Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 4: COVID chwieje sezonem

Przez miesiąc wydawało się, że NFL uniknie większych szkód. A jednak. Dwa mecze przełożone i znaczący wpływ na kalendarz rozgrywek. A to zapewne dopiero początek.

W podsumowaniu tygodnia przyjrzymy się jak stary wyga nauczył młokosa czym jest NFL oraz jak Bill O’Brien doprowadził do swojego zwolnienia. Zaczniemy jednak od COVID-owego zaburzenia sezonu.

Ognisko epidemii w Tennessee Titans zaczęło się od Shane’a Bowena, trenera linebackerów. Najprawdopodobniej zaczęło się rozprzestrzeniać wśród trenerów, a potem przeszło na zawodników. W sobotę pozytywne testy otrzymało 20 członków organizacji, a po kilku dniach spokoju w środę następnych dwóch.

Jak donosi Adam Schefter z ESPN, liga i związek zawodowy graczy NFL (NFLPA) mocno badają co poszło nie tak. Jak donoszą źródła dobrze z reguły poinformowanego Scheftera, w Titans doszło do naruszeń protokołów. Z kolei Paul Kuharsky napisał, że gracze Titans mieli spotykać się na wspólnych treningach, mimo zakazu. I choć w innych klubach również miało dojść do naruszeń, fakt że to w Tennessee doszło do zakażeń sprawi, że władze ligi ukarzą klub, by stanowił odstraszający przykład dla innych.

W efekcie liga zdecydowała o przełożeniu niedzielnego pojedynku Titans z Pittsburgh Steelers. Oba kluby mają wcześniejszy bye week, spotkają się w 7. tygodniu, który miał być bye weekiem Titans, a mecz Steelers z Ravens został przeniesiony na 8. kolejkę, czyli tydzień później w stosunku do pierwotnego planu. To znaczy, że Titans i Steelers będą musieli grać minimum 13 tygodni pod rząd. Co więcej nie mieli typowych dla bye weeku kilku spokojnych dni na regenerację i czas z rodziną, bo decyzję o przełożeniu meczu liga wydała dopiero w piątek, 2 października. Do tego czasu gracze musieli być gotowi na mecz w niedzielę. To krzywdzące zwłaszcza dla Steelers, którzy są w całym zamieszaniu kompletnie niewinni.

Na Titans się nie kończy. Mecz Patriots-Chiefs został przeniesiony z niedzieli na poniedziałek, gdy okazało się, że Cam Newton ma koronawirusa. Co prawda nie wystąpiły u niego objawy choroby, ale i tak Patriots polecieli na mecz w dwa samoloty – w jednym ci, którzy mieli bliski kontakt z Newtonem, w drugim reszta drużyny. Jeden z graczy w „brudnym” samolocie, Stephon Gilmore, otrzymał trzy dni po meczu pozytywny wynik testu.

Zresztą Chiefs też nie są zupełnie „czyści”. SARS-COV-2 wyryto u Jordana Ta’amu, quarterbacka z practice squadu Kansas City. Gorąco było też w Nowym Orleanie, ale tamtejszy pozytywny wynik okazał się błędem w badaniu. Jedne pozytywny przypadek trafił się też w Las Vegas.

Co ciekawe ani jednego przypadku nie było w Vikings, drużynie, która grała z Titans w poprzednią niedzielę. Okres inkubacji wirusa od zakażenia do wykrycia przez testy wynosi ok. 5-7 dni, zarażać można ok. 72 godziny przed wykryciem, więc większość „covidopozytywnych” graczy Titans już wówczas zarażała. Jak to możliwe, że w Minnesocie nikt się nie zaraził? Mimo że powszechnie uważa się, że Vikings mają super protokoły, które zapobiegły zakażeniu, prawda zapewne jest bardziej trywialna.

Świetnie opisał to jeszcze przed sezonem David Chao, były klubowy lekarz Chargers: bardziej ryzykowne jest siedzenie kwadrans na ławce rezerwowych obok zakażonego kolegi z drużyny, niż zderzenie się kilkanaście razy w ciągu meczu na kilka sekund z zakażonym rywalem. To nie znaczy, że nie można zarazić się od rywala na boisku, ale NFL prawdopodobnie ma rację, naciskając na maski za linią boczną. Choć gdyby mieli karać za każdym razem, gdy maska jest nieprawidłowo założona, Jon Gruden nie wypłaciłby się z kar, mimo że zarabia 10 mln rocznie.

Naiwnością było myślenie, że uda się uchronić wszystkich zawodników NFL przed COVID-em. Ale jeśli uda się zatrzymać ognisko w Tennessee, a inne kluby NFL zdołają ograniczyć swoje do pojedynczych przypadków, to zaburzenia powinny być minimalne. Będzie to też znaczyło, że protokoły bezpieczeństwa działają i mogą stanowić dobry wzorzec dla innych organizacji, np. wielkich biur. Z drugiej strony jeśli wirus będzie się dalej rozprzestrzeniał, nie można wykluczyć przerwania sezonu przynajmniej na pewien czas. Natomiast wszystkie opowieści o skoszarowaniu graczy na kilka miesięcy należy włożyć między bajki. To zbyt wiele osób, by stworzyć dla nich „bańkę”, jak dla znacznie mniej licznych drużyn NBA.

GOAT jeszcze nie gotów do odejścia

W niedzielę naprzeciw siebie stanęło dwóch quarterbacków. Tom Brady miał (i wciąż ma) więcej mistrzowskich pierścieni, niż Justin Herbert startów w NFL. A jednak przez pierwszą połowę to młokos był wyraźnie lepszy. Podanie Herberta do Tyrona Johnsona na 53-jardowe przyłożenie faktycznie przeleciało w powietrzu ponad 60 jardów i było jednym z najlepszych rzutów w całym sezonie NFL. Dwie serie ofensywne później Herbert wyreżyserował 97-jardową serię ofensywną w 13 snapach. Wyraźnie było widać dlaczego Chargers postanowili zużyć na niego #6 w tegorocznym drafcie.

W tym czasie Tom Brady miał spore problemy. Michael Davis przechwycił jego podanie i wrócił z nim 78 jardów na przyłożenie, co z punktu widzenia EPA było akcją wartą niemal 10 punktów. Dla Brady’ego był to drugi pick-six w tym sezonie i czwarty w ostatnich sześciu meczach. Wciąż wychodzi brak zgrania z nowymi partnerami – kilka piłek poszło w zupełnie inne miejsca niż biegli jego receiverzy. Goście z Kalifornii zanotowali 24 punkty z rzędu i wyszli na 17-punktowe prowadzenie.

Jednak wszystko zmieniło fumble Chargers przed własnym polem punktowym w samej końcówce pierwszej połowy. Brady’emu wystarczyło 16 sekund, by zdobyć przyłożenie, które stało się początkiem serii 21 punktów bez odpowiedzi ze strony rywali. QB Bucs pokazał, że wciąż potrafi posłać piękną i precyzyjną daleką piłkę. Drugoroczniak Scotty Miller zagrał mecz życia i momentami wyglądał jak kopia Wesa Welkera czy Juliana Edelmana. W sumie aż dziewięciu zawodników złapało podania Brady’ego w tym meczu (plus dziesiąty Davis przy pick-six), a pięciu podania na przyłożenie (sześciu, uwzględniając Davisa). Mimo skręconej kostki Mike Evans złapał 7 piłek na 122 jady i TD.

Ofensywa Bucs wreszcie zafunkcjonowała jak należy. Może obrona Chargers nie należy do elitarnych, ale w tym sezonie defensywy w całej lidze spisują się wyjątkowo słabo. Brady zagrał jak za najlepszych lat – precyzja podań, nawigacja w kieszeni i podejmowanie decyzji, wszystko przypominało jego najlepsze lata w Patriots. W wieku 43 lat został najstarszym QB w historii z 5 podaniami na TD w jednym meczu. Dołączył do elitarnego grona rozgrywających, którzy mogą pochwalić się 30 meczami w karierze z 4 lub więcej podaniami na TD (poza nim jeszcze Brees i P. Manning). Jednak przede wszystkim udowodnił, że nie zamierza składać broni przed młodzieżą.

Mimo porażki fani Chargers mogą być zadowoleni. Wygląda na to, że w osobie Justina Herberta trafił im się prawdziwy talent na rozegraniu. Oczywiście będą gorsze momenty, a słabi partnerzy i szkoleniowcy mogą zniweczyć wysiłki najlepszego QB – spytajcie Philipa Riversa. Jednak póki co więcej w jego grze plusów niż minusów. Oby tak dalej.

Słońce nad Houston?

J.J. Watt opublikował na Instagramie post ze słońcem świecącym nad NRG Stadium, domowym obiektem Houston Texans. Ten przejaw optymizmu, nietypowy u zawodnika ekipy, która zaczęła sezon od czterech porażek z rzędu, wywołało zwolnienie trenera/GM-a Billa O’Briena. Jest to ruch sensowny, ale moment jego wykonania jest głęboko zdumiewający.

O’Brien był trenerem Texans od początku sezonu 2014. Na plus trzeba mu zapisać, że przejął drużynę, która skończyła sezon 2013 z bilansem 2-14 i wygrał dywizję w czterech z pięciu kolejnych sezonów. Na minus – Texans są jedyną drużyną AFC South, która za kadencji O’Briena nie grała w finale AFC. Poza tym O’Brien wielokrotnie pokazywał, że w czasie meczu nie jest w stanie podejmować szybkich i trafnych decyzji. Nie szukając daleko – jego pasywność walnie przyczyniła się do niedzielnej porażki z Minnesotą Vikings.

Jednak został zwolniony w znacznej mierze za swoje „dokonania” w roli generalnego menedżera, którym de facto był od 2019 r., choć nie jest tajemnicą, że i wcześniej miał znaczący wpływ na personel. Jest to o tyle dziwne, że zarząd klubu nie reagował przy jego co bardziej kontrowersyjnych decyzjach (przy czym używam słowa „kontrowersyjne” w tym kontekście jedynie z kurtuazji). Teraz O’Brien został zwolniony w środku sezonu, nie ma dla niego gotowych następców, a praca w Houston nie będzie należała do atrakcyjnych.

Zwolniony HC/GM jak mało kto zdołał skutecznie pozbawić swoją drużynę talentu. W kolejnych wymianach pozbył się DeAndre Hopkinsa, wyborów w dwóch pierwszych rundach draftów 2018, 2020 i 2021 i pozyskał niezwykle kosztownych weteranów. Wyraźnie nie miał pojęcia jak konkurencja wycenia zawodników na rynku, czego najlepszym dowodem jest 9 mln/rok dla Randalla Cobba, choć w innych klubach mógłby zapewne liczyć najwyżej na 1/3 tych pieniędzy.

W efekcie Texans są zespołem pozbawionym młodych talentów, obciążonym wysokimi kontraktami, a w sezonie 2020 wydadzą na pensje najwięcej w całej NFL. I zaczęli sezon od czterech porażek. Czy jakikolwiek trener/GM z ambicjami będzie chciał przejąć drużynę w takiej sytuacji?

Tymczasowym szkoleniowcem został Romeo Crennel, 73-letni trener z bilansem 28-55 na stanowisku pierwszego szkoleniowca w karierze. To on odpowiadał za zeszłoroczną obronę Texans, która roztrwoniła 24-punktową przewagę w playoffach przeciwko Chiefs w jedną kwartę. Obowiązki GM-a przejmie zapewne Jack Easterby. Dwa lata temu przyszedł z Patriots, w których pełnił rolę „charakter coach”, czyli kogoś pomiędzy psychoanalitykiem i kapelanem. W tym czasie awansował na wiceprezesa operacji futbolowych i, jeśli wierzyć pogłoskom z Twittera, zaczął kopać dołki pod swoim szefem i wreszcie wysadził go ze stanowiska.

Pozbycie się O’Briena było słusznym ruchem. W styczniu. Jeśli już zarząd przystał na wszystkie jego pomysły, powinien dać mu przynajmniej jeden pełny sezon na ich realizację. Tymczasem zostali z podstarzałym szkoleniowcem, który psuł wszystko czego się dotknął i psychoanalitykiem w roli GM-a. Mam wrażenie, że będzie jeszcze zabawniej.

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Rok temu Washington Redskins wierzyli w Dwayne’a Haskinsa tak bardzo, że poświęcili na rozgrywającego Ohio State #15 w drafcie. Po słabym początku sezonu w wyjściowym składzie zastąpi go Kyle Allen, którego trener Ron Rivera trenował w Carolinie. W 2018 r. Allena w drafcie nie chciała żadna drużyna NFL. W odwodzie czeka jeszcze weteran Alex Smith, który nie grał od paskudnego złamania nogi w 2018 r., a w najbliższej kolejce będzie rezerwowym.

4. Zmiana również na pozycji rozgrywającego w New York Jets. Po raz kolejny będziemy mieli wątpliwą przyjemność zobaczyć w akcji Joe Flacco. Tu jednak winny jest uraz barku Sama Darnolda, choć najprawdopodobniej tydzień odpoczynku wystarczy.

5. Po ćwiartce sezonu mamy czterech wyróżniających się kandydatów do MVP: Russella Wilsona (Seahawks), Aarona Rodgersa (Packers), Patricka Mahomesa (Chiefs) i Josha Allena (Bills). MVP z reguły dostaje QB z najlepszej drużyny albo z wyjątkowo imponującymi statystykami, ale ta czwórka póki co jest na wyraźnym prowadzeniu, przynajmniej w statystykach. Po drugiej stronie piłki byłoby gorzej z wyborem, głównie dlatego że Steelers i Colts to jedyne dwie defensywy w NFL, które są dla swoich zespołów atutem, a nie obciążeniem.

6. Wygrana Eagles przeciwko rezerwom 49ers uratowała tegoroczną NFC East od miana najgorszej drużyny w historii NFL po pierwszej ćwiartce sezonu. Póki co zbiorowo mają bilans 3-12-1 i są dopiero drugą najgorszą dywizją w historii na tym etapie rozgrywek.

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version