Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 9: Idzie młodość

Od lat kibice, dziennikarze i wszyscy związani z NFL zachodzą w głowę jak to możliwe, że w kraju, w którym żyje ponad 320 mln ludzi nie sposób znaleźć 32 dobrych quarterbacków. Przecież to tylko jeden na 10 mln! W kraju, który ma fenomenalny system szkolenia sportowego, najlepszy w krajach demokratycznych i jeden z najlepszych na świecie.

Tylko czy to aby na pewno wina młodych quarterbacków?

W ten weekend dwie drużyny zdobyły ponad 50 punktów w meczu. To wcale nie takie częste, przez cały sezon 2016 nie mieliśmy ani jednego takiego przypadku. W tym już cztery, z czego dwa w niedzielę. A z tych czterech za trzy odpowiedzialni są rozgrywający w ciągu swoich dwóch pierwszych lat w lidze: Deshaun Watson, Carson Wentz i Jared Goff. Czy to faktycznie takie samorodne talenty, które nagle zalały NFL?

Obawiam się, że nie. A brak rozgrywających to w dużej mierze wina złego procesu skautingu i pracy trenerów.

Od lat skauci szukają trenerom „prototypowego passera”. Musi mieć 190 cm, ważyć 100 kg (same mięśnie oczywiście) i do tego być typowym quarterbackiem mieszkającym w kieszeni i potrafiącym wykonać „każdy rzut w playbooku” swoim „armatnim” lub „rakietowym ramieniem”. Nie żartuję, to są prawdziwe sformułowania używane przez skautów i szkoleniowców.

Co więcej taki „prototypowy passer” powinien grać w ofensywie jak najbardziej przypominającej to, co grają drużyny NFL. Czyli ustawiać się za centrem, dobra praca nóg, progresja podaniowa, nie biegać. A do tego, nie wiedzieć czemu skoro nie biega, ma być dobrym atletą.

No i w efekcie skauci rozpływają się nad zawodnikami typu Christian Ponder, Blaine Gabbert, Blake Bortles, EJ Manuel, Jake Locker i tym podobni. Z kolei odrzutami stali się „mało atletyczni” Tom Brady i Tony Romo, czy „za niscy” Russell Wilson, Drew Brees i Dak Prescott.

Zwróćcie uwagę co łączy rozgrywających z tej drugiej grupy: trafiali do dobrych organizacji z solidnym wsparciem, gdzie mogli się rozwijać (może z wyjątkiem Breesa, ale on był wybrany zdecydowanie najwyżej z tej grupy). Najbardziej symptomatyczne są dla mnie przypadki Brady’ego i Wilsona. Obaj stanęli na czele drużyn z rewelacyjną obroną, dominującą grą biegową i ich zadaniem było „po pierwsze nie zepsuć”. Dopiero stopniowo zaczęli grać pierwsze skrzypce. Wilson ok. sezonu 2015, Brady w 2007.

Za „czasów” Brady’ego do NFL trafiło dużo obiecujących, młodych QB. Logika draftu jest nieubłagana: ci najbardziej obiecujący trafiali do słabych organizacji, gdzie dostawali się w ręce trenerów nieudaczników bez ochrony o-line, wsparcia gry biegowej, dobrych reciverów i jakiejkolwiek defensywy.

Od 1999 r. Cleveland Browns wybrali w drafcie 10 quarterbacków. Wydawałoby się, że trafią jednego dobrego, choćby przypadkiem. Tim Couch, #1 draftu 1999, podał na 64 TD i 67 INT przy passer ratingu 75,1 i skuteczności poniżej 60%. Tyle że przez większość swojej kariery zbierał koszmarny łomot za dziurawą linią ofensywną i walczył z masą urazów. Brady Quinn, Colt McCoy i Brandon Weeden mieli za sobą świetne kariery uniwersyteckie. Naprawdę żaden nie nadawał się na rozgrywającego w NFL?

David Carr, #1 draftu 2002, stał się symbolem tego, jak można zniszczyć utalentowanego QB. Za dziurawą linią Texans w swoim debiutanckim sezonie został zsackowany 76 razy! Nabawił się takiej masy fatalnych nawyków, że nie miał szans na dobrą karierę. Stał się synonimem zmarnowanego wyboru w drafcie, a jego brat Derek (rozgrywający Raiders) został wybrany niżej niż by wskazywały jego możliwości, bo wszyscy mieli w pamięci Davida.

Ile zależy od rozgrywającego, a ile od jego otoczenia w pierwszych latach kariery? Tego w pełni nigdy nie stwierdzimy. To dyskusja podobna do „ile zależy od genów, a ile od wychowania” w psychologii. Jednak znajdziemy sporo przypadków, które pokazują, że „wychowanie” rozgrywającego jest nie mniej ważne, jeśli nie ważniejsze od „genów”.

Są tacy, którzy będą błyszczeli nawet w najgorszych warunkach. Taki był Peyton Manning, który od początku musiał nieść na barkach cała drużynę Colts i z tego powodu osiągnął mniej, niż mógłby w lepszej organizacji. Taki jest jego następca Andrew Luck, którego zdrowiem Colts szafowali tak swobodnie, że nie gra od roku, nie zagra w tym sezonie, a jest ryzyko, że nie zagra już w ogóle. Taki jest Cam Newton czy Aaron Rodgers.

Ale czy Brady, Prescott, Wilson, Eli Manning, Matt Ryan i Andy Dalton byliby w NFL, gdyby w drafcie wybrali ich Cleveland Browns?

Gdyby Couch i David Carr trafili za lepszą linię ofensywną może mieliby na koncie więcej sezonów i jakieś pierścienie?

W tej dyskusji ostatnio mamy dwa ciekawe przypadki. Pierwszym jest Alex Smith. #1 draftu 2005, którego San Francisco 49ers przedłożyli nad Aarona Rodgersa. W 49ers Smith wyrobił sobie przez lata opinię kompletnego nieudacznika, jednej z najgorszych klap draftowych w historii NFL. W dysfunkcyjnej organizacji ze zmieniającym się jak w kalejdoskopie systemem ofensywnym Smith nie dawał rady.

Aż nastał Jim Harbaugh i nagle Smith okazał się solidnym QB, zdolnym poprowadzić drużynę do NFC Championship Game. Obecnie z sukcesami gra w Kansas City, na tyle dobrze, że co niektórzy poważnie, choć mocno na wyrost, uważają go za kandydata do MVP. Kluczem stało się zrozumienie wad i zalet Smitha i dopasowanie pod nie systemu.

W SF, a jeszcze bardziej w KC Smith dostał uproszczoną ofensywę, opartą na unikaniu ryzyka. To idealne dla rozgrywającego, który słabo działa pod presją w kieszeni, ale za to jak mało kto potrafi unikać strat. Do tego dobrze przemyślane dalekie piłki, wykorzystujące mocne ramię Smitha i opcje, wykorzystujące jego atletyzm. Bez klasycznych dropbacków, skomplikowanych progresji, nawigacji w kieszeni i trafiania ciasnych okienek podaniowych. Smith to nie Brady, a Jim Harbaugh i Andy Reid to rozumieją.

Drugi przypadek to Jared Goff. #1 draftu 2016 w zeszłym roku zaliczył jeden z najgorszych sezonów debiutancki na swojej pozycji po 1970 r. (ponad 200 podań w sezonie). Serio. Pro Football Reference oblicza część statystyk jako „indeks”, czyli w stosunku do średniej z danego roku, gdzie 100 to średni wskaźnik ligowy z danego sezonu. To pozwala na porównania między tak różnymi erami futbolu jak lata 70-te i XXI wiek.

Passer rating: 94 miejsce na 98 notowanych QB (wartość: 65, czyli 65% zeszłorocznej ligowej średniej; dla pociechy: tuż za nim jest Hall of Famer Terry Bradshaw). Przytaczany wcześniej Tim Couch jest 28. a David Carr 78.

ANY/A (trochę inna wersja passer rating): 98 miejsce na 98 QB (54).

Skuteczność podań: 90 miejsce na 98 (69).

W tym roku? Dziewiąte miejsce w lidze w passer rating. Drugie w ANY/A. Siódme w TD%, dziesiąte w INT%. Nagle z najsłabszego w historii staje się rozgrywającym z pierwszej dziesiątki, przynajmniej statystycznie. Co się stało?

Sean McVay. Zaledwie 31-letni szkoleniowiec objął dowództwo w LA Rams i kompletnie odmienił tę drużynę. Podobnie jak Harbaugh i Reid rozumie ograniczenia swojego QB. Rams wzmocnili o-line o Andrew Whitwortha (najlepszy zakup na wolnym rynku w tym roku w NFL), a katastrofalne pomysły sztabu Jeffa Fishera zastąpiły świeże idee McVaya. Rams grają dużo opcji, RPO (read-pass option), play action, sweepów i podobnych zagrywek, gdzie kluczem jest zmylenie przeciwnika co do kierunku, w którym zmierza piłka. Goff ma znacznie prostsze klucze w czytaniu defensywy. Gra zamiast się zastanawiać. Jego reakcje przyspieszyły, więc nie bierze sacków w tak katastrofalnym tempie. Z każdym meczem staje się bardziej pewny siebie, lepiej egzekwuje ofensywę, lepiej czyta grę i można mu powierzać bardziej skomplikowane zadania.

Podobny proces, choć nie do takiego ekstremum, obserwujemy w Philadelphii. Carson Wentz miał obiecujący początek debiutanckiego sezonu, ale potem było słabiej. Pogorszyła się gra o-line, Wentz był pod większą presją, zaczął nabierać złych nawyków, jego praca nóg kompletnie się rozsypała. Był na najlepszej drodze, by dołączyć do Coucha i Davida Carra.

Tyle że Doug Pedersen okazał się dobrym szkoleniowcem. W tym roku zmienił ofensywę, by jak najbardziej pomóc swojemu młodemu QB

https://twitter.com/Cianaf/status/927639485936029698

To co grają Eagles w dużej mierze przypomina tegoroczną grę Chiefs i Rams.

Trenerzy narzekają, że na uczelniach nie gra się już „pro ofensywy” i dostają rozgrywających zupełnie nieprzygotowanych. A przecież „opcja nie działa w NFL” i „nie da się grać schematów uniwersyteckich u profesjonalistów”. Tyle że na takich schematach swoją ofensywę w dużej mierze opierają zespoły z bilansami nr 1, 6 i 7 w NFL.

Nie chcę przez to mówić, że kluby NFL powinny grać schematami NCAA. W NFL każda przewidywalność jest zła. Wiele wskazuje, że ofensywa Chiefs jest za prosta i została rozgryziona. Obrona Cowboys, która nie należy do najlepszych, w niedzielę momentami dominowała. Ale jeśli trenerzy chcą mieć sukcesy i solidnych rozgrywających, nie mogą rzucać swoich młodych QB pod pociąg. Wymaganie od nich, by prowadzili zupełnie odmienną ofensywę przypomina wymaganie od wirtuoza gitary, by zagrał koncert na pianinie. Niby dwa instrumenty strunowe, ale nie da się tak po prostu przesiąść z jednego na drugie, niezależnie od talentu.

Mówienie, że „młodzi QB się nie nadają” zamiast szukania systemu, który pozwoli im płynnie przejść do NFL, to lenistwo intelektualne konserwatywnych szkoleniowców. Nie wiem jakie losy czekają Wentza i Goffa. Może się okazać, że to gorąca seria, która wkrótce się skończy, niczym 27-2 Nicka Folesa albo playoffy 2012 Joego Flacco. Może, niczym Alex Smith, staną się solidnymi rozgrywającymi klasy średniej. A być może wyrosną z nich zawodnicy na miarę Russella Wilsona (prędzej z Wentza niż z Goffa, ale kto wie).

Odchodzące pokolenia Manninga, Brady’ego i Breesa będzie miało następców. Pytanie tylko ilu potencjalnych gwiazdorów zmarnowało się u trenerów-nieudaczników? Gdyby w 2000 r. Browns z #183 w drafcie wybrali Toma Brady’ego, ten pewnie sprzedawałby dziś ubezpieczenia i na pewno nie fotografowałby takich widoków.

 

Tydzień w skrócie:

1. Jakiś ten środek sezonu niezbyt ciekawy. Na szczęście mamy dzielnych zawodników, którzy postanowili przenieść do NFL pewne zwyczaje z NHL. Zaczął A.J. Green chwytem, którego nie powstydziłaby się Ronda Rousey (czy kto tam teraz w zapasach z MMA najlepszy)

Pozazdrościł mu Mike Evans

https://twitter.com/SportsGuyTweets/status/927265721532538881

Mike Evans został zawieszony na jeden mecz. Pytanie czemu nie został zawieszony Jameis Winston, który sprowokował całe starcie, choć nie powinno go być na boisku (został ściągnięty ze względu na kontuzję).

A.J. Greenowi się upiekło. NFL uznała, że wyrzucenie z meczu przeciwko Jaguars wystarczyło.

2. W poprzedni czwartek na treningu więzadło ACL zerwał Deshaun Watson, rookie QB Texans i trzeci ze wspomnianych na wstępie młodych QB z dorobkiem 50+ punktów w meczu w tym sezonie. Dla elektryzującego Watsona to niestety koniec sezonu. Z dobrych wieści: rezonans nie wykazał innych uszkodzeń niż zerwany ACL, więc jest szansa, że Watson będzie gotowy na wrzesień.

3. Z notatnika statystyka:

4. Niespodziewanie ciekawie jest w NFC South. Saints mają ponadprzeciętną defensywę, co oznacza playoffy, a może coś więcej. Za ich plecami ważny mecz wygrali Carolina Panthers, którzy pokonali Atlantę. Cam Newton usiłował brać przykład z Michaela Jordana.

5. Minnesota Vikings są na najlepszej drodze do wygrania dywizji. Tyle że wciąż kiepsko wygląda ich sytuacja na rozegraniu. Na liście kontuzjowanych wylądował Sam Bradford. Do aktywnego składu po półtorarocznej przerwie spowodowanej koszmarną kontuzją wraca Teddy Bridgewater. Nie wiadomo było, czy Bridgewater w ogóle zagra jeszcze w futbol, więc to dobre wieści, ale w jakiej będzie formie trudno przewidzieć. Trzymam kciuki, by młody jeszcze pograł.

6. W Miami przydałby się ktoś pokazujący kierunek biegu, jak w „Forreście Gumpie”

7. Ten pan rzucony na ziemię jak szmaciana lalka to Von Miller

8. „Bierz to i niech ciebie zabiją”. W sumie racja. Połamany Cousins na pewno nie podpisze umowy na 30 mln dolarów.

https://twitter.com/recordsANDradio/status/927317635989233669

9. LA Rams zdobyli TD w sytuacji 3&33. Ostatnia konwersja 3&30+ miała miejsce w 1999 r. Trzeba jednak powiedzieć, że ta akcja więcej mówi o stanie Giants niż Rams

10. Marshall Newhouse popisał się rzadkim wyczynem. Dopuścił do sacka i zaliczył fumble w tej samej akcji. Nie wiem czy komuś w historii NFL się to udało

 

Exit mobile version