Site icon NFL Blog

NFL Playoffs: Jacksonville Jaguars i Minnesota Vikings górą w thrillerach

W pierwszym niedzielnym meczu poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. Piękny, ofensywny, dramatyczny mecz, w którym faworyt jednak poległ. A potem nadeszła niesamowita pogoń, kolejny underdog o krok od euforii i jedna z najbardziej niesamowitych akcji w historii NFL. To była najlepsza futbolowa niedziela w tym roku i jedna z najlepszych jakie pamiętam w ogóle.

 

Jacksonville Jaguars 45 – 42 Pittsburgh Steelers

87 punktów. 12 przyłożeń. 22 serie ofensywne (nie licząc „kolanek” na koniec obu połów). 923 ofensywne jardy netto.

Gdyby w sobotę zapytać kibiców co sądzą o szansach na wygraną Jaguars w Pittsburghu zdania byłyby podzielone. Ale gdyby dodać, że Steelers zdobędą ponad 40 punktów, to zapewne nikt nie postawiłby na Jags. Blake Bortles górą w pojedynku rewolwerowców z Benem Roethlisbergerem? Przecież to jawna bzdura. A tymczasem to właśnie ekipa z hrabstwa Duuuuuval była górą i zagra z Patriots w finale AFC po czwartym najbardziej ofensywnym meczu playoffów w historii.

Od początku to Jaguars przeważali, a Steelers próbowali gonić. Stalowi wyszli gotowi na obronę biegu, a tymczasem Bortles zaczął podawać. Tak to gospodarzy zaskoczyło, że nim się ogarnęli, Jacksonville zameldowali się w Red Zone, gdzie obrona stężała. Jednak Jaguars, jako underdog, słusznie postanowili nie brać jeńców i zagrali czwartą próbę, w której Leonard Fournette zdobył TD bliźniaczo podobny do przyłożenia z październikowego meczu na Heinz Field.

Fournette wybiegał w tym meczu 109 jardów i 3 TD. Nie przeszkodził mu nawet uraz kostki, którego nabawił się w trakcie meczu. W sumie ma w tym roku na Heinz Field więcej przyłożeń niż Le’Veon Bell.

Chwilę potem zaskoczyła defensywa Jaguars. Jej dobra postawa to żadna niespodzianka, ale ten przechwyt i to w wykonaniu linebackera palce lizać. I pomyśleć, że po zerwaniu łąkotki w 2015 r. Myles Jack nie wiedział czy jeszcze wróci do futbolu.

Chwile później mieliśmy pierwszą z nieudanych czwartych prób Steelers. Żeby było ciekawiej, Steelers w całym meczu konwertowali cztery z sześciu czwartych prób. W tym 4&11 i 4&6 na kapitalne przyłożenia. Ale z trzech sytuacji 4&inches konwertowali tylko jedną. Ani razu nie próbowali QB sneaka (Big Ben ostatni sneak zagrał w 2015 r.), zamiast tego różnych zastanawiających zagrywek. Najdziwniejszą była ta pierwsza, gdy szerokie odrzucenie do Bella neguje cała przewagę, jaką ma ofensywa potrzebująca tylko kilkunastu centymetrów.

W efekcie Jaguars wyszli na prowadzenie 21 punktami. A kiedy Paul Posłuszny niemal przechwycił kolejne podanie Roethlisbergera, twitterowa społeczność #NFLpl zajęła się rozważaniami na temat szans Jaguars przeciwko Patriots. Za wcześnie. Nadzieję w serca stalowych wlał Antonio Brown. Nie po raz ostatni tego dnia.

Wydawało się, że defensywa Jaguars szybko odzyska kontrolę nad meczem. Zsackowany Ben Roethlisberger zgubił piłkę, a 50-jardową akcję powrotną na przyłożenie wykonał Telvin Smith. Jednak ostatnia seria ofensywna pierwszej połowy należała do gospodarzy. Przy 4&11 na 36 jardzie atakowanej połowy Mike Tomlin postanowił zrezygnować z kopnięcia z pola i pójść na całość.

Na otwarcie drugiej połowy piłkę znowu dostali Steelers, którzy dzięki temu mieli dwa posiadania z rzędu. W pełni z tego skorzystali i zmniejszyli straty do zledwie jednego przyłożenia. Kiedy dwie serie później zablokowali punt Jaguars i zaczęli serię na 45 jardzie atakowanej połowy, remis wydawał się tylko kwestią czasu. Tyle że znów nie udało im się konwertować 4&inches, a w odpowiedzi Blake Bortles posłał takie podanie:

Jaguars znów odskoczyli na dwa posiadania. Ale to jeszcze nie był koniec. Najpierw przyłożenie Steelers po kolejnej czwartej próbie. Przypomnę tylko, że Antonio Brown grał pierwszy mecz po naderwaniu mięśnia łydki.

Ale Jaguars odpowiedzieli fantastycznym playcallingiem.

Na nieco ponad dwie minuty prze końcem Big Ben i Bell znów zmniejszyli stratę do jednego posiadania improwizacją, która wyglądała bardziej na zagrywkę rodem z rugby niż z futbolu.

Steelers mieli przed sobą niełatwą decyzję. Mogli odkopywać piłkę daleko. Mieli dwie przerwy na żądania i 2-minute warning. Gdyby udało się wymusić 3&out, odzyskaliby piłkę z 90-100 sekundami na zegarze. Mogli też wykonać onside kick. Zdecydowali się na to drugie. Można bronić agresywnej decyzji. Udany onside kick dałby Steelers komfortową sytuację na dwuminutową serię z dwiema przerwami na żądanie. Ale wykonanie było fatalne. Jaguars przejęli piłkę na granicy zasięgu kopnięcia z pola. Nie miało znaczenia, że obrona Steelers wymusiła 3&out. Celne kopnięcie ostatecznie rozstrzygnęło mecz i przyłożenie Steelers w ostatniej sekundzie nic już nie zmieniło.

Tym razem zawiodła obrona Steelers. Ofensywa miała więcej pierwszych prób (28 – 22), jardów (545 – 378) i jardów na próbę (7,0 – 6,2) niż rywale. Ben Roethlisberger ma wątpliwy zaszczyt bycia jedynym QB, który rzucił w playoffach pięć przyłożeń w jednym meczu i przegrał.

Jaguars to najbardziej nierówna i chimeryczna drużyna w lidze. Tydzień temu z Bills zagrali słabi Jaguars. Na Bills wystarczyło. W Pittsburghu pojawili się dobrzy Jags, choć i to potrafiło się zmienić z kwarty na kwartę. Jacy przyjadą do Foxborough? Brady i Belichick nie wybaczają słabości.

Steelers mieli zrewanżować się Patriots za zeszłoroczną porażkę w finale AFC. Może za rok. Big Ben obiecał, że wróci na sezon 2018. Pytanie czy wróci Bell, któremu skończył się franchise tag. Nowy kosztowałby ponad 14 mln.

 

New Orleans Saints 24 – 29 Minnesota Vikings

Kiedy po pierwszej połowie faworyzowani gospodarze prowadzili 17:0 poważnie rozważałem udanie się spać. Wielu polskich kibiców tak zrobiło. Jednak warto było zarwać noc i cierpieć w poniedziałek, by zobaczyć jeną z najbardziej dramatycznych końcówek w historii NFL, ochrzczoną już mianem „Cudu w Minnesocie” („Minnesota Miracle”).

Trudno jednak mieć pretensje do tych, co poszli spać. Faktycznie nic po pierwszych dwóch kwartach nie wskazywało, byśmy jeszcze mieli zobaczyć jakieś emocje. Vikings wychodziło niemal wszystko, Saints niemal nic. Gra biegowa Świętych nie istniała. Drew Brees posłał dwa INT. Pierwsze to niedolot, ale i atletyczna akcja Andrew Sendejo.

Ale to drugie zabolało najbardziej, bo Saints byli o krok od przyłożenia. O no-look pass każdy słyszał, ale no-look deflection?

W pierwszej połowie Minnesocie nie wyszły dwie rzeczy. Najpierw zupełnie niepotrzebnie kopali w sytuacji 4&goal z 1 jarda, zamiast atakować i próbować zdobyć przyłożenie. Nawet nieudana akcja oddaje piłkę przeciwnikowi przyciśniętemu do własnego endzone. Udana jest warta więcej niż dwa kopnięcia z pola.

Drugą skazą na pierwszej połowie było niecelne kopnięcie z 49 jardów na sam koniec drugiej kwarty. Ale i tak wszystko wskazywało na to, że Vikings sobie łatwo poradzą, zwłaszcza że dostawali piłkę na początek drugiej połowy.

Wikingowie zaczęli od kolejnej 11-zagraniowej serii, ale skończyli be punktów. Case Keenum wziął 10-jardowy sack, który wypchnął go poza zasięg skutecznego kopnięcia pola. I wtedy Drew Brees włączył piąty bieg.

Do tej pory Brees grał słabo. Dwie straty, niewiele pozytywnych zagrań. Ale drugą połowę miał genialną. Przyłożenie-przechwyt-przyłożenie i nagle Saints mieli już tylko trzy punkty straty.

Zrobiło się bardzo nerwowo i głowę stracił Sean Payton, szkoleniowiec Saints. W jednej serii rzucił dwie czerwone flagi, żądając zweryfikowania decyzji sędziów. Pierwszą łatwo zrozumieć. Chwyt Vikings miał miejsce tuż przed linią Saints, którzy jak jeden mąż pokazali, że podanie było nieudane. Payton pewnie i tak musiałby wziąć czas, by ustawić obronę, a gdyby challenge był udany, zanegowałby 27-jardowe podanie i postawił Vikings w sytuacji 3&10 na własnej połowie.

Ale drugi challenge jest kompletnie niezrozumiały. Payton wystrzeliwał się z challengy do końca meczu, by oddalić kopnięcie z pola Vikings o kilka jardów. Owszem, kilka cennych jardów, ale w powtórce od razu było widać, że kolano Keenuma nie dotknęło murawy nim pozbył się piłki. Osoba odpowiedzialna za doradzanie Paytonowi w takich sytuacjach zapewne straci pracę. Chyba że to szkoleniowiec Saints postanowił „zaufać przeczuciu”.

Tak czy inaczej Vikings dołożyli trzy punkty, ale to wciąż było jedno posiadanie różnicy. W kolejnej serii Saints udało się zablokować punt…

… a następnie Brees kapitalnie dograł do Kamary.

Saints wyszli na prowadzenie. Odrobili 17-punktową stratę. Niczym Titans w meczu z Chiefs tydzień temu. Tyle że to była dopiero pierwsza z czterech zmian prowadzenia w ostatnich trzech minutach meczu.

Case Keenum musiał zrobić coś, czego nie robił w tym roku za często: odrabiać straty. Gdyby sezon mojej drużyny był w rękach 3-minutowej ofensywy pod wodzą Keenuma to pewnie oglądałbym z duszą na ramieniu.

Keenum nie spisał się najlepiej. Ale wykonał tą jedną jedyną koślawą akcję, która pozwoliła wyjść na prowadzenie. Na marginesie: to Thielen, a nie Hopkins powinien być w pierwszej drużynie All-Pro. Ta ścieżka i chwyt to najwyższa klasa na pozycji recivera.

Tyle że Vikings zostawili Breesowi półtorej minuty. Półtorej minuty, by kopnąć z pola na wygraną i uzupełnić fantastyczny powrót. Breesowi wystarczyły 64 sekundy. Kolejna mistrzowska seria.

Vikings mieli 25 sekund i jedną przerwę na żądanie. I wtedy wydarzył się „Minnesota Miracle”.

Gdyby Diggs został zatrzymany w boisku, byłoby po meczu. Nikt nie jest w stanie zrozumieć jak to się stało, nawet sam Diggs. Najbardziej szkoda w tym wszystkim Marcusa Williams (to ten obrońca Saints z #43). Rookie ma za sobą bardzo dobry sezon i bardzo dobry mecz. To jego świetny, atletyczny przechwyt pomógł NO wrócić do tego spotkania. Ale ta akcja będzie się za nim ciągnęła całe życie.

Co właściwie próbował zrobić? Chyba uderzyć Diggsa w taki sposób, by ten wywinął kozła. Może bał się, że otrzyma flagę za DPI albo wypchnie recivera za boisko, co pozwoliłoby Vikings na zwycięskie kopnięcie z pola?

Wygrana Vikings to cud, ale to nie znaczy, że nie zasłużyli. Zagrali kapitalną pierwszą połowę. Są groźną, kompletną drużyną i będą faworytami w finale NFC.

Drew Brees stracił najlepszą okazję na drugi pierścień mistrzowski. Gdyby Saints lepiej zagrali w pierwszej połowie… Rozgrywającemu Saints kończy się umowa. Czy wróci na kolejny rok? Potrzebuje 1,5 tys. jardów, by wyprzedzić Bretta Favre’a i Peytona Manninga na liście najbardziej produktywnych QB wszechczasów. Tylko czy będzie to dla niego wystarczająca motywacja?

Exit mobile version