Emocje w Divisional Round wynagrodziły nam słabą Wild Card Round. We wszystkich czterech meczach decydujące punkty padały z zerami na zegarze w czwartej kwarcie. Trzy FG zapewniające zwycięstwo i jeden doprowadzający do dogrywki. Trzy mecze wygrane przez niżej rozstawioną drużynę, oba zespoły rozstawione z #1 odpadły. Nie na darmo ten weekend uważany jest za najlepszy w sezonie NFL.
Cincinnati Bengals – Tennessee Titans 19:16
Rzadko się zdarza, by drużyna tak bardzo dominująca na linii wznowienia akcji nie wygrała meczu. Titans zsackowali Joe Burrowa aż dziewięć razy. To wyrównany rekord playoffów. Nikt od 1982 r., gdy sacki zaczęły być oficjalnie liczone, nie zdołał wygrać w postseason biorąc dziewięć sacków. Ostatnim był Len Dawson, który wygrał AFL Championship Game w 1966 r. mimo tak dobrej postawy pass rushu rywali. Od 2000 r. drużyny, które sackują rozgrywającego rywali dziewięć lub więcej razy wygrały 39 z 41 meczów.
Jak to możliwe, że w takiej sytuacji to drużyna z Nashville ma już wakacje?
Najprostsza odpowiedź – zagrali tragicznie w ataku. Biorąc pod uwagę EPA na akcję sobotnia ofensywa Tennessee była czwarta najgorszą z 42 ofensywnych występów w ostatnich dwóch sezonach playoffów. Już w pierwszej akcji meczu Ryan Tannehill rzucił fatalne podanie prosto w ręce obrońcy. Titans odzyskali Derricka Henry’ego i uparcie wręczali mu piłkę. Henry zdobył 62 jardy, ale potrzebował do tego aż 20 biegów. Jego zmiennik, D’Onta Foreman, był znacznie efektywniejszy.
W efekcie zbyt mało grali podaniami i to mimo że te przynosiły im ponad 8,5 jarda netto na próbę. Na ich usprawiedliwienie można zauważyć, że ryzyko straty w tych akcjach było spore i brakowało kompetentnych receiverów. A.J. Brown grał wspaniale, ale wspólnie z Julio Jonesem odpowiadali aż za 204 z 220 jardów podaniowych swojej drużyny w tym meczu.
Bengals też nie spisywali się najlepiej w ofensywie. Pod względem EPA na akcję byli 10. najgorszą playoffową ofensywą dwóch ostatnich lat. To jednak głównie zasługa pass rushu Titans. Linia ofensywna Cincy spisywała się fatalnie, ale nie otrzymali zbyt wiele pomocy. Joe Burrow zdecydowanie zbyt długo trzymał piłkę, zwłaszcza wiedząc, że presja rywala jest w tym spotkaniu zabójcza. Nie mniejszą, a może nawet większą odpowiedzialność za lanie jakie zebrał rozgrywający, ponosi sztab trenerski. Wiedząc, że pass protection kuleje, nie potrafili przestawić ataku na tryb szybkich podań. W niektórych akcjach Burrow nie miał nawet checkdownu, by mieć gdzie uciec przed szalejącymi obrońcami rywala.
Katastrofa jaką była ochrona Burrowa jest tym bardziej znacząca, że ESPN klasyfikowało Titans dopiero na 21. miejscu swojej metryki pass win rush rate. Nie jest to do końca miarodajne, bo dopiero w sobotę ta linia defensywna zagrała w czymś zbliżonym do optymalnego ustawienia, niemniej dość przeciętny pass rush całkowicie zdominował Bengals. To nie jest dobry prognostyk przed finałem AFC. Być może da to trenerom do myślenia i postawią na szybszą grę podaniową, bo gdy Burow pozbywał się piłki w miarę szybko, działy się rzeczy magiczne.
Just give it to Ja'Marr and let him do the rest. #RuleTheJungle #NFLPlayoffs
📺: #CINvsTEN on CBS
📱: https://t.co/3uvV4E3BTI pic.twitter.com/83Z1HIMK9b— NFL (@NFL) January 22, 2022
Defensywa Titans długo trzymała drużynę w grze. Ograniczali rywali do kopnięć z gry zamiast przyłożeń i zaliczyli przechwyt, po którym fantastyczne przyłożenie zdobył Brown, wyrównując wynik.
AJ BROWN. TIE GAME. #NFLPlayoffs #Titans
📺: #CINvsTEN on CBS
📱: https://t.co/3uvV4E3BTI pic.twitter.com/puLZvZe9Ck— NFL (@NFL) January 22, 2022
A jednak atak i tak nie zdołał tego wykorzystać. Na 7:14 przed końcem meczu mieli 4&1 na 35. jardzie atakowanej połowy, na granicy skutecznego kopnięcia z gry. Mike Vrabel, całkiem słusznie postanowił zdobyć pierwszą próbę. W końcu po to Titans płacą (relatywnie) gigantyczne pieniądze Derrickowi Henry’emu, by ten w takich momentach zdobył ten jeden brakujący jard. Nie udało się.
Obrona zdołała znowu odzyskać piłkę. Więc ofensywa zmarnowała ponad minutę na dwie próby w okolicy środka boiska, po czym Tennehill rzucił swoje trzecie INT w tym meczu na 20 sekund przed końcem czwartej kwarty. Chwilę później Evan McPherson wysłał Bengals do finału AFC kopnięciem z 52 jardów. Debiutant został tym samym rekordzistą Bengals w liczbie celnych kopnięć z ponad 50 jardów. Nie w sezonie. W karierze. Podobno tuż przed wyjściem na decydujące kopnięcie rzucił do rezerwowego QB, Brandona Allena: „Wygląda na to, że będziemy w AFC Championship Game”.
Gdyby Titans zagrali choćby przeciętny mecz w ofensywie, szykowaliby się do finału konferencji. A tak to Bengals pojadą do Kansas City. Ale z taką grą będzie to dla nich długi i bolesny wieczór.
San Francisco 49ers – Green Bay Packers 13:10
Uwierzcie lub nie, ale Titans wcale nie zaprezentowali najgorszej ofensywy tego sobotniego wieczoru. Ten wątpliwy zaszczyt należy przyznać San Francisco 49ers. Kalifornijczycy nie prowadzili ani przez sekundę, ale to oni pojadą do Los Angeles na mecz o mistrzostwo NFC. Przy okazji zostali pierwszą drużyną w NFL, która wygrała mecz w playoffach nie zdobywając ani jednego przyłożenia w ofensywie.
Lambeau Field w pełni zasłużyło na nazwę „zamarznięta tundra”. Odczuwalna temperatura na początku meczu wynosiła ok. -18 st. C, a w drugiej połowie zaczął jeszcze sypać śnieg. Początkowo wyglądało się, że taka sytuacja zdecydowanie bardziej odpowiada gospodarzom. Aaron Rodgers poprowadził wzorową serię z dużą zawartością Davante Adamsa, a wykończył ją biegiem A.J. Dillon.
Chwilę później Packers odzyskali piłkę i zaczęli kolejny spokojny marsz ku polu punktowemu Niners. I wówczas, tuż za połową boiska, Marcedes Lewis zgubił piłkę, którą odzyskała defensywa SF. I był to jeden z najważniejszych momentów tego meczu.
Nie chodzi o samą stratę. Ta, choć bolesna, nie miała większego wpływu na przebieg meczu. Ale wszystko wskazywało na drugie szybkie przyłożenie GB, po którym goście już by się raczej nie podnieśli. W odpowiedzi mecz wszedł w nader nudną i męczącą fazę. Po fumble Lewisa mieliśmy sześć puntów z rzędu z obu stron, w tym pięć 3&out. A kiedy ofensywa 49ers wreszcie „zaskoczyła”, Jimmy Garoppolo zapomniał, że jest quarterbackiem o bardzo ograniczonym ramieniu i próbował podania do George’a Kittle’a, które mógłby celnie posłać Rodgers, Patrick Mahomes i Josh Allen. Ale w przypadku Garoppolo skończyło się przechwytem. W odpowiedzi Rodgers znalazł kompletnie niekrytego Aarona Jonesa i jednym podaniem zrobił 1/3 swoich jardów z całego meczu, jednak nie było punktów przed przerwą – Niners zablokowali kopnięcie Masona Crosby’ego.
Wpadka special teams Packers była do przewidzenia, wręcz wliczona w koszty. Ale, jak miało się okazać, to był tylko początek.
Na 4,5 minuty przed końcem meczu SF zdołali zablokować punt Packers pod ich własnym polem punktowym i odzyskać go na TD. Remis.
Co w tej sytuacji zrobił MVP sezonu 2021 i (prawdopodobnie) 2022? Wykonał cztery niecelne podania i Packers musieli puntować. A następnie oddali 44 jardy i zwycięski FG.
Matt LeFleur przez ostatnie trzy lata zrobił fantastyczną robotę w Green Bay. W trzech sezonach z rzędu jego drużyna wygrał 13 meczów. To nie przypadek ani banalny wyczyn, nawet z Aaronem Rodgersem na rozegraniu. Nie dokonali tego Packers Favre’a, Cowboys Landry’ego, Patriots Brady’ego i Belichicka, Colts Manninga ani 49ers Montany i Younga. Mike McCarthy przez 11 lat z Rodgersem tylko w jednym sezonie zdołał wygrać 13 lub więcej spotkań. A jednak trudno obarczyć za tę porażkę winą kogokolwiek innego niż LeFleura i jego sztab.
Oczywiście jego rozgrywający też się nie popisał, ale jednak większość problemów leżało po stronie trenera. Po fumble Lewisa 49ers zaczęli podwajać Adamsa. Z kolei Packers zaczęli grać wyjątkowo konserwatywnie i bardzo dużo biegać we wczesnych próbach. To połączenie kompletnie sparaliżowało poczynania ataku Green Bay, a LeFleur nie miał pomysłu co z tym zrobić.
Także błędy w special teams obciążają konto sztabu szkoleniowego. Już samo to, że nie byli w stanie naprawić kompletnej katastrofy jaką były przez cały rok formacje specjalne wiele mówi o braku adaptacji i przywiązaniu do raz obranego kursu. Co w NFL niekoniecznie jest zaletą. Jednak gdy oglądamy dwa kluczowe bloki 49ers – przy FG na konic pierewszej połowy i punt block w czwartej kwarcie, widać jak fatalnie ustawieni byli gracze Packers.
Przy FG SF stworzyli przewagę na prawym skrzydle (patrząc z punktu widzenia obrony). Tyler Lancaster został sam z dwoma rywalami, próbował zablokować obu i w efekcie nie zablokował żadnego.
Z kolei przy puncie to Packers mieli przewagę liczebną. Trzech na dwóch na jednym skrzydle, trzech na dwóch na drugim i dwóch na jednego na środku – SF mieli tylko pięciu graczy na linii wznowienia akcji. A jednak z jakiegoś powodu long snapper został sam na sam z ważącym ponad 120 kilogramów defensywnym liniowym. Long snapper w NFL przy puntach ma zadania głownie pomocnicze. Nie może być głównym blokującym, bo kończy się to w taki sposób jak mogliśmy zaobserwować.
I wreszcie przy ostatnim kopnięciu z pola, które wysłało 49ers do finału konferencji, Packers mieli na boisku tylko dziesięciu zawodników. Wątpliwe, by ten jedenasty coś zmienił, ale to znakomicie podsumowało kompletny blamaż sztabu trenerskiego.
To oczywiście nie znaczy, że należy zwolnić LeFleura. Wielu wybitnych trenerów ma na koncie porażki, o których woli nie pamiętać (Bill Belichick i tegoroczna Wild Card Round, by nie szukać daleko). Ale nie ulega wątpliwości, że ekipa z Wisconsin mogła i powinna była wygrać ten mecz. I to na barkach trenerów spoczywa główna wina za to, że stało się inaczej.
Los Angeles Rams – Tampa Bay Buccaneers 30:27
Tom Brady prawie znowu to zrobił. Niecałe pięć lat temu przegrywał w trzeciej kwarcie 28:3 w Super Bowl, by ostatecznie zejść z boiska jako zwycięzca. W niedzielę przegrywał w trzeciej kwarcie 27:3 i zdołał doprowadzić do wyrównania. Tym razem jednak zabrakło kropki nad „i”.
Rams kompletnie dominowali przez trzy kwarty. Grali przyjemny dla oka futbol, Matt Stafford po profesorsku rozdzielał piłki, a defensywa napędzana przez Aarona Donalda i Vona Millera nieustannie wywierała presję na Toma Brady’ego. Nawet Brady, znany z tego że pozbywa się piłki szybciej niż kiedykolwiek, nie mógł uniknąć szarżujących rywali. Sean McVay pokazał całą swoją kreatywność jako playcaller, świetnie wykorzystując zasoby jakie miał do dyspozycji. Zobaczcie jak w tej akcji ruch Kuppa przed snapem działa jako zmyłka, dająca Odellowi Beckhamowi miejsce na złapanie piłki – fantastyczna zagrywka.
Don't let @obj heat up 🔥👀
📺: #LARvsTB on NBC
📱: https://t.co/6Hz1DjFj3t pic.twitter.com/hYxj47ShC1— NFL (@NFL) January 23, 2022
W obu drużynach brakowało graczy z pozycji OT. O ile Joseph Noteboom spisał się znakomicie na LT w zastępstwie Andrew Whitwortha, nawet gdy Bucs próbowali blitzować jego pozycję, o tyle cała linia Buccaneers wyglądała jakby składała się ze zmienników.
Nawet w special teams Rams dominowali. TB dwukrotnie posłali kickoff za linię boczną i pozwolili na dwa długie powroty po puntach, dające LA świetną pozycję wyjściową.
Jakim cudem Buccaneers zdołali powrócić do tego meczu? Trochę szczęścia i trochę braku koncentracji po stronie Rams. Goście z LA stracili w tym meczu cztery fumble. Kiedy obrona Rams zdołała wydrzeć Brady’emu piłkę w czwartej kwarcie, wydawało się że jest po meczu. W następnej akcji Rams stracili posiadanie i 25 jardów po nieporozumieniu przy snapie. Obrona zdołała utrzymać Buccaneers bez punktu. To w kolejnej serii Matt Gay nie trafił FG z 47 jardów. O ile 47 jardów nie jest odległością zapewniającą 100% skuteczności, o tyle pierwszy raz zdarzyło mi się oglądać, jak kopacz w NFL z takiej odległości nie potrafi dokopać do bramki.
Drużyna z Tampy zdołała wyrównać na 42 sekundy przed końcem meczu. Wydawało się, że zmierzamy do dogrywki. I wówczas Todd Bowles odkrył w sobie wewnętrznego Gregga Williamsa i posłał Cover 0 blitz, co skończyło się chwytem Coopera Kuppa na 44 jardy, który pozwolił Rams na zwycięskie kopnięcie z gry.
KUPP 44-YARD DOTS pic.twitter.com/myLnBXlaDN
— Seth Walder (@SethWalder) January 23, 2022
To mógł być dobry pomysł. W sytuacji, gdy Bucs desperacko potrzebowali błędów Rams, by powrócić do meczu. Ale na tym etapie, przy kilkudziesięciu sekundach do końca kwarty, jedynym na co TB nie mogli pozwolić było długie podanie. Tymczasem defensywny playcall zakładał, że safety przejmie Coopera Kuppa, który miał 10 jardów, by wziąć rozbieg. W tej sytuacji taki, a nie inny wynik tego pojedynku był oczywisty. Lubię, gdy trenerzy podejmują ryzyko. Ale tutaj potencjalne straty tak znacząco przewyższały niepewne korzyści, że trudno usprawiedliwić decyzję Bowlesa. Zwłaszcza że, jak się okazało po meczu, nie wszyscy zawodnicy na boisku wiedzieli co mają grać. Jasne, można mówić, że Bowles liczył na kolejny głupi błąd Stafforda pod presją. Ale są chwile, gdy ryzyko po prostu się nie opłaca i to była jedna z nich.
W finale NFC Rams podejmą 49ers w derbach Kalifornii. Jak na razie zdecydowali, że by kupić bilety na ten mecz trzeba być zameldowanym w aglomeracji Los Angeles.
Buccaneers nie obronią mistrzowskiego tytułu. Tom Brady nie chciał określić, czy wróci do NFL w przyszłym roku. Jednak trudno mi sobie wyobrazić, by miał odejść, skoro w tym roku był realnym kandydatem do MVP. To nie jest zawodnik, który odejdzie sam z siebie Któregoś dnia czas go dopadnie, ale to jeszcze nie ten rok.
Buffalo Bills – Kansas City Chiefs 36:42
To jeden z tych meczów, po którym futbolowi agnostycy stają się fanatycznymi wyznawcami jajowatej piłki. 31 punktów w ostatnich dwóch minutach i dogrywce. Seria kompletnie nieprawdopodobnych zwrotów akcji. Dwóch młodych, absurdalnie utalentowanych rozgrywających, toczących pojedynek na poziomie zarezerwowanym dotąd dla starć Brady – Manning.
Jeśli jeszcze nie oglądaliście tego meczu, to koniecznie nadróbcie, bo nic co mogę napisać nie umywa się do tej szalonej futbolowej uczty.
Jednak to wszystko nie powinno nam przesłonić błędów, które popełniły obie defensywy. Choć obaj rozgrywający zagrali fantastyczne zawody, to defensywy dołożyły do tego znaczącą cegiełkę całą serią błędów w ustawieniu.
Choć to Chiefs ostatecznie wygrali i będą gospodarzami AFC Championship Game czwarty rok z rzędu, to Bills byli bliżej zwycięstwa i gdyby nie kilka błędów prawdopodobnie to oni podejmowaliby za tydzień Bengals.
Na samym początku ekipa z Buffalo wydawał się zdeterminowana, by iść po zwycięstwo. W pierwszej serii ofensywnej dwukrotnie konwertowali czwarte próby i zdobyli przyłożenie. Jim Nantz i Tony Romo wspominali, że Sean McDermont podkreślał, że kopnięcia z pola nie wystarczą przeciwko Patrickowi Mahomesowi. I miał rację.
Zostawmy na razie z boku matematykę i modele. Chyba nie było w tym sezonie meczu, w którym kopanie byłoby mniej opłacalne. Przeciwko tej dwójce kilkadziesiąt jardów pozycji na boisku warte jest znacznie mniej niż zwykle. Wyobraź sobie, że masz w składzie Josha Allena (albo Patricka Mahomesa). Wolisz zaryzykować konwersję czwartej próby czy oddać piłkę Mahomesowi (albo Allenowi)?
Wydawało się, że Bills to rozumieją. Tylko że w dalszej części meczu puntowali w sytuacji 4&4 na połowie boiska i 4&1 na własnym 34. jardzie. Żadna z tych decyzji nie jest oczywista na pierwszy rzut oka, choć w obu przypadkach także matematyka sugerowała, by grać czwartą próbę. I pewnie przeciwko mniej produktywnej ofensywie te punty mogłoby nie być tak problematyczne. Tyle że Mahomes potrzebował trzech (po pierwszym puncie) lub czterech akcji (po drugim) by wrócić do miejsca puntu. W obu seriach zdobył przyłożenia.
Jednak najgorszy błąd Bills popełnili na sam koniec czwartej kwarty. Mając 3 punkty przewagi i kickoff na 13 sekund przed końcem zdecydowali się na touchback. Mahomes dwoma podaniami doprowadził Chiefs w zasięg skutecznego FG i do dogrywki. Co powinni zrobić Bills? Kopnąć po ziemi i zmusić rywali do akcji powrotnej. Nawet gdyby returner zachował przytomność umysłu i natychmiast wyszedł za linię boczną, KC straciłoby jakieś 3-4 sekundy i ich jedyną szansą byłaby „zdrowaśka”. Oczywiście można mówić, ze przy 13 sekundach nie powinno to mieć znaczenia. Ale powtórzę – Bills grali przeciwko Mahomesowi, który cały mecz dokonywał cudów. W tej sytuacji trzeba wykorzystywać każdą możliwą przewagę, choćby ryzyko było minimalne.
To nie były wielkie pomyłki. W 99 meczach na 100 nie miałyby żadnego znaczenia, bo tak grający Bills roznieśliby rywala. Jednak w niedzielę trafili na równorzędnego przeciwnika. Stworzyli jedno z najlepszych widowisk w historii NFL, ale ostatecznie liczy się to że przegrali. Nie wiemy czy inne decyzje w tych sytuacjach przechyliłyby szalę na ich stronę. Ale gdy o losie sezonu decydują sekundy, nie można ich tak lekkomyślnie trwonić.
Patrick Mahomes ma 26 lat, Josh Allen 25. Możemy się spodziewać jeszcze półtorej dekady takich pojedynków. To fascynująca perspektywa dla neutralnych fanów, ale dość przerażająca dla kibiców innych zespołów w AFC.
Zostań mecenasem bloga: