Los Angeles to miasto przyzwyczajone do gwiazd pierwszej wielkości. A Rams nie szczędzili wydatków, by sprowadzić do miasta nowe wielkie nazwiska. Jednak w kluczowym momencie to dwóch zawodników wydraftowanych przez Rams jeszcze przed pierwszym domowym snapem w LA okazało się tymi największymi gwiazdami i zapewniło drużynie drugie Super Bowl w historii klubu, a pierwsze z „Los Angeles” w nazwie.
Zacznijmy od końca: czuję spory niedosyt po tym Super Bowl. To był całkiem niezły mecz dla osób niezbyt obeznanych z futbolem – mało flag, nieregulaminowych przerw, dość płynna gra i emocje do samego końca. Nie był tak jednostronny jak Super Bowl 55, tak defensywny jak Super Bowl 53 ani tak pozbawiony defensywy jak Super Bowl 52. W skrócie – przyjemne, zbilansowane spotkanie.
Jednak rozczarowujący był poziom sportowy. Próżno było szukać pamiętnych indywidualnych wyczynów, akcji które przejdą do legendy czy zagrań, które następnego dnia ogląda się z wypiekami na oczach po raz dziesiąty i dwudziesty, wciąż z takim samym zachwytem. Oczywiście dla fanów Rams nie ma to żadnego znaczenia i słusznie, bo w końcu to oni wygrali i mają pełne prawo się cieszyć, tak jak fani Patriots cieszyli się po niezbyt pięknym zwycięstwie nad tymi samymi Rams trzy lata temu. Jednak ja nie kibicowałem żadnej z tych drużyn i liczyłem na nieco wyższy sportowy poziom. Ale cóż, Super Bowl rzadko jest faktycznie najlepszym meczem sezonu.
Kilka lat temu Sean McVay został najmłodszym głównym szkoleniowcem w historii NFL. Wczoraj został najmłodszym głównym szkoleniowcem, który wygrał Super Bowl. Cokolwiek by o nim nie mówić, to fantastyczny trener z gigantyczną wiedzą. Przejął zespół świeżo przeniesiony do nowego miasta, który od 13 sezonów nie zaliczył dodatniego bilansu. W ciągu pięciu lat za sterem, jego drużyna wypracowała dodatni bilans w każdym z tych sezonów, cztery razy awansowała do postseason, dwa razy do Super Bowl i zdobyła jedno mistrzostwo. W tym czasie szli pod prąd większości dominujących przekonań o sztuce budowania składu. A jednak McVay potrafił to wszystko poskładać do kupy i z permanentnych przegrywów stworzył zespół, z którym liczyli się wszyscy. I jego zasługi są tu niepodważalne.
Ale ten świetny trener ma poważną słabość. Nie potrafi się dostosować, jeśli sytuacja na boisku nie pasuje do jego przedmeczowych założeń. To kosztowało jego zespół przegraną w Super Bowl 53, a w tym roku Rams wygrali Super Bowl nie dzięki niemu, a pomimo niego. Podkreślam – to jego fantastyczna praca doprowadziła do tego, że Rams w ogóle mogli zagrać o tytuł, ale swoją postawą w finale niemal przekreślił całą tą ciężką pracę.
Mam na myśli uporczywe korzystanie przez Rams z biegów running backów. Są mecze kiedy ma to sens. Bo jeśli regularnie zdobywasz 4-5 jardów w każdym biegu, to biegaj, póki przeciwnik nie pokaże, że potrafi cię zatrzymać. Ale Bengals zatrzymywali rywali w tych biegach z łatwością. Pokazywali dużą dyscyplinę w obronie biegowej, ale jednocześnie świetne przygotowanie do meczu. Wiedzieli co Rams lubią grać, kiedy to grają i jak to grają. Idealnie dobrane run blitze siały spustoszenie. W całym meczu RB Rams biegli z piłką 19 razy. Zdobyli z tego zaledwie 30 jardów i 1 (tak, jedną!) pierwszą próbę.
Nie było to dla nikogo zaskoczenie. Rams mieli najwyższą różnicę w NFL w EPA na akcję między zaplanowanymi podaniami, a zaplanowanymi biegami. Byli jedną z najgorszych drużyn w lidze w power situations (gdy do przejścia pozostają dwa lub mniej jardy). Pisałem o tym w zapowiedzi spotkania, pisała o tym całą masa autorów w Stanach. Rams mają przecież swój zespół analityków, którzy na pewno doszli do tych samych wniosków: „Sean, uwierz nam, bieganie running backów to w tym roku nie jest nasza gra”.
Czy to znaczy, że McVay nie powinien biegać w ogóle? Absolutnie nie. Na pewno musiał zobaczyć jak jego ulubiona outside zone „wchodzi” przeciwko tej defensywie. Ale gdy stało się jasne, że nie wchodzi w ogóle, że nawet gdy potrzeba 1-2 jardów, bieg nie jest w stanie tego dostarczyć, trzeba było od biegów odejść albo zmienić sposób biegania. Dobitnie udowodniła to ostatnia seria ofensywna Rams w tym meczu, gdy McVay w klasycznej „power situation” (4&1) zaordynował wariację na temat jet sweep, czyli wręczenie piłki Cooperowi Kuppowi, który był w ruchu równolegle do linii wznowienia akcji. Obrona, wybita ze swoich dziur, nie była w stanie złapać go wystarczająco szybko i receiver zdobył pierwszą próbę (ze sporym bonusem). Rams nie musieli całkowicie odchodzić od biegów, ale robienie przez cały mecz dokładnie tego, czego spodziewali się rywale, trudno nazwać mądrą taktyką.
Można argumentować, że to kontuzja Odella Beckhama wymusiła taki a nie inny playcalling. Faktycznie, zastępujący go Ben Skowronek nie był pewnym punktem drużyny ani w tym, ani w jakimkolwiek innym meczu. Tyle że kontuzja Beckhama nie miała większego wpływu na playcalling. Naturalnie brak Beckhama, który rozgrywał bardzo dobre zawody, był widoczny, ale stosunek biegów do podań nie uległ znaczącej zmianie.
Bengals wyszli na mecz z bardzo dobrym planem, tak w ataku, jak w obronie. O ich przygotowaniu do obrony biegów już pisałem, ale przez większość meczu spisywali się solidnie także przeciwko podaniu. Kluczem była defensywa quarters, znana też jako Cover-4, zwłaszcza jej odmiana match quarters. Ograniczyła ona mocno duże zdobycze jardowe po podaniach. Pierwsze przyłożenie dla Rams padło, gdy Bengals zmienili defensywę i próbowali zaskoczyć rywala trzyosobowym pass rushem i Cover 1 z dwoma robberami. Rams mieli na to idealną zagrywkę, a Mike Hilton nie jest graczem, który mógłby ustać Beckhamowi jeden na jednego w takiej sytuacji.
Matthew Stafford & Odell Beckham 17-yard TD
🔹 Air Distance: 34.8 yards
🔹 Target Separation: 0.7 yards (Tight Window ✅)
🔹 Completion Probability: 29.2%» Beckham has caught +24.5% of his red zone targets over expected since joining the Rams in Week 10#SBLVI | #RamsHouse pic.twitter.com/DFeai1GrMM
— Next Gen Stats (@NextGenStats) February 14, 2022
Defensywa skutecznie spowolniła Rams, ale było wiadomo, że nie wyłączą ich z gry zupełnie. Potrzebna była ofensywa. I tu Bengals również znakomicie się dostosowali. Według ESPN linia ofensywna Cincinnati zanotowała zaledwie 18% pass blocking win rate i był to najgorszy występ jakiejkolwiek linii w tym sezonie. Tyle że ESPN traktuje wszystkie akcje, w których QB pozbywa się piłki poniżej 2,5 sekundy jako „remis”, to znaczy nie wchodzą one do tego indeksu. A Burrow pozbywał się piłki w średnio 2,41 sekundy. Dzięki dobremu rozplanowaniu ścieżek mógł wypuścić piłkę z rąk zanim pass rush Rams zdołał wyminąć jego linię ofensywną. Tymczasem linia martwiła się głównie Aaronem Donaldem, który w większości akcji był potrajany.
I to działało. Nie na tyle, by Bengals mieli przewagę, ale na tyle by dysponowali jako tako funkcjonującą ofensywą i byli w stanie utrzymać mecz na styku.
Na początku drugiej połowy wydawało się, że Rams się załamią. Najpierw w pierwszej akcji drugiej połowy oddali 75-jardowe przyłożenie Tee Higginsa. Niestety w tej akcji nie popisali się sędziowie. Przez zdecydowaną większość meczu (jakieś 57 minut) pozwalali na sporo, ale jednocześnie panowali nad przebiegiem wydarzeń i nie dopuścili, by zawodnicy nadużywali ich wstrzemięźliwości.1 Jednak tym razem puścili ofensywny facemask na Ramseyu. Sędzia będący przy akcji miał prawo tego nie zauważyć (kwestia kąta pod jakim był ustawiony), inni arbitrzy prawdopodobnie byli za daleko. Ale właśnie dlatego asystent wideo musi stać się pełnoprawnym sędzią, który w takiej sytuacji natychmiast powiadamia głównego o przewinieniu. Przy obecnej konstrukcji przepisów nie miał takiej możliwości.
Chwilę później Bengals znów mieli piłkę, bo ta odbiła się od rąk Skowronka i wpadła w ręce Chidobe Awuzie. Podanie Stafforda nie było najlepsze, ale w Super Bowl taką piłkę trzeba złapać.
Jednak wówczas okazało się, że o ile McVay ma problemy ze zmianami w trakcie meczu, o tyle odpowiadający za defensywę Raheem Morris takich problemów nie ma. Zdołali zamknąć Burrowowi pierwsze krótkie podanie. Bez dostępu do kamery All-22 trudno powiedzieć jak tego dokładnie dokonali, ale biorąc pod uwagę o ile lepiej w drugiej połowie Bengals biegali, prawdopodobnie Rams zmienili personel na lżejszy i odsunęli się nieco od linii wznowienia akcji. Burrow został zmuszony do nieco dłuższego trzymania piłki w rękach, a to pozwoliło na stunty, czyli zamiany kierunku pass rushu w wykonaniu defensorów, które mają zmylić liniowych rywala. To zadziałało i Von Miller z Aaronem Donaldem zaczęli siać spustoszenie. Tylko w trzeciej kwarcie rozgrywający Cincy został zsackowany pięciokrotnie na dwanaście akcji podaniowych – to nowy rekord Super Bowl.
I tak zaczął się najgorszy fragment Super Bowl. Od połowy trzeciej kwarty do połowy czwarte (mniej więcej) Rams sackowali Burrowa raz po raz, a w ataku raz po raz grali nieskuteczne akcje biegowe. W efekcie siedem kolejnych serii ofensywnych wyglądało jak mokry sen koordynatora defensywy:
CIN: 3 akcje, -3 jardy, punt
LAR: 3 akcje, -3 jardy, punt
CIN: 3 akcje, 5 jardów, punt
LAR: 3 akcje, 3 jardy, punt
CIN: 5 akcji, -2 jardy, punt (sack, plus 15 jardów kary za uderzenie po akcji)
LAR: 3 akcje, 6 jardów, punt
CIN: 7 akcji, 24 jardy, punt
Dwie z tych trzech serii Rams zaczynali w okolicy środka boiska, a jednak nie byli w stanie wykorzystać świetnej pozycji wyjściowej. I kiedy wydawało się, że Bengals doczołgają się w ten sposób do mistrzostwa…
Cooper Kup pokazał, że to jego sezon. W ostatniej serii przejął kontrolę nad meczem i to mimo że wszyscy wiedzieli, że to właśnie jego Stafford będzie szukał. Najpierw konwertował biegiem wspomnianą już sytuację 4&1 na własnym 30. jardzie. A potem złapał 4 piłki na 39 jardów i TD oraz wymusił trzy kary. Warto też docenić fantastyczny rzut Stafforda po drodze.
When he had to, in the last drive of the Super Bowl. Amazing throw. pic.twitter.com/apTq7eibrH
— KaleyCo (@J_Kaley) February 14, 2022
Z tym że te kary… DPI Elia Apple było bezdyskusyjne, podobnie jak flaga za uderzenie w okolice głowy przy niezaliczonym przyłożeniu (Rams również popełnili faul w tej akcji, więc kary zniosły się i mieliśmy powtórkę próby). Jednak flaga za holding w sytuacji 3&goal na 8. jardzie byłaby mocno wątpliwa nawet w przypadku aptekarskiej ekipy sędziowskiej Shawna Hochuliego. W sytuacji, gdy przez cały mecz sędziowie pozwalali na naprawdę dużo, był to rażący brak konsekwencji ze strony arbitrów.
Is this enough of a hold to decide a Super Bowl?
You be the judge pic.twitter.com/X7Q5NXbiUK
— Computer Cowboy (@benbbaldwin) February 14, 2022
Wielka szkoda, że z ogólnie całkiem dobrze posędziowanego Super Bowl zapamiętamy akurat dwa sędziowskie babole, ale taka już natura tej profesji. Możesz podjąć 99 dobrych decyzji, ale jeśli w setnej się pomylisz, kibice i zawodnicy zapamiętają tylko tą jedną.
To była seria, która Cooperowi Kuppowi, wybranemu przez Rams w trzeciej rundzie draftu 2017, zapewniła zasłużony tytuł MVP Super Bowl. Drugim kandydatem był Aaron Donald, który w kolejnej serii w wielkim stylu zakończył sezon kluczową presją w czwartej próbie.
🔥The move that won the Super Bowl (feat. Aaron Donald)
THREAD… pic.twitter.com/hH77la2qyC
— Craig Roh (@craigroh) February 14, 2022
Trudno mi tylko zrozumieć dobór zagrywki Bengals w tym momencie. Przy 4&1, gdy gra biegowa idzie całkiem nieźle, a linia ofensywna nie trzyma niczego Zac Taylor zaordynował klasyczny dropback. To właśnie było miejsce na jakąś kreatywniejszą akcję biegową (jak Kuppa kilka minut temu) lub jakiś szybki checkdown do flatu.
Naturalnie można mieć w tej akcji pretensje do LG (Quinton Spain, #67). Nawet nie o to, że dość łatwo przegrał z Donaldem, bo ludzi, którzy z Donaldem nie przegrywają jeden na jednego jest na tej planecie zaledwie kilku. Ale o to, że dał się pokonać na zewnątrz, podczas gdy to w środku miał do pomocy centra Treya Hopkinsa (#66), co widać wyraźnie na powyższym video.
Aaron Donald to również „wychowanek” Rams, wybrany w drafcie 2014 z #13. Wielkie transfery Rams zaprocentowały. Bez Millera, Stafforda, Beckhama, fantastycznego w tym meczy Andrew Whitwortha, Erica Weddle i kilku innych weteranów, to mistrzostwo nie byłoby możliwe. Ale w najważniejszych momentach to dwóch zawodników, którzy spędzili w Rams całe kariery: Kupp i Donald, stanęło na wysokości zadania i zadało ostateczne ciosy.
Luźne uwagi:
1. Bardzo się cieszę, że Donald, Weddle, Whitworth i Stafford wreszcie zdobyli swoje pierścienie. To zawodnicy, którzy od dawna ciężko na to pracowali. Radość tym większa, że Whitworth zapowiedział, że przejdzie na emeryturę, a Weddle że na nią wróci. Dla obu była to prawdopodobnie ostatnia okazja.
2. Przyszłoroczni Rams mogą wyglądać zupełnie inaczej. Poza Whitworthem sportową emeryturę w przypadku mistrzostwa rozważa podobno Donald, a Sean McVay zastanawia się nad przejściem do telewizji. Kontrakty kończą się też Beckhamowi i Millerowi, ale na większy tekst o możliwej przyszłości Rams zapraszam pod koniec tygodnia. Może wtedy będziemy mieli więcej jasności co do przyszłości Donalda i McVaya.
3. Joe Burrow wszedł do Super Bowl w drugim roku w NFL i powszechnie mówi się, że nic straconego, bo on tam jeszcze wielokrotnie wróci. To nie takie proste. Wielu tych najwybitniejszych, jak Dan Marino, Steve Young, Aaron Rodgers i Drew Brees zdołało dokonać tego tylko raz. Oczywiście życzę jak najlepiej sympatycznemu chłopakowi z uniwersyteckiego miasteczka w stanie Iowa, ale biorąc pod uwagę, że w AFC przed najbliższe lata o prawo gry w Super Bowl będzie walczył (co najmniej) z Patrickiem Mahomesem, Joshem Allenem, Justinem Herbertem i Lamarem Jacksonem powrót może okazać się trudniejszy niż zwykle.
4. Eli Apple po raz kolejny pokazał z przytupem, że nie nadaje się na startowego cornerbacka w NFL, nie mówiąc o Super Bowl. To będzie druga najważniejsza potrzeba offseasonowa Bengals, zaraz po linii ofensywnej.
5. Burrow został w tych playoffach zsackowany 19 razy. Poprzedni rekord wynosił 12.
6. Van Jefferson prosto ze stadionu pojechał do szpitala. Jego partnerka zaczęła rodzić w czasie meczu, ale zabroniła mu o tym mówić. O wszystkim dowiedział się dopiero po końcowym gwizdku.
7. Gratulacje dla Piotrka Bery i Kuby Kazuli, którzy komentowali mecz w TVP Sport, a także dla ekipy w studiu, czyli Dawida Białego, Michała Gutki, Karola Potasia, Bartka Wieczorka i Huberta Romańczyka. Profesjonalna robota!
8. Halftime show mnie nie zachwycił. Rozumiem, że dla wielu moich rówieśników (czyli ludzi urodzonych pod koniec lat 80-tych XX wieku) była to nostalgiczna podróż, rozumiem docenienie roli hip-hopu i kultury czarnoskórych Amerykanów, ale jeśli „koncert” trwa 20 minut to trudno tu o jakieś większe wrażenia muzyczne. To dlatego wzorem pozostaje dla mnie Katie Perry z Super Bowl 49 – muzycznie podobnie nie moja bajka jak Dre i spółka, ale strona wizualna, choreografia, efekty i ogólnie efekt wow na znacznie wyższym poziomie.
Zostań mecenasem bloga:
- To może się wydawać sprzecznością, ale sędzia ma sporo możliwości „utemperowania” nadmiernie agresywnego zawodnika bez orzekania przewinienia. Wzięcie takiego delikwenta na stronę i powiedzenie mu „Słuchaj, grasz na granicy, odpuść trochę albo poleci flaga” bywa skuteczniejsze niż faktyczne rzucenie flagi