NFL to z wielu względów najmniej przewidywalna zawodowa liga w Stanach. Przypomnieliśmy sobie o tym w ten weekend, kiedy jedno niespodziewane rozstrzygnięcie goniło drugie.
Jacksonville Jaguars wygrywają pierwszy mecz w sezonie
Przy całej swojej słabości Jaguars mają jedną z czołowych linii defensywnych w lidze. Tymczasem Cleveland Browns przystąpili do meczu bez centra Alexa Macka po raz pierwszy odkąd wybrali w drafcie 2009. Mimo to wydawało mi się, że rozpędzeni Browns bez problemu pokonają rywala.
Jednak coś się w Cleveland zacięło. O-line nie była w stanie wygenerować miejsca i niezła gra biegowa Browns osiągała zaledwie 2,3 jarda na próbę. Jaguars zaliczyli 3 sacki, 7 QB hitów i 5 tackli na stratę jardów, a Brian Hoyer zdołał posłać do celu tylko 16 z 41 podań. Podobno Browns przez chwilę rozważali zamienienie go na Johnny’ego Manziela. Jeszcze kilka takich meczów Hoyera i Manziel może dostać szansę, choć na razie Hoyer ma wystarczający kredyt zaufania, żeby przetrwać jeden kiepski mecz.
Na Florydzie potrafili wygrać, mimo że Blake Bortles posłał aż trzy piłki w ręce rywali. Bortles pokazuje duże możliwości, ale jeśli dalej będzie miał dwa razy tyle INT co podań na przyłożenie, jego kadencja w Jacksonville może być równie udana co Blaine’a Gabberta.
Bohaterem meczu był Dennard Robinson. To w ogóle ciekawa postać. Na Uniwersytecie Michigan był przez trzy lata starterem na QB i wielką gwiazdą. Był jednym z tych rozgrywających, którzy częściej biegają niż podają. Wykorzystując swój fenomenalny atletyzm zaliczył trzy sezony, w których miał ponad tysiąc jardów górą i tysiąc dołem. Jednak wszyscy, łącznie z nim, wiedzieli, że za słabo podaje, by w NFL zostać rozgrywającym. Robinson się zawziął, ciężko pracował i został wzięty w piątej rundzie draftu 2013 przez Jaguars jako running back. Do tej pory niczym się nie wyróżniał, tylko raz przekroczył 30 jardów w meczu. W niedzielę dostał swoją szansę i przebiegł 127 jardów (5,8 na próbę) i dołożył do tego przyłożenie.
Jaguars cieszyli się, jakby co najmniej zdobyli Super Bowl, ale raczej nie uratuje to ich sezonu. Za to poważnie skomplikowało sytuację Browns w wyrównanej AFC North.
St. Louis Rams pokonują Seattle Seahawks
Seahawks nie są tak mocni jak przed rokiem, zwłaszcza w defensywie, a po stracie kontuzjowanych Byrona Maxwella i Bobby’ego Wagnera wygląda to jeszcze gorzej. Niemniej jednak to ci sami Rams, którzy jedyne swoje dotychczasowe zwycięstwo wymęczyli z Tampa Bay. W meczu z Seahawks zagrali jak drużyna zdesperowana i sięgnęli do najgłębszych odmętów playbooka, zwłaszcza w special teams
Zaczęło się od 75-jardowego powrotu po kickoffie, ale to pomijam, bo akcja była w sumie dość normalna, jeśli nie liczyć załamania special teams Seahawks, które przed rokiem było nie do pomyślenia. Jednak chwilę później przy puncie cała drużyna Seahawks popędziła do Tavona Austina, który za tę rolę powinien dostać Oskara. Efekt był następujący:
Jednak najbardziej desperacki manewr miał miejsce w końcówce. W sytuacji 4&3 na własnym 18 jardzie przy dwupunktowym prowadzeniu i 2:55 do końca meczu Rams ordynują fake punt. Ryzyko które podjęli było ogromne. Nieudane lub upuszczone podanie to w praktyce przegrany mecz. Nawet w przypadku zdobycia pierwszej próby (co miało miejsce), potrzebowali jeszcze jednej pierwszej próby, żeby rozstrzygnąć spotkanie. Jednak Rams są zespołem znacznie słabszym, więc podjęli ryzyko. Może trochę za duże, ale w NFL, która ma zbiorową awersję do ryzyka, należy im to zapisać na plus.
Oczywiście to nie trzy akcje w formacjach specjalnych dały Rams zwycięstwo, choć niewątpliwie mocno przechyliły szalę na ich korzyść. Wreszcie odnaleźli pass rush, który zaliczył trzy sacki, przy jednym w pięciu pierwszych meczach sezonu. Austin Davis miał skuteczność podań 18/21, 2 TD i wygląda nie gorzej niż Sam Bradford w najlepszych latach (a obciąża salary cap kwotą niemal 31 razy mniejszą). Rookie Tre Mason zaliczył 85 jardów biegowych w zaledwie 16 próbach. Nie pomógł nawet świetny mecz Russela Wilsona, który został pierwszym graczem w historii NFL z 300 jardami podaniowymi i 100 jardów biegowych w jednym meczu. Rams mieli też trochę szczęścia, bo Mason w biegu, w którym zdobył decydującą pierwszą próbę zgubił piłkę, ale gospodarzom udało się odzyskać fumble.
Sytuacja Seahawks staje się coraz trudniejsza, chociaż nie beznadziejna. Mają dwa zwycięstwa straty do prowadzących w NFC West Cardinals i oba mecze z nimi wciąż w kalendarzu. Rams… Rams mogą mieć satysfakcję, bo sezonu już i tak nie uratują.
San Diego Chargers pokonani własną bronią
Kansas City Chiefs trzymali piłkę przez 2/3 meczu i niespodziewanie pokonali na wyjeździe San Diego Chargers 23:20. Z reguły to Philip Rivers i spółka wygrywają trzymając za linią boczną ofensywę rywala, tym razem to samo spotkało ich. Kansas City wciąż ma spore straty do liderów AFC West, ale porażka w tym meczu praktycznie pogrzebałaby ich szanse na playoffy, zwycięstwo daje nowe życie.
Jamaal Charles został nowym rekordzistą klubu w ilości przebiegniętych jardów, a rekord pobił w tej nader efektownej akcji, w której zafundował obrońcy wstrząśnienie mózgu:
Peyton Manning rekordzistą
Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, Peyton Manning szybko je uśmierzył. Jeszcze w pierwszej kwarcie zaliczył podania na TD nr 507 i 508 w karierze, a w drugiej kwarcie nr 509, poprawiając rekord NFL Bretta Favre’a. W przeciwieństwie do różnych rekordów typu „najwięcej jardów na wyjeździe przeciwko drużynie, której trener podrapał się przed meczem w prawe jądro nad lewym uchem”, ten rekord większość fanów będzie pamiętała nawet za kilka dekad. A rekordowe podanie wyglądało tak:
Oczywiście piłka leciała krzywo, w niczym nie przypominając porządnego podania w NFL, oczywiście trafiła dokładnie tam, gdzie miała trafić i oczywiście złapał ją Demaryius Thomas, który w niedzielę zanotował 171 jardów w odbiorze i 2 TD. Po zdobyciu rekordu reciverzy Peytona nie chcieli mu oddać piłki, ale podobno wszystko było wyreżyserowane.
Acha, byli tam też San Francisco 49ers, ale zachowali się w tej historycznej chwili odpowiednio. Robili tło, nie przeszkadzali specjalnie i wyjechali grzecznie z Denver z 25-punktowym bagażem.
Z innych aren:
- New York Giants będą mieli pociechę z Odella Beckhama. Rookie WR stanął na wysokości zadania i złapał dwa podania na TD od Eli Manninga w zastępstwie kontuzjowanego Victora Cruza. Szkoda, że na wysokości zadania nie stanęła reszta drużyny. Cowboys pewnie wygrali, Tony Romo miał 3 podania na TD, DeMarco Murray 128 jardów po ziemi, Dez Bryant złapał podania na 151 jardów, a linia ofensywna zmiotła z powierzchni ziemi kolejnego rywala. Mecz Cowboys @ Cardinals 2 listopada zapowiada się na mega hit.
- Kyle Orton poprowadził comeback Buffalo Bills przeciwko Minnesota Vikings, zakończony podaniem w ostatniej sekundzie do Sammy’ego Watkinsa, które dało Buffalo 1-punktowe zwycięstwo. Po drodze Orton konwertował 4&20, 3&12 i 2&20. Jednak bilans spotkania dla Bills jest średnio pomyślny. RB C.J. Spiller zakończył bieżący sezon złamaniem obojczyka, a drugi RB Fred Jackson doznał urazu pachwiny, który wyłączy go na ok. 4 tygodnie. I nagle backfield Bills z atutu zmienił się w wielki znak zapytania.
- Do tej pory Andrew Luck musiał nieść na swoich barkach całą drużynę. W tym roku dostał wreszcie pomoc i widać efekty. Jeśli gra słabiej, a Colts rozbijają Bengals 27:0 to coś jest na rzeczy. Nawet Trent Richardson, tak, ten Trent Richardson, gra jak kompetentny running back. Luck i spółka są chyba największą przeszkodą, która stoi między Peytonem Manningiem i kolejnym Super Bowl.
- Drew Brees to jeden z najlepszych quarterbacków ostatniej dekady, ale i jemu przytrafiają się wpadki. Saints prowadzili w Detroit już 13 punktami w czwartej kwarcie. Kiedy dostali piłkę na 3:38 przed końcem meczu z 6-punktowym prowadzeniem wystarczyło, żeby spalili do końca zegar meczowy. 18 sekund później Brees rzucił fatalne interception, które pozwoliło Detroit na zwycięstwo. W barwach Lions wciąż bardzo brakuje Calvina Johnsona, ale Golden Tate w każdym meczu udowadnia włodarzom Seahawks, że nie należało się go pozbywać.
- Falcons zostali upokorzeni po raz kolejny, tym razem w Baltimore. Ravens wyrastają na głównych faworytów AFC North w tym roku.
- Chicago Bears przegrali kolejny mecz na własnym stadionie. Mają bilans 3-4 i przegrali wszystkie trzy mecze u siebie. Tymczasem Lions i Packers uciekli na 5-2. Nic dziwnego, że po porażce z Miami Dolphins wybuczeli ich fani w Chicago. Brandon Marshall urządził w szatni awanturę i zaatakował werbalnie Jaya Cutlera. Facet ma zdiagnozowane problemy psychiczne (osobowość typu borderline), ale na jego miejscu też bym się wściekł. Tak na marginesie, ostatnią drużyną z Chicago, która wygrała mecz na Soldier Field są Blackhawks z hokejowej ligi NHL, którzy dokonali tego w marcu.
- Green Bay Packers zaliczyli trzeci blowout w czterech meczach, a dla Aarona Rodgersa to czwarty mecz z rzędu z minimum trzema podaniami na TD i bez INT (wyrównał rekord Toma Brady’ego z 2007 r., jeden z tych, o których pamiętają tylko zawodowi statystycy futbolu). Ofensywa Packers zaczyna wyglądać jak ta rekordowa formacja z 2011 r., a Rodgers ma w tym roku 18 TD i tylko 1 INT.
- W Waszyngtonie przywołany z zaświatów Colt McCoy wszedł z ławki za fatalnie spisującego się Kirka Cousinsa i zdołał wygrać mecz z Titans. Niestety Redkins nie mają już więcej QB, żeby wprowadzić ich z ławki. Z dobrych wieści: na boisko ma wrócić Robert Griffin i może nawet uda mu się pozostać zdrowym.
- J.J. Watt zagrał kolejny świetny mecz, ale jego wysiłki marnują koledzy z Houston. Texans stracili 24 punkty w 2,5 minuty, ale trudno żeby było inaczej, jeśli ofensywa dwa razy traci piłkę w obrębie własnych 10 jardów. Problemy drużyny najprawdopodobniej pogrzebią szanse Watta na MVP.
- Z notatnika medyka: LB Brian Orakpo z Redskins zerwał mięsień piersiowy i skończył już obecny sezon. Tego samego urazu z takim samym skutkiem doznał LB Paul Posluszny, jeden z nielicznych graczy Jaguars, którego z chęcią przygarnęłaby każda inna drużyna NFL.