Disclaimer: współpracuję z Wrocław Outlaws jako analityk, a także w programie Goalline TV. Starałem się jednak, by wywiad był dość obiektywny. Sami oceńcie jak mi poszło 🙂
Krzysztof Krzemień, NFLBlog.pl: – 10 lat temu ruszył pierwszy sezon PLFA. Co z tego pamiętasz?
Krzysztof Wydrowski: – U nas najpierw ruszył CLAF, bo graliśmy w czeskiej lidze na wiosnę, dopiero później, na jesieni, ruszyła PLFA, cztery drużyny. Pamiętam dużo meczy w błocie. To była jesień, więc mecze były rozgrywane głównie w błocie. Graliśmy w juniorskich Bike’ach, na kartofliskach, uderzaliśmy mocno, ale nikt się nie skarżył. No i nikt nie wiedział, że tak to się zakończy.
– No to jak się zakończyło? Jak oceniasz te zmiany, które nastąpiły przez dziesięć lat?
– No właśnie, jeszcze się nie zakończyło. Miejmy nadzieję, że progres będzie taki, jaki był. Ale myślę, że tym ukoronowaniem były finały na Narodowym, transmisje z ligi, powstanie kadry. Kadra powstała dość szybko, ale cały czas się profesjonalizuje, czego przejawem są chociażby stroje czy jakość zgrupowań. Więc progres jest i miejmy nadzieję, że będzie on dalej.
– A nie masz wrażenia, że ten progres trochę stanął? Mieliśmy finał na Narodowym, 22 tys. ludzi, powstały „ósemki”, juniorzy, Topliga. Ale wydaje mi się, że trochę stanęliśmy w miejscu i szukamy dalszej drogi.
– Progres niby stanął, ale poruszamy się teraz w innych obszarach. Takie trzy najświeższe rzeczy, które dla mnie pokazują, że dalej idziemy do przodu to nowe logo. Niby taki drobiazg, a cieszy – jest ładne i schludne. Pojawiła się też ligowa apka na smartfony – takim krokiem wyprzedzamy inne dyscypliny. A trzecia rzecz, najświeższa, to Babs na campie NFL Pro Day. Osoba, która się wychowała w Polsce. Pamiętam jeszcze jak trenował w adidasach, bo nie było dla niego korków, a teraz ma szansę na NFL. Raczej będzie ciężko, żeby się to ziściło, ale sam news jest duży, można go fajnie ograć i przede wszystkim pokazuje dalszy postęp.
– Wszystko fajnie, Babs jedzie do Stanów, ale z drugiej stronie w sześciu klubach Topligi rozgrywają Amerykanie, we wszystkich ośmiu biegają. To jak, nie ma uzdolnionych zawodników w Polsce na te pozycje?
– To jest filozofia klubów, które nie myślą perspektywicznie. Im więcej Polacy będą się ogrywali na kluczowych pozycjach, tym więcej będzie zmienników. My w Outlaws mamy inną filozofię. Mamy w tej chwili sześciu równorzędnych running backów. Naprawdę, mamy sześciu gości, którzy mogą i będą z sukcesem biegać z piłką. Oni będą mieli po trzy-cztery biegi na mecz, będą długo żywotni, nie będziemy się martwili. Jak przyjdzie import, będzie miał również zmienników. To samo quarterback. Mamy jednego quarterbacka, w którego inwestowaliśmy [Mariusz Górecki – przyp. NFLBlog.pl], teraz przyszedł drugi, w którego również będziemy inwestowali [Kamil Kowalik z Wolverines Opole – przyp. NFLBlog.pl] i będziemy mieli solidnych rozgrywających. Zobaczymy czy będzie w ogóle potrzeba ściągania importa na rozegranie, nawet jeśli kiedyś zobaczymy Outlaws w Toplidze.
– To właściwie ci imporci są potrzebni czy nie? Jest ich za dużo czy za mało?
– Są potrzebni, robią świetną robotę, są bardzo ważni. Natomiast ta monopozycyjność importów jest problemem dla klubów, bo później sypie się Niles Mittasch i Devils nie mogą zdobyć mistrzostwa [mowa o sezonie 2012 – przyp. NFLBlog.pl]. Wysypie się teraz w Panterach Marcus Sims i nagle nie będzie komu grać, bo na pozycji są niedoinwestowani polscy zawodnicy. Trzeba to robić z głową. Nasz pierwszy import zaskoczy, zarówno jego pozycja, jak i zestaw umiejętności. To będzie pokazywało, że stawiamy na importa trenera, a nie playmakera.
– Topliga startuje w weekend. Kto według ciebie będzie mistrzem Polski?
– Bardzo trudne pytanie. Oczywiście mamy trzy drużyny, które są głównymi faworytami i jednego czarnego konia. O czarnym koniu mówiłem już wielokrotnie w Goalline TV. Są to Lowlanders Białystok. Natomiast zdobycie przez nich mistrzostwa to „long shot”. Raczej w to nie wierzę. Ale warto o nich wspominać, bo to nowa twarz w tym gronie faworytów. Poza tym mamy standardowy zestaw, czyli mistrza Seahawks, wicemistrza Panthers i półfinalistę Eagles. Seahawks świetna paka, ich quarterback wygląda na fajnego Russela Wilsona. Running back jest z Green Bay Packers. Jest kontynuacja jeśli chodzi o sztab trenerski i o-line, więc mamy tu dużą stabilność. Ale zdobyli mistrzostwo w zeszłym sezonie, a nikt jeszcze mistrza nie obronił. Dalej mamy Panthers. Genialny polski skład, usiany reprezentantami Polski. Ciekawe importy, ale na niektórych pozycjach chyba można było trafić lepiej. Jest fajny sztab trenerski, który położył duży nacisk na o-line i d-line, a to się zawsze przekłada na sukces. No i są Eagles ze swoimi dziurami z powodu utraty oldboysów, ale z uzupełnieniami polskich zawodników. Połowa Kozłów gra teraz w Eagles. Jest kontynuacja na stanowisku trenera, gdzie pozostał Jacek Wallusch. Są ciekawe importy. Pojawiał się nowy quarterback, bo nie ma Kevina Vye’a, ale jest Herb Bynes, którego highlighty wyglądają obiecująco, a poza tym jest dużym gościem, który może zaprezentować się lepiej niż Lance Kriesen. Więc ja bym nie wskazywał faworyta wśród tej trójki.
– Ale mówisz głównie o importach. To Polacy mają w ogóle jakieś znaczenie?
– Nie no, mówiłem też o polskich rdzeniach. Mówiłem o polskich wzmocnieniach, w Panthers zacząłem od polskiego składu reprezentacyjnego, więc musisz mnie lepiej słuchać. W Seahawks zacząłem od importów, ale skończyłem też na polskiej linii i polskim sztabie trenerskim. Tak więc żeby odnieść sukces, trzeba korzystać z mieszanki polsko-amerykańskiej. Lowlanders, nasz czarny koń, go jeszcze nie ma. Tam polski rdzeń jest za słaby, jest jednak rdzeniem drugoligowym, który potrzebuje dwóch-trzech sezonów w Toplidze z tymi samymi importami i sztabem trenerskim, żeby naprawdę zawalczyć o mistrzostwo.
– To przejdźmy może teraz do innego tematu. Sam byłeś na szczycie jako rozgrywający w The Crew i Devils. Teraz przeszedłeś z pozycji zawodnika na pozycję trenera. Jak się z tym czujesz?
– Świetnie się bawię i dalej czuję się na szczycie. Może nie na szczycie PLFA, ale na szczycie naszej organizacji. Cieszę się, że mogę być dalej przy futbolu. Jak próbowałem skończyć z graniem to nie udawało mi się, bo było to uzależniające. Natomiast teraz mam taki detoks futbolowy, dzięki któremu znacznie łatwiej było skończyć z graniem. Poza tym wychowałem sobie następców, więc moja obecność na boisku nie jest już dłużej potrzebna. Jest Mariusz Górecki, który na tryoucie kadry rywalizował z Michałem Kołkiem jak ja parę lat temu, jest Kamil Kowalik, który jest tak nerwowy, tak krnąbrny i tak gwiazdorzy jak ja kiedyś. Więc we wszystkich aspektach mam kontynuację. Cieszę się z tego co robię, widzę postęp u moich quarterbacków, więc bawię się tak samo dobrze jak wcześniej.
– A czemu Outlaws? Nie chciałeś budować Panthers?
– To Panthers nie chcieli mnie. Z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że jestem tu gdzie jestem. Jak tworzyli się Panthers chciałem wziąć w tym udział, ale nie było takiej możliwości, więc wylądowałem w Outlaws. Teraz Dawid [Tarczyński – przyp. NFLBlog.pl] pewnie sobie pluje w brodę, bo Outlaws w trudnych chwilach było bliskie upadku. Gdyby zabrakło przywództwa po tym jak uciekł Dimos [Spiropoulos, były trener Outlaws – przyp. NFLBlog.pl] pewnie mielibyśmy jedną drużynę we Wrocławiu.
– Czytałem po zeszłorocznych derbach takie komentarze w mediach społecznościowych, że wiele osób pracowało ciężko, żeby był jeden klub, a tu znowu ktoś rozbija jedność we Wrocławiu. Ale z drugiej strony było sześć drużyn tak naprawdę, bo dwie w Topce, dwie drużyny B i dwie juniorskie, a nagle zrobiły się trzy. Więc gdzieś ci zawodnicy musieli się podziać.
– Czy powinna być jedna drużyna we Wrocławiu? Myślę, że powinno być nawet pięć drużyn, jak w Warszawie. (chwila namysłu) Nie, może trochę przesadzam. Chodzi mi o to, że monopole są niezdrowe. Każdy monopol jest zły: monopol spirytusowy, monopol Poczty Polskiej, monopol PKP, monopol Panthers. I jeszcze prawie wszystkie na „P” (śmiech). Żaden z nich nie sprzyja rozwojowi, dla którego zawsze najlepsza jest wolnorynkowa rywalizacja, wolny wybór. Myślę że po 25 latach wolności już wiemy, że najlepiej jeśli jest ten wybór.
– Ten sezon dla Outlaws będzie chyba łatwiejszy niż w zeszłym roku, który zaczęliście od problemów organizacyjnych?
– Nie uważam, żeby ten sezon miał być łatwiejszy, bo grupę mamy mocniejszą, odkąd doszły nam Gliwice. Co się będzie działo po wyjściu z grupy… już teraz powiem: jak wygramy grupę, to wygramy ligę. Ale wygrać tę grupę to nie lada wyzwanie. W zeszłym roku mieliśmy problemy organizacyjne: nie mieliśmy sprzętu, za to mieliśmy wielu zawodników. W tym roku mamy mniej ludzi. Chłopaki jeszcze nie czują tego sezonu. Startujemy dopiero w lipcu, więc na treningi przychodzi tylko po czterdzieści osób, więc nie jest łatwo.
– To chyba nie jest tylko. Niektóre kluby w PLFA II chciałyby mieć czterdzieści osób na treningach.
– No tak, ale to czterdzieści w porywach. Bywa na przykład trzydzieści, a to problem, bo jak nie mam nikogo na zmianę na liniach, to chłopaki mi się zajeżdżają. W niektórych klubach PLFA to mógłby być świetny wynik na treningu, ale my mamy pewne standardy, które chcemy utrzymywać. No niestety nie zawsze się udaje.
– Czyli plan minimum na ten rok to awans do PLFA I?
– Nie widzimy innej opcji. Jak nie awansujemy do PLFA I to chyba rzeczywiście trzeba będzie pozwolić Panterom na monopol, bo nie będziemy się nadawali do futbolu, jeśli taką ekipą nam się nie uda awansować.
– Ale rozwijacie się też organizacyjnie. Powstał projekt Outlaws w Oleśnicy. To ma być drużyna B czy zupełnie niezależny organizm?
– To jest niezależny organizm. Wydaje mi się, że koncept drużyn B, którego nieskromnie mówiąc jestem autorem, powoli się zaczął wyczerpywać. We Wrocławiu jest miejsce dla Panthers, Panthers B i Outlaws, ale chyba nie było miejsca dla Outlaws B, więc szukaliśmy czegoś nowego. Wyszliśmy z tymi drużynami satelickimi, franczyzowymi, czy jakkolwiek ktoś chce to nazywać. Nie chcemy kończyć na Oleśnicy. To pierwszy taki projekt, ale na pewno nie ostatni. Mamy już otwarte propozycje z innych lokalizacji, gdzie chcą się otwierać drużyny pod marką Outlaws. Gdyby nie to, że nie mamy zasobów organizacyjnych i finansowych, to jeszcze w tym roku powstaliby kolejni Outlaws.
– Dalekosiężne plany to na pewno Topliga. W takim razie kiedy we Wrocławiu Topliga będzie w dwóch klubach?
– Boję się odpowiadać na to pytanie, bo dla mnie ono jest surrealistyczne. Ja sobie jeszcze nie jestem w stanie wyimaginować Outlaws w Toplidze, choć sparing ze Steelers pokazał, że wcale nie czeka nas aż tak długa droga, jak mi się wydawało. To jest pytanie bardziej do naszego inwestora Chrisa Jasiaka.