Site icon NFL Blog

Szaleństwa Chipa Kelly’ego

philadelphia_ducksWczoraj w NFL oficjalnie zaczął się ligowy sezon 2015. Jednak ilością wydarzeń z ostatniego tygodnia można by spokojnie obdzielić miesiąc. Większość zamieszania koncentrowało się w San Francisco i Filadelfii, ale i inne drużyny miały swój udział. Jeśli nie nadążacie za kolejnymi transakcjami, to poniżej analiza najważniejszych rzeczy, które wydarzyły się w ostatnich dniach.

 

Quo vadis, Chip?

Chip Kelly to:

a) genialny wizjoner
b) szalony kapelusznik
c) nie mam pojęcia, ale nie mogą się doczekać co z tego wyjdzie

Zacząłem obserwację offseasonowych ruchów trenera, a obecnie również de facto GM-a Eagles zdecydowanie na pozycji a. Jednak z biegiem czasu przesunąłem się na pozycję c, a obecnie coraz bliżej mi do b.

Kelly jeszcze głęboką zimą wygrał swoją pierwszą walkę. Przejął pełną kontrolę nad departamentem personalnym Eagles, co oznacza, że ma ostatnie słowo w kwestii składu. I zaczęło się.

Najpierw dokonał wymiany z Buffalo Bills. Do Eagles powędrował Kiko Alonso, do Bills LeSean McCoy. Jeden do jednego, bez dodatków i ozdobników. Opinie na temat tego ruchu były i są różne, ale mi się on akurat podobał, przynajmniej z perspektywy Orłów. Wymiana McCoya, stosunkowo produktywnego RB, na Alonso, który stracił zeszły sezon z powodu kontuzji może być średnio atrakcyjna, ale tu nie sama klasa sportowa decyduje. RB to pozycja, na której w NFL łatwo znaleźć zastępstwo, o ile zastępowany facet nie nazywa się Adrian Peterson lub Marshawn Lynch, co zresztą od lat udowadniają aktualni mistrzowie NFL. Jednocześnie tym ruchem Eagles pozbyli się faceta, który kosztowałby ich co roku ok. 10 mln dolarów. W zamian dostali jednego z najlepszych debiutantów w lidze w 2013 r., który kosztuje ich niecały milion. Alonso to linebacker nowego typu, wystarczająco mobilny do krycia atletycznych TE i wystarczająco silny do pełnienia klasycznych ról.

Dalej było gorzej. Kelly nie zatrzymał swojego najlepszego WR Jeremiego Maclina, ale tu trudno mieć do niego pretensje. Maclin miał świetny sezon, ale czy to faktycznie gość na miarę 55 mln/5 lat, które dostał w Kansas City (ciekawe skąd oni wezmą taką kasę)? Śmiem wątpić.

W międzyczasie Kelly postanowił wzmocnić defensywę, a konkretnie kulejącą secondary. Pomysł dobry, a Byron Maxwell to też nie najgorszy adres. Ale 63 mln/6 lat? Odrzuty z Legion of Boom nie mają ostatnio dobrych recenzji, a Maxwell nie będzie miał u boku takiego tria jak Earl Thomas, Richard Sherman i Kam Chancellor. Ba, cała secondary Eagles zebrana do kupy jest warta mniej niż jedna z części tego tercetu. „Ten czwarty” wymieniany jest w Seattle co roku, teraz padło na Maxwella. Oczywiście trudno mieć do niego pretensje, że skasuje duże pieniądze. Ba, gdyby były one 2x mniejsze to pewnie byłby to świetny układ dla Eagles. Ale w obecnej sytuacji Maxwell może w najlepszym wypadku sprostać oczekiwaniom, czyli stać się jednym z elitarnych cornerbacków ligi. Wszystko poniżej tego poziomu będzie rozczarowaniem w stosunku do poniesionych na niego nakładów.

(W międzyczasie Kelly podpisał nowy dwuletni kontrakt z Markiem Sanchezem. Znacie moją opinię na temat Mr Buttfumble, ale ok, patrząc po zeszłorocznych Cardinals muszę przyznać, że można trafić gorzej z backupem)

Wydawało się, że miejsce McCoya zajmie Frank Gore, który po kilku owocnych latach odchodził z 49ers. Umowa była już uzgodniona, przyklepana „na gębę”, media podały, że będzie to 16 mln/4 lata i wtedy Gore się rozmyślił. Podobno niemały w tym udział „życzliwych” podszeptów McCoya, który, co zrozumiałe, wściekł się po tym, jak go potraktowano, jak i innych byłych Orłów, uprzedzonych do niekonwencjonalnych metod Kelly’ego. Ostatecznie Gore wyląduje u boku Andrew Lucka w Colts za 12 mln/3 lata. Pytanie tylko, czy Eagles nie wyjdą na tym lepiej, bo takie przeszczepy starzejących się, nawet wybitnych RB są ryzykowne (patrz Steven Jackson do Falcons).

I wreszcie bomba na koniec. Kelly oddał swojego pierwszego QB, Nicka Folesa, do Rams za Sama Bradforda. Pierwsze wieści dawały do myślenia, ale nie szokowały aż tak bardzo. Donoszono, że obie drużyny zamieniały się pickami w pierwszej rundzie (Eagles dostawali #10, Rams #20) plus Rams dorzucają jakiś bonus. Wydawało się, że wszystko jasne. Kelly zapakuje ładnie Bradforda z #10 i pójdzie po prośbie do Titans, żeby dali mu Marcusa Mariotę. Tyle że ostatecznie wymiana wyglądała zupełnie inaczej. Razem z Folesem Eagles wysłali swój pick z czwartej rundy w tym roku i drugiej w 2016, a dostali tegoroczny Rams z piątej rundy i warunkowy przyszłoroczny (trzecia lub czwarta). Jak policzył Bill Barnwell, w sumie Philly wysłali do Rams Folesa i pick #39 za Bradfodra.

Powtórzę, bo może nie wszyscy załapali (mi to chwilę zajęło). Eagles wzięli przepłaconego, wiecznie kontuzjowanego Bradforda, który nigdy nie grał lepiej niż przyzwoicie, a i do tego poziomu rzadko dociągał. W zamian oddali kilkanaście razy tańszego Folesa, który słabszy raczej nie jest, a może nawet ma potencjał na solidnego startera. Już na takiej transakcji jeden do jednego Eagles wydają się stratni. No to teraz pomyślcie, że DORZUCILI DO TEGO jeszcze wybór #39 w drafcie.

Oczywiście niewykluczone, że Alonso i Bradford zostaną gwiazdami, a Foles i McCoy zostaną przepędzeni z nowych drużyn w niełasce. Być może NFL zniesie salary cap. Niewykluczone również, że MVP najlepszego Super Bowl zostanie Blaine Gabbert. Jeśli w tym szaleństwie jest metoda, to ja jej nie widzę.

Epilog: W Philly jako nagroda pocieszenia na RB zagra Ryan Matthews, który w ciągu pięcioletniej kariery zagrał tylko jeden 16-meczowy sezon.

 

Było San Francisco, będzie ściernisko?

Po latach posuchy kibice Niners mogli poczuć cień dawnej chwały, gdy pod wodzą Jima Harbaugh ich drużyna trzy razy z rzędu grała w finale NFC. Jednak przyszły rok zapowiada się wyjątkowo ponuro. Zaczęło się od mało eleganckiego pożegnania z trenerem, który teraz poprowadzi Uniwersytet Michigan. Znaczące, że nikt z „gorących” nazwisk nie chciał go zastąpić i ostatecznie nowym HC 49ers został Jim Tonsula, który nigdy nie był głównym trenerem na żadnym poziomie futbolu, a w NFL nie pełnił nawet funkcji koordynatora.

Potem zaczął wykruszać się skład. Frank Gore, jak już wspominałem, trafił do Indianapolis. Mike Iupati, jeden z najlepszych guardów w lidze, powędrował do Arizony i mało to pocieszające, że w odwrotnym kierunku przeszedł DT Darnell Dockett. Nad Zatokę przyszedł WR Torrey Smith (40 mln/5 lat), ale jednocześnie zaczęły pojawiać się pogłoski, jakoby Niners chcieli sprzedać swojego młodego QB, Colina Kaepernicka.

Obrona również nie wygląda różowo. Na emeryturę wybiera się Justin Smith, filar linii defensywnej. Jednak on ma już 35 lat. Znacznie większy wstrząs wywołała decyzja o emeryturze 30-letniego Patricka Willisa. Jeden z najwybitniejszych środkowych linebackerów w futbolu amerykańskim miał w zeszłym roku problemy ze zdrowiem, jednak na pewno nie były one aż tak poważne, by uniemożliwić mu grę. Zarobił w czasie swojej kariery ponad 40 milionów dolarów, więc przy mądrym zarządzaniu jest ustawiony do końca życia. Czemu by nie chronić tych resztek zdrowia? To dość niepokojący, ale i znaczący sygnał dla ligi, wysłany przez jednego z najbardziej cenionych i szanowanych graczy NFL.

SF są w o tyle dobrej sytuacji, że ma go kto zastąpić. To Chris Boreland, #77 zeszłorocznego draftu, który ma za sobą sezon, w którym walczył o miano DRoY. Oczywiście nie jest on Willisem, ale za kilka lat kto wie. Poza tym do gry powinien wrócić NaVarro Bowman, pytanie w jakiej będzie formie po makabrycznym złamaniu nogi w ostatnim meczu sezonu 2013, które wyeliminowało go całkowicie z zeszłorocznych rozgrywek.

Wygląda na to, że losy 49ers w przyszłym roku zależą od kompletnie zielonego trenera, quarterbacka co do którego są poważne wątpliwości i pass rushera, który ma za sobą kilka zawieszeń, wyroków i odwyków. Czyżby Niners znów wracali na dno NFC West?

 

Waszyngtońskie Grahamki

Miałem swoją koncepcję na wyjście Saints z kłopotów finansowych, ale absolutnie nie obejmowała ona oddania Jimmiego Grahama, zwłaszcza po tym jak GM Mickey Loomis w pocie czoła wypracował z największą młodą gwiazdą swojego klubu przedłużenie kontraktu do końca sezonu 2017.

Teraz Graham zamieni ciepłą, bagnistą Luizjanę na zimny, wietrzny stan Waszyngton, ale to z Seatle Seahawks ma lepsze widoki na mistrzostwo NFL. W wymianie do wicemistrzów NFL powędrował jeszcze pick w czwartej rundzie tegorocznego draftu (który to będzie dokładnie okaże się po rozdaniu wyborów kompensacyjnych, ale coś w okolicy #110). Saints dostali w zamian centra Maxa Ungera i wybór w pierwszej rundzie tegorocznego draftu (#31).

Wymiana od strony Seahawks jest dość zrozumiała. Pozyskali cenną broń dla Russela Wilsona. Wilson nie miał jeszcze recivera tej klasy i o takim zasięgu i jeśli Graham byłby w składzie Seattle w zeszłym roku, to ostatnie podanie w Super Bowl nie poszłoby do Ricardo Lockette’a. Z drugiej strony pozbywają się Ungera. Choć jest on graczem wysokiej klasy, to jednak musieliby wygospodarować pieniądze na nowy kontrakt dla niego i to w sytuacji, gdy podwyżki dostaną Russel Wilson i Bobby Wagner. Właśnie pensja jest tu jedynym znakiem zapytania. Nie mam pojęcia jak Seattle chcą zmieścić u siebie 9 i 10 mln dolarów dla Grahama odpowiednio w latach 2016 i 2017, ale to Saints pożarli całą dawkę martwych pieniędzy, więc Graham może być w każdej chwili zwolniony bez konsekwencji.

Saints. Nawet nie wiem jak to skomentować. Jasne, czyszczą sobie budżet w latach 2016-17, ale lepiej by go wyczyścili oddając w wymianie Breesa, co sugerowałem w linkowanym wyżej tekście. Taka wymiana wręcz dodaje im kosztów w tym roku, bo 9 mln martwych dolarów za Grahama to więcej niż 8 mln, które dodawałby normalnie. Do tego trzeba gdzieś zmieścić 4,25 mln pensji Ungera i dodatkową kasę dla nowego debiutanta z pierwszej rundy. Być może problemy zdrowotne Grahama są poważniejsze niż nam się wydawało i klub pozbywa się go desperacko, póki coś może z tego mieć? Zeszłego sezonu ten nominalny TE nie zaliczy do udanych, ale kto z Saints może to o sobie powiedzieć (może poza Markiem Ingramem, którego NO wynagrodzili nowym kontraktem na 16 mln/4 lata)?

 

Nowe i stare domy

W tym całym zamieszaniu łatwo zapomnieć, że wymiany z udziałem gwiazd to w NFL naprawdę rzadkość. Kluczowe są jednak „normalne” transakcje na rynku wolnych agentów albo wymiany gracz za picki.

Właśnie tego typu wymiany dokonali Ravens i Lions. Do Detroit powędrował Haloi Ngata, a w drugą stronę wybory w czwartej i piątej rundzie draftu.

Ravens wyszli na tym dość kiepsko. Ngata to jeden z najlepszych DT w lidze i dla Lions, którzy stracili Ndamukonga Suha i Nicka Fairleya, jego dostępność to dar losu. Jednak Ravens po prostu musieli się go pozbyć, bo nie mają pieniędzy na jego zatrzymanie. W ostateczności musieliby go zwolnić, więc wzięli nawet taką małą rekompensatę. W Baltimore straszy głównie duch Raya Rice’a, który obciąża tegoroczny budżet płacowy Ravens kwotą 9 mln dolarów.

Wróćmy do wspomnianego Suha. Lions zaproponowali mu 17 mln dolarów rocznie, co jest kwotą astronomiczną i na granicy rozsądku, nawet za gracza tej klasy. Jednak on najprawdopodobniej trafi do Miami, gdzie Dolphins oferują 117 mln/6 lat i to na Florydzie, gdzie nie ma stanowego podatku dochodowego. Najprawdopodobniej, bo kilka dni temu ogłoszono, że wszystko dogadane, ale umowa wciąż nie jest podpisana. Dla Miami to jednak dość dziwna decyzja. 20 mln/rok można dać za elitarnego QB albo J.J. Watta (zresztą Watt dostaje sporo mniejszą kasę). Dla Miami oznacza to kosmiczne wydatki rok w rok i brak funduszy na wzmocnienia gdzie indziej. Suh w pojedynkę nie zdominuje meczu. W Detroit potrzebował pomocy kolegów, by w tym roku naprawdę zaszaleć. W Miami jest Cameron Wake, ale poza tym duetem w obronie zieje wielka dziura i kim ją łatać?

Na stare śmieci wróci Darelle Revis, który zdobył swój upragniony pierścień i teraz zaczyna odkładać na emeryturę. W Jets dostanie 70 mln/5 lat. Patriots nie mogli albo nie chcieli przebić tej oferty. Revis ma już 30 lat i zapewne pod koniec tego kontraktu nie będzie już wart takich pieniędzy. Ba, już za 1-2 lata może zacząć ostro zjeżdżać z formą. Ale dla Jets jego klasa z pewnością jest równie ważna jak możliwość pokazania środkowego palce Patriots i ich zakapturzonemu trenerowi/GM-owi. A defensywa Jets zapowiada się w przyszłym roku naprawdę paskudnie.

Tam gdzie trawa zieleńsza, a kasa większa powędrował również Julius Thomas. Reciver dla niepoznaki zwany tight endem wylądował w Jacksonville za 46 mln/5 lat. W ciągu ostatnich dwóch lat złapał 24 TD, ale przejście od Peytona Manninga za świetną linią ofensywną do Blake’a Bortlesa za najbardziej dziurawą o-line w lidze może być dla niego sporym szokiem kulturowym. Dla Jags szokiem może być spadek jego produkcji.

Na starych śmieciach zostają za to Devin McCourty, Randall Cobb i Bryan Bulaga. Cała trójka znajdowała w czołówkach wszystkich list dostępnych wolnych agentów.

McCourty wyrósł w Nowej Anglii na jednego z najlepszych safety w lidze. Bill Belichick wynagrodził go gwiazdorskim kontraktem 47,5 mln/5 lat co robi bardzo rzadko. Jednak McCorty jak mało kto pasuje do jego stylu defensywy podaniowej. W sezonie 2016 będzie od niego zależało jeszcze więcej, bo bez Darelle Revisa i Brandona Brownera secondary mistrzów NFL będzie się bardzo różniła od tej z lutowego Super Bowl.

Randall Cobb stworzył w ostatnich latach w Green Bay jeden z najbardziej zabójczych duetów reciverów w Jordim Nelsonem. Packers to wzór drużyny, „draft&develop”, czyli opartej na wychowankach. Takich graczy jak Cobb zawsze tam cenią, a Cobba konkretnie na 40 mln/4 lata. Slot reciver pewnie mógłby dostać nieco większe pieniądze gdzie indziej, ale wygrywanie i gra z Aaronem Rodgersem to atuty jakie niewiele innych klubów może przebić.

Z kolei RT Bulaga, klubowy kolega Cobba, był najlepszym dostępnym na rynku graczem na swojej pozycji. W zeszłym roku był częścią czołowej o-line w lidze, która bardzo się przyczyniła do sukcesów Packers. Jego GM Ted Thompson wycenił na 33,75 mln/5 lat.

W Houston kontynuują poszukiwania rozgrywającego. Tym razem spróbują z Brianem Hoyerem, który dostał dwuletnią umowę na 10,5 mln. W związku z tym niepotrzebny jest Ryan Fitzpatrick, który został wyekspediowany do Jets za jakiś warunkowy wybór w dalszych rundach draftu.

[EDIT: WR Andre Johnson trafił do Colts 21 mln/3 lata. Będzie miło dla odmiany zagrać z porządnym rozgrywającym]

 

Młodzież na emeryturę

Odejście Willisa to nie jedyne „przedwczesne” zawieszenie butów na kołku przez gracza NFL.

Willis jest najbardziej utytułowanym z tego grona, ale najmłodszy to Jake Locker, 26-letni QB wybrany przez Titans z #10 w drafcie 2011. Locker zawsze miał silne ramię i potencjał atletyczny, ale braki w innych obszarach i urazy sprawiły, że nigdy się nie sprawdził w roli podstawowego rozgrywającego. Teraz odchodzi z futbolu, choć mógłby być solidnym backupem.

O ile Locker miał problemy z urazami i grał słabo, o tyle nie można tego powiedzieć o 27-letnim Jasonie Wordlisie, który był jednym z nielicznych jasnych punktów defensywy Steelers w ostatnich latach i zaliczył 15.5 sakca w ostatnich dwóch sezonach.

Czwartym „przedwczesnym” emerytem jest 31-letni CB Cortland Finnegan. Także jemu nie brakowało formy ani zdrowia.

Czy przechodzenie coraz młodszych zawodników na emeryturę stanie się zauważalnym zjawiskiem? To nic nowego, ale nie pamiętam, by kiedyś przybrało to tak masowe rozmiary co w tym roku. Niektórzy wypalają się psychicznie, inni mają dość ciągłego nadludzkiego wysiłku dzień w dzień. Debiutant z pierwszej rundy po czterech latach gry zarabia kilkanaście milionów dolarów. To dość by ustawić się na wygodne życie, nawet w Stanach. Czy młodzi zawodnicy będą odchodzić wcześniej, by chronić to, co im ze zdrowia zostało? Zobaczymy.

 

P.S. Przypominam, że wciąż szukamy kibiców do projektu „Stadiony Topligi„. Mamy już w składzie fanów Panthers, Eagles i Sharks. Czekamy na kibiców pozostałych topligowych ekip.

P.S.2. Jesli macie jakichś znajomych, którzy interesują się futbolem amerykańskim, podrzućcie im link. Jestem też Wam bardzo wdzięczny za każdy like i udostępnienie w social media!

Exit mobile version