Sezon NFL powoli się rozkręca, coraz więcej dzieje się na boiskach, ale i poza nimi. Weekend przyniósł nam kolejną serię ciekawych meczów (parę słabszych również) oraz, niestety, serię urazów.
Kontuzje kluczowych graczy
Browns i Patriots zaczęli swoje spotkania bardzo podobnie. To zdanie brzmi dziwnie, prawda? Ale taka jest prawda. Obie drużyny wyszły na szybkie prowadzenie i wydawało się, że mają mecz pod kontrolą. Dopóki urazów barków nie nabawili się rozgrywający.
Jimmy Garoppolo zagrał kolejny świetny mecz. Po pierwszej kwarcie miał już dwa podania na przyłożenie, passer rating 154,0, a ofensywa NE zalliczyła ponad 200 jardów. Niemała w tym zasługa ich przeciwników, Miami Dolphins, którzy grali żenująco słabo po obu stronach piłki. Garoppolo grał bardzo dobre zawody, podawał precyzyjnie, w tempo, dobrze czytał grę. Jednak najbardziej imponujące było jego zachowanie w kieszeni.
Młody QB Patriots poruszał się w niej niczym weteran, unikając anemicznego pass rushu Dolphins. Jednak nawet gdy jasne było, że zaraz otrzyma cios, potrafił wytrwać do ostatniej chwili i na moment przed uderzeniem wykonać celne podanie. I po jednej z takich akcji na jego bark całym ciężarem ciała zwalił się Kiko Alonso.
Garoppolo doznał naderwania więzadła w barku. Niemal na pewno nie zagra w czwartkowym meczu przeciwko Texans, być może będzie gotowy za dwa tygodnie na starcie z Bills. A potem wraca Tom Brady, więc Jimmy i tak powędruje na ławkę. Te sześć kwart na pewno sprawi, że wiosną do Billa Belichicka przyjdzie całe stado interesantów. Bardzo ciekawe co w tej sytuacji zrobi coach/GM Pats. Jeśli za rok Garoppolo dalej będzie zawodnikiem NE, to znaczy że widzą go tam jako następcę Brady’ego. Jednak wydaje mi się, że Belichick wyciągnie za niego pick z pierwszej rundy draftu 2017. Przypomnę tylko, że po sezonie 2008, który Brady spędził kontuzjowany poza boiskiem, jego backup Matt Cassel został oddany do Chiefs za #34 w drafcie. I była to jedna z gorszych decyzji managementu Kansas City w tamtych czasach. Nie przesądzam, czy Garoppolo będzie takim samym bustem jak Cassel, ale potencjalni kupcy powinni być ostrożni.
Wróćmy jednak do Pats. Mają zaledwie cztery dni na przygotowanie nowego startera, debiutanta Jacoby’ego Brissetta. Rookie w meczu z Dolphins zagrał poprawnie, ale widać jak bardzo jego wejście skróciło playbook NE i wprowadziło mnóstwo zamieszania w szeregi drużyny. Ciekawe, czy klub zdecyduje się ściągnąć jakiegoś QB przed czwartkiem. Póki co zmiennikiem Brisssetta jest… WR Julian Edelman, który na uczelni grał jako QB.
Patriots ostatecznie obronili przewagę i wygrali z Dolphins. Ta sztuka nie udała się Browns. O ile Garoppolo to ekscytująca nieznana, o tyle 37-letniego Josha McCowna znamy aż za dobrze. To jeden z tych rozgrywających, którzy są na tyle dobrymi backupami, że cały czas kluby mają nadzieję, że uda się z takiego zrobić funkcjonalnego startera. Przeciwko Ravens grał wyśmienicie aż do urazu barku. Co prawda McCown wrócił na boisko, ale był cieniem samego siebie.
W Cleveland stracili już Roberta Griffina. Utrata McCowna jest mocno problematyczna, także dlatego, że to jedna z najmłodszych drużyn w lidze i weteran, jak McCown, jest tam bardzo potrzebny. W efekcie w przyszłym tygodniu starterem Browns będzie Cody Kessler, piąty starter w ostatnich pięciu meczach sezonu zasadniczego.
Tymczasem w Minneapolis otwarto nowy stadion Vikings i to otwarto z przytupem. udało się pokonać Green Bay Packers. Co prawda głównie dzięki heroizmowi WR Stefona Diggsa, który zaliczył 182 z 284 jardów Vikings w ofensywie, ale zwycięstwo to zwycięstwo. Gorzej, że po stracie na cały sezon Terry’ego Bridgewatera, Minnesota może stracić drugiego kluczowego gracza. Urazu kolana nabawił się bowiem RB Adrian Peterson. Według pierwszych diagnoz ma naderwane więzadła w kolanie i nie wiadomo na jak długo go to wyłączy z gry.
Fakt, że Peterson miał fatalny początek sezonu (50 jardów w 31 biegach), ale wynikało to głównie z faktu, że rywale odpuszczali grę podaniową, skupiając się na MVP ligi z 2012 r. Bez Petersona Diggs może mieć problemy z powtórzeniem imponującego wyniku ze spotkania przeciwko Packers.
Poważnego urazu doznał także DeMarcus Ware z Broncos. Defensywa mistrzów NFL zdominowała Indianapolis Colts, ale Ware złamał sobie jedną z kości przedramienia i nie będzie grał około miesiąca. Co ciekawe kość złamał mu klubowy kolega, Von Miller, gdy obaj zderzyli się przy okazji kolejnego sacku na Andrew Lucku.
Z kolei w poniedziałkowy wieczór do grona kontuzjowanych QB dołączył Jay Cutler, który uszkodził sobie dłoń i to na tyle poważnie, że istnieje obawa, że skończył już swoją przygodę z sezonem 2016. Bears raczej nie mieli wielkich nadziei przed tym sezonem, ale z Cutlerem jest tak, że nikt go nie docenia, póki na boisku nie pojawią się jego zmiennicy.
AFC North nie zawodzi
AFC North nie zawsze jest najmocniejszą dywizją w NFL, ale od lat niezawodnie należy do najbardziej wyrównanych i najciekawszych.
Wspominałem już o szalonym meczu w Cleveland. Browns zaczęli od prowadzenia 20:0 i wtedy zaczęły się cuda. Najpierw Ravens zablokowali podwyższenie i wykonali akcję powrotną za dwa punkty (dopiero drugą w historii NFL, a pierwszą odkąd podwyższenia kopiemy z 33 jarda), a potem… dołożyli kolejne 23 punkty. Browns zdobyli pierwsze 20 punktów, a potem Ravens 25 punktów. Szalony mecz i trudno o spotkanie bardziej typowe dla ekipy z Cleveland.
W niedzielę cała AFC North grała między sobą. W Pittsburghu mieliśmy rewanż za dramatyczny mecz w zeszłorocznych playoffach. Ponownie wygrali Steelers po trzech podaniach na TD Big Bena. Tyle że niestety nie obyło się bez sędziowskich kontrowersji. Na szczęście tym razem nie chodziło o kwestie mające wpływ na bezpieczeństwo zawodników.
Na dwie minuty przed końcem meczu Bengals przegrywali ośmioma punktami i mieli piłkę na połowie Steelers. Tyler Boyd złapał podanie od Andy Daltona. Zgubił piłkę i sędziowie orzekli fumble, które odzyskali gracze Pittsburgha. Powtórki nie pokazały jednoznacznie, ale, jak to mówią w NFL, „bardziej prawdopodobne niż nie”, że Boyd był „down by contact” i Bengals powinni utrzymać piłkę.
AFC North na pewno nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Na czele Ravens i Steelers z kompletem zwycięstw.
Czy to już czas na panikę?
Nie. Cokolwiek by się nie działo, drugi tydzień rozgrywek to jeszcze nie czas na panikę. Niemniej kilka drużyn powinno wziąć się w garść.
Zacznijmy od Seahawks, którzy tydzień temu męczyli się z Dolphins, a teraz w pierwszym meczu w LA od 1994 r. ulegli tamtejszym Rams 9:3. Pomijam jakość samego meczu, ale ofensywa Rybołowów ma spore problemy. Głównie ze względu na skręconą kostkę Russella Wilsona, która ogranicza mobilność QB Seahawks. To zawsze byłby problem, bo zagrożenie biegiem ze strony Wilsona i jego karkołomne wyczyny za linią wznowienia akcji to nieodzowna część ofensywy Seattle. Jednak w tym roku o-line tej drużyny gra wyjątkowo słabo. Jeśli Wilson nie będzie mógł uciekać przed pass rushem, to skuteczność ataku Seahawks będzie równie marna jak w niedzielę, a co gorsza ich rozgrywającemu może stać się jeszcze większa krzywda.
Problemy mają też Colts, niezmienne od lat. Mają świetnego rozgrywającego, którego nie potrafią obudować odpowiednim talentem. Trzeba przyznać, że przeciwko Broncos Luck nie zagrał najlepiej i przestrzelił kilka rzutów. Ale jego błędy bladły w porównaniu z dropami jego reciverów. Dodatkowo prawa strona linii ofensywnej uprzejmie przepuszczała pass rusherów Denver, z czego skrzętnie korzystał Von Miller (trzy sacki). Jeszcze gorzej (o ile to możliwe) wyglądała obrona. W pewnym momencie Colts z powodu kontuzji nie mogli skorzystać z pięciu najwyżej notowanych cornerbacków! Gdyby Trevor Siemian zdobywał przyłożenia, zamiast zadowalać się FG, mecz rozstrzygnąłby się znacznie wcześniej niż w czwartej kwarcie.
Receptę na problemy znaleźli w Buffalo. A przynajmniej kozła ofiarnego. Rex Ryan wyrzucił koordynatora ofensywy Grega Romana. A może nie on, tylko właściciel po spotkaniu z zawodnikami, na które Ryana nie zaproszona? Jakkolwiek by nie było fakt, że Ryan rezygnuje z koordynatora po zaledwie dwóch meczach, fatalnie świadczy o doborze współpracowników. Warto przy tym zauważyć, że ofensywa podaniowa Bills jest na 9. miejscu w lidze (7,9 jarda/podanie), a biegowa na 22. (3,5 jarda/próbę). W obronie są na miejscach odpowiednio 29. (9,4 jarda/podanie) i 4. (3,2 jarda/próbę). Czy aby na pewno Roman jest tu winny? przekonamy się za tydzień, gdy do Buffalo przyjadą Cardinals, którzy zaaplikowali 40 punktów Tampie.
W skrócie:
1. W meczu Giants i Saints zanotowaliśmy dwa imponujące kamienie milowe. Drew Brees przeskoczył Dana Marino i jest na trzecim miejscu klasyfikacji wszech czasów w ilości jardów podaniowych w karierze (61 589 po niedzielnym meczu). Do Peytona Manninga brakuje mu niespełna 10,5 tys. jardów, więc jeśli zdrowie pozwoli, może go przeskoczyć w sezonie 2018. Drugim bohaterem był „ten młodszy”, czyli Eli Manning, który w tej samej klasyfikacji wskoczył do pierwszej dziesiątki, wyprzedzając Drew Bledsoe (znanego również jako „ten gość, którego Tom Brady zastąpił w Patriots”). Eli ma już na koncie 44 762 jardy i do końca sezonu powinien wskoczyć na ósmą lokatę (Fran Tarkenton ma na koncie 47 003 jardy).
2. W innej kategorii błysnął Steve Smith. Nieśmiertelny WR zameldował się w pierwszej dziesiątce wszech czasów pod względem jardów w złapanych podaniach. Ma ich na koncie 14 015, a do siódmej lokaty brakuje mu niespełna 600 jardów, czyli ma spore szanse na wykręcenie tego wyniku jeszcze w tym sezonie.
3. „I believe I can fly…”
4. Greg Olsen i Kelvin Benjamin zaliczyli po 100 jardów w odbiorze. Cam Newton 350 jardów i 4 TD. Fakt, że przeciwko defensywie 49ers, ale myślę, że to trio jest w stanie wykręcić taki wynik przeciwko niemal każdej obronie w lidze.
5. Trwa piękny sen Daka Prescotta. Tym razem zanotował pierwsze zwycięstwo jako starter w Dallas. Nie, Prescott nie wyśle na ławkę zdrowego Tony’ego Romo, ale przynajmniej fani Cowboys nie muszą się obawiać, że za kruchymi plecami ich rozgrywającego czai się Brandon Weeden.
6. Tydzień temu Jameis Winston miał 4 TD i 1 INT. W tym tygodniu 1 TD i 4 INT. Witamy w NFL, młody człowieku.
7. Blake Bortles nie ma więcej wymówek. Dostał do dyspozycji ofensywę pełną playmakerów, jest starterem już trzeci sezon, a nie debiutantem. Tyle że wciąż jest skutecznym rozgrywającym jedynie w fantasy football. Popełnia za dużo błędów, które przetrącają kręgosłup jego ofensywie.
8. Początek sezonu Darrelle Revisa wygląda fatalnie. Za wcześnie, żeby mówić, że się skończył, ale przypomina to Troya Polamalu w ostatnich latach gry.
Opposing passers have a perfect passer rating when targeting Darrelle Revis in coverage this season pic.twitter.com/QG1wePmTQF
— NFL Research (@NFLResearch) 16 września 2016
9. Poczekajmy jeszcze z koronacją Carsona Wentza na nowego króla Filadelfii. Początek ma faktycznie obiecujący, ale poczekajmy aż zagra przeciwko solidnej defensywie. Przeciwko Bears notował zaledwie 5 jardów na akcję podaniową (5,6 jarda na podanie).
P.S. Pomóż proszę w promowaniu NFL Bloga – daj lajka albo retweeta