Długo zastanawiałem się, czy pisać o tej sprawie. Jestem fanem Patriots i nigdy tego nie ukrywałem na tym blogu. Dlatego też weźcie pod uwagę, że poniższy tekst zapewne nie jest tak wyważony jak bym chciał. Zapraszam jednak do wyrażania Waszego zdania w komentarzach pod tekstem.
O co właściwie chodzi?
Jeśli nie kojarzycie sprawy, to w dużym skrócie.
Po finale AFC pojawiły się zarzuty, jakoby Patriots celowo upuszczali nieco powietrza z piłek meczowych. Miało ich to faworyzować, bo ze słabiej nadmuchanymi piłkami trudniej gra się górą, podczas gdy Patriots od początku planowali oprzeć strategię na grze biegowej. Ponadto pojawiły się informacje, jakoby klub z Nowej Anglii miał się dopuszczać podobnych rzeczy już wcześniej. Warto przy tym wiedzieć, że za piłki meczowe odpowiada ofensywa, czyli Colts grali w ataku swoimi piłkami, choć podawał je personel stadionowy Foxborough.
W zeszłym tygodniu niezależna komisja pod wodzą Teda Wellsa zaprezentowała sporządzony na zlecenie ligi raport ze śledztwa, które przeprowadzili w tej sprawie. Raport mówi, że „najprawdopodobniej” („more probable than not”) dwóch asystentów ds. sprzętu z klubu upuściło nieco powietrza z piłek, a Tom Brady „najprawdopodobniej […] miał przynajmniej ogólną świadomość niewłaściwych czynności […]” („more probable than not that Tom Brady […] was at least generally aware of the inappropriate activities”). Dodatkowo raport podkreślał, że nie ma dowodów, by ktokolwiek inny z klubu brał w tym udział. Szczególnie podkreślono, że nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości ze strony właścicieli Pats czy sztabu trenerskiego („In particular, we do not believe there was any wrongdoing or knowledge of wrongdoing by Patriots ownership, Patriots Head Coach Bill Belichick or any other Patriots coach in the matters investigated”).
Upraszczając sprawę: z raportu wynika, że dwóch pracowników klubu upuściło powietrze z piłek, bo stwierdzili, że Tom Brady by tego chciał, bo wkurzał się, że sędziowie za mocno je dopompowywali (wynika to z SMS-ów przytaczanych przez raport). Brady wiedział o tym, ale nic nie zrobił. Nikt inny z klubu o tym nie wiedział (przynajmniej w świetle raportu).
Kara dla Brady’ego
Przyjmijmy wersję radykalną – Brady jest tym złym, zawiązał piekielny spisek i spuszczając powietrze z piłek chciał zapewnić sobie nieuczciwą przewagę. Czy zasłużył na karę? Pewnie tak. Czy cztery mecze to za dużo?
Trudno powiedzieć, bo NFL jest piekielnie niekonsekwentna w nakładaniu kar. Wystarczy przypomnieć sprawę Raya Rice’a, który pobił swoją narzeczoną. Najpierw komisarz Roger Goodell ukarał go dwoma meczami zawieszenia, by później przywalić zawieszeniem bezterminowym. Jasne, to co zrobił Rice było paskudne, ale po pierwsze ukarano go dwa razy za ten sam występek, a po drugie karę zwiększono dopiero po przedostaniu się do opinii publicznej taśmy z całym zajściem, którą liga najprawdopodobniej widziała już wcześniej.
Goodell bierze mocno pod uwagę publiczną percepcję, a ma to spore znaczenie, bo opinia publiczna raczej nie jest przychylna Patriotom, którzy uchodzą za „Ciemną Stronę Mocy” w NFL.
Cztery mecze to tyle, co dostaje zawodnik przyłapany drugi raz na dopingu. Czy dopingowy recydywista to wypadek porównywalny z facetem, na którego zlecenie upuszczono nieco powietrza z piłek? Oceńcie sami.
Zwróćcie przy tym uwagę, jak znikome kary spotykają zawodników takich jak Ndamukong Suh, którzy w jawny sposób grają nieczysto, wystawiając tym samym zdrowie swoich kolegów na szwank. Brady, jak w oświadczeniu przyznaje sama NFL, został potraktowany surowo, bo nie współpracował z komisją Wellsa (odmówił przekazania im swojego prywatnego telefonu).
Ok, przyjmijmy, że Brady dostał to na co zasłużył, bo zawinił i jeszcze przeszkadzał w śledztwie (a przynajmniej go nie ułatwiał). Zapewne zresztą złoży apelację, po której kara zostanie skrócona o połowę.
Kara dla New England Patriots
Umówmy się, milion dolarów, to drobniaki dla Roberta Krafta, właściciela Pats, którego osobisty majątek Forbes wycenia na niemal 4,5 mld dolarów. Znacznie bardziej zaboli utrata picków w drafcie i to w kluczowym czasie, gdy Patriots szykują się do wielkiej przebudowy po odejściu Brady’ego na emeryturę (zapewne w ciągu 2-3 sezonów).
Klub został ukarany, mimo że, co podkreślę jeszcze raz, za winnych zostali uznani jedynie Brady oraz dwóch szeregowych pracowników, a całe kierownictwo, tak front office jak sztab trenerski, nie zrobiło nic złego (a przynajmniej nie ma na to dowodów).
Wróćmy do innej wielkiej afery ostatnich lat, czyli tzw. „Bountygate„. Przypomnę, że okazało się, że w New Orleans Saints istniał specjalny fundusz składkowy dla defensorów, którzy „upolowali” wyznaczonego zawodnika rywali, a premie dostawało się za wyeliminowanie go z meczu, czyli mówiąc wprost zrobienie mu krzywdy. O sprawie wiedział właściwie cały klub (upraszczam, szczegóły w podlinkowanym tekście na Wikipedii).
Jak ukarano Saints? Zapłacili 0,5 mln dolarów (dwa razy mniej niż Patriots, a miało to miejsce w 2012 r., więc nie ma tu mowy o inflacji w międzyczasie) oraz stracili dwa picki w drugiej rundzie draftów 2012 i 2013. Były to wybory #59 (2012) i #45 (2013). Według tabeli Jimmiego Johnsona były one warte w sumie 760 punktów, a według modelu Chase’a Stuarta (bierze on pod uwagę średni historyczny zwrot z danego picku) 19 punktów.
Policzmy teraz ile warte są picki odebrane Patriots. Załóżmy, że w przyszłym roku awansują do finału AFC jak co roku od czterech lat (mimo braku Brady’ego na początku sezonu), ale nie wejdą do Super Bowl. Stracą więc pick #29. Trudniej przewidywać jak będzie to wyglądało w drafcie 2017, ale przyjmijmy, że znów będą wybierać dość nisko, czyli z #126 (#29 w czwartej rundzie). Wg Johnsona daje nam to 686 punktów, a wg Stuarta 17 punktów. Można jednak założyć, że Pats osłabieni karami i post-superbowlowym kacem odpadną w Divisional Round i ich picki staną się #26 i #122. Wówczas wartości wg Johnsona wynoszą 750 punktów, a wg Stuarta 18 punktów.
Tak więc jeśli Patriots skończą dwa następne sezony niżej niż w finale AFC, to ich kara będzie równie dotkliwa jak Saints lub nawet bardziej. Przypominam, mówimy o sytuacji, w której trzech gości bez wiedzy kogokolwiek innego spuściło nieco powietrza z piłek (wciąż trwają dyskusje na ile to właściwie było istotne) kontra sytuacji, w której cały klub był zaangażowany lub przynajmniej wiedział i nie reagował, gdy obrońcy polowali na rywali i dostawali premię za robienie im krzywdy. Taki sam ciężar gatunkowy obu spraw?
(na marginesie, już wcześniej w innych klubach zdarzały się nieprawidłowości przy piłkach meczowych, za co liga nie wyciągnęła konsekwencji)
Możemy uznać, że Patriots zostali potraktowani jako recydywiści po tzw. „Spygate” z 2007 r. Tyle że od tego czasu minęło osiem lat. W zeszłym sezonie słynna była sprawa Ndamukonga Suha, który został zawieszony na jeden mecz jako recydywista, gdy nadepnął na Aarona Rodgersa w ostatnim meczu sezonu zasadniczego. W apelacji okazało się, że nie jest recydywistą, bo po 32 meczach bez wykroczenia następuje zatarcie kary. 32 mecze to dwa sezony. W przypadku klubu osiem to za mało?
Na koniec moje zdanie w skrócie: O ile Brady zasłużył na karę, choć i tak jest za surowa, o tyle nie widzę podstaw, by karać Patriots równie surowo co Saints za „Bountygate”. Wg raportu Wellsa klub zgrzeszył co najwyżej zaniedbaniem, bo na pewno nie uczynkiem. Pick w czwartej rundzie? Może to i odpowiednia kara. Ale w pierwszej?
Co dalej?
Patriots są w dość trudnej sytuacji. O ile picków będzie im bardzo brakowało, o tyle zawieszenie Toma Brady’ego może im wyjść nawet na dobre. Dzięki niemu będą mogli w warunkach bojowych przećwiczyć Jimmiego Garoppolo, rezerwowego QB wziętego rok temu w drugiej rundzie draftu. Łatwiej będzie im ocenić czy ten chłopak ma „to coś”, co pozwoli mu zostać następcą Brady’ego. A przypomnę, że Belichick to facet, który wygrał 11 meczów w sezonie, kiedy Brady był kontuzjowany, a podstawowym rozgrywającym Pats był młody Matt Casell. NE mają ciężki początek sezonu, a Brady wróci akurat na naładowany podtekstami wyjazd do Indianapolis na mecz z Colts. Jednak w tak łatwej dywizji i tak powinni spokojnie wejść do playoffów.
Nie wątpię również, że Bill Belichick po mistrzowsku wykorzysta to do nastawiania swoich graczy „my przeciwko całemu światu” i dodatkowej motywacji.
Znacznie ciekawiej może zrobić się na szczytach ligi. Wybitnie niepopularny (nie bez powodów) Roger Goodell trzyma się stołka m.in. dzięki poparci Roberta Krafta. Kraft przyjął z pokorą ciężkie sankcje po Spygate, siedział cicho kiedy Goodell partolił jedną dyscyplinarną sprawę za drugą i zapewniał mu ciche wsparcie na spotkaniach właścicieli klubów (czyli de facto właścicieli ligi). Jednak amerykańskie media donoszą, że po tak drastycznych karach przyjaźń Krafta z Goodellem bezpowrotnie się skończyła, a to może oznaczać, że wkrótce możemy spodziewać się jakiegoś przewrotu pałacowego.
Jak na razie Kraft oświadczył, że „jego zaufanie do Brady’ego nie zmalało ani odrobinę”, a social mediowe profile Patriots ostentacyjnie zmieniły zdjęcia profilowe na wielką niebieską koszulkę z numerem 12 i nazwiskiem „Brady” na plecach.
To zapewne nie koniec.