Panthers Wrocław w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego ponieśli dwie porażki. Zabolała zwłaszcza ta druga, z Eagles, zaledwie jednym oczkiem na własnym stadionie, w błocie po wiosennej ulewie.
Seahawks Gdynia zakończyli sezon zasadniczy dwiema porażkami, a w półfinale na własnym stadionie z Warsaw Eagles omal nie zaprzepaścili 17-punktowego prowadzenia.
Za Panthers Wrocław ciągnie się zasłużona opinia drużyny pyskatej, niezdyscyplinowanej, która najwięcej krzywdy robi sama sobie cała masą flag za niesportowe zachowanie, późne uderzenia i inne mentalne błędy.
Seahawks Gdynia szalejący w ataku mają mocno podejrzaną obronę, na której 20 lub więcej punktów w meczu zdobyły wszystkie trzy najsłabsze drużyny tegorocznej Topligi.
Panthers Wrocław muszą udowodnić, że faktycznie mają najsilniejszy skład w Polsce i przedsezonowy hype był uzasadniony. Każdy inny wynik niż mistrzostwo to dla nich klęska, bo jak niby podbijać Europę, jeśli na własnym podwórku nie jest się najlepszym?
Seahawks Gdynia powracają po roku przerwy do SuperFinału by odzyskać tytuł zdobyty dwa lata temu.
Obie drużyny mają dużo do udowodnienia i choć to Pantery są faworytami i na nich spoczywa cała presja, to jednak gdynianie będą mieli za sobą większość stadionu i grają „u siebie”, gdzie już raz w tym sezonie wygrali z wrocławianami.
W Gdyni zmierzą się dwie zdecydowanie najlepsze ofensywy. Seahawks zdobywali 37,1 pkt/mecz i tylko raz nie zdołali przekroczyć 20 zdobytych punktów (14 w przegranym meczu we Wrocławiu). Jednak Panthers zdobywali średnio równo 40 pkt/mecz i to do nich należy tegoroczny rekord Topligi, gdy w swoim wrocławskim debiucie zaaplikowali 82 punkty Warsaw Sharks. Pomiędzy tymi dwiema ekipami, a trzecią ofensywą ziała przepaść. Warsaw Eagles zdobywali średnio prawie 10 punktów/mecz mniej niż Jastrzębie.
Z drugiej strony, jak już wspominałem, Seahawks to zdecydowanie najsłabsza defensywa z topligowej wielkiej trójki. Stracili aż 213 punktów (21,3/mecz). To oznacza, że defensywnie bliżej było im do Kozłów Poznań (290 straconych punktów) niż do Warsaw Eagles (127). W półfinale ofensywa Seahawks zagrała fenomenalne półtorej kwarty przeciwko naprawdę znakomitej defensywie Eagles, ale obrona Seahawks dopuściła do szaleńczego comebacku warszawian i kto wie jak by się skończył mecz, gdyby przy przyłożeniu Clarence’a Andersona nie orzeczono kontrowersyjnego OPI z daleka od piłki, które anulowało akcję?
Z kolei Pantery to jedyna ekipa w tegorocznej Toplidze, która straciła mniej niż 100 punktów. Dokładnie 79, zaledwie 7,9 pkt/mecz, a za część odpowiada ofensywa (trzy safety) i special teams po kilku nieudanych puntach. Wrocławianie aż czterokrotnie (a nawet pięciokrotnie, jeśli liczyć półfinał z Kozłami) nie pozwalali rywalom na zdobycie nawet jednego punktu. Poza nimi ta sztuka trzykrotnie udała się Eagles i dwa razy Kozłom. Seahawks w każdym meczu tracili dwucyfrową liczbę punktów poza spotkaniem… z Eagles w Warszawie, gdy pozwolili rywalom na zdobycie jedynie 7 oczek.
Czego możemy spodziewać się po grze obu drużyn? Panthers dali odpocząć w półfinale swojemu RB Jamalowi Schultersowi, MVP VIII SuperFinału. Na pewno będą chcieli jak najwięcej dokarmiać go piłką, czy to przez klasyczną grę biegową czy screeny. Dlatego kluczowa będzie postawa linii defensywnej Seahawks. W meczu we Wrocławiu Warsaw Eagles pokazali co przeciwko Schultersowi i wrocławskiej linii ofensywnej może zdziałać klasowa d-line, gdy bardzo utrudnili życie running backowi Panthers, pozwalając mu co prawda na 180 jardów, ale potrzebował na to aż 37 biegów.
Jednak w tym roku ofensywa wrocławian nie ogranicza się do Schultersa i walenia z uporem głową w mur. Bartek Dziedzic rozwija się z roku na rok i w tym sezonie Pantery dysponują naprawdę groźną ofensywą podaniową, która kapitalnie funkcjonowała w pierwszej połowie półfinału. Bartek i jego brat Tomek tworzą dziś absolutnie najgroźniejszą parę QB-WR w Polsce. Ta dwójka znakomicie się rozumie i ma do siebie ogromne zaufanie, a przy tym Tomek ma bardzo pewny chwyt.
Jednak poza Dziedzicami Panthers mają jeszcze do dyspozycji szybkiego Grzegorza Mazura, Ozana Ozcana, który dobrze spisuje się zwłaszcza przy krótkich ścieżkach do linii bocznej i Dawida Tarczyńskiego. Najlepszy WR ubiegłego sezonu bardzo powoli wracał do siebie po kontuzji, ale dwa przyłożenia w meczu z Kozłami, udowodniły, że dochodzi do pełni dyspozycji. Zwłaszcza to drugie, gdy po złapaniu podania przebiegł jeszcze kilkadziesiąt jardów.
Dziką kartą może okazać się Paweł Świątek, czyli popularny „Nasty”. Nominalny fullback stanowi ważny element wrocławskiej ofensywy i często to właśnie za nim podąża Schulters. Świątek rzadko biega, głównie w sytuacjach, gdy do zdobycie jest tylko kilka jardów, ale jest bardzo groźny, gdy otrzyma krótkie podanie.
Co przeciwstawią temu Seahawks? Niewiele. Żeby nie obciążać za bardzo ofensywy, obrona Jastrzębi będzie musiała zagrać najlepszy mecz w sezonie. Charles McCrea i Peter Plesa będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, by pokryć wrocławskich reciverów, a z przodu musi błysnąć d-line.
Znacznie lepiej wygląda sytuacja Jastrzębi w ofensywie. Tu całość opiera się na duecie Lance Kriesen – Tunde Ogun. Kriesen to prawdziwy „dual threat quarterback”. Nie taki jak Kyle McMahon, który w VII SuperFinale głównie patrzył jak tu wziąć piłkę pod pachę i pobiec. Ze strony Kriesena podanie i bieg to dwa równorzędne zagrożenia. Z kolei Tunde Ogun to duży, silny RB, lubiący biegać środkiem i przebijać się przez kolejne próby tacklowania obrony. W meczu w Gdyni wymykał się wrocławskim defensorom, jakby miał strój nasmarowany masłem. Ta dwójka daje sporo możliwości rozegrania akcji, niebezpieczni są zwłaszcza w różnych wariantach opcji, czyli akcji w których do końca nie wiadomo który z nich pobiegnie z piłką.
Seahawks grają więcej dołem, bo nie mają recivera na poziomie Dziedzica czy Tarczyńskiego. Największym zagrożeniem jest Sebastian Krzysztofek, który przekwalifikował się z running backa na slot recivera. Szybki i zwrotny jest zabójczy z piłką w rękach, ale czasami ma problemy z łapaniem podań. Do tego warto doliczyć Dawida Kryszałowicza i Pawła Fabicha. Żaden z nich nie należy do demonów prędkości, ale mierzą po 193 cm i ważą w okolicach stu kilo. Obaj sprawili wrocławianom w pierwszym meczu tych ekip sporo problemów, a Fabich złapał dwa bliźniaczo podobne przyłożenia w środkowej strefie boiska. Pantery mogą mieć z nimi sporo problemów, bo jedynym DB, którego mogą im przeciwstawić jest 192-centymetrowy Krzysztof Wis. Pozostali podstawowi gracze secondary Panthers nie przekraczają 180 cm wzrostu. Raczej wątpliwe, żeby Mott Gaymon zdecydował się oddelegować do krycia reciverów któregoś ze swoich linebackerów.
Panthers na pewno będą chcieli zaatakować linię wznowienia akcji, żeby zatrzymać amerykański duet Jastrzębi. Kluczową rolę odegrają na pewno najlepiej penetrujący w drużynie Bartosz Świątek, niezachwiana zapora przeciwko akcjom biegowym Szymon Adamczyk oraz wszędobylski i mocno uderzający Kamil Ruta.
Ciekawie może być również w special teams, które mogą się stać zarówno największym atutem, jak i największa zmorą Panthers. Z jednej strony mają w składzie Grzegorza Mazura, który już czterokrotnie wracał z piłką na przyłożenie po puntach. W półfinale Kozły tak bardzo się go bały, że kopali wszędzie, byle nie w jego kierunku. A jak raz Mazur złapał piłkę, to wykonał 30-jardowy powrót.
Z drugiej strony własne punty to cały sezon pięta achillesowa wrocławian. To właśnie katastrofalne wykonywanie tego elementu gry dało zwycięstwo Eagles we Wrocławiu. Puntujący na początku sezonu Mateusz Ruta został odsunięty od tego zadania, a jego miejsce zajął Krzysztof Wis, który spisuje się lepiej, ale trudno powiedzieć, żeby zachwycająco. Kibice Panthers wstrzymują oddech przy każdym puncie własnej drużyny. Może to kwestia braku obycia? W tym sezonie nie musieli puntować za często.
Nigdy nie ukrywałem, że jako wrocławianin kibicuję Panterom i w koszulce Panthers zasiądę w sobotę na trybunach w Gdyni. Jednak patrząc obiektywnie na oba zespoły widać przewagę Panter. O ile ofensywy są dość wyrównane, to jednak defensywa wrocławian jest klasę lepsza. Dlatego to właśnie oni są faworytami IX SuperFinału, choć nie wątpię, że trener Maciej Cetnarowski wymyśli kilka rzeczy, które pozwolą zamaskować braki jego obrony.
Przypomnę, zaczynamy w sobotę o 12:00 piknikiem pod stadionem. Dla tych, co wolą zostać w domu, transmisja w TVP Sport od 15:30.
Nie przegap nowych wpisów na NFL Blog!
Żeby być informowanym o nowych wpisach możesz polubić fanpage bloga na Facebooku, gdzie poza aktualizacjami bloga wrzucam rożne ciekawe teksty o futbolu. Możesz też śledzić mnie na Twitterze. Ale najlepszym sposobem jest dopisanie się do newslettera mailowego, co możesz zrobić na górze prawej kolumny bloga.
Jeśli podoba Ci się blog i/lub konkretne teksty, daj proszę znać znajomym i wrzuć linka na swoje profile social mediowe. Dzięki!