Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 8 – Koniec niepokonanych

Nie udało się dotrwać nawet do polowy sezonu. Arizona Cardinals, ostatnia w tegorocznej NFL drużyna bez porażki, musieli uznać wyższość Packers. Drużyna z Green Bay zaimponowała nie tylko samą wygraną ale również jej okolicznościami.

W podsumowaniu tygodnia przyjrzymy się bohaterowi znikąd w Nowym Jorku i bohaterowi z Denver, który przeniósł się do Los Angeles. Zaczniemy jednak od Packers, którzy zaczęli tydzień fantastycznie, ale kończą go w nieco gorszych humorach.

Wygrana wbrew okolicznościom

Nic nie wskazywało na to, by Packers mieli ten mecz wygrać. Krótki tydzień, na wyjeździe, przeciwko ostatniej niepokonanej drużynie NFL. Do tego COVID i urazy przetrzebiły skład i przeciwko Cardinals zabrakło 11 nominalnych starterów. Niektórych, jak LT Davida Bakhtiariego, brakuje od początku sezonu. C Josh Myers i CB Jaire Alexander wypadli w październiku. A dodatkowo COVID zaszalał w pokoju receiverów, przez co Aaron Rodgers nie mógł w czwartek skorzystać z Davate Adamsa, który przed meczem z Cardinals odpowiadał za 41,8% jardów po złapanych podaniach w drużynie. Dodatkowo spotkanie opuścili Allen Lazard i Marquez Valdes-Scantling. W efekcie jedynymi receverami z jako takim doświadczeniem byli Randall Cobb i Equanimeous St. Brown. Co gorsza w trakcie meczu wypadł również TE Robert Tonyan, który zerwał więzadła w kolanie i już w tym sezonie nie zagra.

Po drugiej stronie piłki też nie było różowo, a sytuację pogarszał brak koordynatora defensywy Joe Barry’ego, który również leczył COVIDa. W efekcie defensywny playcalling był pracą zbiorową pod redakcją Jerry’ego Montgomery’ego, szkoleniowca linii defensywnej. To zawsze stwarza ryzyko nieporozumień i błędów.

Packers jednak nie szukali wymówek. Na tym etapie sezonu nie ma zdrowych drużyn. Cardinals stracili do końca sezonu J.J. Watta, a w trakcie meczu uraz odnowił się DeAndre Hopkinsowi.

Ekipa z Green Bay wiedziała od początku, że nie ma szans w otwartej wymianie ciosów z Kylerem Murrayem i spółką. Zamiast tego przygotowali, a następnie znakomicie wyegzekwowali mądry plan na to spotkanie. Przede wszystkim, mimo posiadania w składzie aktualnego MVP na pozycji rozgrywającego, postawili na grę biegową. Ich front ofensywny może nie zdominował całkowicie rywali, ale wyszedł zwycięsko z zażartej walki. A tam, gdzie linia nie do końca dawała radę, wkraczał AJ Dillon. Potężnie zbudowany running back zagrał znakomite spotkanie. 78 jardów biegowych to może nie jest wynik, który zapisze się w annałach NFL, ale wiele z tych kluczowych jardów zostało wyrwanych ogromnym wysiłkiem już po pierwszym, a czasem nawet drugim i trzecim kontakcie z obrońcą. W efekcie Packers byli przy piłce przez 37,5 minuty efektywnego czasu gry, a Murray musiał na to patrzeć zza linii bocznej.

Oczywiście zwycięstwo to nie tylko ofensywa. To również, a może nawet przede wszystkim, obrona. Fantastyczną robotę zrobił tu front, który z jednej strony zdławił grę biegową Cardinals, a z drugiej mocno ograniczył poczynania Murraya, wywierając na niego nieustanną presję. To właśnie presja Rashana Gary’ego i Prestona Smitha doprowadziła do niecelnego rzutu Kylera Murraya, który padł łupem Henry’ego Blacka i oddał piłkę Packers w red zone rywala. Była to akcja warta 6,67 EPA i największy zwrot akcji w tym meczu. Packers zdobyli po nim przyłożenie i dowieźli wygraną do końca.

W pierwszej połowie miał miejsce drugi, podobny zwrot akcji. Tym razem Cardinals popełnili stratę w special teams, gdy returner dotknął piłki po puncie, odzyskanej następnie przez Packers. Ten zwrot był wart 6,64 EPA (wg modelu Pro Football Reference). Jednak wówczas Packers nie wykorzystali okazji i skończyli z zaledwie trzema punktami. Można żałować, że Green Bay nie próbowali zdobyć przyłożenia w czwartej próbie mając trzy jardy do pola punktowego, ale wobec problemów we wcześniejszych próbach jestem w stanie zrozumieć czemu Matt LeFleur podjął taką a nie inną decyzję.

Jest to o tyle ciekawe, że w czwartej kwarcie w podobnej sytuacji (choć z 1. jarda) zdecydował się na granie. Właściwie Packers mieli pierwszą próbę na 1. jardzie i grali trzy akcje z tej odległości (raz byli cofnięci po deley of game). Szkoda tylko, że playcalling w dwóch pierwszych próbach był tak przewidywalny. Tam aż prosiło się o jakiś bieg z luźnej formacji albo QB sneak. Zamiast tego Packers zagrali dwa razy inside zone. Warto jednak pochwalić LeFleura, że ostatecznie próbował zdobyć TD w czwartej próbie. Pomijając modele matematyczne, kopnięcie z pola niewiele tu dawało jego drużynie. Przyłożenie rozstrzygało mecz, podczas gdy tak FG jak nieudana czwarta próba dałby Arizonie szansę na wyjście na prowadzenie. Tyle że po FG Cardinals mieliby do przejścia 24 jardy mniej, bo zaczynaliby zapewne z własnego 25. jarda, a nie 1. jak po nieudanej czwartej próbie.

Warto zwrócić uwagę na akcję bezpośrednio po nieudanym puncie (wracamy do drugiej kwarty). Nie chodzi mi o kapitalny, choć autowy chwyt Marcedsa Lewisa, a bardziej o procedurę, która odwróciła przyłożenie. Początkowo sędziowie na boisku uznali, ze tight end Packers złapał piłkę w boisku, a decyzję odwrócił asystent wideo, który zakomunikował sędziemu głównemu, że Lewis jednak stanął na linii. To przykład nowych możliwości, które asystent ma od tego sezonu. Jeszcze rok temu to odwrócenie oczywistej i wyraźnej pomyłki sędziów boiskowych wymagałoby pełnego rytuału powtórek i kilkuminutowej przerwy. Teraz wystarczyło kilkanaście sekund. To krok w dobrym kierunku i mam nadzieję, że asystent wideo wkrótce przestanie być asystentem, a stanie się pełnoprawnym członkiem obsady, wspierając sędziów boiskowych w czasie rzeczywistym.

O ile cofnięte przyłożenie Lewisa to pozytywny przykład sprawnej współpracy między sędziami, o tyle końcówka spotkania to przykład bardzo negatywny.

W sytuacji 2&1 Murray pobiegł sam. Został zatrzymany w okolicy linii wznowienia akcji. Sędzia boczny w pierwszej chwili pokazał miejsce zatrzymania piłki, które wydawało się za krótkie w stosunku do pierwszej próby (linia telewizyjna jest nieoficjalna), a potem sędzia główny pokazał pierwszą próbę zanim jeszcze arbiter liniowy ułożył piłkę. Na jakiej podstawie przyznał tę pierwszą próbę trudno orzec, zwłaszcza że powtórki telewizyjne pokazały, że osiągnięcie pierwszej próby przez Murraya było mocno wątpliwe. Tym razem sędzia główny postanowił nie skorzystać z powtórki.

Ostatecznie mecz rozstrzygnął przechwyt Rasoula Douglasa. Biorąc pod uwagę sytuację na boisku, przypominał nieco przechwyt Malcolma Butlera z Super Bowl 49. Jednak tym razem nie było to genialne zagranie obrońcy, a fatalny błąd ataku. Murray i A.J. Green grali kompletnie inną zagrywkę i gdy rozgrywający rzucił piłkę w stronę receivera, ten nawet nie patrzył w jego stronę. Wyglądało to trochę jak gracz z odłączonym sterownikiem w „Maddenie”.

Niestety Packers kończą tydzień w dużo gorszych humorach. Aaron Rodgers również otrzymał pozytywny wynik testu COVID-owego. Co gorsza, jak twierdzi Ian Rapoport, Rodgers nie jest zaszczepiony, co oznacza że nie tylko opuści nadchodzący mecz z Chiefs, ale i jego występ z kolejnym tygodniu z Seahawks stoi pod znakiem zapytania. Podobno AR12 chciał, żeby NFL i NFLPA uznało go za „odpornego”, bo brał „leki” homeopatyczne. Pozwólcie, że zostawię to bez komentarza. W praktyce oznacza to minimum 10 dni z dala od innych członków drużyny. Korzyścią dla klubu jest okazja do przetestowania Jordana Love w warunkach bojowych, a trudno sobie wyobrazić lepszego przeciwnika na pierwszy mecz dla młodego QB niż tegoroczna obrona Chiefs.

Bohater znikąd

Sezon Jets wyglądał fatalnie, ale wiadomo było, że najważniejszy jest rozwój #2 tegorocznego draftu, Zacha Wilsona. Nie wyglądało to do tej pory najlepiej, a co gorsza QB Jets doznał urazu kolana, o włos unikając zerwania więzadeł. W efekcie musiał go zastąpić Mike White.

White nigdy nie był gwiazdą. Po nieudanych dwóch latach w South Florida przeniósł się na uczelnię Western Kentucky. Tam zanotował dwa całkiem udane sezony, a potem pokazał się z dobrej strony na Senior Bowl. Fachowcy od draftu wieszczyli mu trzecią-czwartą rundę, ostatecznie poszedł w piątej. Ot, typowa historia chłopaka, który będzie kilka lat zmiennikiem w NFL, zarobi milion dolarów, a przez resztę życia będzie sprzedawał ubezpieczania lub uczył WF-u w liceum. W przypadku White’a mogło do tego dojść jeszcze wcześniej, bo przed swoim drugim rokiem nie załapał się nawet do practice squadu Cowboys i w sierpniu 2019 r. został bez pracy.

Jednak miesiąc później zadzwonili Jets. Młody QB spędził sezon 2019 w practice squadzie. Kolejny rok bujał się między practice squadem i pierwszą drużyną. W sezonie 2021 został zmiennikiem Wilsona. Jednak aż do 24 października nie wykonał nawet jednego podania w meczu sezonu zasadniczego NFL.

I nagle ten człowiek znikąd prowadzi słabiutkich Jets do zwycięstwa z rozpędzonymi Bengals. Oczywiście sporo w tym winy Cincinnati, którzy zlekceważyli rywali. W końcu kto by się spodziewał, że zespół który tydzień wcześniej stracił 54 punkty może stanowić zagrożenie. A jednak White poprowadził comeback. Na pięć minut przed końcem meczu przy 11-punktowym prowadzeniu Bengals model ESPN szacował szanse ich wygranej na ponad 98%.

Warto oddać sprawiedliwość defensywie. To oni przechwycili podanie Joe Burrowa na 14 jardzie Bengals na 4,5 minuty przed końcem meczu. To oni ograniczyli Ja’Marra Chase’a do 32 jardów, co stanowi jego najsłabszy dorobek w tym sezonie.

Jednak ostatecznie to White jest bohaterem. Został pierwszym rozgrywającym Jets w XXI wieku, który podał na 400 jardów w meczu. Jako pierwszy w historii NFL podał na 400 jardów i 3 TD w swoim pierwszym starcie w karierze.

Jeśli zagra na podobnym poziomie w nadchodzących tygodniach, trener Robert Saleh będzie miał dylemat. Posadzenie go na ławce i powrót do Wilsona będzie niepopularny. Ale innej decyzji nie może podjąć. Jets zbyt wiele zainwestowali w swojego tegorocznego startera, by posadzić go na ławce na rzecz człowieka znikąd. Zresztą White raczej nie będzie drugim Bradym. Prędzej Gardnerem Minshew, który błyśnie w kilku meczach i stanie się krótko świecącą gwiazdą. Ale, podobnie jak Minshew, ma szansę na zapewnienie sobie długiej i owocnej kariery zmiennika w NFL. Kariery, która może nie da mu wiecznej chwały, ale kilkanaście milionów dolarów na koncie już jak najbardziej. A to też nie taka zła perspektywa.

Von goes to Hollywood

W przeciwieństwie do NBA i MLB dzień kończący wymiany (trade deadline) w NFL rzadko obfitował w ciekawe transakcje. Głównie dlatego, że w NFL z różnych względów w ogóle ciężko było o ciekawe wymiany. W ostatnich latach się to zmienia, a celują w tym LA Rams. Nic dziwnego, że to właśnie do tej drużyny należał najbardziej spektakularny ruch transferowy w tym tygodniu.

Ciekawe są warunki tej wymiany. LA Rams wysłali do Denver swoje wybory z drugiej i trzeciej rundy draftu 2022. Parząc na ich grę i dotychczasowy bilans można oczekiwać, że będą to raczej wybory pod koniec rundy. W zamian Broncos wysłali do LA Vona Millera i dołożyli 9 mln dolarów w gotówce i salary cap, biorąc na siebie 9 mln z 9,7 mln pensji, która pozostała na tegorocznej umowie Millera. To jasno pokazuje, że Broncos skreślają już bieżący sezon, co więcej nie dostaną z tego nawet większej ulgi w limicie płacowym.

Dla Rams to wymarzona transakcja. To drużyna, która pod wodzą obecnego zarządu jest „all in” w każdym sezonie. Która bez wahania wydaje przyszłe zasoby w postaci wyborów i salary cap w celu jak największych wzmocnień w bieżących rozgrywkach. I trzeba przyznać, że póki co to działa dość dobrze, bo pod wodzą Seana McVaya zaliczyli cztery sezony na plusie z rzędu (trzy z awansem do playoffów), co ostatni raz zdarzyło im się w latach 80-tych XX wieku, a obecny będzie prawdopodobnie piątym z rzędu, co ostatnio udało im się w latach 70-tych. Z drugiej strony Rams nie wybierali w pierwszej rundzie draftu od 2016 r., najbliższy pick w pierwszej rundzie mają w 2024 r., a w drafcie 2022 zdążyli się już pozbyć wyborów z rund 1-4. Prawdopodobnie będą wybierać w rundzie trzeciej i czwartej, ale wyłącznie dzięki wyborom kompensacyjnym.

Czy Von Miller będzie brakującym ogniwem w mistrzowskiej drużynie Rams? Niewykluczone. Na pewno dodaje głębi i tak dobrej defensywie. Von nie jest już dominatorem, który w połowie dekady przewodził najlepszej defensywie w NFL, która dociągnęła do Super Bowl dogorywającego Peytona Manninga. W tamtym meczu był najlepszy na boisku i zasłużenie dostał nagrodę MVP jako ostatni do tej pory gracz defensywy. Do 2018 r. był jednym z najlepszych pass rusherów w NFL. Rok 2019 był jeszcze niezły, ale miał już problemy ze zdrowiem, a cały sezon 2020 przesiedział „w cywilu”. Wciąż może być produktywny. W siedmiu meczach zaliczył 4,5 sacka i 9 QB Hitów, co przekładałoby się na ok. 10 sacków w 16-meczowym sezonie. Rams nie potrzebują gwiazdy. Za to doświadczony pass rusher bardzo im się przyda. Millerowi też przyda się gra u boku Aarona Donalda. Po raz pierwszy w karierze nie będzie ściągał na siebie większości uwagi linii defensywnej rywali. Co zdoła zdziałać w takich warunkach?

Kibice Broncos mogą mieć trochę żalu o styl pożegnania z klubową ikoną. Miller nie mieścił się w planach przebudowy klubu, to oczywiste. Dzięki wymianie Broncos zyskali dwa wybory w 2022 r., zamiast niepewnego wyboru kompensacyjnego w 2023 r. Decyzja Johna Elwaya jest zrozumiała. Co nie znaczy, że łatwa do przełknięcia.

Z innych ciekawych wymian Jets pozyskali z Chiefs OG Laurenta Duvernay-Tardifa w zamian za TE Dana Browna. Z kolei pass rusher Melvin Ingram ma wzmocnić dziurawą obronę Chiefs. W drugą stronę powędrował wybór w szóstej rundzie draftu. Jeszcze w zeszłym tygodniu CB Sephon Gilmore trafił do Panthers, TE Zach Ertz do Cardinals, a RB Mark Ingram wrócił do Nowego Orleanu. Jednak żadna z tych wymian (może poza Gilmorem) nie ma takiego ciężaru gatunkowego jak przejście Millera. Nie tylko ze względu na kaliber zawodnika, ale i na fakt, że trafił do jednej z najmocniejszych drużyn NFL.

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Problemów Chiefs ciąg dalszy. Tym razem co prawda wygrali z New York Giants, ale potrzebowali do tego kopnięcia z pola na minutę przed końcem meczu. A przechwyt Giants w pierwszej serii meczu to kolejna ze spektakularnie dziwacznych strat wicemistrzów NFL w tym sezonie.

4. Czy Patriots są mocni? Rozbili Jets, którzy uporali się z Titans i Bengals. Teraz wygrali na wyjeździe z silnymi Chargers i to mimo że Mac Jones rozegrał najsłabszy mecz w swojej krótkiej karierze. Nie zabrakło oczywiście dziwnego playcallingu ofensywnego, ale wygląda na to, że ta drużyna może być groźna. Raczej nie na miarę Super Bowl czy wygrania dywizji, ale na miarę playoffów jak najbardziej.

5. Jeśli już przy playoffach jesteśmy, to warto zwrócić uwagę na kompletnie odmienny obraz obu konferencji. W NFC mamy wyraźną czołówkę – sześć drużyn z odsetkiem wygranych powyżej 70% (5-2 lub lepiej), w tym cztery powyżej 80% (6-1 lub 7-1). W AFC najlepszym bilansem dysponują Tennessee Titans – 6-2. Za to niemal połowa drużyn ma bilans .500 lub jest o jeden mecz od niego. Drużyny z miejsc 6-11 w AFC mają bilans 4-3 lub 4-4. Wszystko wskazuje na to, że w NFC walka będzie toczyła się głównie o rozstawienie, podczas gdy w AFC o wejściu do playoffów będą zapewne decydować tiebreakery.

6. Sean Payton pozostaje kryptonitem Toma Brady’ego. Saints pod wodzą Paytona to jedyna drużyna w karierze, przeciwko której Tom Brady więcej meczów przegrał niż wygrał. Tym razem okazali się lepsi, mimo że większość meczu ich atak prowadził Trevor Siemian. Brady w barwach Bucs przegrał wszystkie trzy mecze sezonu zasadniczego z Saints, choć zrewanżował im się w zeszłorocznych playoffach.

7. Po trzech kwartach meczu Rams-Texans drużyna z LA prowadziła 38:0. W tej sytuacji 22 punkty zdobyte przez Texans w czwartej kwarcie (w tym udane podwyższenie dwupunktowe) nie miały większego znaczenia dla wyniku meczu. Jednak to udane dwupunktowe podwyższenie na 2,5 minuty przed końcem meczu było warte miliony dolarów. A to dlatego, że na ten mecz bukmacherzy przyjmowali zakłady z handicapem 16,5. Przy udanym podwyższeniu dwupunktowym wygrali ci stawiający na Texans. Gdyby się nie udało, pieniądze zainkasowaliby stawiający na Rams.

8. Koniec kariery Henry’ego Ruggsa w NFL. Niestety również koniec ludzkiego życia. Były już wide receiver LV Raiders został aresztowany za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Według amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości gnał ponad 250 km/h mając 1,6 promila alkoholu we krwi. Trudno takie zachowanie określić inaczej niż bandytyzm.

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version