Sezon NFL zbliża się wielkimi krokami. To oznacza pięć miesięcy nieprzespanych nocy i ciężkich poniedziałkowych poranków, ale chyba każdy z nas (i każda z nas) jest gotów zapłacić taką cenę. Zaczynamy 8 września rewanżem za Super Bowl 2016, a pierwsza pełna niedziela meczów już 11 września. A skoro do rozpoczęcia sezonu tylko trzy tygodnie, zaczynamy przedsezonowy przegląd ligi.
Jak zwykle zaczynam od AFC East, gdzie od lat dominują New England Patriots i nic nie wskazuje, by miało się coś zmienić.
New England Patriots
(Warto nadmienić, że wyrok sądu nie dotyczył tego, czy Brady jest winny, ale tego, czy Goodell mógł nałożyć takie a nie inne kary w świetle podpisanego w 2011 r. CBA, czyli zbiorowego układu pracy)
Więcej o Deflategate: Czy kary dla New England Patriots odpowiadają winie?
W efekcie Tom Brady nie zagra w pierwszych czterech meczach sezonu zasadniczego, a będę to kolejno: @ARI, MIA, HOU, BUF. Nawet bez Brady’ego Pats spokojnie powinni wystartować 2-2 lub nawet 3-1, a kiedy ich QB wróci, reszta AFC East raczej nie będzie stanowiła poważnego zagrożenia. Kibice i włodarze Patriotów mogą nawet być zadowoleni z takiego rozwoju sytuacji, bo pozwoli to na test w warunkach bojowych dla Jimmiego Garoppolo, rezerwowego QB, wziętego w drugiej rundzie draftu 2014. Warto zauważyć, że Garoppolo ma jeszcze dwa lata ważnego kontraktu, więc jeśli błyśnie, to Patriots mogą wziąć za niego w wymianie spory kapitał, podobnie jak w 2009 r. za Matta Cassela, kiedy to dostali #34 w drafcie.
Poza tym najciekawszą transakcją Pats było oddanie do Arizony ich najlepszego pass rushera Chandlera Jonesa. Ma to niewątpliwie związek z kończącymi się po sezonie kontraktami czołowych graczy ich defensywy, w tym Jonesa właśnie. W zamian do Nowej Anglii trafił utalentowany, ale wiecznie kontuzjowany OG Jonathan Cooper oraz #61 w drafcie, który Pats wymienili na dwa niższe picki. W efekcie za Jonesa NE mają dwóch OG i WR, a obaj debiutanci zbierają świetne recenzje na campie.
W tej sytuacji za pass rush odpowiadać będę głównie Jabaal Sheard i ex-Ram Chris Long oraz drugoroczniak Trey Flowers. Ogromnym ciosem dla drużyny jest zerwany triceps Roba Ninkovicha, wszechstronnego i bardzo niedocenianego gracza front seven. Na środku pojawi się nowa twarz w postaci Terrance’a Knightona, bardzo solidnego, penetrującego DT.
Korpus linebackerów i DB pozostaje bez większych zmian, ale to dla Pats akurat dobrze. Do grona DB dołaczył #60 draftu, Cyrus Jones, najwyższy pick NE w tym roku (wybór z pierwszej rundy został im odebrany jako element kary za Deflategate).
W ataku największą słabością NE była fatalna linia ofensywna. Tu, poza wzmocnieniami, kluczowy będzie powrót do zdrowia obu kontuzjowanych OT oraz legendarnego szkoleniowca Dante Scarnecchii, którego wobec dramatu na tej pozycji Bill Belichick ściągnął po dwóch latach z powrotem z emerytury. Linia ofensywna może nie jest „glamour”, ale to kluczowa formacja w ofensywie i to właśnie dobrej ochrony dla Brady’ego zabrakło, by Pats ponownie zameldowali się w Super Bowl.
Kiedy Brady wróci może być ciekawie, bo Patriots wzmocnili korpus reciverów. Na pozycji TE do Gronka dołączył Martellus Bennett. To oznacza zapewne, że zobaczymy najwięcej formacji z dwoma TE odkąd Aaron Hernandez poszedł siedzieć. Na WR drużynę wzmocnił Chris Hogan, który spędził trzy ostatnie sezony jako rotacyjny gracz w Bills. Dodatkowo grę podaniową powinien wzbogacić powrót Diona Lewisa, który, choć nominalny RB, groźniejszy jest gdy łapie podania, niż gdy biegnie z piłką.
Pats dominują w AFC East od półtorej dekady i nic nie wskazuje, by w tym roku miało się to zakończyć.
New York Jets
Przed rokiem Jets byli o krok od pierwszego awansu do playoffów od pięciu lat. Dopiero porażka w ostatniej kolejce z grającymi o pietruszkę Buffalo Bills pod wodzą Rexa Ryana wypchnęła ich z postseason. Jednak w pierwszym sezonie pod wodzą Todda Bowlesa wypracowali dodatni bilans po raz pierwszy od roku 2010, więc tym razem będą chcieli pójść o krok dalej, zwłaszcza że ich skład niewiele się zmienił.
Najważniejsza zmiana nastąpiła na jednej z newralgicznych pozycji: LT. Na zasłużoną emeryturę przeszedł D’Brickashaw Ferguson, a zastąpi go Ryan Clady. Zdrowy Clady to jeden z czołowych tackli ligi, tyle że dwa z trzech ostatnich sezonów stracił przez kontuzje, a tuż przed rozpoczęciem rozgrywek skończy 30 lat.
Za o-line znów zobaczymy Ryana Fitzpatricka, który długo nie chciał podpisać rocznego kontraktu, który oferowali mu Jets, ale w końcu się ugiął. Pytanie czy po stracie większości okresu przygotowawczego będzie równie efektywny jak przed rokiem? Do łapania podań wciąz ma Brandona Marshalla i Erica Deckera. Dodatkowo nowojorczycy pozyskali Matta Forte, z którym niezbyt elegancko pożegnano się w Chicago. Forte to niezły passing back, więc jeśli ma jeszcze paliwo w baku, to może stanowić duże wsparcie dla Fitzpatricka.
Jednak o sile Jets decyduje przede wszystkim defensywa. Tu się wiele nie zmieniło, by nie powiedzieć, że nic. „Gang Green” wciąż dysponuje jedną z najlepszych d-line w lidze, opartą na Muhammadzie Wilkersonie (ze świeżym kontaktem na 86 mln/5 lat) i Sheldonie Richardsonie. Nieco gorzej jest dalej. Linebackerzy to dość bezbarwna grupa, a DB to Darelle Revis i długo, długo nic. Oczywiście Revis to wciąż czołowy cornerback w lidze (choć szczyt kariery ma już chyba za sobą), ale mimo wszystko nietrudno go unikać, jeśli reszta secondary Jets gra słabo, co się zdarza zdecydowanie zbyt często jak na zespół o takim potencjale.
Ciężka sytuacja Jets z salary cap nie pozwoliła na większe wzmocnienia, więc zobaczymy niemal tą samą drużynę co przed rokiem (plus debiutanci). Jest tu spory potencjał, ale brak głębi składu i każda kontuzja może oznaczać poważne problemy dla nowojorczyków.
Buffalo Bills
W tym sezonie do HC Rexa Ryana dołączył jego brat Rob (jako koordynator defensywy). To oznacza, że Bills raczej nie będą grali lepszego futbolu. Ba, mogą grać nawet gorszy, bo trudno zapomnieć o totalnej katastrofie jaką była postawa prowadzonej przez Roba defensywy New Orleans Saints. Niezależnie jednak od ich postawy sportowej, możemy się spodziewać barwnych komentarzy, ciekawych wydarzeń na sidelinie i masy flag na boisku. W zeszłym roku Bills byli liderami NFL tak w ilości przewinień (168 flag, w tym 143 przyjęte), jak i straconych w ten sposób jardów (1249). W tym roku liczba kar za niesportowe zachowanie i różne przewinienia osobiste powinna jeszcze wzrosnąć, ku uciesze wszystkich rywali.
Cóż, Bills raczej nie są faworytami nadchodzącego sezonu, jak zresztą wielu poprzednich. Kiedy ostatni raz grali w playoffach, Sammy Watkins zaczynał podstawówkę. Są jedynym zespołem NFL, który w XXI wieku nie zagrał w postseason (tak, nawet Jaguars i Browns grali w playoffach).
Bills, w przeciwieństwie do Jets mieli trochę wolnego miejsca pod czapką płacową, ale nie na tyle, żeby poszaleć na rynku wolnych agentów. Muszą też przełknąć 7 mln martwych dolarów po zwolnieniu Mario Williamsa, który nie pasował do koncepcji Rexa Ryana i psuł atmosferę w szatni. (Mario pozostał w AFC East, o czym za chwilę)
Najważniejszym ruchem Buffalo było podpisanie nowej umowy z Tyrodem Taylorem. Rozgrywający kompletnie nie pasuje do wyobrażeń o typowym quarterbacku z NFL, ale w zeszłym roku robił naprawdę solidną robotę. Dostał pięcioletni kontrakt, choć tak naprawdę jest to kontrakt typu Colina Kaepernicka, czyli umowa, którą co sezon klub może rozwiązać bez większych konsekwencji finansowych. Jednak nawet gwarantowana, tegoroczna część umowy to niemal trzykrotnie więcej, niż Taylor zarobił przez ostatnie pięć lat, więc chyba nie ma powodów do narzekań.
Przed nim linia ofensywna, niezmieniona od zeszłego roku. Ciekawe czy jak przed rokiem lewa strona będzie niezachwianą skałą, a prawa dziurawym serem szwajcarskim? Podania od Taylora łapał będzie Sammy Watkins i… no właśnie, kto? Robert Woods wciąż nie gra na miarę swojego potencjału (#41 draftu 2013), ale i tak jego 500 jardów na sezon to więcej niż mogą się pochwalić inni reciverzy. Na RB wraca LeSean McCoy, który chyba nie do końca odnajduje się w schemacie biegowym Bills. Towarzyszyć miał mu Karlos Williams, ale dziś Bills go zwolnili. W tej sytuacji drugim RB jest Reggie Bush. Powodzenia.
W defensywie bez Mario Williamsa Bills mogą mieć sporo problemów z pass rushem. Są tego świadomi, więc ich najwyższym wyborem w drafcie był Shaq Lawson, uważany za czołowego pass rushera w tym roczniku, ale z debiutantami nigdy nic nie wiadomo. Problemy mogą mieć zwłaszcza w pierwszej ćwiartce sezonu, bo Marcel Dareus został zawieszony na cztery spotkania za „nadużycia substancji” i poszedł na odwyk.
Nieźle zapowiada się za to secondary. Stephon Gilmore to jeden z tych świetnych cornerbacków, o których nigdy nie słyszeliście, a Ronald Darby zdobył nagrodę defensywnego debiutanta sezonu w zeszłym roku i jeśli będzie grał równiej, to może dołaczyć do elity na swojej pozycji.
Mecze Bills zapowiadają się ciekawie, pewnie zaliczą kilka głupich wpadek, pokrzyżują plany kilku faworytom i skończą znowu w okolicy ośmiu zwycięstw.
Miami Dolphins
Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Dolphins nie wygrali w XXI w. ani jednego meczu w playoffach, od roku 2008 nie skończyli sezonu zasadniczego na plusie, a w zeszłym roku kompletnie się posypali. Już po czterech meczach z pracy wyleciał HC Joe Philbin. Zastąpił go Dan Campbell, którego również już nie ma na Florydzie. Swoją szansę jako trener dostał Adam Gase, który wyróżnił się jako koordynator ofensyw Denver Broncos i Chicago Bears pod wodzą Johna Foxa.
W Miami liczą zwłaszcza na jego pracę z rozgrywającymi, bo po obiecujących pierwszych sezonach, poprzedni rok to regres w grze Ryana Tannehilla. Trudno jednak, by czynił postępy, jeśli ma przed sobą nierówno grającą o-line, choć nieco namieszały tu urazy. W tym roku tę formację ma wzmocnić #13 draftu, Laremy Tunsil, który przez pewien czasy był uważany za kandydata do #1.
Tannehill będzie podawał do grupy utalentowanych WR-ów. Jarvis Landry, DeVante Parker i Kenny Stills to uzdolnieni zawodnicy, ale brakuje tu trochę doświadczenia. Tymczasem Gerg Jennings zakończył karierę, a Rishard Matthews odszedł do Tennessee. Potencjał ma też TE Jordan Cameron, o ile będzie grał jak w sezonie 2013, a nie jak przez ostatnie dwa lata. Zobaczymy jak to wszystko przełoży się na boisko.
Ogromna odpowiedzialność spoczywa na Tannehillu i jego reciverach również dlatego, że w Miami nie ma już Lamara Millera, który przeniósł się do Houston. W jego miejsce z… Houston przyszedł Arian Foster. Wielkie nazwisko, ale sam zawodnik stracił dwa z trzech ostatnich sezonów z powodu urazów, a 30-letni RB po poważnych kontuzjach nie należą do najbardziej rozchwytywanych zawodników. W tej sytuacji nie wiadomo co Dolphins zdołają wykrzesać z gry biegowej.
Linia defensywna jeszcze niedawno była najlepszą formacją Dolphins. Na papierze Ndamukong Suh, Cameron Wake i Mario Williams to wciąż straszna siła. Tyle że Wake ma 34 lata i wraca po zerwaniu ścięgna Achillesa, Williams jest cieniem dominującego pass rushera z początków swojej kariery w Houston, a Suh, jakkolwiek gra bardzo dobrze, swoim monstrualnym kontraktem uniemożliwia dalsze wzmocnienia.
Za ich plecami jest jeszcze gorzej. Z Philadelphii zostali ściągnięci Kiko Alonso i Brandon Maxwell. Maxwell to solidny cornerback, ale nie wart kolosalnych pieniędzy, jakie zarabia. Z kolei Alonso, po fenomenalnym debiutanckim sezonie w Buffalo, nie może do siebie dojść po kolejnych kontuzjach.
W Miami więcej znaków zapytania niż odpowiedzi i jeśli Gase nie zdziała cudów, to fanów Delfinów czeka kolejny długi sezon.
Mój typ: Dywizja dla Patriots, Jest do ostatniej chwili powalczą o playoffy, ale ich sezon pokrzyżują kontuzje. Bills w okolicy 50%, a Dolphins są moimi kandydatami do wysokiej pozycji w drafcie 2017.
ZOBACZ TEŻ: