Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 12: San Francisco 49ers na szczycie NFC

W meczu na szczycie NFC San Francisco 49ers potwierdzili mistrzowskie ambicje. Packers byli słabsi w każdym elemencie gry, ale przede wszystkim w organizacji i playcallingu.

W podsumowaniu 12. tygodnia rozgrywek przyjrzymy się problemom Carsona Wentza oraz zastanowimy się, czy defensywa Patriots jest na tyle mocna, by dociągnąć kulejącą ofensywę do kolejnego Supr Bowl. Zaczynamy jednak od meczu, który miał być meczem kolejki, a okazał się jednostronnym spotkaniem bez historii.

 

Egzekucja, głupcze

Sezon 2012 w Waszyngtonie (D.C.) był pod wieloma względami historyczny.

Redskins zanotowali dziesięć wygranych. Od 1991 r. udało im się to tylko trzykrotnie.

#2 w drafcie 2012, Robert Griffin III, zrobił furorę w NFL. Zdobył w cuglach nagrodę dla debiutanta roku. Miał najniższy INT% w lidze, 3. passer rating, 4. ANY/A i 7. QBR. Wydawało się, że Redskins wreszcie znaleźli rozrywającego na lata.

Sukcesy Griffina nie byłyby możliwe bez kreatywnego i elastycznego podejścia sztabu trenerskiego. Ten sztab również przeszedł do historii.

Jaskółka zmian w stolicy USA szybko spadła na ziemię i boleśnie roztrzaskała się o sztuczną murawę na FedEx Field. W meczu playoffów przeciwko Seattle Seahawks kontuzjowany wcześniej Griffin pogłębił uraz kolana. Wrócił po operacji, ale nigdy nie wrócił do wcześniejszej dyspozycji. Dysfunkcyjni Redskins pod wodzą kontrowersyjnego właściciela Dana Snydera pogrążyli się w wewnętrznych konfliktach, niekończących się przebudowach i wątpliwych ruchach kadrowych.

Trener Mike Shanahan przetrwał w Waszyngtonie tylko do sezonu 2013. Wraz z nim odszedł niemal cały sztab trenerski. Troje jego asystentów jest dziś głównymi szkoleniowcami w klubach NFL.

Jak na razie największe sukcesy odniósł Sean McVay. W 2012 r. miał zaledwie 26 lat i odpowiadał za szkolenie tight endów. To jedyny z trenerów, który pozostał w Redskins po odejściu Shanahana. Pełnił rolę koordynatora ofensywy w latach 2014-16, po czym przeniósł się do Los Angeles, gdzie przed rokiem doprowadził Rams do Super Bowl.

Dwóch kolejnych trenerów stanęło naprzeciw siebie w niedzielny wieczór. W San Francisco rolę gospodarza pełnił Kyle Shanahan, syn Mike’a. W 2012 r. miał 33 lata i był koordynatorem ofensywy Redksins. W 2016 r. jako koordynator ofensywy Falcons zbudował formację, która była o jeden dobry blok od wygrania Super Bowl. Od 2017 r. prowadzi 49ers, jednak dopiero obecny sezon może uznać za udany.

W gości przyjechał Matt LaFleur. Rówieśnik Shanahana juniora, w 2012 r. odpowiadał w Redskins za rozgrywających. Z całej trójki jest najmniej znany i ma najmniejszy dorobek. Był trenerem quarterbacków w Atlancie u Shanahana, koordynatorem ofensywy w Los Angeles u McVaya. Od tego sezonu prowadzi Green Bay Packers i drużyna już po 10 meczach zanotowała najwięcej zwycięstw od trzech lat.

49ers z bilansem 9-1 i Packers z bilansem 8-2. Starcie tytanów. Pojedynek braci.1

Zdecydowana większość trenerów, którzy pracowali z Shanahanem seniorem, używa w ataku wariacji na temat jego schematu ofensywnego. W dużym uproszczeniu podstawą tej gry jest bieg z blokowaniem strefą (zone blocking). Ten schemat blokowania łatwo rozpoznać – cała linia ofensywna i większość pozostałych zawodników ruszają jak jeden mąż w konkretnym kierunku, usiłując wygenerować ruch obrony równoległy do linii końcowej. Na tym fundamencie buduje się całą resztę – play action, rollouty, bootleagi, itd.

Nie każdy szkoleniowiec wywodzący się z Redskins 2012 używa tego równie często, ale każdy uważa to za bazę ofensywy. LaFleur wielokrotnie o tym mówił, gdy obejmował Packers, a Kyle Shanahan z McVayem wcielają to w życie od lat. Każdy ma swoje wariacje na temat, np. Shanahan uwielbia używać fullbacków, ale generalna idea jest podobna.

Wydawałoby się, że skoro obie drużyny używają systemu ofensywnego wywodzącego się z jednego rdzenia, to drużyny powinny wiedzieć, chociaż mniej więcej, co planuje przeciwnik. A w NFL jeśli wiesz co planuje przeciwnik, zatrzymasz go w 90% przypadków.

I tak to faktycznie wyglądało, ale jedynie w przypadku obrony 49ers. Defensywa San Francisco perfekcyjnie czytała zagrywki Packers. Jamaal Williams i Aaron Jones raz po raz byli powalani na stratę jardów. Ale i tak gra biegowa Packers wyglądała w miarę efektywnie w stosunku do tego, co działo się w grze podaniowej.

Aaron Rodgers wyciągał 1,7 jarda netto na próbę z akcji podaniowych (wliczając sacki). To był mecz na poziomie debiutanta Brandona Allena, który musi się zmagać z dysfunkcjonalną ofensywą Broncos2, a nie przyszłego członka Galerii Sław NFL.

Z czego wynikał tak fatalny występ ofensywy? Po pierwsze obrona 49ers. Trzeba docenić tę grupę, bo zagrali na najwyższym poziomie. Nieustanna presja na Rodgersie, pewne tacklowanie, unikanie dużych błędów, każdy robił swoją robotę. Można też wskazać na kontuzję RT Packers Bryana Bulagi w pierwszej kwarcie spotkania.

Tylko że San Francisco też grali bez podstawowego LT, a presja Packers relatywnie często docierała do Jimmiego Garoppolo.

To co Shanahan i 49ers robili lepiej, to przede wszystkim playcalling. W ofensywie San Francisco jedna akcja wynikała z drugiej, pewne zagrania robiły grunt pod inne, a całość była zaplanowana tak, by ułatwić życie rozgrywającemu, a receiverom uwolnienie się od krycia.

Packers też tak grali. Gdy Davante Adams odpoczywał z kontuzją stopy. Nie chcę przez to powiedzieć, że Adams jest problemem, wręcz przeciwnie, to świetny receiver. Ale jedyny, do którego Rodgers ma pełne zaufanie. W efekcie LaFleur (albo Rodgers) nie zastanawiają się „jak dostarczyć piłkę do niekrytego zawodnika”, tylko „jak dostarczyć piłkę do Adamsa”. A to z kolei czyni ofensywę bardziej przewidywalną.

A jak to wygląda w 49ers? Inside zone w prawo. Obrona musi grać przeciwko biegowi, bo San Francisco z tej formacji i przy takim blokowaniu uwielbiają biegać. Kiedy Shanahan widzi, że obrona przesuwa się za mocno za akcją, Garoppolo gra rollout w lewo (liniowi dalej zone bocking w prawo – akcja wygląda niemal identycznie), a któryś z graczy uprawnionych do łapania podania „przecieka” na lewo, grając niejako „pod prąd” obrony, która musi gwałtownie zawrócić i traci cenne ułamki sekund.

I teraz wielki finał. Obrona już wie, że musi zaangażować środki do bronienia „przeciekającego” receivera, jednocześnie broniąc potencjalną akcję biegową. Więc George Kittle przecieka, ale kiedy widzi, że jego obrońca „oszukuje”, starając się przewidzieć jego ścieżkę, ucieka z powrotem na wolne pole w prawo. Jego obrońca „kupił” ścieżkę w lewo, reszta gra przeciwko biegowi. W efekcie mamy dalekie przyłożenie.

To tylko przykład takiej sekwencji playcallingu w wykonaniu Shanahana i 49ers. Było ich znacznie więcej. Ale na tym polega dobry playcalling. Pokazać przeciwnikowi jedno, a następnie z tej samej formacji zrobić coś innego. Niech rywal myśli, że rozgryzł, niech próbuje zagrać przeciwko akcji, którą przewiduje, a nie przeciwko tej, która jest grana rzeczywiście. To dlatego Garoppolo, który jest graczem klasę albo dwie słabszym od Rodgersa, wyglądał w niedzielę na gracza o dwie klasy lepszego.

Packers pokazywali już w tym sezonie sekwencje playcallingu podobne do opisanej przeze mnie powyżej. Mieli do dyspozycji dodatkowy tydzień przygotowań, bo byli po bye weeku. Tymczasem to 49ers wiedzieli co robią rywale.

W obu drużynach grają wybitni zawodnicy, obie mają swoje słabości. Główną różnicą między Packers i 49ers w tym meczu była praca sztabów trenerskich i przygotowanie zawodników.

To oczywiście nie znaczy, że LaFleur się nie nadaje. Nawet Billowi Belichickowi zdarzają się mecze, gdy przegrywa trenerski pojedynek. Jednak niepokojący jest fakt, jak bardzo nierówna jest ofensywa Packers. Podobno systemy wyrosłe z pnia Mike’a Shanahana potrzebują kilkunastu meczów, by drużyny zaczęły je realizować jak należy. Falcons „zaskoczyli” w drugim roku pracy Kyle’a Shanahana, 49ers w trzecim. Z drugiej strony Rams radzili sobie praktycznie od pierwszego meczu.

Ten mecz pokazał, że powrót Packers do Super Bowl chyba jeszcze nie w tym sezonie. Na razie muszą się martwić o dywizję, bo zrównali się bilansem z Vikings.

49ers wygrali pierwszy z trzech arcytrudnych meczów. Teraz czekają ich wyjazdy do Baltimore i Nowego Orleanu, z czego ważniejszy jest ten drugi mecz. Choć ja osobiście nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak Robert Salah, DC Niners, spróbuje powstrzymać albo chociaż spowolnić Lamara Jacksona i atak Ravens. Ta niedziela pokazała jasno – póki co to przez San Francisco wiedzie droga do mistrzostwa NFC. A Niners nie dadzą go sobie łatwo odebrać.

 

Kto zepsuł Wentza?

W 2017 r. Sashi Brown został zwolniony w funkcji generalnego menadżera Cleveland Browns. Brown konsekwentnie realizował plan kumulacji wyborów w drafcie, idąc drogą, którą obecnie podążają Miami Dolphins. W ramach tego programu oddał #2 w drafcie 2016 do Eagles. Do Filadelfii trafił QB Carson Wentz, który od początku był podstawowym rozgrywającym, a w 2017 r. tylko kontuzja przeszkodziła mu w zdobyciu nagrody MVP. Jak Brown mógł wypuścić taki talent? W Cleveland uznali, że co za dużo to niezdrowo. Z dzisiejszej perspektywy sytuacja nie wygląda tak jednoznacznie.

Ostatnio Wentz tak słabo (statystycznie) grał w debiutanckim sezonie. Rzuca mniej przyłożeń, ma mniej jardów na próbę i wciąż zbyt często gubi piłkę.

Czy jest to kwesta problemów wśród wide receiverów Eagles? Plaga kontuzji sprawiła, że Orły muszą sięgać po coraz głębsze rezerwy, a dropy Nelsona Agholora stały się internetowym memem. Sam Michael Thomas z Saints ma w tym roku więcej jardów i złapanych piłek niż wszyscy WR Eagles razem wzięci.

Receiverzy Wentza upuszczają 5,2% jego podań. To 9. najgorszy wynik w lidze. Ale Dak Prescott musi zmagać się z 5,7% dropów, a mimo to jest efektywny. Nie jest to kwestia separacji od obrońców – według Next Gen Stats najmniejszą separację z grających w niedzielę receiverów Eagles ma Zach Ertz, który jest najlepszym receiverem Wentza w tym sezonie, a Agholor jest w ligowej czołówce, jeśli chodzi o uwalnianie się od obrońców. Na pewno problemy na tej pozycji nie ułatwiają rozgrywającemu Philly życia, ale to nie jedyny problem.

Wentz jest pod nieco większą presją niż w poprzednich sezonach, ale procent sacków oddawanych przez Eagles jest od trzech lat mniej więcej stały i utrzymuje się w granicach 6%. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w tym sezonie Wentz znacznie szybciej odrzuca piłkę niż w poprzednich. Pozbywa się jej tak samo szybko co Tom Brady, choć praktycznie nie zdarza się, by odrzucił ją w aut, by uniknąć sacka (5 takich zagrań w całym sezonie przy 26 Brady’ego i 23 Rodgersa).

Mamy więc kombinację problemów z pass protection i receiverami, co może pogrążyć najlepszego rozgrywającego (patrz: Brady, Tom). Jednak w przypadku Wentza jest to coś więcej. Wystarczy popatrzeć na niektóre fatalne rzuty z jego meczu przeciwko Seahawks. (tutaj cały wątek)

Według Next Gen Stats skuteczność Wentza jest o 2,6 pkt. proc. niższa niż przeciętnego QB w takiej samej sytuacji (długość podań, separacja receivera itd). To wskaźnik na poziomie Josha Allena, Marcusa Marioty i Mitcha Trubiskiego. Czyli źle.

Czy to oznacza, że Wentz to wielki oszust, który wziął pieniądze i przestał grać? Czy to kolejny Joe Flacco? Nie sądzę. Każdemu rozgrywającemu zdarzają się słabsze serie meczów, czy nawet sezony. Wentz w dobrej ofensywie był kandydatem do MVP, w słabej ma problemy. Oznacza to tylko tyle, że nie jest w ścisłej elicie, ale wciąż może być i zapewne będzie, solidnym starterem na najbliższe lata.

 

Czy ofensywa Patriots wystarczy?

Powątpiewanie w drużynę z bilansem 10-1 może wydawać się głupie. Powątpiewanie w New England Patriots z Tomem Bradym i Billem Belichickiem również. A jeśli mowa o Patriots z bilansem 10-1, to na pewno jest głupie.

A jednak trudno nie wątpić, gdy ogląda się tegoroczne „wyczyny” ofensywy Patriots. To zdecydowanie najsłabsza formacja ofensywna w epoce Brady’ego. Przywykliśmy, że Patriots dysponują jedną z najlepszych ofensyw w NFL. TOP10 to absolutne minimum. Tegoroczny atak jest klasyfikowany na 19. miejscu w lidze przez Pro Football Reference i 12. przez Football Outsiders. Pod względem zdobywanych jardów są na 16. miejscu, pod względem punktów na 5., choć tu trzeba pamiętać, że za 6 z 35 przyłożeń odpowiadają defensywa i special teams.

Skąd taka rozbieżność między zdobywanymi punktami i resztą? Tom Brady i spółka dostają najlepszą startową pozycję w lidze. Przeciętnie zaczynają atak z 34,2 jarda własnej połowy, co zawdzięczają oczywiście defensywie i special teams. Jedyne niedzielne przyłożenie zdobyli, gdy Matt Slater zablokował punt Cowboys i oddał ofensywie piłkę 12 jardów od atakowanego pola punktowego.

Jedyne co dobrego można powiedzieć o ataku Pats to straty. A właściwie ich brak. Zaledwie 6,6% serii ofensywnych NE kończy się stratami i jest to trzeci najlepszy wynik w lidze. Nawet jeśli nie zdobywają punktów czy pierwszych prób, oddają piłkę special teams, a te dbają, by obrona zaczynała w dobrej pozycji. A właściwie w najlepszej pozycji w lidze, bo rywale średnio zaczynają na 23,7 jardzie własnej połowy, co daje Pats pierwsze miejsce w tej klasyfikacji ze sporą przewagą nad resztą stawki.

Tegoroczni Patriots to drużyna, która cofnęła się do futbolowej epoki kamienia łupanego. Fundamentem ich sukcesu są genialne special teams, które mimo słabego ataku dają obronie najlepszą wyjściową pozycję w NFL. To co punter Dan Bailey, Matt Slater i spółka wyrabiają przy puntach to porno dla koordynatorów formacji specjalnych. Potem wchodzi defensywa, która dławi niemal każdy atak, z którym się spotyka. W niedzielę Stephon Gilmore pokrył Amari Coopera tak szczelnie, że ten nie złapał żadnej piłki, po raz pierwszy odkąd przeniósł się do Dallas. Z całym szacunkiem dla formacji defensywnej 49ers, ale to Patriots są najlepszą obroną w lidze.

To formuła, która dawała sukcesy, nawet w XXI wieku. Ostatnio w 2015 r., gdy po mistrzostwo sięgali Denver Broncos z resztkami Peytona Manninga na rozegraniu. Czy Patriots mogą to powtórzyć?

Oczywiście że mogą. Ale w AFC są przynajmniej dwie drużyny, które mogą to uniemożliwić. Pierwszą są oczywiście Baltimore Ravens, którzy już raz pokonali Patriots i to dość swobodnie. Drugą są Kansas City Chiefs, którzy nie są aż tak dobrzy jak w zeszłym sezonie, ale tak długo jak Andy Reid planuje zagrywki dla Patricka Mahomesa, Chiefs są w stanie nawrzucać 40 punktów w każdym spotkaniu. Jeśli obrona nie utrzyma rywala poniżej 20 punktów, atak Pats w obecnej dyspozycji nie wygra meczu.

Można mieć jednak nadzieję, że atak najgorsze ma już za sobą. Do gry powrócił LT Isiah Wynn. Choć widać po nim długą przerwę, to jednak jest dużym wzmocnieniem w stosunku do Marshala Newhouse’a. To powinno nieco uspokoić Toma Brady’ego, który momentami panikuje w walącej się kieszeni i co mecz ma 2-3 rzuty, które graczowi takiego formatu nie powinny się przydarzać.

Brady, tak jak Wentz, również ma spore problemy z odbierającymi. Ze zdrowych zawodników ma do dyspozycji debiutantów: N’Keala Harry’ego, który dopiero co wrócił z listy kontuzjowanych i niewydraftowanego Jacobi Meyersa. Julian Edelman ma problemy z żebrami, a przez to problemy z łapaniem, gdy musi się mocno wyciągnąć. Mohamed Sanu kontuzjowany, Philip Dorsett leczy wstrząśnienie mózgu, Josh Gordon zwolniony w dziwnych okolicznościach, a o Antonio Brownie szkoda gadać.

Wątpliwości może też budzić playcalling. Jak to możliwe, że w szalejącej ulewie, przy problemach z receiverami i linią ofensywną, Patriots zagrali tylko jeden screen? Dlaczego tak mało wykorzystywany jest James White? Tutaj warto jednak przypomnieć, że Patriots tradycyjnie zmieniają playbook na playoffy na bardziej wyrafinowany i skuteczny.

Czy obecna ofensywa jest na tyle dobra, by nie zepsuć tego, co wywalczy defensywa i special teams? Tak, ale jeśli któraś z tych formacji zawiedzie, Pats czekają poważne problemy. Jeśli jednak Brady i spółka zaczną grać lepiej, to tylko Ravens w najlepszej formie będą im mogli stanąć na drodze.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

2. Z notatnika statystyka:

3. Baltimore Ravens nie zwalniają. W poniedziałkowy wieczór wprost zmietli LA Rams. Lamar Jackson podał na pięć przyłożeń i jest faworytem do nagrody MVP. Warto zwrócić uwagę, że Ravens w tym roku pokonali obu zeszłorocznych uczestników Super Bowl.

4. W arcyważnym meczu Houston Texans pokonali Indianapolis Colts, w dużej mierze dzięki arcykonserwatywnemu podejściu Colts do ofensywy. Niemniej Teksańczycy zrobili krok ku wygranej w AFC South. Końcówkę sezonu mają jednak ciężką, a w perspektywie m.in. Patriots i dwa razy Titans.

5. Tymczasem Titans niespodziewanie włączają się do walki o playoffy. Gdy posadzili na ławkę Marcusa Mariotę, większość uznała ich sezon za stracony. Tymczasem Ryan Tannehill ma na koncie 10 TD i 4 INT przy passer ratingu 111,4, a drużyna ma tylko jedną wygraną straty do Texans. Sytuację dodatkowo skomplikowali Oakland Raiders, którzy ulegli New York Jets. W efekcie cztery drużyny (Titans, Colts, Steelers i Raiders) mają bilans 6-5, a Browns 5-6. Najprawdopodobniej tylko jedna z tych drużyn dostanie dziką kartę, choć Titans i Colts mają jeszcze szanse na wygranie dywizji.

6. Z porażki Packers najbardziej cieszą się New Orleans Saints. Było blisko sensacji, ale ostatecznie ekipa z Luizjany wygrała z Panthers. Są na samodzielnym drugim miejscu w konferencji, a jeśli za tydzień wygrają u siebie z 49ers to wyjdą na prowadzenie. Łatwo nie będzie.

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Pojedynek braci jak najbardziej dosłownie. W sztabie szkoleniowym 49ers pracuje Mike LeFleur, młodszy brat Matta
  2. W niedzielnym meczu przeciwko Bills Allen miał 0,06 jarda netto na próbę mniej niż Rodgers przeciwko Niners
Exit mobile version