Mistrzowie nie dają o sobie zapomnieć, 49ers po raz pierwszy w erze Jima Harbaugh nie wejdą do playoffów, a walka o #1 w przyszłorocznym drafcie staje się nie mniej interesująca niż o miejsca w playoffach. Zapraszam na podsumowanie 14 tygodnia rozgrywek NFL.
Czy Sehawks stać na obronę mistrzostwa?
Początek sezonu Seahawks mieli ciężki. Poza meczem otwarcia z Packers grali naprawdę słabo, zwłaszcza w ataku. Percy Harvin, który miał być filarem ich ofensywy, został oddany za półdarmo do Jets. Marshawn Lynch przez cały sezon marudzi jak to jest niedoceniany i może zakończy karierę (ma trochę racji, ale drużynie to nie pomaga), pojawiły się pogłoski, jakoby szatnia podzieliła się na lubiących i nielubiących Russela Wilsona, który rzekomo był „niewystarczająco czarny”. Nie ponieśli żadnych druzgocących klęsk, ale w połowie października przegrali dwa mecze z rzędu po raz pierwszy od dwóch lat i po sześciu meczach mieli bilans 3-3.
Nie bez znaczenia były kontuzje najważniejszych graczy defensywy: LB Bobby’ego Wagnera, SS Kama Chancellora i DT Brandona Mebane. Ten trzeci nie zagra już do końca sezonu, na czy mocno ucierpiała defensywa biegowa Seattle, ale Wagner i Chancellor wrócili i od razu defensywa Seahawks wzniosła się na nowy poziom. Do zeszłorocznego wciąż jeszcze trochę brakuje, zwłaszcza w linii defensywnej, która nie ma zeszłorocznej głębi składu i nieustępliwości w pass rushu. Ale linebackerzy i secondary grają nie gorzej niż mistrzowska defensywa 2013.
O ile imponujące defensywne występy przeciwko 49ers i Cardinals można było deprecjonować, słusznie zwracając uwagę na kryzys jaki przechodzą formacje ofensywne obu klubów, o tyle nie da się przejść do porządku dziennego nad pogromem, jaki zafundowali Eagles na ich boisku.
Przed meczem z Seahawks, Eagles zdobywali średnio 384 jardy na mecz. Odkąd ich trenerem został Chip Kelly, tylko dwa razy zdobyli w ofensywie poniżej 250 jardów i ani razu nie zeszli poniżej 200 jardów. Tymczasem Seahawks zatrzymali ich na 139! Na ich stadionie! Do soboty Eagles zdobywali 4,2 jarda biegowego na próbę. W niedzielę mieli 2,6 jarda/próbę. Mark Sanchez zdołał wycisnąć jedynie 96 jardów z 20 podań, z czego 35 jardów to jedna akcja, do której jeszcze wrócę. I to wszystko z wreszcie zdrową linią ofensywną, co stanowiło problem Orłów od początku sezonu.
Defensywa na pewno gra na poziomie mistrzowskim, ale nie można tego samego powiedzieć o ataku Seattle. Wciąż brakuje pełnowartościowego recivera nr 1, choć Seahawks dają więcej pograć debiutantom: Paulowi Richardsonowi i Kevinowi Norwoodowi. Zmagająca się z urazami linia ofensywna spisuje się jeszcze jako-tako w grze biegowej, ale w ochronie quarterbacka jest fatalna. Russel Wilson był pod presją właściwie w każdej akcji, a d-line Eagles kompletnie zdominowała rywali. W tej sytuacji cała ofensywa to zdolność improwizacji Wilsona, który wyrywał się z kieszeni i znajdował partnerów w nieprawdopodobnych sytuacjach lub sam biegał. Wilson to mistrz improwizacji i najlepiej obecnie biegający QB w NFL. W niedzielę znalazł podaniami w sumie 10 kolegów, w tym niejakiego Willa Tukuafu, o którym słyszeli chyba tylko najzagorzalsi fani Jastrzębi. Ale na dłuższą metę to nie wystarczy i żeby marzyć o obronie mistrzostwa, Seahawks muszą mieć coś przypominającego pełnowartościową ofensywę.
Chciałbym jeszcze wrócić do jedynej serii, w której ofensywa Eagles poradziła sobie z defensorami Seattle. Akcje wyglądały nieco inaczej, ale ich założenie było identyczne: wyizolować Zacha Ertzta, dynamicznego, dobrze łapiącego piłki TE, na linebackerze.
12:51 do końca trzeciej kwarty, Eagles w sytuacji 3&6 wysyłają personel 11 (1 RB, 1 TE, 3 WR) i ustawiają trzech reciverów po lewej stronie. Mark Sanchez w shotgunie ma obok siebie RB Darrena Sprolesa, a TE Zach Ertzt zamyka formację po prawej stronie o-line. Seattle kontruje paczką nickel (pięciu DB, dwóch LB, czterech DL). Widać wyraźnie, że bronią każdy swego. Dwaj linebackerzy odpowiadają za krycie RB i TE. K.J. Wright (ten bliżej linii wznowienia akcji) kryje Sprolesa, Bobby Wagner Ertzta. Po snapie #81 Jordan Matthews, ustawiony najbliżej o-line biegnie prosto środkiem. Sanchez patrzy na niego, ale ruszają do niego z pomocą obaj safety. Sproles ucieka do flatu. Ma za zadanie ściągnąć na siebie Wrighta i jest rezerwową, ostatnią opcją podaniową. Ertzt (w kółku) gra ścieżkę 6 (out) do linii bocznej. Jest szybszy od Wagnera, który nie ma pomocy. Przytrzymuje Ertzta, co pozwala mu ograniczyć straty do 12-jardowej kary za DPI. Całą akcję zobaczycie na poniższym rysunku.
Dwa snapy później mamy akcję, która zaprojektowana jest na niemal tych samych pryncypiach. Znów chodzi o uwolnienie Ertzta na pustej połowie boiska. Eagles znów w personelu 11, Seahawks w nickelu. Przed snapem RB wykonuje ruch do linii bocznej, jako że żaden z obrońców się z nim nie przesuwa, tym razem Seattle broni strefą. Po snapie Sanchez najpierw patrzy w prawo. Obaj safety, podążając za jego wzrokiem przesuwają się w tę stronę i dokładnie o to chodzi rozgrywającemu Eagles. Tym razem Ertzt (w kółku) ustawia się na lewym skraju o-line, a na skrzydle jest Riley Cooper #14. Po snapie Cooper zbiega do środka, ściągając cornerbacka (gdyby safety nie zareagowali na wzrok Sancheza ma za zadanie zaabsorbować również ich), a Ertzt biegnie wheel route. Wyprzedza broniącego go linebakcera (tym razem to Wright) i zdobywa 35-jardowe przyłożenie. Gdyby nie to, że podanie Sancheza jest nieco niedorzucone, wbiegłby do endzone nietknięty. Cała akcja na rysunku poniżej oraz na filmiku.
Dwie bardzo dobrze zaplanowane i wykonane akcje, które mogą dać innym drużynom z dynamicznym TE pomysł na coś podobnego. Za tydzień Seahawks grają z 49ers, gdzie fatalny sezon ma Vernon Davis, jeszcze przed rokiem jeden z najlepiej łapiących TE w lidze…
49ers bez playoffów
A jeśli o ekipie Jim Harbaugh mowa, to po raz pierwszy od objęcia drużyny przez tego szkoleniowca nie wejdą do playoffów. Oczywiście matematycznie wciąż mają szanse, ale muszą wygrać wszystko do końca z Seattle, San Diego i Arizoną i liczyć na korzystne układy innych spotkań. Realnie patrząc bez szans.
Szans pozbawili się przegrywając w derbach zatoki Kalifornijskiej z Oakland Raiders. Tymi samymi Raiders, którzy tydzień temu ulegli St. Louis Rams 52:0. Po raz kolejny zawiodła ofensywa. Colin Kaepernick ma problemy z grą podaniową, a bieg nie jest u niego ostatnią opcją, jak u Russela Wilsona, Andrew Lucka czy Aarona Rodgera, ale rozwiązaniem niemalże preferowanym. Przed sezonem dostał do ręki pełen arsenał broni ofensywnych. Do Michaela Crabtree, Anquana Bodina i Vernona Davisa dołączyli Steve Johnson, przez lata najlepszy WR w Buffalo oraz Brandon Lloyd, zawodnik dość trudny, ale na czwartego WR wykwalifikowany aż nadto. Tymczasem gra podaniowa SF kuleje. Vernon Davis przed rokiem miał 850 złapanych jardów i 13 TD (odpowiednio szósty i drugi wśród TE) w tym roku ma tylko 236 jardów i 2 TD, oba wyniki poza pierwszą dziesiątką swojej pozycji. Co gorsza to zawsze łapanie podań było jego największym atutem, bo w blokowaniu nie błyszczał. Dodatkowo problemem jest linia ofensywna, przez lata największy atut Niners.
Przeciwko Raiders 49ers nie zdobyli nawet 250 jardów, a Kaepernick posłał dwie piłki w ręce rywali. Jedno INT zanotował nieśmiertelny Charles Woodson. Także obrona się nie spisała. Najlepsze mecze swoich młodych karier zanotowali Derek Carr i Mychal Rivera. QB Raiders podał na 254 jardy i 3 TD na 79% skuteczności, a TE, dotąd znany głównie jako brat swojej siostry, złapał z tego 109 jardów i 1 TD.
Wiele wskazuje, że to koniec ery Harbaugh w 49ers. Trudny charakter coacha sprawił, że plotki o jego odejściu pojawiły się już w offseason. Teraz spekuluje się, że przejmie Jets albo Raiders, którzy podobno kuszą go decydującym słowem w sprawach kadry. Niemniej jednak Harbaugh odpowiada za jedną z najbardziej zdumiewających transformacji w dziejach NFL. Przed jego przyjściem przez osiem lat SF notowali bilans 46-82 (0.359). W ciągu czterech sezonów jego kadencji, nawet wliczając ten słaby sezon, było to 43-17-1 (0.713). Po drodze zagrali w trzech z rzędu finałach konferencji i jednym Super Bowl.
Kto będzie #1 (w drafcie)?
Sporo drużyn w NFL walczy już tylko o jak najwyższe miejsce w drafcie 2015, znanym też jako Mariota derby (choć nie wiadomo czy Marcus Mariota, QB Oregonu, nie zostanie jeszcze rok na uczelni). Pole position mieli Raiders, ale oddali je, lekkomyślnie wygrywając z 49ers. Ich szanse zmalały radykalnie, bo mają bardzo silny kalendarz, a w przypadku tego samego bilansu najwyżej w drafcie wybiera drużyna z najsłabszym kalendarzem.
Obecnie bilans 2-11 ma pięć drużyn w NFL: Raiders, Buccaneers, Titans, Jaguars i Jets. Jak policzył Bill Barnwell z Grantland, z 65% prawdopodobieństwem #1 trafi na Florydę, bo Bucs i Jags mają ponad 30% szans na jego zdobycie. Jeśli zdobędą go Jaguars, to możemy być świadkami pasjonującej gry o ich miejsce. Mając w składzie dopiero co wziętego Bortlesa, Jacksonville raczej nie będą zainteresowani Mariotą, za to bardzo brakuje im głębi składu. Pytanie ile picków będą w stanie pozyskać od zdesperowanej, potrzebującej QB drużyny?
AFC North i NFC South wciąż zagmatwane
Na północy wydawało się, że wszystko jasne. Bengals odskoczyli na 1,5 zwycięstwa od reszty stawki i wydawali się pewni swego. Jednak w niedzielę przegrali u siebie ze Steelers. Wygrali także Ravens, co sprawia, że na górze dywizji znów robi się tłoczno. Z rywalizacji odpadli za to Browns, którzy sprawili masę kłopotów Andrew Luckowi i jego Colts, ale przegrali o włos. Fatalna postawa ataku zaprzepaściła świetny mecz defensywy, która zdobyła dwa przyłożenia. Brian Hoyer po raz kolejny spisał się katastrofalnie i Browns nie mają już argumentów na rzecz trzymania Johnny’ego Manziela na ławce. Trudno powiedzieć czy w niedzielę przeciwko Bengals medialny debiutant zagra lepiej czy gorzej niż Hoyer, ale na pewno będzie ciekawiej.
Tymczasem na południu niespodziewanie ślady życia pojawiły się w Carolinie. Ofensywa Panthers nagle zmartwychwstała i dosłownie zmiażdżyła na wyjeździe Saints. Saints znów zagrali fatalny mecz w ataku, zdobywając trochę jardów i punktów, gdy kwestia zwycięstwa była dawno rozstrzygnięta. Falcons planowo przegrali w Green Bay, więc kwestia zwycięstwa w dywizji pozostaje otwarta, ale żadna z drużyn na nie nie zasługuje.
Szanse Panthers otrzymały kolejny cios, gdy w wypadku samochodowym ucierpiał Cam Newton, i tak zmagający się z różnymi urazami. Doznał złamania wyrostka kręgu, podobnego do tego, które uziemiło na jeden mecz Tony’ego Romo w listopadzie.
Z innych aren:
1. Patriots odzyskali werwę po porażce z Packers. Tym razem pokonali na wyjeździe Chargers i to mimo słabszej postawy Toma Brady’ego i linii ofensywnej. Przekonali się, że w trudnej sytuacji, nawet na wyjeździe, mogą liczyć na swoją defensywę, co jest bardzo ważne przed playoffami.
2. Aaron Rodgers zaliczył w poniedziałek swój setny mecz w wyjściowym składzie. Wygrał 68 z nich. Ma najwięcej jardów w pierwszych 100 startach, najmniej strat, najwyższy passer rating i pewnie parę innych rekordów. Do tego zaliczył ósmy w sezonie mecz z minimum trzema podaniami na TD i bez INT, wyrównując rekord Toma Brady’ego z 2007 r. Trener Mike McCarthy wygrał swój 98. mecz w roli szkoleniowca Packers, czym wyrównał osiągnięcie legendarnego Vince’a Lombardiego, na cześć którego nazwano puchar wręczany zwycięzcy Super Bowl.
3. J.J. Watt, a nie Aaron Rodgers, powinien być MVP i mówię to jako kibic Packers. Watt do swojego niesamowitego dorobku dołożył kolejne trzy sacki. Ma przed sobą jeszcze jeden mecz z Jaguars 🙂
4. St. Louis Rams po raz drugi z rzędu nie pozwolili rywalowi zdobyć ani jednego punktu. Ofensywy Raiders i Redskins do najlepszych nie należą, ale wygrana do zera w NFL to zawsze spory wyczyn. W tym stuleciu tylko w niecałych 3% meczów jednej z drużyn nie udawało się zdobyć punktów.
5. Arizona Cardinals wciąż mogą liczyć na szczęście. Wygrali trzema punktami z Chiefs po dość wątpliwym fumble rywali orzeczonym przez sędziów na podstawie powtórki. Jeśli za tydzień wygrają przeciwko Rams na wyjeździe (nic pewnego), to za dwa tygodnie podejmują Seahawks w meczu, który najprawdopodobniej przesądzi o zwycięstwie w NFC West.
6. Denver Broncos potrafią wygrywać, nawet jeśli ich QB podaje tylko na 173 jardy i 2 INT bez przyłożeń. To mocno niepokojące wieści dla reszty AFC, bo Peyton Manning gra tak słaby mecz najwyżej raz na kilka lat.
P.S. Jeśli znajdziesz chwilę, żeby podzielić się tym wpisem ze znajomymi w social media lub polubisz go na Facebooku, będę bardzo wdzięczny.