Mathis tłumaczy się wyjątkowo ciekawie. Otóż podobno nielegalna substancja znalazła się w przyjmowanym przez niego pod kontrolą lekarza leku na poprawę płodności, co jest o tyle ciekawe, że LB Colts dorobił się bliźniaczek w 2012 r., a obecnie jego żona znów jest w ciąży 😉 Wielu fachowców za oceanem zwraca jednak uwagę, że ten lek nie bez powodów jest na liście substancji zakazanych, którą opracowują wspólnie liga i związek zawodowy zawodników (NFLPA). Po prostu stosuje się go jako maskowanie prawdziwych środków dopingujących, co ma ogłupić testy.
Zawieszenia zawodników w NFL
Sprawa Mathisa to jedynie wierzchołek góry lodowej. Od 2012 r. za naruszenie polityki NFL dotyczącej zakazanych substancji zawieszonych zostało ponad 50 graczy. Warto przy tym zauważyć, że pierwsze przyłapanie nie skutkuje zawieszeniem, a jedynie ostrzeżeniem i karą. Przy recydywie nakładana jest kara zawieszenia, a za trzecim razem kara może być bezterminowa.
Tych ponad 50 graczy to mniej więcej tyle, co zostało zawieszonych w latach 2002-2012. Trudno powiedzieć na ile wynika to ze ściślejszych testów, a na ile ze zwiększonego używania tych substancji przez graczy, ale wpisuje się to w pewien ogólny trend. Warto zauważyć, że w latach 1986-2006 żaden gracz NFL nie został zawieszony z powodu pozaboiskowych wybryków niezwiązanych z zakazanymi substancjami. W 2006 r. władzę objął komisarz Roger Goodell, który postawił sobie za cel poprawienie reputacji ligi. Posypały się nie tylko zawieszenia za zachowanie, ale także za substancje. Jednak ich ilość w dwóch ostatnich sezonach jest bezprecedensowa.
Sprecyzujmy. Mówiąc o polityce zakazanych substancji mam tak naprawdę na myśli dwie osobne regulacje. Jedna dotyczy dopingu, czyli PED, druga zakazanych substancji, czyli wszelkiego rodzaju narkotyków, a także przestępstw po alkoholu, głównie jazdy na „podwójnym gazie”.
Jeśli chodzi o doping, celują w tym zwłaszcza zeszłoroczni mistrzowie z Seattle. W ostatnich latach za PED-y zawieszeni byli m.in. Walter Thurmond, Brondon Browner (dwukrotnie), Bruce Irvin, a także dwóch członków linii ofensywnej i safety – debiutant. Jednak problem nie ogranicza się do stanu Washington.
Inną kwestią są różne substancje wyskokowe. Ogromne problemy z powodu trawki mieli m.in. Von Miller czy Fred Davis, a wyskoki alkoholowe wpędziły w tarapaty Justina Blackmoona czy Aldona Smitha.
Polityka antydopingowa w NFL
Kwestia dopingu we współczesnym sporcie to problem nasycony hipokryzją jak żaden inny. Opinia publiczna ukrzyżowała Lance’a Armstronga, 7-krotnego zwycięzcę Tour de France za jego udział w skandalu dopingowym. Mało kto jednak zwrócił uwagę, że wszyscy wielcy rywale, z którymi Armstrong walczył na francuskich szosach, mieli w swoich karierach mniej i bardziej poważne wpadki dopingowe. Pokusa sięgnięcia po wspomagacze jest powszechna, zwłaszcza w sportach wytrzymałościowych. Wystarczy zauważyć ilu „astmatyków” startuje w tych dyscyplinach. Wielu sportowców mniej i bardziej oficjalnie przyznaje, że bez nielegalnego dopingu nie sposób osiągać sukcesów na tych polach.
Procedury dopingowe rozdęte są do granic absurdu, a z drugiej strony miliardy dolarów angażowane są w oszukiwanie testów. Stąd zaczęto mrozić próbki i badać je po kilku-kilkunastu latach, gdy technologia idzie do przodu na tyle, by wykryć niewykrywalne wcześniej substancje. Zwróćcie uwagę, że największe skandale dopingowe w kolarstwie i lekkiej atletyce nie wynikały z prac laboratoriów tylko policji, która znajdowała nielegalne substancje i wyciągała zeznania.
Co ma do tego NFL? W Stanach problem dopingu jest podszyty hipokryzją jeszcze bardziej niż w Europie. Jednym z warunków udziału Dream Teamu w 1992 r. w Olimpiadzie w Barcelonie było wyłączenie ich z olimpijskiego programu antydopingowego. Amerykańskie ligi zawodowe mają dziurawe procedury antydopingowe, a kary przez nie rozdawane są śmiesznie małe. Kiedy patrzę na nadludzkie wyczyny zawodowych sportowców nie mam złudzeń, farmakologia ma tu ogromny udział.
Może więc olać hipokryzję i zalegalizować doping? To też nie jest takie proste. Po pierwsze ryzykujemy zdrowie zawodników. Wiele tych substancji prowadzi do problemów z krążeniem, zawałów, bezpłodności, zaburzeń psychicznych. Można powiedzieć, że to dorośli ludzie i będą świadomi konsekwencji. Jednak NFL ma za sobą świeżo zakończony spór z byłymi zawodnikami, którzy na skutek uderzeń w głowę cierpią na przewlekłe zaburzenia neurologiczne. Wydawałoby się, że znali ryzyko. A jednak NFL wypłaciła im gigantyczne pieniądze, a komentatorzy i tak oceniali, że wykupili się stosunkowo niskim kosztem. Liga na pewno nie zaryzykuje sytuacji, w której ktoś mógłby ich pozwać za zaburzenia wywołane stosowaniem PED.
Po drugie ryzykujemy, że stanie się coś podobnego jak w Formule 1. Ilu kibiców zastanawia się na ile kierowca faktycznie jest dobry, a na ile to zasługa mechaników i bolidu? Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy Bayer dostarcza doping części drużyn, a Pfizer innym? Czy NFL podpisze kontrakt z licencjonowanym dostawcą dopingu, jak Formuła 1 z dostawcą opon? Liga na pewno nie dopuści do sytuacji, w której koncerny medyczne miałyby zacząć rozdawać karty w lidze, jak w sportach motorowych czynią to korporacje motoryzacyjne.
Po trzecie wreszcie gdzie ustalimy granicę między zawodowcami i amatorami? Jasne, możemy uznać, że to będą leki tylko na receptę, wydawaną jedynie przez uprawnionych lekarzy. Ale już dziś wielu sportowców – amatorów ulega pokusie i korzysta z różnych sterydów. Przyzwolenie na korzystanie z PED może się wiązać z ogromnymi konsekwencjami medycznymi dla milionów amatorskich sportowców, którzy naśladują swoich idoli, nie wspominając o dzieciakach, którzy do NFL chcą się dostać. Czy w wieku 20 lat nie oddalibyście 10 lat swojego życia w zamian za dziewięciocyfrowy kontrakt w dolarach? Ale co jeśli jedynie zrujnujecie sobie zdrowie? Kto ma płacić za leczenie takich sportowców? I gdzie pojawi się następna granica? Jeśli protezy Oskara Pistoriusa będą zwiększały jego szanse w walce ze zdrowymi sportowcami, czy znajdą się sprinterzy gotowi do amputacji zdrowych nóg?
Moim zdaniem zalegalizowanie dopingu w sporcie byłoby mniejszą hipokryzją niż obecna polityka. I tak nikt nie posiada funduszy i możliwości, żeby doping wyeliminować. Niemniej jednak nie mam złudzeń. Konsekwencje praktyczne takiego ruchu są tak poważne, że nikt rozsądny nie odważy się go wykonać. Wręcz przeciwnie, powierzchownie wszyscy coraz mocniej walczą z dopingiem. M.in. UFC stara się oczyścić z opinii przyjaznej dopingowi, jaką organizacja miała w pierwszych latach działalności.
Polityka antynarkotykowa NFL
Nieco inaczej wygląda polityka dotycząca zakazanych substancji. Od dwóch lat w stanach Colorado (Denver) i Washington (Seattle, Portland) można legalnie kupić i uprawiać marihuanę w celach rozrywkowych. W kilku innych stanach dozwolony jest użytek medyczny. Czy w tej sytuacji zasadne jest utrzymywanie restrykcji za trawkę? Przecież nikt nie karze zawodników, którzy po meczu idą do baru napić się piwa. Jasne, kluby mogą krzywo patrzeć na używki pogarszające osiągi fizyczne, ale można się zabezpieczyć karami w kontrakcie.
Jednak tu znowu napotykamy problem. Mimo wszystko w większości stanów USA marihuana pozostaje nielegalna. A CBA nie przewiduje zróżnicowania traktowania zawodników ze względu na to, w jakim klubie grają.
Moim zdaniem w miarę legalizacji marihuany w poszczególnych stanach także NFL będzie musiała zastanowić się i zweryfikować swoją postawę odnośnie tego narkotyku. Zapewne będzie zmierzało to w stronę podobnego traktowania jak w przypadku alkoholu, czyli zapal sobie skręta w domu jeśli chcesz, ale jeśli prowadzisz po konopiach, przygotuj się na zawieszenie. Przy czym oczywiście nie może być mowy o zmianie polityki w stosunku do innych narkotyków.
Pytanie na ile zmieniłoby to sytuację zawieszonych. Podejrzewam, że wielu z nich prędzej czy później wpadłoby na prowadzeniu pod wpływem. Kiedy słucham historie zawodników zawieszanych za trawkę, przestaję wierzyć w mówienie jej zwolenników, jakoby ten narkotyk nie uzależniał. Bo jeżeli zawodnicy świetnie wiedzą, że przyłapani na trawce mogą stracić setki tysięcy, a nawet miliony dolarów, raz już zostali przyłapani, a mimo to palą dalej, to jak to nazwać jeśli nie uzależnieniem? Głupotą?
A jakie jest Wasze zdanie na temat polityki względem dopingu i narkotyków w zawodowym sporcie?
Z tego co widzę w statystykach, większość z Was dowiaduje się o nowych wpisach z fanpage’a na Facebooku. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale Facebook od pewnego czasu leci sobie w ciula pod względem zasięgu. Większość moich wpisów dociera tylko do 40-60% osób, które „polajkowały” profil bloga. Jeśli chcecie się upewnić, że nie przegapicie żadnego wpisu na blogu zapiszcie się na newsletter (w prawej kolumnie bloga) albo dodajcie facebookowy fanpage do obserwowanych.
Jak to zrobić? Na facebookowej stronie bloga musicie rozwinąć opcję „Lubię to”, a następnie zaznaczyć „ptaszkiem” opcję „Otrzymuj powiadomienia”, jak to widać na screenie obok. W ten sposób nie przegapicie żadnej aktualizacji 🙂