Site icon NFL Blog

New England Patriots i Philadelphia Eagles w Super Bowl 2018

Miał być jeden blowout pod wodzą fantastycznego QB i jeden mecz zacięty do samego końca. I tak było. Tyle że nie w tej kolejności, której się wszyscy spodziewali. Tom Brady poprowadził Patriots do kolejnego dramatycznego comebacku, a Nick Foles i jego Eagles zdominowali rywali w każdym elemencie gry. W efekcie staną naprzeciw siebie po trzynastu latach odkąd w Jacksonville Patriots pokonali Eagles i zdobyli swój trzeci pierścień.

 

Jacksonville Jaguars 20 – 24 New England Patriots

Kiedy kopnięcie z pola Jaguars wyprowadziło ekipę z Florydy na dziesięciopunktowe prowadzenie w czwartej kwarcie, model ESPN dawał gościom ponad 93% szans na zwycięstwo. Najwyraźniej jednak trzeba zacząć uwzględniać w modelach obecność Toma Brady’ego, bo Patriots jak nikt inny potrafią wracać do meczów w czwartych kwartach playoffów.

Zaczęło się dobrze dla Patriots, którzy bez większych problemów przesuwali piłkę. Konwertowali nawet 4&2 długim podaniem do Danny’ego Amendoli. Sam fakt, że zagrali tę próbę na granicy zasięgu Stephena Gostkowskiego, a także playcalling w tej sytuacji pokazały, że nie boją się ofensywy Jaguars. Atak Patriots zaciął się na 10 jardzie, a trzy punkty były ostatnim pozytywem w grze gospodarzy na najbliższe półtorej kwarty.

Ofensywa gospodarzy grała dość przewidywalne, przede wszystkim na Diona Lewisa. Żadne zaskoczenie, sam o tym pisałem w zapowiedzi meczu. Bill Belichick tradycyjnie atakował rywala tam, gdzie jest najsłabszy. Tyle że Jaguars świetnie radzili sobie z Lewisem, tak w normalnych akcjach biegowych jak w różnych wariantach podaniowych. Linebackerzy Jacksonville podręcznikowo wręcz tacklowali running backa Patriots, choć dla dobiegającego obrońcy powalenie szybkiego i zwinnego Lewisa to niełatwa sztuka.

Znacznie lepiej wychodziły długie piłki. Tyle że tak Brandin Cooks jak Rob Gronkowski upuścili po podaniu, a Josh McDaniels całą pierwszą połowę konsekwentnie utrzymywał ciężar gry na Lewisie. Obronie Jaguars w to graj. W trzech kolejnych seriach ofensywnych Patriots puntowali, a trwały one kolejno cztery, trzy i pięć snapów i dały w sumie 37 jardów.

Tymczasem ofensywa Jaguars funkcjonowała jak świetnie naoliwiona maszyna. Może nie Ferrari. Bardziej jak pojazd terenowy, który powoli a niestrudzenie prze do przodu, nie zwracając uwagi na przeciwności.

Jacksonville wyrywali kilka jardów w pierwszej i drugiej próbie, a w trzeciej mieli z reguły do przejścia mniej niż 4 jardy, co otwierało playbook. Leonard Fournette nie robił może furory, ale unikał negatywnych zagrań. Z kolei Blake Bortles w pewnym momencie miał 13 udanych podań na 15 prób. Wydatnie pomagali mu w tym defensorzy Patriots, którzy nie potrafili wywrzeć na niego presji nawet przy pięcioosobowym pass rushu. Dodatkowo w pierwszej połowie secondary Patriots zgubiła krycie, pozwalając Bortlesowi na łatwe dalekie podania do szeroko otwartych odbierających.

Nawet w special teams Jaguars nie dawali się zdominować i Patriots nie rozpoczynali z lepszej pozycji na boisku, co w sezonie zasadniczym stanowiło istotną część ich sukcesu.

W pierwszej połowie Jaguars byli zespołem o klasę lepszym. Obie linie dominowały, a obrońcy Jags skutecznie powalali rywali w sytuacjach, w których nie potrafili tego uczynić defensorzy Pats. Tak naprawdę ekipa z Florydy przegrała ten mecz w głowach.

Najpierw błędy mentalne. Kara za opóźnianie gry przy 3&9. Jak to możliwe, że ani Bortles ani Doug Marrone nie zauważyli uciekających sekund na zegarze? Potem dwie flagi przeciwko secondary i nagle Patriots doszli na jedno posiadanie. Gdyby Jaguars zdołali zdobyć punkty przed przerwą, a potem od razu po przerwie (mieli piłkę) to nie byłoby co zbierać.

Z punktu widzenia Patriots najgorszym co się wydarzyło było wstrząśnienie mózgu Gronkowskiego. Oglądałem kilka razy tę akcję i nie wydaje mi się, by Barry Church próbował uszkodzić celowo Gronka. Atakował głównie ramieniem. Niemniej uderzenie szczytem kasku było ewidentne, a faul oczywisty. Uważam, że NFL powinno się zastanowić nad wprowadzeniem jakieś wersji „targetingu” znanego z NCAA. Czyli uderzenie szczytem kasku w głowę to automatyczna dyskwalifikacja (po weryfikacji na wideo, że przewinienie faktycznie miało miejsce). Rozumiem, że stosunkowo lekkim DB trudno inaczej atakować potężnego Gronkowskiego, ale ten cios zapewne skrócił życie Gronkowi o kilka lat.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ większej zmianie, choć lepiej zaczęła grać obrona Patriots. Przestali wpuszczać rywali do własnego red zone, lepiej zatrzymywali biegi Fourbette’a. Zresztą ofensywa Jaguars zrobiła się bardzo jednowymiarowa i przewidywalna. Pierwsza próba to niemal zawsze był siłowy bieg Fournette’a środkiem. NE byli na to gotowi i te biegi nie przynosiły więcej niż 2 jardy. A kiedy przychodziło do trzecich prób z większym dystansem do pokonania, lepsza postawa secondary Patriots i nieco lepsza pass rushu sprawiła, że Bortlesowi trudno było o łatwe podania, którymi brylował w pierwszej połowie.

Bez zmian było za to w ofensywie Patriots. Dalej grali głownie na Lewisa i wciąz nie przynosiło to efektów. Na początku czwartej kwarty Jaguars po raz drugi w drugiej połowie trafili z pola i mieli dwa posiadania przewagi (20:10). I wtedy Tom Brady włączył turbodopalanie.

Trzeba Jaguars oddać, że postawili Patriots bardzo ciężkie warunki. Belichick i McDaniels opróżnili playbook niemal do dna. Tego typu akcje Patriots stosują wyłącznie w sytuacjach podbramkowych:

Szczerze mówiąc po tym fumblu po raz pierwszy pojawiło się u mnie zwątpienie. Niepotrzebnie.

Wiele osób pytało, czemu sędziowie gwizdkiem „uśmiercili” akcję, zamiast pozwolić na powrót (zapewne TD i koniec meczu). Football Zebras napisali, że w sytuacji gdy o piłkę po fumblu walczą dwaj gracze leżący na ziemi, to sędziowie uznają tego co skończy z posiadaniem jako „down by contact”, nieważne czy był kontakt czy nie. jeśli faktycznie przepisy tak interpretują podobne sytuacje, to decyzja była prawidłowa. Możemy tylko dyskutować nad sensownością przepisu.

(Na marginesie: sędziowie w obu meczach pozwalali graczom na dużo. Czasem nawet na zbyt dużo. W sezonie zasadniczym zobaczylibyśmy więcej flag w obu meczach)

Wróćmy jednak do czwartej kwarty. Jaguars wciąż grali niezwykle pasywnie, żeby przypadkiem nie popełnić błędu. Stało się to dla nich ważniejsze niż kolejne pierwsze próby. W efekcie dość łatwo oddawali piłkę Brady’emu, a ten robił z niej użytek. Brandin Cooks złapał 6 piłek na 100 jardów (plus dwa długie DPI). Ale bohaterem był Danny „Playoffs” Amendola.

7 chwytów na 84 jardy, większość w czwartej kwarcie. Dwa przyłożenia w ostatniej odsłonie meczu. Kluczowy, 20-jardowy punt return, który ustawił Patriots na idealnej pozycji do zdobycia decydującego przyłożenia. I fantastyczny chwyt pod presją w sytuacji 3&18. Mało kto by to złapał z obrońcą na plecach. A upuszczenie piłki w tej sytuacji to właściwie koniec meczu.

Brady – Amendola w czwartej kwarcie. Tak było w Super Bowl przed rokiem, tak było w finale AFC w tym roku. Aż trudno uwierzyć, że Amendola co roku jest kandydatem do zwolnienia i musi brać obniżki pensji, by zostać w drużynie. Przed tygodniem z Titans miał 112 jardów. Gra, kiedy jest najbardziej potrzebny.

W końcówce błysnęli jeszcze dwaj wolni agenci Patriots. Najpierw James Harrison w kluczowej drugiej próbie upokorzył LT Jaguars, Cama Robinsona, który poza tym grał naprawdę dobry mecz. Sack, fumble, Robinson zdołał odzyskać piłkę, ale strata próby i ośmiu jardów. Dwie akcje później Stephon Gilmore wyciągnął długie ręce i efektownie zbił całkiem niezłe podanie Bortlesa w czwartej próbie. Game over.

Brady dopisał kolejny rozdział do swojej legendy. Nie przeszkodziło mu 12 szwów koło kciuka prawej dłoni, brak Gronka, kiepski plan gry. Zagra po raz ósmy w Super Bowl. Takiej dynastii jeszcze w NFL nie widzieliśmy i już nie zobaczymy.

Jaguars mają za sobą bardzo udany sezon. Gdyby byli trochę bardziej agresywni, pewnie dowieźliby zwycięstwo do końca. Sztab trenerski nie ma zaufania do Bortlesa. Latem do wzięcia będzie kilku solidnych weteranów (Smith, Cousins). Jags nie mają wiele miejsca pod salary cap, ale cały rdzeń drużyny ma aktywne umowy, a zwolnienie Bortlesa da dodatkowe 19 mln. Mają potencjał na kilkuletnie mistrzowskie okienko, jeśli poukładają ofensywę.

A na zakończenie macie widok rzadszy niż śnieg w lipcu

 

Minnesota Vikings 7 – 38 Philadelphia Eagles

Brady był wielki w czwartej kwarcie. Ale był w niedzielę rozgrywający, który zagrał jeszcze lepiej. A był nim Nick Foles. Piszę to bez cienia sarkazmu. Foles był bardzo dobry przez cztery kwarty, a w drugiej połowie wręcz wybitny.

https://twitter.com/billbarnwell/status/955293531375104000

Eagles nie potrzebowali aż takiego występu swojego rozgrywającego. Byli lepsi od Vikings w absolutnie każdym elemencie gry. Zdławili ich ofensywę, skonfundowali defensywę. Poza pierwszą serią w meczu robili co chcieli. Wymusili trzy straty Case’a Keenuma, choć tylko ostatnia (drugie INT) była w pełni winą rozgrywającego Vikings.

Nie da się ukryć, że początkowo Wikingowie bardzo pomagali Folesowi. Naszpikowana Pro Bowlerami obrona Minnesoty gubiła się w kryciu niczym dzieciaki z FCS grające przeciwko Alabamie. Jednak stwarzane przez przeciwnika okazje też trzeba wykorzystywać. A w drugiej połowie Foles wykonał kilka naprawdę świetnych rzutów. Fle-Flicker na przyłożenie. Znakomite podanie w biegu na koniec trzeciej kwarty. Jednak najlepsza była niepozorna akcja z drugiej połowy. Vikings puścili blitz i Foles wiedział, że ma nieblokowanego pass rushera. Wiedział, że dostanie potężny cios. Mecz był już właściwie rozstrzygnięty i mógł wziąć czas i zmienić schemat pass protection. Jednak QB Orłów odebrał snap, błyskawicznie podał na pierwszą próbę i wziął uderzenie na klatę. Klasa.

To był jeden z najlepszych meczów w karierze Folesa. Czy będzie w stanie powtórzyć to w Super Bowl? Dużo zawdzięcza świetnej pracy swojej o-line, ale akurat pass rush Patriots do najlepszych nie należy.

Doug Pederson ułożył idealny plan na to spotkanie. Grali ciekawy, zróżnicowany atak. Znów spustoszenie siały RPO (Run-Pass Option). W miarę upływu czasu spuścił Folesa ze smyczy, a ten dopełnił dzieła zniszczenia. W obronie nieustanna presja na Keenuma zamieniła jednego z czołowych rozgrywających sezonu zasadniczego w zawodnika przypominającego siebie z czasów u Jeffa Fishera.

Zastanawiające czemu Vikings zagrali aż tak słabo. Przecież paskudnie gubione krycie w sytuacji jeden na jednego nie jest kwestią nieprzygotowania taktycznego. Pass rush był niemal niewidoczny. Thielen i Diggs nie mieli zbyt wielu okazji, by uwolnić się od krycia, bo Keenum musiał się bardzo szybko pozbywać piłki.

Eagles zasłużenie awansowali do Super Bowl. Nie będą faworytami w meczu z Patriots, ale w to im graj. Mają bardzo mocną drużynę i na pewno postawią ciężkie warunki.

Vikings czekają ciężkie decyzje w offseason. Kogo z trójki Keenum, Bradford, Bridgewater zatrzymać na rozegraniu? Jeszcze wczoraj rano wydawało się, że Keenum jest oczywistym wyborem, ale finał NFC boleśnie obnażył jego ograniczenia. Pewny, choć niespektakularny Bradford? A może wielka niewiadoma w postaci Bridgewatera? Na pewno nowy/stary QB będzie współpracował z nowym OC, bo Pat Schurmur obejmie posadą głównego szkoleniowca New York Giants.

Przed nami Super Bowl Patriots – Eagles. tak samo jak po sezonie 2004. Wtedy Pats zamknęli serię trzech tytułów w ciągu czterech lat. W tym roku mogą to powtórzyć przeciwko temu samemu przeciwnikowi, choć z obu ekip ten mecz pamiętają tylko Tom Brady, Bill Belichcik, Josh McDaniels (wówczas trener QB), Matt Patriocia (wówczas początkujący asystent) i nieśmiertelny Dante Scarnecchia (trener OL). Dla McDanielsa i Patricii będzie to ostatni mecz w sztabie trenerskim Pats. Ale o smaczkach Super Bowl w kolejnym tekście.

Exit mobile version