Site icon NFL Blog

NFL Playoffs 2022 – Bengals, Bills, Buccaneers, 49ers, Chiefs i Rams w drugiej rundzie

To nie był udany pierwszy weekend playoffów w NFL. W czterech meczach jedna z drużyn całkowicie zdominowała rywala. Dwa spotkania wyrównane do końca przypominały momentami slapstickową komedię omyłek. Na wyrównany mecz na wysokim poziomie z obu stron wciąż jeszcze czekamy.

 

Las Vegas Raiders – Cincinnati Bengals 19:26

Bengals przerwali serię 31 lat bez wygranej w playoffach. Do tego w meczu mieliśmy sporo emocji i zwrotów akcji. Wielka szkoda, że najwięcej mówiło się o ekipie sędziowskiej.

Na 1:51 przed końcem drugiej kwarty Bengals powyższyli prowadzenie po fantastycznym podaniu Joe Burrowa do Tylera Boyda. Jeśli nie pamiętacie co tam się stało, obejrzyjcie poniższe wideo, ale koniecznie z włączonym dźwiękiem.

Na ułamek sekundy przed chwytem piłki przez Boyda słychać przedwczesny gwizdek arbitra liniowego, który zapewne uznał (błędnie), że Burrow nadepnął na linię boczną. W tej sytuacji nie było dobrego rozwiązania. Zgodnie z przepisami sędziowie powinni byli anulować przyłożenie i powtórzyć próbę. Byłaby to jednak ogromna krzywda dla Bengals. Gwizdek nie miał absolutnie żadnego wpływu na akcję, bo piłka już praktycznie była w rękach Boyda. I takie też było tłumaczenie sędziów po meczu – gwizdek zabrzmiał, gdy receiver miał już piłkę, więc TD został uznany. Co, jak możecie się sami przekonać oglądając wideo, jest oczywistą nieprawdą. Arbitrzy popełnili ewidentny błąd na niekorzyść Raiders, jednak gdyby postąpili zgodnie z literą przepisów, wypaczyliby wynik.

Czy więc sędziowie postąpili dobrze? Absolutnie nie. Sędziowie nie są od decydowania który przepis stosować, tylko żeby stosować wszystkie, tak jak rulebook i mechanika sędziowania przykazały. Niestety sędzia Jerome Boger od lat znany jest z tego, że gubi się w najprostszych sytuacjach, czego zresztą liczne przykłady dał w dalszej części meczu. Dopuszczanie go do sędziowania NFL w ogóle, a playoffów w szczególności podkreśla tylko głęboki kryzys, jaki przechodzi sędziowanie w NFL. Ale dopóki nie zacznie się to przekładać na stan konta właścicieli klubów, trudno liczyć na realną zmianę.

Wróćmy jednak do meczu. Od początku przeważali Bengals. Zdobyli punkty w każdym posiadaniu w pierwszej połowie. Tyle że dwukrotnie defensywa Las Vegas zdołała ich ograniczyć do kopnięć z pola w red zone. Defensywa Raiders była w tym roku najgorsza w tym elemencie gry, ale w tym spotkaniu to właśnie ona trzymała ich w grze. Przez większość meczu to goście mieli na koncie więcej jardów, pierwszych prób i jardów na próbę. Skąd więc ta przewaga Bengals? Głównie z powodu pozycji wyjściowej.

Już w drugiej serii defensywnej błysnął Trey Hendrickson, który wymusił sack-fumble. Zostawianie go jeden na jednego z tight endem to wątpliwy pomysł sztabu trenerskiego Raiders. Zapewne mógł liczyć na pomoc RB, gdyby zdołał ukierunkować Hendricksona do środka, ale przy ataku na zewnątrz musiał radzić sobie sam.

Drugi bardzo kosztowny błąd to pomyłka Peytona Barbera na kickoffie.

Pomysł Barbera był dobry – gdyby najpierw wyszedł na aut, a potem złapał piłkę, sędziowie musieliby to potraktować jako wykop za linię boczną i położyć piłkę na 40. jardzie. Tylko że Barber pomylił kolejność i zamknął swoją drużynę pod własnym polem punktowym. Niemal kosztowało ich to safety, a Bengals korzystając z dobrej pozycji startowej zdołali zapunktować.

Raiders nie popisali się też w końcówce. Przegrywając 10 punktami przy 4&3 z 10. jarda na 3:34 przed końcem meczu postanowili kopać z gry. Nie było to do końca nielogiczne – pozwalało im zmniejszyć straty do jednego posiadania. Tylko że i tak potrzebowali przyłożenia. Rezygnując z szansy na rozegranie 4&3 zmusili się do grania 4&goal z 9. jarda w ostatniej akcji meczu. Oczywiście niepowodzenie tego 4&3 odbierałoby im szanse na zwycięstwo, ale z drugiej strony TD w tej sytuacji umożliwiłby wygranie meczu bez dogrywki.

Nie był to jakiś wielki błąd i można obronić taką, a nie inną decyzję. Znacznie trudniej obronić sekwencję kończącą mecz. Najpierw po dotarciu na 9. jard Carr rzucił piłką w ziemie w pierwszej próbie, by zatrzymać zegar. Trudno mi uwierzyć, by drużyna NFL nie miała w zanadrzu jakiejś akcji specjalnie na takie sytuacje, której rozegranie zajmie ok. 5 sekund, a daje jakąś szansę na zdobycie jardów lub TD, w przeciwieństwie do spike’a. Przypomnę, że ostatecznie Raiders zostawili 12 sekund na zegarze.

Za to w czwartej próbie zawinił fatalny playcalling. Serio w czwartej próbie LV mieli w zanadrzu tylko akcję, w której Darren Waller i Hunter Renfrow biegną do linii bocznej w okolicy linii wznowienia akcji? W normalnej sytuacji mogą ściągnąć na siebie uwagę obrony otworzyć drogę Zayowi Jonesowi, ale w tej sytuacji było jasne, że Bengals byliby zachwyceni podaniem w okolice 10. jarda – zamiast tego skupili się na obronie pola punktowego i zrobili to skutecznie.

W nagrodę Bengals jadą do Nashiville na mecz z Titans. Raiders zakończyli swój sezon, a offseason zaczęli od zwolnienia GM-a Mike’a Mayocka.

 

Buffalo Bills – New England Patriots 47:17

Bills zdominowali Patriots w niesamowitym stylu. Jako pierwsza drużyna w historii NFL (nie tylko playoffów) zakończyli mecz bez puntu, kopnięcia z gry i straty. Innymi słowy zdobywali przyłożenia w każdym posiadaniu piłki, nie licząc „kolanek” na zakończenie obu połówek meczu.

Josh Allen zagrał jeden z najlepszych meczów w karierze. Bezlitośnie wykorzystywał niedostatki indywidualne cornerbacków Patriots. Zanotował więcej podań na TD (5) niż niekompletnych (4). Do tego dołożył 66 jardów w 6 biegach.

Obrona Patriots była wprost katastrofalna. Nie potrafili wywrzeć presji na Allena, a kiedy naciskali nico mocniej, gubili contain, co rozgrywający Buffalo bezlitośnie wykorzystywał. Linia defensywna pozwalała się przesuwać bez większego oporu, dzięki czemu RB Bills mogli się pochwalić średnio 5,5 jarda na bieg w całym spotkaniu. Do tego obrońcy Pats wyglądali, jakby dopiero co zakończyli morderczy trening kondycyjny albo jakby mieli u nóg ołowiane ciężarki. Nawet J.C. Jackson pozwalał receiverom po prostu koło siebie przebiegać.

Po drugiej stronie piłki nie było wiele lepiej. Mac Jones próbował poderwać kolegów do walki. Jednak najpierw długie podanie upuścił Brandon Bolden, a chwilę później Micah Hyde w niesamowitym stylu przechwycił podanie do Nelsona Agholora. Gdyby nie Hyde i jego niesamowity zasięg, prawdopodobnie skończyłoby się to wyrównującym przyłożeniem. Jednak ta strata kompletnie podcięła skrzydła ofensywie NE.

Bills pokazali się ze znakomitej strony. Teraz czeka ich znacznie poważniejsze wyzwanie – wyjazd do Kansas City. Jeśli zagrają na takim poziomie jak przeciwko Patriots, mają szansę na wygraną, choć nawet wtedy będzie to znaczni trudniejsza przeprawa niż przeciwko drużynie Billa Belichicka.

 

Tampa Bay Buccaneers – Philadelphia Eagles 31:15

Ten mecz był niemal równie jednostronny jak spotkanie Bills – Patriots. Niemal, bo Eagles jednak podjęli walkę, próbowali konwertować czwarte próby, jednak ostatecznie okazali się zdecydowanie za słabi na Buccaneers.

W miarę nieźle zagrała obrona Philly. Gdy mecz był jeszcze w zasięgu aż czterokrotnie zdołali zmusić rywali do zejścia z boiska po trzech próbach. Niestety fatalna postawa ofensywy i special teams sprawiła, że ich walka poszła na marne.

W ataku kompletnie zawiódł Jalen Hurts. Rywale byli gotowi na grę biegową Orłów, a gdy przychodziło do podawania, Hurts fatalnie pudłował.

Przy wyniku 17:0 goście popełnili serię błędów, która praktycznie rozstrzygnęła mecz. Najpierw Mike Edwards przechwycił podanie Hurtsa w polu punktowym Bucs. Tuż po przerwie Jalen Rheagor zgubił punt, a w kolejnej serii ofensywnej Eagles Hurts rzucił fatalne INT.

Dla Tampy cieniem na wygranej kładzie się kontuzja RT Tristana Wirfsa. Zawodnik doznał urazu kostki w pierwszej serii meczu. Nieco później trenerzy lekkomyślnie pozwolili mu wrócić na boisko. Szybko okazało się, że utalentowany liniowy ma problemy z oparciem się na bolącej nodze. Został z łatwością rzucony na ziemię przez pass rushera rywali, co doprowadziło do sacku na Tomie Bradym i prawdopodobnie pogłębiło uraz. W tej chwili nie wiadomo czy zagra w kolejnej rundzie playoffów. A czy jest gorsza perspektywa, gdy po drugiej stronie stoi linia Rams?

 

Dallas Cowboys – San Francisco 49ers 17:23

Ten mecz dostarczył kibicom zdecydowanie najwięcej emocji futbolowych ze wszystkich w pierwszej rundzie. Ale nie ze względu na wysoki poziom gry. Momentami wydawało się, że obie strony wolałyby przegrać i pojechać na wakacje, a końcówka była wręcz komedią omyłek.

Od początku meczu zaznaczyła się przewaga 49ers, którzy grali znacznie kreatywniej i skuteczniej w ataku. Znakomita defensywa Dallas miała spore problemy z nadążeniem za rywalami. W tej fazie meczu efektywnie grał Jimmy Garoppolo, który precyzyjnymi podaniami z łatwością zdobywał kolejne jardy.

Cowboys, tak jak przez cały sezon, mieli ogromny problem z karami. W sumie stracili 89 jardów po 14 (!) przyjętych karach. Kolejne przewinienia niweczyły dobrze zapowiadające się serie ofensywne. Na szczęście dla nich 49ers mieli problemy ze zdobywaniem przyłożeń i do przerwy mieliśmy tylko dziewięć punktów różnicy.

Po przerwie fantastyczne przyłożenie biegowe zdobył Deebo Samuel. Przy 15-punktowej przewadze z nieznanych mi przyczyn Kyle Shanahan nie zdecydował się na próbę 2-punktowego podwyższenia. Naturalnie zmuszenie przeciwnika do grania dwóch dwupunktowych podwyższeń ma swoją wartość. Jednak udana dwupunktowa konwersja zwiększyłaby przewagę 49ers do bardzo bezpiecznych na tym etapie meczu 17 punktów, czyli trzech posiadań piłki.

Nie był to pierwszy ani ostatni przypadek w tym meczu, gdy Shanahan zdjął nogę z gazu. W pierwszej połowie postanowił kopać z gry w sytuacji 4&1. Z kolei na 2:50 przed końcem meczu nie zdecydował się na rozgrywanie czwartej próby w sytuacji 4&1 na połowie boiska. Jasne, przy 6 punktach straty oddanie piłki w tym miejscu byłoby bolesne, ale udana konwersja praktycznie zapewniłaby Niners wygraną w tym meczu. Według ESPN i Bena Baldwina ta decyzja kosztowała SF ok. 4,5 pkt. proc. szans na wygraną, a Next Gen Stats oszacował ten koszt na 8,5 pkt. proc.

Co gorsza po dobrej pierwszej połowie Jimmy Garoppolo postanowił przypomnieć wszystkim fanom futbolu czemu jego drużyna chce się go pozbyć. Najpierw przerzucił kompletnie niekrytego Brandona Ayiuka w sytuacji 3&11, a w kolejnej serii podał ponad swoim receiverem wprost w ręce rywala.

Przedłużył tym samym szanse Cowboys na odrobienie strat, ci jednak byli na tyle uprzejmi, że z niej nie skorzystali. Zamiast tego Mike McCarthy dobitnie udowodnił, że tak jak nie umiał zarządzać meczem w Green Bay, tak nie umie w Dallas.

Wysoko przegrywający Cowboys oddawali kolejne posiadania: punt w sytuacji 4&2 przy 16 punktach straty, a następnie FG na 12 minut przed końcem, który zmniejszył różnicę z dwóch posiadań (16 pkt) do dwóch posiadań (13 pkt). W sytuacji 4&7 nie byłaby to najłatwiejsza konwersja, jednak 4&7 było konsekwencją dziwacznego zachowania Cowboys. Po udanym zmyłkowym puncie w sytuacji 1&10 zostawili na boisku formacje specjalne licząc… na co? Na to że SF przestraszą się ofensywnych umiejętności puntera i przerażeni wezmą przerwę na żądanie? Zresztą nawet gdyby wzięli – korzyć z tego dla Dallas byłaby minimalna. Zamiast tego musieli pospiesznie wypuścić na boisko ofensywę. Sędziowie, zgodnie z mechaniką sędziowania, wstrzymali snap, by dać czas na dokonanie zmian przeciwnikowi, a międzyczasie upłynął czas na akcję. Pięć jardów kary i 1&15 zamiast 1&10, co doprowadziło do wspomnianego kopnięcia z gry trzy akcje później.

Jednak absolutnym majstesztykiem była ostatnia akcja meczu. Na 14 sekund przed końcem, bez timeoutów, Dallas spróbowali solowego biegu Prescotta przez środek. Co prawda dało im to 17 jardów, ale do pola punktowego zabrakło jeszcze 24. Rozgrywający Cowboys się podniósł i zamiast wręczyć piłkę sędziemu, wręczył ją swojemu centrowi. Tyle że sędziowie nie mogli pozwolić na wznowienie gry, bo arbiter z pozycji umpire ma obowiązek ustawić piłkę. Trzeba mu oddać, że spieszył się jak mógł, przepchnął liniowych Cowboys, dopadł do piłki, przesunął ją symbolicznie nie martwiąc się specjalnie o jej prawidłową pozycję, a następnie umknął w stronę obrony, choć przepisowo powinien być za quarterbackiem. Innymi słowy zrobił co w jego mocy, by Cowboys jednak mieli szansę wykonać spike i zatrzymać zegar. Tyle że czasu było za mało i bieg Prescotta okazał się ostatnią akcją drużyny w sezonie 2021.

A 49ers jadą do Green Bay.

 

Kansas City Chiefs – Pittsburgh Steelers 42:21

Jeśli ktoś szukał argumentu przeciwko rozszerzeniu playoffów to Steelers mu go dostarczyli. Co prawda dodanie siódmej drużyny do playoffów było spowodowane wyłącznie względami finansowymi, nie sportowymi, ale nie ulega wątpliwości, ze tegoroczni Steelers nie zasłużyli na udział w tej fazie rozgrywek.

Trzeba przyznać, że obrona i tak trzymała ich w grze znacznie dłużej niż się spodziewałem. Zdołali zatrzymać Patricka Mahomesa w sześciu pierwszych seriach meczu, a gdy T.J. Watt zdobył przyłożenie w akcji powrotnej po fumble, Steelers wyszli nawet na prowadzenie. To była połowa drugiej kwarty i kibice KC mieli prawo przez moment obawiać się o wynik spotkania, zwłaszcza że na pewno pamiętali o niezbyt udanych występach w pierwszej połowie sezonu.

Jednak to przyłożenie podziałało na Chiefs jak płachta na byka. Zdobyli przyłożenia w sześciu kolejnych posiadaniach piłki. Mahomes podał na pięć z nich, szóste dołożył Travis Kelce, dla którego było to pierwsze podanie na TD w karierze NFL. Kelce nie był jedynym z pierwszym przyłożeniem w karierze tego dnia. Jedno z podań Mahomesa w polu punktowym złapał Nick Allegretti – nominalny liniowy, który w tamtej akcji był graczem uprawnionym do łapania podań.

Gdyby Steelers mieli cokolwiek przypominającego atak, to z tak dobrą postawą defensywy na początku meczu mogliby myśleć o podjęciu walki. Niestety Ben Roethlisberger w pierwszej połowie wykonał 14 podań na 13 jardów. Nie pomogła linia ofensywna puszczająca raz za razem kompletnie niezablokowanych defensorów Chiefs czy Diontae Johnson, który upuścił dwa dobre podania.

Epoka Big Bena w Steelers pozostawi wiele pięknych boiskowych wspomnień. Jednak czas najwyższy ją zakończyć. Z kolei Chiefs za tydzień zmierzą się z Bills, przeciwko którym nie mogą sobie pozwolić na tak powolne wejście w mecz.

 

Los Angeles Rams – Arizona Cardinals 34:11

Kompletny rozkład Cardinals w drugiej połowie sezonu na pewno zasługuje na dłuższą analizę. To zresztą niepojący trend drużyn Kliffa Kingsbury’ego, który można było zaobserwować jeszcze w trakcie jego pracy na uczelni Texas Tech. Kulminacją był mecz pierwszej rundy playoffów w Los Angeles.

Wprost trudno opisać jaką katastrofą był atak Arizony w tym meczu. Pod presją znakomitej linii defensywnej Rams i bez DeAndre Hopkinsa nie potrafili zmontować ani jednej sensownej serii ofensywnej. Pierwszy snap na połowie ataku zaliczyli dopiero w połowie trzeciej kwarty, gdy mecz był już rozstrzygnięty. W pierwszej połowie ich osiem serii ofensywnych przyniosło 36 jardów netto, sześć puntów po 3&out i dwie straty. A kulminacją był pick-six, gdy powalany Murray, zamiast przyjąć safety, próbował wyrzucić piłkę w stronę swojego receivera, ta jednak padła łupem rywali.

W obronie Cardinals mieli w miarę dobry pomysł – podwajanie Coopera Kuppa faktycznie ograniczyło poczynania najlepszego receviera sezonu zasadniczego. Tyle że dało to więcej miejsca innym zawodnikom. Odell Beckham i Tyler Higbee łapali kolejne piłki, a Sony Michel i Cam Akers biegali za dominującą linią ofensywną. Prawdę mówiąc nie wyglądało, by Rams musieli się specjalnie spocić, by zapewnić Mattowi Staffordowi pierwsze zwycięstwo w playoffach w jego karierze.

Za tydzień jadą do Tampy i na pewno będzie to dla nich większe wyzwanie.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version