W finale AFC po pierwszym przyłożeniu Patriots Stephen Gostkowski, kicker obrońców tytułu, ustawił się do podwyższenia za jeden punkt. Chybił, co przydarzyło mu się po raz pierwszy od debiutanckiego sezonu 2006. Tego punkcika zabrakło, by Patriots doprowadzili do dogrywki.
Choć jako kibic Pats oberwałem boleśnie nowymi zasadami, to właśnie o to lidze chodziło. Nagle podwyższenie staje się akcją, która może decydować o losie meczu, a nie jedynie formalnością, podczas której kibice idą do lodówki po kolejne piwo.
Przypomnijmy: od tego sezonu podwyższenia za jeden punkt kopane są z 33 jarda (snap z 15 jarda). Przy podwyższeniu za dwa punkty piłka snapowana jest po staremu z 2 jarda. Miało to obniżyć skuteczność kopania za jeden, a w konsekwencji zachęcić trenerów do częstszego grania za dwa, co ma podnieść atrakcyjność tej fazy gry. Czy się udało?
Jak widzicie w powyższej tabeli (opracowanie własne na podstawie danych z Pro Football Reference, sumaryczne dane za sezon zasadniczy i playoffy) skuteczność dwupunktowych podwyższeń w zasadzie nie zmieniła się w stosunku do pięciu sezonów przed wprowadzeniem nowych przepisów. Natomiast skuteczność extra pointów spadła o ponad 5 pkt. proc.
To wystarczy, żeby spodziewana liczba punktów (EPA) z zagrań dwupunktowych przewyższyła tą z kopnięć. Innymi słowy sto extra pointów powinno przynieść statystycznie 94,1 punktu (1*0,941*100), a setka zagrań za dwa 98 punktów (2*0,49*100). W zeszłym roku każda drużyna NFL rozegrała średnio w sezonie zasadniczym 41 podwyższeń (dokładnie 40,96875, ale nie bądźmy drobiazgowi). To oznacza, że grając każdorazowo za dwa może spodziewać się średnio 1,6 punku w sezonie więcej. Czy to wystarczająca pokusa?
Jak widzicie częstość zagrań za dwa wzrosła dość znacząco, bo o ponad 66%, jednak wciąż trenerzy w zdecydowanej większości wybierają kopanie. Być może jeden punkt to za mało, by skłonić ich do ryzyka, bo w NFL ryzyko często oznacza utratę pracy. Jednak coraz chętniej ryzykują, o czym świadczy fakt, że aż 30% podwyższeń za dwa w tym roku zostało zagranych przed czwartą kwartą, w porównaniu do niespełna 18% w czterech poprzednich latach. Dla uzupełnienia można dodać, że 13 2 pt. conv. zostało rozegranych w zeszłym roku w pierwszej połowie, tyle samo co przez pięć poprzednich lat w sumie!
Najbardziej agresywnym trenerem jest Mike Tomlin z Pittsburgh Steelers, który rozegrał 9 podwyższeń za dwa przed czwartą kwartą i aż 7 w pierwszej połowie. Tylko jedno z nich okazało się nieudane, więc widać, że przy agresywnym podejściu i odpowiednim przećwiczeniu wariantów, można urwać z dwupunktowego podwyższenia znacznie wyższe EPA niż 0,98. (Choć gwoli uczciwości trzeba dodać, że zagrania Steelers to bardzo mała próba, a w dwupunktowych konwersjach w czwartych kwartach mają skuteczność 1/2).
Nowe extra pointy zostały wprowadzone testowo na sezon 2015, ale nie wyobrażam sobie, by liga mogła od nich odejść. Udało im się osiągnąć zakładany cel: uatrakcyjnili fazę podwyższenia, zwiększyli częstotliwość grania za dwa i nagle okazało się, że po przyłożeniu warto jeszcze zostać przy telewizorze.
Czy zostaną tu wprowadzone jakieś zmiany? Mi marzy się przesunięcie dwupunktowej próby na 1 jard. Przez ostatnie pięć lat drużyny NFL kończyły przyłożeniem 54,19% akcji, które zaczynały się na jard od pola punktowego rywali (911/1681). To podnosi nam EPA grania za dwa do 1,08, a więc powyżej stuprocentowo skutecznego extra pointa. Innymi słowy nawet jeśli twój kicker zawsze trafia, i tak opłaca ci się grać za dwa. Fakt, że daje to średnio niecałe 6 punktów w sezonie więcej, ale jak pokazuje przykład Steelers, odpowiednie przećwiczenie takiego wariantu może znacząco podnieść skuteczność.
Dla nas , jako kibiców, wszystko co podnosi atrakcyjność widowiska, to zmiana na plus. Dlatego uważam, że eksperyment z 33-jardowymi extra pointami okazał się udany, choć dla mnie wciąż za mało radykalny. Raczej nie ma się co spodziewać powrotu kopnięć na 20 jard. Ja po tym płakał nie będę, a Wy?