Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 1: Znajome twarze w nieznajomych miejscach

Co roku w NFL dochodzi do masy transferów, czy to między klubami czy na zasadzie wolnych agentów. Jednak nie pamiętam sezonu, w którym tyle osób będących od lat kojarzonych z jednym klubem zmieniło barwy, tak na boisku, jak poza nim. Jednym poszło lepiej, innym nieco gorzej.

 

Zdrowie dopisuje

Z trzech klubowych legend na rozegraniu, którzy zmienili barwy klubowe tej wiosny, tylko Cam Newton może być zadowolony z debiutu. Jego New England Patriots pokonali Miami Dolphins 22:11, a wynik mógłby być znacznie lepszy. Nick Folk przestrzelił relatywnie łatwe kopnięcie z pola z 45 jardów, N’Keal Harry zgubił piłkę tuż przed polem punktowym rywali, a jedyne przyłożenie Dolphins miało miejsce w serii, w której sędziowie rzucili bardzo wątpliwą flagę za DPI przeciwko Stephonowi Gillmore’owi.

Dolphins nie postawili rywalom z dywizji przesadnie trudnych warunków, ale nowy rozgrywający Patriots zagrał solidne zawody. Przede wszystkim jest zdrowy. Było to widać po tym jak się poruszał, ale przede wszystkim po tym, że jego trenerzy nie bali się go wystawić na uderzenia defensywy. Newton uzbierał 75 jardów i 2 TD w 15 biegach. Patriots uruchomili pełne bogactwo opcji, sweepów i innych zagrywek biegowych. W tym kontekście nieco ubogo wyglądała gra podaniowa, ale Newton nie popełnił tam żadnych poważnych błędów, rzucał przyzwoicie, a repertuar tych zagrywek na pewno poszerzy się w miarę zgrywania się z kolegami i poznawania playbooka. O ile znajdą się jacyś receiverzy poza Julianem Edelmanem, ale to temat na inny tekst.

Po pierwszym tygodniu trudno powiedzieć jak mocna jest obrona Dolphins. Obstawiam, że nie za mocna, ale jak co roku cała hierarchia wyklaruje się dopiero po kilku tygodniach. Jak będziemy wówczas patrzeć na ten występ Newtona?

Na pewno ta ofensywa Patriots diametralnie różni się od tej pod wodzą Toma Brady’ego. Należy się spodziewać, że w kolejnych tygodniach drużyny będą podchodziły bliżej linii wznowienia akcji i blitzowały Newtona, chcąc zneutralizować zagrożenie ze strony jego biegów. W niedzielę Newton ładnie wrzucił kilka piłek za kołnierz drugiej linii obrony, ale i kilka razy dał się złapać na stratę jardów lub minimalny zysk. To właśnie ten element zdecyduje o sukcesie ofensywy Pats pod wodzą Newtona na dłuższą metę.

Jasne, nikt nie pomyli tego ataku z Chiefs Mahomesa albo Ravens Jacksona, ale tej drużyny i tak nikt nie widział w roli kandydatów do mistrzostwa w 2020 r. Jeśli Newton pokaże, że może w kolejnych latach poprowadzić ofensywę, to ten sezon i tak będzie udany.

 

Czy stary człowiek może?

Ten który opuścił Nową Anglię i zrobił miejsce dla Newtona nie zanotował udanego debiutu w nowych barwach. Jednak ocena gry Toma Brady’ego zależy w dużej mierze od oczekiwań.

Jeśli ktoś się spodziewał, że po odejściu z Patriots 43-latni Brady nagle cudownie powróci do formy z najlepszych lat i będzie rywalizował z młodzieńcami o MVP sezonu zasadniczego, musi być mocno rozczarowany meczem przeciwko Saints. Brady miał spore problemy ze zrozumieniem się z partnerami. Ten, z którym powinien rozumieć się najlepiej, czyli Rob Gronkowski, był kompletnie niewidoczny. Nieporozumienie z Mikiem Evansem doprowadziło do pierwszego przechwytu Saints. Evans stanął na swojej ścieżce, a Brady rzucił, jakby jego receiver miał biec dalej. Trzeba jednak powiedzieć, że nawet gdyby Evans biegł dalej, skończyłoby się to zapewne przechwytem, bo w okolicy było aż trzech defensorów – obaj safety i środkowy linebacker z Tamapa 2.

Znacznie gorszy był drugi przechwyt, który Janoris Jenkins zamienił na defensywne przyłożenie. To już trzeci mecz Brady’ego z rzędu z pick-six, a ten niedzielny był fatalnym błędem. Brady w ogóle nie powinien tak podawać, a nawet jeśli, to zamiast podać z dala od obrońcy, rzucił za plecy swojego partnera, prosto do defensora.

Jednak jeśli spodziewaliście się, że Brady ma być doświadczonym kierowcą tej ofensywy, a nie koniem pociągowym, a początkowe problemy są nieuniknione, to było nieco powodów do optymizmu. Przede wszystkim gołe liczby Brady’ego nie mówią całej prawdy, bo jego precyzyjne dalekie podania doprowadziły do zdobycia przeszło 100 jardów po DPI. Są to jardy, których w statystykach nie zobaczymy, ale quarterback Bucs jak najbardziej na nie zapracował.

Brady pokazał kilka podań naprawdę wysokiej klasy, zwłaszcza w pierwszej i ostatniej ofensywnej serii swojej drużyny. Na pewno nie ma się co obawiać, że nagle odpadnie mu ramię i nie będzie w stanie rzucić dalej niż na 5 jardów.

Tom nie wyglądał lepiej niż przed rokiem w Patriots. Linia ofensywna i tu i tam nie spisywała się najlepiej. Lepsze wsparcie w Bucs równoważy gorsze zgranie i oswojenie z systemem. W efekcie wciąż trudno powiedzieć jakiego Brady’ego zobaczymy na Florydzie. Swoje pięć minut mieli zarówno optymiści, jak pesymiści. Co więcej tak może wyglądać cały jego sezon.

 

Cry me a Rivers

Philip Rivers od lat miesza dobre ze złym, a fantastyczne podania z fatalnymi INT w najgorszych możliwych momentach. Do Indianapolis przyniósł i jedno i drugie.

Najpierw posłał kompletnie bezsensowne podanie w czwartej kwarcie, które pozwoliło Jaguars wyjść na 7-punktowe prowadzenie.

Chwilę potem mógł doprowadzić do dogrywki, jednak przynajmniej dwa znakomite podania w ostatniej serii zostały w fatalnym stylu upuszczone przez jego receiverów.

Nawet mimo dropów Rivers zanotował CPOE (Completed Pass Over Expectations) +7,7, co oznacza, że jego rzeczywista skuteczność była o 7,7 pkt. proc. wyższa niż oczekiwana. I to mimo że niemal 20% jego podań szło w ciasne krycie, tj. gdy obrońca był 1 jard lub bliżej od receivera będącego celem podania.

Colts ewidentnie uważali, że są o rozgrywającego od bycia contenderem. Czy tym rozgrywającym będzie Rivers? Niewykluczone. Ale kibice Colts muszą się przyzwyczaić, że jego zagrania będą dobre, złe i brzydkie. Czasami w ramach jednej kwarty.

 

Ron i jego Futbolowa Drużyna

Brzmi jak tytuł kiepskiej bajki, co? A jednak właściciel Washington Football Team, Dan Snyder, zupełnie poważnie mówi, że mogą pozostać przy tej nazwie.

Póki co jednak trener Ron Rivera robi swoje. Jego drużyna niespodziewanie pokonała w pierwszej kolejce Philadelphia Eagles i zrobili to w imponującym stylu. Choć przegrywali już 0:17, to oni zdobyli kolejnych 27 punktów w meczu. Obrona, a zwłąszcza linia defensywna Waszyngtonu kompletnie zdominowała mecz. Carson Wentz został zsackowany ośmiokrotnie, przechwycony dwukrotnie i dwa razy zgubił piłkę. Spory wpływ na to miały urazy i daleki od optymalnego skład personalny linii ofensywnej Eagles, ale nie ulega wątpliwości że linia FT Washington jeszcze nie raz w tym sezonie zdominuje rywala.

Przy remisie 17:17 Ron Rivera postanowił zrezygnować z 22-jardowego kopnięcia z pola w sytuacji 4&1 i zamiast tego rozgrywać czwartą próbę. Został nagrodzony przyłożeniem dwie akcje później.

Przed Riverą jeszcze sporo pracy. Jego ofensywa zdobywała zaledwie 3,4 jarda na próbę, co na dłuższą metę może pogrążyć nawet najlepszą obronę. Jednak myślę, że ten szkoleniowiec sobie poradzi, o ile zdrowie pozwoli. W sierpniu zdiagnozowano u niego nowotwór skóry i w przerwie meczu z Eagles nie mógł przemawiać do zawodników, bo przyjmował zaplanowaną dawkę leku z kroplówki.

 

Czego nauczył się Mike McCarthy?

Ostatnie lata 13-letniej kariery Mike MacCarthy’ego w roli trenera Packers były fatalne. Ale nie można zapominać, że to ten szkoleniowiec stoi za ostatnim mistrzostwem ekipy z Wisconsin i najlepszymi latami kariery Aarona Rodgersa. Cały rok 2019 spędził poza NFL. Podobno studiował współczesny futbol i nadrabiał zaległości.

W jego debiucie w roli trenera Dallas Cowboys nie było widać jakiegoś specjalnego przełomu. Owszem, godna pochwały jest decyzja, by rać 4. próbę w sytuacji 4&3 na 11. jardzie rywala. McCarthy mógł wziąć remis po FG, zamiast tego poszedł po pełną pulę. Mam nadzieję, że niepowodzenie nie zmieni jego podejścia, bo decyzja była dobra. Po prostu nie zawsze się udaje.

Jednak Cowboys nie pokazali jakiejś jakościowej różnicy w stosunku do tego, co grali za Jasona Garretta. Warto docenić postawę defensywy Rams, która odwaliła kawał dobrej roboty, ale nie po to Jerry Jones zwolnił swojego protegowanego, by oglądać wciąż takie same porażki po wyrównanym meczu.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Bardzo dziwnie oglądało się mecze bez kibiców. Sztuczny hałas zupełnie nie pasuje do gry, brakuje naturalnych reakcji na dobre i złe zagrania na boisku. Szkoleniowcy za linią boczną w większości bardzo swobodnie traktowali nakaz noszenia masek, za co mają być „ostro” upomniani przez ligę.

4. Detroit Lions znów znajdują sposób na spektakularną porażkę. Tym razem upuścili zwycięskie przyłożenie w endzone na 6 sekund przed końcem meczu.

Do tego Jamie Collins został mocnym kandydatem do nagrody za najgłupsze wykluczenie w sezonie.

5. Aaron Rodgers chyba przejął się wybraniem nowego QB przez Packers w drafcie. W pierwszym meczu sezonu zagrał jak za dawnych lat. 32/44, 364 jardy i 4 TD. A do tego równa, skuteczna gra przez cały mecz. Takiego Rodgersa chciałbym oglądać jak najczęściej.

6. Falstart mistrzów NFC na początek sezonu. W meczu otwarcia 49ers przegrali u siebie z Arizoną Cardinals. DeAndre Hopkins złapał 14 piłek na 151 jardów, a Kyler Murray pokazał, że jest ogromnym zagrożeniem zarówno górą, jak po ziemi. Nie wiem czy Cardinals wejdą w tym roku do playoffów, ale nudzić się na ich meczach nie będziemy.

7. Seattle Seahawks pozwolili Russellowi Wilsonowi podawać przed czwartą kwartą. Atlanta Falcons też nie mogli w to uwierzyć. Efektem było 322 jardy podaniowe i 4 TD na ponad 88% skuteczności. Jeśli szkoleniowcy Seattle wreszcie wręczą kluczyki do ofensywy Wilsonowi, reszta NFC może mieć poważny problem.

8. A jeśli mowa o skutecznych rozgrywających, to Gardner Minshew (Jaguars) miał więcej podań na przyłożenie niż niecelnych. 19/20, 173 jardy, 3 TD. Najwyraźniej Minshew nie został poinformowany przez klub, że próbują tankować po #1 w drafcie.

9. Ben Roethlisberger podał na 3 TD i wygląda na to, że po urazach nie ma już śladu.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version