trzy tytuły mistrzowskie, a w Super Bowl grał pięć razy.
Paradoksalnie jednak najlepsze lata Patriots to czas, kiedy Brady nie błyszczał. Owszem, był ceniony, miał wielkie chwile, ale nie uważano go za jednego z najlepszych rozgrywających wszechczasów. Dynastia Patriots w latach 2001-2004 polegała na świetnej obronie i fizycznej grze biegowej, a Brady był tym, który tym wszystkim kierował i dokładał „to coś”, co pozwalało wejść na szczyty. Od 2005 r. Patriots nie zdobyli ani jednego tytułu, ale indywidualne osiągnięcia Brady’ego były coraz lepsze, na czele z dwoma tytułami MVP w latach 2007 (słynny „prawie idealny” sezon) oraz 2010.
Czemu to przypominam? Bo Patriots rocznik 2013 przypominają tych z początku ubiegłej dekady bardziej niż jakakolwiek późniejsza edycja. W trzech swoich ostatnich spotkaniach Patriots każdorazowo zdobywali ponad trzydzieści punktów, dwa razy ponad czterdzieści. W żadnym z nich Brady nie wykonał więcej niż 26 podań, nie zdobył 200 jardów, ani więcej niż jednego przyłożenia. A jednak jego wpływ na mecz jest niepodważalny. Świetnie kontroluje tempo gry, zmienia zagrywki na linii wznowienia akcji, a kilka razy na mecz pośle nieprawdopodobną bombę do któregoś z reciverów.
W ostatnich tygodniach Patriots to znakomita gra biegowa LeGarette Blounta, wspieranego przez Stevana Ridleya, a drogę toruje im świetnie spisująca się linia ofensywna. Jednak Pats grają tak z konieczności. Po prostu nie ma kto łapać piłek od Brady’ego. Gronk znowu połamany, Amendola gra koszmarnie nierówno, a młodzi reciverzy na zewnątrz czasem czymś błysną, ale raczej dlatego, że nikt nie bierze ich na poważnie i po prostu nie są specjalnie pilnowani. W tej sytuacji jedynym godnym zaufania celem jest Julian Edelman, który ma za sobą świetny sezon, ale sam nie zdziała za wiele.
Jest też jedna istotna różnica pomiędzy Patriots z początku ubiegłej dekady i tymi z 2013 r. Defensywa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie obrony Pats elitą. To zbieranina nikomu nieznanych odrzutów, młodych, niesprawdzonych zawodników i zapchajdziur, którzy sezon zaczynali na kanapie przed telewizorem. Z pierwszego składu z września na swoich pozycjach gra w tej chwili tylko secondary, która w czasie sezonu zmagała się z cała masą urazów i obaj zewnętrzni defensywni liniowi. Brakuje obu podstawowych DT, a z linebackerów pozostał tylko najmniej doświadczony – Dont’a Hightower, który dodatkowo gra na nieswojej pozycji.
Czy w tej sytuacji jest jakiś cień nadziei przeciwko najlepszej ofensywie w historii NFL? I to na ich boisku w Denver, gdzie wysokość i rozrzedzone powietrze zawsze dają się gościom we znaki?
Peyton Manning ma za sobą rewelacyjny sezon, którego jeszcze długo nikt nie zdoła powtórzyć. Wiedzie w bój grupę ofensywną, w której naprawdę ciężko doszukiwać sie słabych punktów. Eric Decker, Demaryius Thomas, Wes Welker i Julius Thomas złapali w tym sezonie dwucyfrową ilość przyłożeń każdy. Knowshon Moreno wreszcie zaczął grać na miarę swojego potencjału, dzięki któremu Broncos wybrali go w pierwszej rundzie draftu 2009, więc do tego wszystkiego Manning ma jeszcze grę biegową.
Widzę tu tylko dwa słabe punkty. Pierwszym jest przetrzebiona kontuzjami linia ofensywna, zwłaszcza na skrajach. Jednak trudno z tego skorzystać, jeśli Manning błyskawicznie znajduje któregoś z reciverów, a środek linii, odpowiadający za grę biegową, spisuje się znakomicie. Drugą jest Julius Thomas, który świetnie łapie podania, ale jak na nominalnego TE fatalnie blokuje. To oznacza, że jeśli jest na boisku z dużym prawdopodobieństwem można spodziewać się podania. Tylko czy w erze salary cap tak nieznaczne skazy to faktycznie słabości?
Bez wątpienia najtrudniejszą rywalizacją będzie starcie secondary Patriots z reciverami Denver. Broncos mają czterech wysokiej klasy specjalistów od łapania podań, a i ich running backowie potrafią złapać screen passa. Przeciwko nim Pats mogą wystawić Aquiba Taliba, który powinien sobie poradzić. Poza tym jest duet solidnych safety McCourty-Gregory oraz nieobliczany Dennard. Na slocie przeciwko Welkerowi zagrają zapewne na zmianę Logan Ryan i Kyle Arrington. Dla fanów NE to dość przerażająca perspektywa.
Drugą kluczową rywalizacją będzie walka również poszatkowanej kontuzjami defensywy Broncos z ofensywą Patriots. Tydzień temu przeciwko trzeciej ofensywie ligi czyli Chargers defensywa spisała się nad podziw dobrze. Osłabiona linia defensywna kompletnie zdusiła grę biegową, która w Wild Card Round sprawiła tyle problemów Bengals. Po stronie Denver zabraknie Vona Millera, który sprawił mnóstwo problemów Nate’owi Solderowi w pierwszym spotkaniu tych drużyn. Nie zagra także Chris Harris, ale Dominique Rodger-Cromartie na zewnątrz i Champ Bailey jako nickel corner w teorii powinni wystarczyć na reciverów NE.
Patriots na pewno będą chcieli grać przede wszystkim biegiem. Pozwoli im to spowolnić grę, unikać strat, a przede wszystkim trzymać za linią boczną Peytona Manninga i zredukować liczbę jego posiadań. Jeśli d-line Broncos zdoła zatrzymać o-line Patriots i ich grę biegową, Broncos powinni awansować do finału AFC. Jeśli jednak Patriots zdołają ustanowić skuteczną grę biegową, Broncos narażają się na zabójcze podania po play-action i będą musieli podjąć większe ryzyko w ofensywie. Wtedy i tylko wtedy Patriots mają szansę.
Mój typ: Patriots 20 – Broncos 27 (choć w głębi serca mam nadzieję, że będzie odwrotnie)