Site icon NFL Blog

New England Patriots i Los Angeles Rams w Super Bowl 2019

NFL Playoffs, Conference Championship Games

Finały konferencji wynagrodziły nam stosunkowo nudne playoffy. Emocje, zwroty akcji, fantastyczne zagrania i po raz pierwszy w historii dwie dogrywki. Niestety cieniem na finale NFC położył się błąd sędziowski.

Super Bowl 2019 – serwis specjalny

 

Los Angeles Rams 26 – 23 New Orleans Saints

Przez cały mecz i dogrywkę Rams prowadzili dokładnie przez 0:00 czasu boiskowego. A jednak to oni jadą do Atlanty na pierwsze Super Bowl od czasów Kurta Warnera i „Greatest Show on Turf”.

Oczywiście najważniejszym tematem jest fatalny błąd sędziów w końcówce czwartej kwarty.

Przypomnijmy sobie sytuację. 1:48 do końca meczu. Remis. 3&10, piłka na 13 jardzie Rams. 1 timeout w posiadaniu LA. Saints decydują się na podanie na skrzydło i następuje pokazana wyżej akcja.

To jest wręcz książkowe DPI. Defensive Pass Interference. Niedozwolony kontakt przy podaniu1. Saints powinni dostać pierwszą próbę w miejscu przewinienia. Mogliby spalić zegar do ok. 15 sekund, kopnąć za trzy i zostawić Rams bez przerw na żądanie. Pomijając jakieś cuda – po meczu. Tymczasem Rams dostali piłkę z trzypunktową stratą, 1:41 na zegarze i przerwą na żądanie. Zdołali wyrównać.

Od razu po meczu szef sędziów, Al Riveron, przyznał, że sędziowie popełnili błąd. Tylko to marna pociecha dla Saints, którzy odpadają z drugich playoffów z rzędu po dramatycznym finiszu. Sędziowie mają niewdzięczną robotę. Jeśli podejmą 99 dobrych decyzji, a jedną złą, wszyscy mówią o tej złej. To nie była jedyna wątpliwa decyzja sędziowska w tym meczu, ale bez wątpienia najgorsza pomyłka i to mająca kolosalny wpływ na końcowy wynik. Możemy dyskutować o wcześniejszym facemasku na Goffie (było, nie było, aptekarstwo, błąd) ale ta sytuacja była bezdyskusyjna i widzieli to wszyscy bez powtórek. Poza sędzią.

Od lat Bill Belichick naciska na ligę, by każdą decyzję sędziowską można było kwestionować na wideo. Każdą, łącznie z flagami. Tu mieliśmy ewidentny błąd sędziego, łatwy do odwrócenia. Ale przyjęcie takiej zasady wymagałoby stworzenia nowych procedur. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której trener drużyny, która straciła TD, rzuca czerwoną flagę i mówi „ja tam widziałem holding”. Jak się puści akcję na zwolnionym tempie, to mniej więcej w połowie snapów można się dopatrzeć jakiegoś trzymania. Tego boi się liga – roztrząsania na powtórkach sytuacji, które w gruncie rzeczy są na granicy. Czy trzymanie albo kontakt wpłynęły na grę? Kto inicjował kontakt? Przy obecnym braku konsekwencji dostalibyśmy kolosalne zamieszanie. Osobiście jestem za wprowadzeniem powtórek przy tak ewidentnych sytuacjach, ale najpierw NFL musi popracować nad większą spójnością w interpretacjach sędziowskich. Nie może być tak, że jedna ekipa sędziowska rzuca dwa razy więcej flag niż druga w każdym meczu i uznajemy to za normalne.

Saints zostali bardzo skrzywdzeni przez sędziów. Ale to ich błędy pozwolił Rams na powrót do meczu. Właściwie mogli rozstrzygnąć sprawę już w pierwszej kwarcie. Rams wyszli na boisko oszołomieni hałasem w Superdome. Jared Goff nie słyszał swojego trenera w słuchawkach, liniowi musieli krzyczeć sobie do ucha, żeby ustalić schematy blokowania. Z niezrozumiałych dla mnie względów nie mieli ustalonej komunikacji niewerbalnej. W efekcie defensywa Saints kompletnie dominowała. Najpierw zamienili upuszczone podanie do Todda Gurleya w przechwyt w red zone Rams, a potem wymusili 3&out. W ataku Saints grali swoje i trzykrotnie znaleźli się w red zone. Tyle że zrobili z tego tylko jedno przyłożenie i dwa kopnięcia z pola.

Trudno winić Seana Paytona, że nie grał tych czwartych prób, ale granie screena przy 3&9 to dość pasywny i wątpliwy playcalling. Jak się miało okazać, nie ostatni.

Problemy Rams w ataku nie wynikały tylko z braku komunikacji. Todd Gurley nie wyglądał na gracza w pełnej dyspozycji. Najdroższy zawodnik ofensywy Rams i jeden z najlepszych graczy ofensywnych sezonu miał katastrofalny początek. Był nieskuteczny jako biegacz i zaliczył dwa ważne dropy. Po jednym Siants przechwycili piłkę, po drugim Rams musieli zadowolić się kopnięciem z pola zamiast przyłożenia. W całym meczu Gurley miał piłkę w rękach pięć razy i zrobił z tego 13 jardów i przyłożenie. Grał znacznie mniej i słabiej niż ściągnięty z ulicy C.J. Anderson, choć trzeba przyznać że obaj RB świetnie radzili sobie w pomocy w pass protection przy blitzach Saints.

Na domiar złego fatalny początek miał Jared Goff, który w połowie drugiej kwarty legitymował się średnią 2,8 jarda na podanie i pudłował rzut za rzutem.

Sygnał do ataku dał punter, Johnny Hekker, który świetnie wyegzekwował zmyłkowy punt i wykonał podanie na 12 jardów. Tutaj wielki minus należy się formacjom specjalnym Saints. Jakim cudem mogą nie być gotowi na zmyłkę, kiedy Rams desperacko potrzebują sukcesu, mają tylko 4 jady do przejścia i najlepiej podającego puntera w lidze?

Na sam koniec pierwszej połowy zaświtała nadzieja dla gości. Rams zagrali fantastyczną, szybką, agresywną serię w ataku. Goff podawał daleko i precyzyjnie po play action, DB Saints się gubili, Rams zrobili TD i mieli piłkę po przerwie. Tyle że znów zaliczyli 3&out, a Saints w odpowiedzi przemaszerowali boisko w 5,5 minuty i 12 akcji, opierając się głównie na podaniach do Alvina Kamary do flatu (11 złapanych piłek na 96 jardów w całym meczu). Wyglądało na to, że gospodarze odzyskali kontrolę nad meczem.

Tyle że Rams odpowiedzieli przyłożeniem, a potem nastąpił festiwal gry pasywnej z obu stron. Aż szkoda, że w futbolu za to się nie karze, jak w sportach walki czy piłce ręcznej. Najpierw cofnięci po sacku Rams w sytuacji 3&15 biegną przez środek. Przy 13,5 min. do końca meczu i trzech punktach straty. Na wyjeździe. Czy jedna z najbardziej kreatywnych ofensyw NFL naprawdę nie ma w playbooku nic co mogłoby dać pierwszą próbę w tej sytuacji? Czy jeden jard zdobyty w biegu stanowił aż taką różnicę przy puncie?

Saints dostali piłkę na połowie rywala. Po karze za trzymanie mieli 2&20 na 47 jardzie. Payton ordynuje bieg przez środek. Zamiast jakiejś zagrywki, która ustawiłaby ich w pozycji do jakiejś sensownej trzeciej próby (slant, out, cokolwiek krótkiego, ew. strzał po play action), grają zagrywkę, która jest właściwie zmarnowaną próbą. Gdyby jeszcze te biegi wchodziły, ale akurat w tym meczu front Rams nie pozwalał na duże zyski po ziemi. W efekcie, oczywiście, Saints puntowali, choć Drew Brees w trzeciej próbie miał otwartego receivera na pierwszą próbę, którego fatalnie przestrzelił.

Rams przemaszerowali całe boisko, mieli czwartą próbę na pół jarda od pola punktowego. McVay, modelowe dziecko ofensywnej rewolucji, ten który nie boi się ryzykować, transformator NFL… kopnął z pola. Szczerze mówiąc trudno mieć za to do niego pretensje. Oczywiście modele matematyczne pokazywały, że ta decyzja obniżyła szanse Rams na wygraną o kilkanaście pkt. proc. (zakładając, że nie znamy efektu obu akcji). Jednak powiedzmy sobie szczerze: na pięć minut przed końcem meczu w playoffach przy trzypunktowej stracie chyba nawet najbardziej agresywny trener zawaha się przed graniem czwartej próby. McVay wziął pewny remis, zamiast niepewnego prowadzenia. Błąd, ale tak zwyczajnie po ludzku jestem to w stanie zrozumieć.

I wreszcie ostatnia seria Saints w 4. kwarcie. Ta, na której cieniem położyła się zła decyzja o DPI. Najpierw, na 2:07 przed końcem Brees wykonał długie podanie do Tedda Ginna w red zone Rams. Podanie średnio udane, leciało całą wieczność. Nie wiem co robił Lamarcus Joyner, safety Rams. Miał mnóstwo czasu, żeby zbić piłkę. Wygląda na to, że szykował się do przechwytu, ale czy nie wziął pod uwagę, że Ginn jest mimo wszystko bliżej? Fatalny błąd, który mógł wiele gości kosztować.

Po two minute warning Saints mieli piłkę na 13 jardzie Rams. Rywale dysponowali dwoma timeoutami. Saints mogli próbować spalić zegar (spaliliby ok. 50 sek. i obie przerwy Rams). Mogli próbować zdobyć TD. Wybrali to drugie i dwa niecelne podania zatrzymały zegar. Trudno mi mieć pretensje o pierwsze. Slant do Thomasa to podanie, które Brees wykonuje w 9 na 10 prób. Tu uciekła mu piłka. Ale podanie w trzeciej próbie do Lewisa? Piłka na skrzydło, nad obrońcą, spore ryzyko niecelnego podania. Tak, to powinno być DPI. Tak, powinno zakończyć mecz. Ale proces decyzyjny w tej sytuacji był mocno wątpliwy.

Nie Gurley, nie Goff, nie Cooks, nawet nie Aaron Donald. Największym bohaterem Rams w niedzielę był kopacz Greg Zuerlein. W chwilach największej presji był bezbłędny. Kopnięcie na dogrywkę z 47 jardów? Bez problemu. W dogrywce kopał z 57 jardów. Jasne, pod kopułą, ale to nie jest proste zagranie, nawet w idealnych warunkach. W XXI wieku kopacze w NFL mają skuteczność 48,4% kopiąc z dystansu 55-60 jardów. Zuerlein trafił idealnie w środek i ze sporym zapasem. Brawa też dla Hekkera, który złapał źle wysnapowaną piłkę i zdołał ją dobrze ustawić do kopnięcia.

Nie byłoby jednak tego decydującego kopnięcia, gdyby nie strata Drew Breesa.

Pod presją Fowlera posłał piłkę w ręce defensora. Dziewięć lat temu swoje ostatnie podanie w playoffach posłał Brett Favre. Na tym samym stadionie jego Vikings byli w zasięgu kopnięcia z pola w dogrywce NFC Championship Game. Rozgrywający podał prosto do rywala. W kolejnym sezonie, nękany kontuzjami, zakończył karierę. Brees i Saints wygrali wtedy swoje jedyne Super Bowl. Czy to podanie będzie ostatnim podaniem Breesa w playoffach w karierze? A może ma w sobie „jeszcze jedno rodeo”?

Warto docenić pracę linii defensywnej Rams. Aaron Donald większość meczu znęcał się nad Andriusem Peatem i nic sobie nie robił z podwojeń. Ndamukong Suh korzystał z faktu, że Donald ściągał uwagę o-line i zaliczył 1,5 sacka. Fowler, poza decydującą presją, miał kilka dobrych zagrań. Ich praca, zwłąszcza w drugiej połowie, stanowi jedną z niedocenianych historii tego finału NFC.

Rams w Super Bowl zagrają przeciwko Patriots. Najmłodszy trener przeciwko jednemu z najstarszych. 18 lat po słynnym Super Bowl, która zapoczątkowało dynastię Patriots i stanowiło początek długiego kryzysu Rams.

 

New England Patriots 37 – 31 Kansas City Chiefs

W ostatnich ośmiu minutach czwartej kwarty i dogrywce mieliśmy pięć przyłożeń, celny FG, cztery zmiany prowadzenia i remis. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a kibice obu drużyn na zmianę popadali w euforię i czarną rozpacz. To był zdecydowanie najlepszy mecz tych playoffów pod niemal każdym względem: dramaturgii, fascynujących pojedynków taktycznych, wielkich momentów gwiazd i dobrej postawy obrony.

Patrząc na „gołe” statystki aż trudno uwierzyć, że mieliśmy dogrywkę. Patriots mieli niemal dwa razy więcej jardów (524 – 290), dokładnie dwa razy więcej pierwszych prób (36 – 18) i akcji w ataku (94-47) i ponad dwukrotnie dłużej utrzymywali się przy piłce (43:59 – 20:53). Chiefs zdołali się utrzymać w meczu głównie dzięki dwóm przechwytom rzuconym przez Toma Brady’ego.

W historii playoffów NFL mieliśmy 125 meczów, w których jedna z drużyn nie wymusiła ani jednej straty, a popełniła przynajmniej dwie. Tylko 13 zakończyło się zwycięstwami drużyn, które popełniły więcej strat2. Finał AFC był tym trzynastym.

Od samego początku meczu Patriots pokazali co stanowi o ich ciągłej, trwającej dwie dekady dominacji. Perfekcyjne przygotowanie i mentalność „Do Your Job”. Wyszli na boisko ze świadomością co muszą zrobić i jak, by wygrać pierwszy mecz od 2014 r., gdy nie uchodzili za faworytów.

Już pierwsza seria ofensywna Patriots pokazała, co będą grali podopieczni Billa Belichicka. 15 akcji, 80 jardów, 8 min. zegara meczowego i przyłożenie. Druga seria – 11 akcji, 43 jardy, prawie 6 minut. Tyle że skończyło się stratą w polu punktowym. Patriots grali konsekwentnie – biegi i krótkie podania. Spalali zegar, ograniczali posiadania piłki przez dynamiczną ofensywę Chiefs i wygrywali wojnę na linii wznowienia akcji. Tom Brady nie demonstrował wielu dobrych podań, ale po mistrzowsku dostosowywał zagrywki do defensywnego ustawienia gospodarzy. Front Chiefs był bezradny wobec kolejnych biegów przeciwnika.

Z drugiej strony obrona Patriots miała znakomitą receptę na spowolnienie ataku Chiefs. Kluczem była ciągła presja frontu defensywnego osiągana dzięki kreatywnym i zróżnicowanym blitzom i stuntom3. Mahomes został w tym meczy zsackowany czterokrotnie i uderzony dziesięciokrotnie. Gdyby nie jego mobilność, obie te wartości byłyby dużo wyższe.

Trzeba jednak powiedzieć, że nawet Mahomes, który zapewne za dwa tygodnie odbierze zasłużoną nagrodę MVP sezonu zasadniczego, nie ustrzegł się błędów. Największe miały miejsce w trzeciej serii ofensywnej jego drużyny. Najpierw przerzucił Damiena Williamsa, który niekryty zmierzał do pola punktowego Patriots, a następnie pozwolił się zsackować na startę 14 jardów, wypychając swoją ekipę z zasięgu skutecznego kopnięcia z pola. W odpowiedzi NE pokazali, że umieją też grać szybką ofensywę. 2:41, 90 jadów i przyłożenie.

To byłaby perfekcyjna połowa Patriots, gdyby nie starta Toma Brady’ego.

Pomysł był nawet niezły. Patriots wyszli w formacji z fullbackiem i cała drużyna zagrała outside zone, czyli akcję biegową. Poza Bradym i Gronkowskim, który miał „przeciec” przez linię Chiefs i złapać podanie. Biorąc pod uwagę, że NE do tej pory głownie biegali, Chiefs mogli się nabrać. Tyle że nie nabrali się, a Brady, widząc to, powinien wyrzucić piłkę w trybuny. Zamiast tego podał w ręce obrońcy. Gdyby połowa skończyła się 21:0, Chiefs mogliby się już nie podnieść.

Trzeba oddać sprawiedliwość Andy’emu Reidowi. Choć Chiefs dali się zaskoczyć w pierwszej połowie, na drugą wyszli dobrze przygotowani. W ofensywie Mahomes zaczął wykorzystywać swoją mobilność, żeby uciec przed pass rushem. Często dokonywał cudów zręczności, ale też lepiej wiedział, w którą stronę grać, gdy nadciągał blitz. Widział nacierających pass rusherów i nie tracił głowy. A zagranie poniżej to mentalne i atletyczne mistrzostwo świata ze szczyptą straceńczej odwagi. Żaden inny zawodnik by tego nie zrobił.

Z drugiej strony w obronie Chiefs wyszli cięższym personelem, zdeterminowani by powstrzymać bieg. Doszli do paradoksalnego, ale słusznego wniosku, że muszą podjąć ryzyko i skłonić Patriots do złożenia meczu w ręce Brady’ego. Większość drużyn wolałoby, by Brady miał piłkę jak najrzadziej, ale dla KC kontynuowanie fatalnej gry przeciwko biegowi byłoby zabójcze. I udało się. Chiefs wrócili z dalekiej podróży i zdołali doprowadzić do dramatycznej końcówki. Zatrzymali Patriots przy 4&1 głęboko na własnej połowie. I wówczas mieliśmy najbardziej kontrowersyjny moment tego meczu.

Po puncie Julian Edelman, odbierający kopnięcie, schylił się, by podnieść toczącą się po ziemi piłkę, ale ta przeskoczyła nad jego rękami. Czy go dotknęła? Sędziowie początkowo orzekli że tak, po powtórkach zmienili decyzję i przyznali pikę Patriots. Biorąc pod uwagę wszystkie powtórki to Edelman zapewne piłki nie dotknął. Ale zapewne nie znaczy na pewno. Czy sędziowie powinni odwrócić decyzję z boiska? W tym sezonie jest tendencja do zostawania przy decyzji z boiska jeśli są najmniejsze wątpliwości. Tu były, choć, powtórzę, Edelman prawdopodobnie piłki nie dotknął. Niemniej jego zachowanie przy tym puncie było tak głupie, że aż trudno uwierzyć, że zrobił to tak doświadczony gracz. Niemniej coś obiecałem, więc nie będę się nad tym rozwodził.

Zresztą chwilę później Edelman nie złapał podania, które przechwycili Chiefs. To nie było najlepsze podanie Brady’ego, ale do złapania. Chiefs objęli prowadzenie. Patriots odpowiedzieli TD, konwertując czwartą próbę. Chiefs zgubili fumble, uratowała ich głupia (choć decyzja sędziów dobra) kara przeciwko Patriots z dala od akcji. Kolejne TD. Drop Gronkowskiego na INT. Tyle że Dee Ford ustawił się w strefie neutralnej – spalony przeciwko Chiefs (serio, w takim momencie nie potrafić się ustawić??? – powtórki pokazały, ze decyzja sędziów dobra). Przyłożenie Pats na 39 sekund przed końcem meczu. Kopnięcie Chiefs z pola na dogrywkę.

Tak właśnie wyglądała ta emocjonalna huśtawka ostatnich minut. Następnie dogrywka, rzut monetą dla Patriots, którzy biorą piłkę. Już jej nie oddali.

Ostatnia seria to kolejny majstersztyk Toma Brady’ego. 5 minut, 75 jardów, 13 akcji, 3 konwersje 3&10 – dwie do Edelmana, jedna do Gronka. I przyłożenie na koniec. Rozgrywający Patriots nie grał najlepszego spotkania, ale ta końcówka to był vintage Brady. Brady z Super Bowl XLIX, Brady z Super Bowl LI.

Patriots znów zagrają w Super Bowl. Trzeci raz w czterech ostatnich sezonach. Poprawiają tym samym całą masę własnych rekordów, o których będzie jeszcze okazja napisać. Rob Gronkowski został pierwszym TE w historii z 1000 jardów po złapanych podaniach w playoffach.

Chiefs przespali pierwszą połowę, ale potrafili zmienić grę i stworzyć w drugiej fenomenalne widowisko. Byli o krok od wygranej i awansu do pierwszego Super Bowl od pół wieku. Przyszłość drużyny i Patricka Mahomesa rysuje się w jasnych barwach. Ale jak mogą zaświadczyć inni wielcy: Dan Marino, Aaron Rodgers, Peyton Manning czy Drew Brees, wcale nie tak łatwo dojść do samego końca i czasami trzeba wykorzystać tą jedną, jedyną szansę. Chiefs jej w tym roku nie wykorzystali.

Za dwa tygodnie Super Bowl LIII. Już teraz zapraszam Was na serię artykułów zapowiadających ten mecz, które będą się stopniowo pojawiały na blogu przez najbliższe dni. Jeśli nie chcesz ich przegapić, zapisz się na newsletter (prawa kolumna bloga) albo zasubskrybuj powiadomienia w przeglądarce (czerwona ikona dzwonka w prawym dolnym rogu).

 

Zostań mecenasem bloga:

  1. Zobacz więcej o przewinieniach defensywy w futbolu amerykańskim>>>
  2. Co ciekawe w tegorocznych playoffach mieliśmy już jeden taki mecz. W Wild Card Round Eagles wygrali z Bears, choć popełnili dwie straty, a Bears ani jednej
  3. Blitz to akcja, w której defensywa posyła do pass rushu więcej niż czterech zawodników lub zawodników, którzy nie są nominalnymi pass rusherami, np. safety. Stunt to zagranie linii defensywnej, w której dwóch lub więcej zawodników wymienia się liniami (kierunkami) pass rushu, by zmylić blokujących ich ofensywnych liniowych
Exit mobile version