We wpisie o pozycjach w ofensywie w cyklu ABC futbolu amerykańskiego sam pisałem o tight endach: „Gracze ci mogą być uznawani za większych reciverów, który łapią krótsze podania w środkowej strefie boiska. Z drugiej strony dzięki swoim rozmiarom często grają jako szósty członek linii ofensywnej. Muszą być na tyle silni i masywni, żeby skutecznie osłaniać rozgrywającego, ale na tyle szybcy i atletyczni, żeby uwolnić się od krycia i łapać podania. Ustawiają się najczęściej na skraju linii ofensywnej.”
Tight end to taki ni pies ni wydra. Początkowo był raczej graczem linii ofensywnej i pomagał blokować dla running backów. Był uprawniony do łapania podań, ale rzadko z tego korzystano. Dopiero eksplozja ofensywy podaniowej po zmianie przepisów w 1978 r. wywołała ewolucję na tej pozycji. Coraz częściej trafiali tam atleci, którzy stanowili istotną broń w grze podaniowej, choć wciąż ich podstawową rolą pozostawało blokowanie.
Sytuacja wciąż jednak ewoluowała. W latach 90-tych do głosu doszli atletyczni tight endzi, którzy właściwie pełnili rolę dodatkowych reciverów, a blokowanie było sprawą drugorzędną. Szlaki przecierali tacy gracze jak Shannon Sharpe, Tony Gonzalez czy nieco wcześniej Ozzie Newsome. Jednak prawdziwą rewolucję przyniosły ostatnie lata, które spowodowały, że zaczęliśmy się zastanawiać co właściwie definiuje tight enda?
We współczesnej NFL jednym z najcenniejszych zasobów ofensywnych, które posiada niewiele drużyn, jest atletyczny tight end. To w większości gracze młodego pokolenia, często z koszykarską przeszłością. Są zbyt szybcy i zwinni dla linebackerów, zbyt wysocy i silni dla defensive backów. Stanowią problem dla defensywnego personelu, bo dzięki swojej wszechstronności mogą być wykorzystani na całe mnóstwo sposobów, zwłaszcza w Red Zone. To gracze tacy jak Rob Gronkowski (Patriots), Jordan Cameron (Browns), Jason Witten (Cowboys), Vernon Davis (49ers), Julius Thomas (Broncos) czy właśnie Jimmy Graham. Poza Gronkowskim ci zawodnicy nie stawiają specjalnie dobrych bloków. Ich podstawową rolą jest łapanie piłek.
I tu wracamy do sprawy Jimmiego Grahama, który przez ostatnie trzy lata złapał 270 piłek na 3507 jardów i 36 TD. Wszystkie te wskaźniki sytuują go w pierwszej dziesiątce wszystkich reciverów w lidze, a jego 36 przyłożeń nie ma sobie równych. Jest pierwszym reciverem Saints, bardzo rzadko wykorzystywanym do blokowania w akcjach biegowych.
Ale po co w ogóle dyskusja na temat jego pozycji? Oczywiście chodzi o pieniądze i to duże. Grahamowi wygasł debiutancki kontrakt. Ponieważ nie dogadał się z Saints odnośnie jego przedłużenia, klub z Nowego Orleanu użył na nim franchise tagu. Przypomnę pokrótce, że jest to możliwość „zaklepania” sobie prze klub jednego gracza rocznie na sezon za z góry określoną pensję, której wysokość uzależniona jest od pozycji na jakiej gra delikwent. Dla tight enda wskaźnik ten wynosi 7,035 mln dolarów, dla wide recivera 12,312 mln. Oznacza to, że gra toczy się o ponad 5 mln dolarów w tym roku, ale na tym nie koniec.
Drugi z rzędu franchise tag oznacza podwyżkę o 20% w stosunku do poprzedniego. Jeśli Graham jest tight endem, Saints będą mogli go zatrzymać także w sezonie 2015 za niecałe 8,5 mln, wciąż promocyjna cena jak za gracza tej klasy, a w 2016 za nieco ponad 10 mln, czyli mniej więcej tyle, ile wart jest ten zawodnik. Jeśli Graham byłby wide reciverem, jego pensja przy drugim franchise tagu wyniosłaby już prawie 14,8 mln dolarów, a to już nie jest kwota, na jaką łatwo się zgodzić.
Oczywiście Grahamowi nie zależy na kolejnych franchise tagach. Wolałby dostać długoterminowy kontrakt, który zapewni mu bezpieczeństwo na wypadek poważnej kontuzji. Saints i Graham prowadzą negocjacje i mają czas do 15 lipca na dogadanie się. Jeśli im się nie uda, Graham będzie musiał grać sezon na franchise tagu.
Wyrok wydany przez arbitra Burbanka jest więc bardzo istotny dla wyniku tych negocjacji, bo ustawił Saints na znacznie lepszej pozycji. Oczywiście Graham będzie się odwoływał od wyroku, ale i tak poniósł istotną porażkę. Warto zwrócić uwagę, jakie czynniki arbiter wziął pod uwagę w swoim orzeczeniu, bo w CBA nie ma jasnej definicji tight enda.
Od razu odrzucone zostały najprostsze argumenty Saints i ligi (która stanęła po stronie klubu), że Graham został wydraftowany jako TE, w składzie jest określany jako TE, odbierał nagrody jako TE, a na swoim profilu Twitterowym określa się mianem tight enda. Warto jednak zauważyć, że Jordan Cameron profilaktycznie zmienił opis swojego profilu na Twitterze z „pro bowl tight end” na „pro bowl pass catcher”.
Znacznie ważniejsze okazało się jego faktyczne wykorzystanie. Nader ciekawie wypadła dyskusja na temat ustawienia Grahama w formacji ofensywnej. Według Pro Football Focus Graham zaczynał zaledwie 33% akcji przy linii ofensywnej (czyli jak klasyczny tight end), 22% jako skrajny reciver, czasem aż pod linią boczną i aż 45% akcji w slocie, czyli pomiędzy linią ofensywną i skrajnym reciverem. Zdaniem portalu oznacza to, że aż 2/3 snapów Grahama były to snapy na pozycji WR. Taką argumentację przedstawił obóz Grahama, ale nie zgodził się na nią arbiter Burbank. Zwrócił uwagę, że we współczesnej NFL tight end nie zawsze zaczyna akcję „przyklejony” do linii ofensywnej, a znacznie częściej nieco oddalony. Jeśli uwzględnić też snapy, w których Graham stał bliżej niż cztery jardy od linii ofensywnej, to liczba jego akcji jako tight enda rośnie już znacznie ponad 50%.
Te cztery jardy wydają mi się dość arbitralną oceną sytuacji i zapewne zostanie to podniesione w apelacji, ale równie ważne, jeśli nie ważniejsze okazały się inne argumenty. Po pierwsze, jako podaje ESPN, wide reciverowie zaczynają 98% akcji w slocie albo jako skrajni reciverzy, co znacząco odbiega od wskaźnika Grahama. Po drugie Sean Payton, trener Saints, zeznał, że Graham, niezależnie od tego gdzie się ustawia, jest kryty jak tight end, czyli przez linebackera lub safety. Jego zdaniem nie zdarza się, żeby wide reciverzy Saints byli kryci przez linebackerów.
W 2008 r. w podobnej sytuacji znalazł się Terelle Suggs z Baltimore Ravens. Ravens otagowali go jako linebackera, on domagał się wyższego tagu dla d-line. Ostatecznie obie strony poszły na kompromis i przyjęto średnią kwotę dla tych dwóch wartości. Wyrok w sprawie Grahama jest tylko krokiem w kierunku długoterminowego kontraktu, bo zawodnik jest dla klubu bardzo cenny, a sam Graham bardzo korzysta na współpracy z Drew Breesem. Niemniej jednak cała sytuacja może stać się przyczynkiem do modyfikacji systemu franchise tagu lub przynajmniej dokładniejszego definiowania poszczególnych pozycji.
P.S. Dzięki za wyrazy współczucia odnośnie fatalnych warunków przez ostatnie dwa tygodnie. Przyznaję również, że mam fajną czapkę i fajną żonę, która kupuje mi takie fajne prezenty 😉