Site icon NFL Blog

Broncos i Seahawks w Super Bowl

Po raz pierwszy od czterech lat w Super Bowl zmierzą się dwie najwyżej notowane po sezonie zasadniczym drużyny. Przeciwko sobie staną najlepsza ofensywa i najlepsza defensywa ligi. A jak do tego doszło?

 

New England Patriots – Denver Broncos

Od początku było widać kto dysponuje szerszym składem i jest lepszą drużyną na boisku. Bill Belichick i jego sztab dokonywali w tym roku cudów, żeby zamaskować braki w składzie Patriots. Jednak w niedzielę zostały one bezlitośnie obnażone przez Broncos.

Zaczęło się od ofensywy Patriots, którą w ostatnich tygodniach napędzał atak biegowy. Jednak Broncos kompletnie zdławili grę po ziemi, podobnie jak uczynili to tydzień wcześniej przeciwko Chargers. LeGarette Blount zaliczył jedynie 6 jardów w 5 próbach. Większość udanych akcji biegowych miała miejsce w czwartej kwarcie, do której zaraz wrócę. Wiadomo, że gra biegowa ma problemy, jeśli najlepszą akcją po ziemi popisuje się Tom Brady.

Linia ofensywna, która przez cały sezon była najstabilniejszą formacją Pats, tym razem została zdominowana zarówno w grze biegowej, jak w ochronie rozgrywającego. Zobaczcie z jaką łatwością Terrance Knight oszukał Logana Mankinsa, jednego z najlepszych guardów w lidze, w kluczowej czwartej próbie.

Patriots próbowali grać podaniami, korzystając z niespodziewanie ciepłego i słonecznego dnia w Denver, ale nie da się grac skutecznie, jeśli jedynym wartościowym reciverem jest Julian Edelman. W końcówce dołączyli do niego Shane Vereen i Austin Collie, ale przez większą część meczu secondary Broncos nie musiała przejmować się nikim poza Edelmanem. Kompletnie niewidoczny był Danny Amendola, który miał zastąpić Wesa Welkera i zabierać milion dolarów mniej z salary cap. Jak na razie była to kompletnie chybiona zamiana.

Z drugiej strony Broncos pokazali jak gra kompletna ofensywa. Zaczęło się od linii ofensywnej, która zagrała kapitalne spotkanie. Manning nie został ani razu zsackowany, jeśli mnie pamięć nie myli nie został nawet powalony, a skuteczną presję defensorzy Patriots wywarli na niego może z dwa razy. Peyton stał i spokojnie rozdzielał piłki. Było właściwie po meczu, kiedy na początku drugiej kwarty Aqib Talib zszedł z boiska z podejrzeniem złamanych żeber i już na nie nie wrócił. Secondary Patriots kompletnie się pogubiła. Kyle Arrington wyglądał jak gimnazjalista, który pierwszy raz gra z dorosłymi, a Logan Ryan i Alfonzo Dennard niewiele lepiej. W efekcie reciverzy Denver z łatwością znajdowali wolne miejsce na boisku i Manning podawał do partnerów, który mieli wokół siebie dwa metry pustej trawy. A nawet jeśli nikt nie uwolnił się w pierwszej chwili, to Peyton miał tyle czasu w kieszeni, że spokojnie czekał, aż ktoś wreszcie się urwie.

Patriots próbowali różnych sposobów, począwszy od opóźnionych blitzów, kapitalnie wyłapywanych przez o-line Broncos (niestety nie mogę nigdzie znaleźć filmiku z akcji, kiedy center Bronco popisowo wyłapał atakującego w drugie tempo Dont’a Hightowera). Potem próbowali trzyosobowego pass rushu i ośmiu obrońców kryjących reciverów, czy pakietów z sześcioma DB. Jednak wtedy opuszczali środek boiska i Manning po profesorku ordynował draw play, 11 jardów po ziemi, dziękuję, do widzenia.

Broncos zaczęli mieć problemy dopiero w czwartej kwarcie, w której podobnie jak przeciwko Charges przeszli w prevent defense, czyli defensywę, która cofa się i rezygnuje z agresywności na rzecz zapobiegania „big plays”. Po prostu nienawidzę, kiedy jakaś drużyna to robi, głównie dlatego, że to nie działa. Prevent defense można stosować w sytuacji 3&25, ale nie przez cała serię. Nagle w Patriots wstąpiło życie. Kompletnie zdławiona ofensywa Pats nagle zaczęła wykręcać jedno kilkunastojardowe podanie za drugim. Ba, nawet udało im się kilka biegów, czego nie widzieliśmy przez cały mecz. I byliśmy o udane dwupunktowe podwyższenie i onside kick od naprawdę dramatycznej końcówki, a wszystko na własne życzenie Broncos.

Patriots skończyli sezon, w którym i tak osiągnęli maksimum co mogli z tym składem. Dla Toma Brady’ego powoli kończy się czas na zdobycie czwartego pierścienia. Już w tym roku grał klasę słabiej niż w poprzednich latach, a jego drużyna nie potrafiła mu zapewnić odpowiedniego wsparcia. Jasne, sporo było w tym pecha (kontuzje i sprawa Hernandeza), ale wymiana Welkera na Amendolę i permanentny problem z wartościowym reciverem X to problemy, na które Patriots będą musieli znaleźć odpowiedź.

Broncos wracają do Super Bowl po raz pierwszy od 1998 r., kiedy zdobyli Super Bowl w ostatnim sezonie Johna Elwaya, obecnie wiceprezesa klubu ds. operacji futbolowych. Peyton Manning może ich zaprowadzić na szczyt, jednak sztab trenerski powinien poważnie zastanowić się jak mu w tym pomóc, zamiast przeszkadzać.

 

San Francisco 49ers – Seattle Seahawks

Po nieco rozczarowującym finale AFC, drugi niedzielny mecz dał nam wszystko o czym można pomarzyć. Gra cały czas na styku, dramatyczne zwroty akcji, losy zwycięstwa ważące się dosłownie do ostatnich sekund, fenomenalna defensywa i mnóstwo złej krwi. Obecnie właśnie ta rywalizacja jest najlepszą w NFL i mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy mogli ją oglądać.

Od początku było widać, że tu nie ma żartów. Obie obrony fundowały przeciwnikom uderzenia, po których trzeszczały kości. Już w pierwszej akcji Aldon Smith dogonił Russela Wilsona, zsackował go, wybił mu piłkę i jeszcze sam odzyskał to fumble. Jednak defensywa Seahawks dopuściła jedynie do field goala.

Defensywa Seahawks grała naprawdę świetne zawody. Miała problem tylko z jednym: biegami Kaepernicka. To nawet nie była kwestia błędów w ustawieniu. Defensorzy Seattle po prostu nie potrafili powalić silnego rozgrywającego Niners.

Nie gorzej spisywała się obrona SF. Poza jednym 51-jardowym podaniem Wilsona do Douga Baldwina kompletnie wyłączyli z gry ofensywę Seahawks. Do przerwy to Niners prowadzili na wyjeździe 10:3.

Druga połowa, a zwłaszcza ostatnia kwarta, to kompletna dominacja defensywy Seahawks. Jedynie w drugiej serii trzeciej kwarty Niners zdołali wykrzesać z siebie coś pozytywnego w ofensywie, a i to przy sporym udziale szczęścia, bo Colin Kaepernick został zsackowany i zgubił piłkę, która przetoczyła się przez ręce trzech defensorów, nim ostatecznie odzyskał ją center Jonathan Goodwin, dla którego mógł to być ostatni mecz w barwach SF, bo 35-letniemu liniowemu po sezonie kończy się kontrakt.

Z drugiej strony obrona Niners też grała naprawdę dobre spotkanie. Zostali pokonani tylko dwukrotnie, w obu przypadkach były to błyski geniuszu. Najpierw „Beast Mode” włączył Marshawn Lynch, który najwyraźniej w każdym meczu playoffów musi mieć przynajmniej jedną niezapomnianą akcję.

Potem w sytuacji 4&7 na 35 jardzie Niners Pete Carrol postanowił spróbować zdobyć pierwszą próbę zamiast kopać field goala. Chociaż czy na pewno Seahawks zagraliby, gdyby nie spalony? Russel Wilson zachował się po profesorsku. Najpierw sprowokował 49ers do offside’u, potem przytomnie zarządził snap i mając darmową akcję (nawet w przypadku przechwytu Seahawks wzięliby po prostu 5-jardową karę za spalonego) wykonał kapitalne podanie na przyłożenie do Jermaine’a Kearse’a.

Jednak to jeszcze nic. Czwarta kwarta była nieprawdopodobną huśtawką nastrojów. Defensywa Seahawks zagrała kwartę, która zdarza się raz na sto meczów, a ofensywa prawie to wszystko zaprzepaściła. Obrońcy Seattle najpierw zaliczyli kolejny sack-fumble na Kaepernicku i tym razem odzyskali piłkę, a potem przechwycili piłkę po fatalnej pomyłce QB Niners. Jednak ofensywa zdołała zrobić z tego tylko trzy punkty. Przy okazji nie popisali się sędziowie, którzy zabrali Nawarro Bownmanowi przechwyt (lub odzyskane fumble, trudno powiedzieć). Bowman doznał przy tym paskudnej kontuzji kolana, a co gorsza wylądowała na nim połowa graczy obu drużyn.

Ostatecznie pomyłka sędziowska okazała się korzystna dla Niners, bo zamiast dostać piłkę na własnym 1 jardzie dostali ją na 15 po kolejnym fumble Seahawks, ale nie był to pierwszy rażący błąd ekipy sędziowskiej, która ewidentnie nie dopasowała się poziomem do widowiska.

W końcówce wydawało się, że SF jednak przemogą i wygrają. Z sześciopunktową stratą doszli pod pole punktowe Seahawks i wówczas Richard Sherman wykonał absolutnie nieprawdopodobną akcję, którą pewnie będziemy oglądać jeszcze dziesiątki razy, a jeśli Seahawks wygrają SB to nawet setki. Większość DB nie byłaby w stanie przeciąć toru lotu tej piłki. Tylko kilku jest na tyle wysokich i na tyle sprawnych, żeby ją odbić. I chyba tylko Sherman potrafi zbić ją prosto w ręce kolegi w takim momencie. Zresztą co ja wam będę opowiadał, zobaczcie:

Oczywiście Sherman, będąc Shermanem, nie mógł się powstrzymać od trash talkingu i zmieszania z błotem Michaela Crabtree, którego krył w tej ostatniej akcji.

49ers kończą sezon, w którym trzeci raz z rzędu awansowali do finału NFC, ale kończą go zawodem. Na pewno liczyli na drugą szansę w Super Bowl. Offseason będzie dla nich ciężki, bo czekają ich negocjacje o przedłużenie kontraktu z Colinem Kaepernickiem (ma jeszcze rok ważny, ale przykład Joego Flacco pokazał, że czekanie do ostatniej chwili nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem), umowy kończą się wspomnianemu Goodwinowi, Anquanowi Boldinowi, Mario Manninghamowi i podstawowemu safety Donte Whitnerowi. Tymczasem 49ers będą mieli tylko ok. 9 mln na nich wszystkich i cała klasę debiutantów.

Seahawks po raz drugi w swojej historii awansowali do Super Bowl. W 2005 r. ulegli Pittsburgh Steelers. W tym roku mają chyba jedyną defensywę, która jest w stanie zatrzymać rozpędzony atak Broncos, ale jeśli marzą o mistrzostwie to ofensywa musi zrobić duży krok naprzód.

Exit mobile version