Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 1: Bez pochopnych wniosków

Nawet w najgorszych koszmarach kibice Packers nie wyobrażali sobie tak fatalnego startu sezonu. Jest jednak światełko w tunelu – to dopiero pierwszy tydzień, a wyciąganie po nim daleko idących wniosków to w NFL spory błąd.

W podsumowaniu tego tygodnia o weteranie co się liczbom nie kłania, występach rookie QB, z których najlepiej wypadł ten wybrany najpóźniej oraz o meczu, który wielu oceniało jako zapowiedź finału AFC. Ale zaczniemy od Packers, których kibice powinni się martwić, ale (jeszcze) nie panikować.

 

Co wynika z 38:3

Wydawało się, że Packers nie powinni mieć problemu z wygraną na start rozgrywek. Niby wyjazd, ale tak naprawdę mecz na neutralnym terenie, bo z powodu naciągającego huraganu liga przeniosła mecz z Nowego Orleanu do Jacksonville. A jak neutralny stadion, to fani Packers zawsze mają przewagę na trybunach. Do tego Saints po raz pierwszy od 2006 r. zaczynali sezon bez Drew Breesa i można się było spodziewać licznych niedociągnięć w ich ofensywie. Za to po drugiej stronie aktualny MVP, Aaron Rodgers, który wyczaruje coś z niczego, nawet jak się koledzy nie popiszą.

Z tych założeń sprawdziło się tylko pierwsze. Green Bay to, jak na amerykańskie standardy, mała mieścina. Jednak drużyna ma oddanych fanów w każdym zakątku USA, a ci z Florydy nie mają okazji za często oglądać swoich ulubieńców (Jaguars i Dolphins są w AFC), więc skorzystali z okazji i stawili się na meczu.

Na boisku wyglądało jednak na to, że tylko jedna drużyna przygotowała się do tego meczu. I nie byli nią Packers. Jak to najczęściej w NFL bywa, wszystko zaczęło się na liniach. A na obu liniach kompletnie, całkowicie i nieprzerwanie dominowali Saints. Gra biegowa Packers kompletnie utknęła, podczas gdy Saints biegali może niezbyt spektakularnie, ale skutecznie. Aaron Rodgers cały mecz zmagał się z presją rywali, podczas gdy Jameis Winston cieszył się czystą kieszenią.

Jednak to co zdumiewa najbardziej, to nieprawdopodobna wręcz efektywność gry podaniowej ekipy z Luizjany. Winston zaliczył pięć podań na przyłożenie przy zaledwie 148 jardach. Nigdy w historii NFL zawodnik z pięcioma podaniowymi TD nie uzyskał tak niewielu jardów. W pewnym momencie miał na koncie cztery przyłożenia przy mniej niż 100 jardach zdobytych górą. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to kwestia masowych strat Packers pod własnym polem punktowym. Takie dwie straty owszem były, ale dopiero w trzeciej kwarcie, gdy mecz kompletnie wymykał się GB z rąk. Wcześniej dwa przyłożenia zwieńczyły ponad 70-jardowe serie Saints.

Z drugiej strony Rodgers zagrał jeden z najsłabszych, a może po prostu najsłabszy mecz w karierze. Swoje oczywiście zrobiła mizerna postawa całej drużyny, na czele z linią ofensywną, ale i quarterback Packers pokazał się z jak najgorszej strony, co w tej twitterowej nitce dobrymi przykładami zilustrował Peter Bukowski.

Czy kibice Packers powinni się niepokoić? Oczywiście. Niewykluczone, że za pół roku każdy z nich z mądrą miną będzie mówił, że on/ona od razu wiedział, że ten mecz był początkiem upadku Rodgersa z klifu, katastrofy sezonu 2021 itd, itp. Ale mimo wszystko Packers pozostają silną drużyną. Błędy Rodgersa nie wynikały z niedostatków fizycznych, a raczej były pomyłkami mentalnymi. Jeśli chcecie wiedzieć jak wygląda rozgrywający, któremu organizm odmawia posłuszeństwa, włączcie mecz Steelers.

Linia także powinna się poprawić. Strata Coreya Linsleya na pewno jest bolesna, ale w październiku z listy kontuzjowanych powinien powrócić David Bakhtiari, co nieco ustabilizuje sytuację.

I wreszcie NFL to niezwykle wyrównana liga. Często zapominamy jak bardzo. W dziewiątej kolejce poprzedniego sezonu Saints wygrali 38:3 i to na wyjeździe. Zdominowali rywali kompletnie na liniach i nie pozostawili złudzeń co do tego, kto jest lepszy. Doświadczony rozgrywający przegranej drużyny zaliczył fatalny mecz z trzema przechwytami. Niemal równo trzy miesiące później drużyna pokonana w tamtym meczu wznosiła w górę Lombardi Trophy. Tak, to byli Buccaneers. Nie oznacza to naturalnie, ze Packers nagle stali się faworytami do wygrania mistrzostwa, ale skreślanie sezonu po jednej, nawet spektakularnej porażce, jest zdecydowanie przedwczesne.

Co do Saints to pokazali, że mają ciekawą formułę, która może dać im playoffy. Pytanie jak będzie wyglądała gra, gdy linia nie będzie tak kompletnie dominowała i Winston będzie musiał więcej podawać. Czy wtedy dalej będzie wyglądał na „naprawionego”?

 

300

Trudno powiedzieć, która czwartkowa liczba na koncie Toma Brady’ego jest najbardziej imponująca. Czy fakt, ze był to jego start nr 300 w karierze w sezonie zasadniczym, co oczywiście jest rekordem ligi? A może to, że w wieku 44 lat był w stanie wykonać 50 podań w meczu, najlepsze zostawiając na koniec, gdy poprowadził kolejną zwycięską serię na koniec czwartej kwarty? A może (i to jest mój faworyt) że w żadnym z jego 300 startów przez 21 sezonów nie było sytuacji, by jego drużyna straciła matematyczne szanse na playoffy przed rozpoczęciem meczu?

Brady był znowu znakomity. Co prawda ma na koncie dwie straty, ale jedna to drop receivera, a druga to przechwyt przy „zdrowaśce” na koniec pierwszej połowy. Żaden z nich nie był winą rozgrywającego, choć warto zwrócić uwagę, że ze „zdrowaśką” Cowboys niemal wrócili na przyłożenie.

Pierwszy mecz sezonu dał nam emocje, zwroty akcji, fantastyczne zagrania i starcie dwóch rozgrywających z dwóch pokoleń na naprawdę wysokim poziomie. Ale zakończenie było takie samo jak przez ostatnich dwadzieścia lat. Brady dostał piłkę na półtorej minuty przed końcem i spokojnie poprowadził zwycięską serię. Wszyscy, którzy mieli nadzieję, że wiek wreszcie go dogoni, muszą pogodzić się z faktem, że to jeszcze nie w tym roku. A 44 będzie taką samą liczbą jak 34.

 

MacDebiut

Pięciu rozgrywających wybranych w pierwszej rundzie tegorocznego draftu. Pięciu zagrało w pierwszym tygodniu, czterech podało na przyłożenie, trzech było (i pozostanie) starterami w swoich drużynach. Jednak to ten najmniej ceniony i wybrany jako ostatni wypadł w pierwszym tygodniu najlepiej.

Mac Jones, bo o nim mowa, został wprowadzony w mecz z Dolphins ekstremalnie powoli. Przez większość pierwszej połowy wyglądało na to, że Patriots zmarnowali wybór w pierwszej rundzie draftu, bo gościa od wręczania piłek running backom można spokojnie znaleźć w dalszych rundach. Jednak playcalling stopniowo się rozkręcił, a Jones zademonstrował, czemu NE postanowili mu zaufać i zwolnić Cama Newtona. Nie pokazał jakichś fenomenalnych rzutów. Ale jego precyzja, sprawność w podejmowaniu decyzji i opanowanie pod presją w kieszeni (Dolphins blitzowali jak szaleni) były zaskakujące jak na debiutanta rozgrywającego pierwszy mecz w NFL. Wiadomo było, że nie ma czystego, fizycznego talentu Trevora Lawrence’a, ale fani Pats mogą czuć po tym spotkaniu lekki optymizm.

Jones nie zdołał wygrać pierwszego startu. Nie udało się przemóc fumbli running backów i zabrakło skuteczności w decydujących momentach. Patriots mieli cztery długie serie, w których zawędrowali do red zone rywala i wyciągnęli z tego tylko dziewięć punktów. Ale najważniejszy wniosek z tego meczu: z Maca coś da się wyciągnąć.

#1 draftu, czyli Trevor Lawrence miał mieszany debiut w barwach Jaguars. Pokazał kilka fenomenalnych rzutów i cały ten talent, którym zachwycali się skauci przed tegorocznym draftem. Ale dołożył do tego trzy straty. Musi się jeszcze nauczyć, że defensorzy w NFL są lepsi niż w NCAA i w niektóre ciasne okna nie warto podawać. Na pewno nie pomogła mu słaba postawa linii, która nie potrafiła go ochronić przed czteroosobowym pass rushem Texans, którzy prawie wcale nie blitzowali.

Z kolei #2, czyli Zach Wilson, zaczął katastrofalnie. Do przerwy Jest przegrywali z Panthers 0:16, a Wilson schodził do szatni z QBR 5,9. Jednak w drugiej połowie pokazał się z dobrej strony. Sam fakt, że po tak tragicznych dwóch kwartach potrafił wyjść na drugą połowę i znacząco poprawić swoją grę, to ogromny plus jego charakteru. Rozgrywający Jets nie miał za dużego wsparcia w partnerach, ale i tak musi poprawić celność podań i nauczyć się, że w NFL nie można trzymać za długo piłki (6 sacków, 10 QB Hitów).

Daleko jeszcze, by uznać któregokolwiek z tych zawodników za sukces albo porażkę. Ale obserwowanie ich rozwoju na pewno będzie fascynujące.

 

Najlepsze co oferuje AFC?

Wiele przedsezonowych zapowiedzi mówiło o Browns i Chiefs jako potencjalnych uczestnikach finału AFC. Osobiście nie kupuję Browns jako faworytów, a AFC jest w tym roku wyjątkowo wyrównana i przewidywanie w tej konferencji czegokolwiek to jak granie w Lotto. Jednak mecz tych dwóch drużyn zapowiadał się bardzo ciekawie.

Pamiętacie jak pisałem, żeby nie wyciągać daleko idących wniosków po pierwszym tygodniu? Tutaj również jest to wskazane. Inaczej moglibyśmy uznać, że ofensywa Browns to niepowstrzymywalna siła (dopóki nie zatrzymają się sami), defensywa Chiefs to kompletny żart, a ich inwestycje w linię ofensywną okazały się kompletnie chybione.

Rzeczywiście, obrona Chiefs się nie popisała, ale w NFL większość defensyw zaczyna jako tako funkcjonować dopiero w drugiej połowie sezonu, gdy jest trochę okazji do tacklowania (niemal zupełnie wyeliminowanego z obozów przedsezonowych). Warto zwrócić uwagę, że w decydujących momentach Chris Jones zaliczył dwa sacki, a presja na Bakerze Mayfieldzie zakończyła ostatnią serię meczu. Kiedy do gry wróci Tyrann Mathieu cała formacja będzie wyglądała zupełnie inaczej. Fakt, oddali po ziemi 5,9 jarda na próbę, ale ta defensywa od początku kadencji Andy’ego Reida jest budowana, by przede wszystkim powstrzymywać podane, nie bieg, a we współczesnej NFL to jedyna sensowna taktyka.

Browns pokazali się z całkiem dobrej strony. Linia defensywna z Mylesem Garrettem i Jadeveonem Clowneyem powinna być ich mocną stroną przez cały sezon. Od początku pokazali, że przyjechali do KC po zwycięstwo, konwertując dwie czwarte próby w dwóch pierwszych seriach meczu. Jednak druga odsłona była znacznie słabsza. Pięć serii przyniosło trzy straty, 3&out i jedno przyłożenie.

Obie drużyny mają nad czym pracować i w obecnej formie mogą mieć problemy z wejściem do finału NFL. Na szczęście to dopiero pierwszy tydzień.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

2. Chandler Jones zaliczył pięć sacków na Ryanie Tannehillu. Jest czwartym graczem w historii NFL, który ma na koncie trzy mecze z czterema lub więcej sackami. W karierze ma ich 102, co oznacza że jest 36. zawodnikiem w historii NFL, który przekroczy setkę w tej kategorii od 1982 r. (kiedy sacki zaczęto oficjalnie liczyć). Z aktywnych graczy NFL w tym elitarnym gronie są jeszcze Von Miller (108) i J.J. Watt (101).

3. Justin Herbert zaczął swój drugi sezon jeszcze lepiej niż zakończył pierwszy. Przeciwko WFT zagrał imponujące zawody. Nie widać tego w statystykach, ale to w dużej mierze kwestia licznych piłek, upuszczonych przez jego receiverów. Chargers mogą być w tym sezonie naprawdę groźni.

4. Wczesny kandydat do chwytu roku:

5. Defensywa Steelers zdołała powstrzymać Josha Allena. Niestety ofensywa wyglądała podobnie jak przed rokiem, kiedy wygrali 11 pierwszych spotkań, by przegrać pięć z sześciu kolejnych i odpaść w pierwszej rundzie playoffów.

6. Raiders zainaugurowali nową arenę w Las Vegas. Po dramatycznym meczu odnieśli zwycięstwo po dogrywce.

7. Ośmiu członków Saints zanotowało we wtorek pozytywne testy na COVID – sześciu trenerów, jeden zawodnik i dietetyk. Na razie nie wiadomo czy i jaki wpływ będzie to miało na niedzielny mecz z Panthers.

8. Fajnie, że kibice wrócili na stadiony. Nawet przed telewizorem (komputerem) czuć zupełnie inną energię.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version