Słabe wyniki, oskarżenia o rasizm, mobbing i molestowanie seksualne. Nic z tego nie mogło ruszyć Dana Snydera, właściciela Washington Commanders. Jednak nad jego głową zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Wszystko wskazuje na to, że tym razem zraził do siebie niewłaściwych ludzi: innych właścicieli klubów NFL, Kongres, a może nawet IRS, czyli amerykańskiego fiskusa. Czy przetrwa i tę burzę?
Daniel Snyder zbił fortunę na firmie marketingowej, którą założył z siostrą. Zaczęli od wieszania tablic ogłoszeniowych na drzwiach gabinetów lekarskich i na uczelniach, a 11 lat później firma została sprzedana za 2 mld dolarów, z czego ok. 300 mln trafiło do kieszeni Snydera. W 1999 r. kupił ówczesnych Washington Redskins od fundacji, której zmarły Jack Kent Cooke zapisał drużynę w testamencie.
Dwadzieścia lat, podczas których Cooke był większościowym, a potem jedynym udziałowcem, było najlepszą epoką w historii klubu. Zwieńczyły ją trzy tytuły mistrzowskie (1982, 1987 i 1991) pod wodzą trenera Joe Gibbsa. Tuż przed śmiercią Cooke’a powstał nowy stadion dla drużyny, na którym gra ona do dziś.
Kibice w stolicy USA, przyzwyczajeni do sukcesów, mieli nadzieję na kontynuację pod wodzą nowego właściciela. Jednak nic z tego.
W latach 1999-2021 drużyna zaliczyła bilans 156-212-1 (odpowiadające mniej więcej bilansowi 7-10 w 17-meczowym sezonie). W ciągu 22 lat trzykrotnie zdołali wygrać dwucyfrową liczbę meczów, czterokrotnie wygrali dywizję i sześciokrotnie grali w playoffach, ale ani razu nie wyszli poza Divisional Round. Oczywiście nie byli pierwszą ani ostatnią drużyną, której boiskowa postawa przez dwie dekady pozostawiała sporo do życzenia. Jednak problemy pojawiały się także poza boiskiem.
Jednym z objawów był kompletny brak stabilizacji w drużynie. Przez 22 lata drużynę prowadziło ośmiu stałych szkoleniowców i dwóch „pełniących obowiązki”. Aż 25 rozgrywających zaczęło przynajmniej jeden mecz w wyjściowym składzie. Nawet jeśli z tej ostatniej listy skreślimy wszystkich, którzy zaliczyli tylko trzy starty lub mniej, wciąż będzie na niej 21 nazwisk. Robert Griffin po piorunującym debiutanckim sezonie i fatalnej kontuzji kolana nigdy nie zrealizował pełni swojego potencjału. Kirk Cousins zaliczył najwięcej startów w epoce Snydera, ale ostatecznie odszedł do Minnesoty, gdy nie dogadał się z klubem w kwestii długoterminowej umowy. Weterani: Donovan McNabb, Alex Smith i Ryan Fitzpatrick okazywali się wypaleni (McNabb) lub odnosili kontuzje. Tragicznie zmarły Dwayne Haskins zdążył jeszcze okazać się jednym z największych draftowych niewypałów na swojej pozycji w ostatnich latach.
Jednak problemy w pionie futbolowym to nie wszystko.
Rasistowska nazwa?
Jedną z pierwszych kontrowersji była nazwa drużyny. Według wielu osób „Redskins” („Czerwonoskórzy”) było pejoratywnym i rasistowskim określeniem rdzennych mieszkańców Ameryki. W jednolitej etnicznie i rasowo Polsce trudno nam zrozumieć jaką wagę mają podobne spory prowadzone w Stanach Zjednoczonych. Zwłaszcza, że opinie w tych tematach dzielą się zadziwiająco podobnie do sympatii partyjnych (to akurat zupełnie jak w Polsce).
Przez lata Snyder nie zamierzał się uginać. Jednak w 2020 r., w apogeum ruchu „Black Lives Matter” drużyna ostatecznie ogłosiła, że rezygnuje z nazwy „Redskins”. W 2020 i 2021 roku grali jako Washington Football Team (WFT), choć wiele osób, nie bez racji, zauważało, że lepszym akronimem dla drużyny byłoby WTF – rozwijane najczęściej jako „What The Fu**?”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Co do k****?”. Ostatecznie przed sezonem 2022 przybrali nazwę Commanders, czyli Dowódcy. Jest to też stopień oficerski w marynarce USA, odpowiednik naszego komandora porucznika.
Toksyczna kultura korporacyjna
W lipcu 2020 r. Washington Post opublikował serię artykułów dotyczących klubu. Przedstawił w nich toksyczną korporację, w której molestowanie seksualne, znęcanie się, dyskryminacja i mobbing były na porządku dziennym. Miało to trwać od 2006 r. Z kolei w grudniu Snyder zawarł ugodę z byłą pracownicą, która zgodziła się wycofać sprawę o molestowanie w zamian za odszkodowanie w wysokości 1,6 mln dolarów.
NFL wynajęła Beth Wilkinson, renomowaną prawniczkę, by przeprowadziła niezależne śledztwo w tej sprawie. Ta potwierdziła dużą część zarzutów. W efekcie klub został ukarany 10 mln dolarów, a Snyder na kilka miesięcy został odsunięty od codziennego zarządzania drużyną. Sprawa zamknięta?
Nie do końca. Raczej próba zamiecenia pod dywan. Wilkinson to renomowana, niezależna prawniczka, ale nie przedstawiła pisemnego raportu podsumowującego śledztwo, a jedynie ustnie zaprezentowała je na spotkaniu ligowym. Nietrudno się domyślić, że lidze zależało, by nie powstała pisemna wersja, która prędzej czy później przecieknie do mediów. Także kary były śmiechu warte. Finansowo ukarany został klub, a nie Snyder, a 10 mln dolarów to ok. 4% rocznych przychodów drużyny. To odpowiednik grzywny w wysokości ok. 3 tys. zł dla osoby zarabiającej średnią krajową w Polsce.
Jednak NFL nie udało się wyciszyć sprawy. Zainteresował się nią Kongres USA, który powołał specjalną komisję dla jej zbadania. Odpryskiem było zwolnienie Jona Grudena z funkcji trenera Las Vegas Raiders, bo e-maile które pogrążyły szkoleniowca wyciekły właśnie z materiałów dotyczących tego śledztwa.
Pozostaje też inny, nie do końca wyjaśniony wątek. Według Thomasa Kerchevala pracownicy i kontraktorzy drużyny mieli tworzyć specjalne wideo z cheerleaderkami. Były to fragmenty nagrań wykonanych na potrzeby promocji, jednak nie te, które trafiały do dystrybucji. Na tych „specjalnych taśmach”, tworzonych rzekomo na potrzeby Snydera i jego otoczenia, widać było głównie momenty, gdzie cheerleaderki w jakiś sposób się obnażały. Z reguły przypadkiem, podczas poprawiania kostiumów. O sprawie pisał też w 2020 r. Washington Post.
Lewa księgowość?
Tymczasem komisja Kongresu dokopała się do nowego wątku w sprawie – rzekomo Redskins/WFT/Comanders mieli od lat prowadzić dwa zestawy ksiąg rachunkowych. W jednym z nich znacząco zaniżali przychody z biletów i ten udostępniali na zewnątrz. Drugi, prawdziwy, był tylko na potrzeby wewnętrzne. Prawniczka, Stephanie Wissenburger, opublikowała ciekawy wątek na Twitterze, który wiąże to z kontrowersyjnym wykupem udziałów od mniejszościowych udziałowców.
To kwestia, którą na pewno, z oczywistych względów, zainteresuje się IRS, czyli amerykański urząd skarbowy. Raportowanie zaniżonych przychodów oznacza zapewne całkiem spore zaległości w płatnościach na rzecz amerykańskiego fiskusa. A skoro to instytucja, która zdołała posadzić do więzienia Ala Capone, gdy policja była wobec niego bezradna, również Dan Snyder powinien się jej mocno obawiać.
Jednak zaniżanie wpływów z biletów to również poważne przewinienie wobec innych właścicieli zespołów NFL. 40% wpływów z biletów trafia do wspólnej puli, która następnie jest dystrybuowana między wszystkie kluby NFL. Jeśli Snyder zaniżał wpływy z biletów, to okradał swoich kolegów – właścicieli. Co gorsza może ich pozbawić innego ważnego źródła bogactwa – publicznych funduszy na budowę stadionów.
Dotacje stadionowe
Skoro właścicielami klubów NFL są miliarderzy, a same kluby generują co roku setki milionów dolarów przychodu, to powinny sobie spokojnie poradzić z budową nowoczesnych aren dostosowanych do wymogów NFL, prawda? Prawda, ale po co radzić sobie samemu, skoro można wyciągnąć ręce po publiczne pieniądze. Kluby NFL powszechnie wymuszają na lokalnych władzach partycypację w kosztach budowy stadionów grożąc, że w przeciwnym wypadku przeniosą się gdzie indziej. Nie zawsze są to czcze pogróżki – niechęć do finansowania stadionów z pieniędzy podatników grała istotną rolę w przenosinach Rams, Chargers czy Raiders.
W marcu 2022 r. Buffalo Bills ogłosili, że wybudują nowy stadion za 1,4 mld dolarów, z czego 850 mln będzie pochodziło z wkładu Erie County i stanu Nowy Jork. Majątek właścicieli drużyny szacowany jest przez „Forbesa” na 5,8 mld dolarów. Czy Bills faktycznie opuściliby Buffalo? Nie jest to może wielka metropolia, ale trudno oczekiwać, by klub tak zrośnięty z miastem jak Bills mógł się cieszyć podobnym powodzeniem gdzie indziej. Zwłaszcza że na horyzoncie nie widać innych kandydatów do udzielenia podobnie hojnego publicznego wsparcia.
Przeciwnicy podobnych układów argumentują, nie bez racji, że publiczne pieniądze wydawane są na subsydia dla miliarderów zamiast na edukację, infrastrukturę, ochronę zdrowia, inne zadania publiczne czy choćby zmniejszenie zadłużenia publicznego.
Commanders również szukają miejsca na nowy stadion i stali się obiektem swoistej licytacji między stanami Wirginia i Maryland. Maryland, w którym znajduje się FedEx Field, obecny stadion drużyny, proponuje obudowanie obecnego obiektu nową infrastrukturą wartą 400 mln dolarów, choć nie chce finansować samego stadionu. Z kolei Virginia zaoferowała dołożenie 350 mln dolarów do budowy nowego obiektu, choć wobec kongresowego śledztwa i niezbyt wysokiego poparcia wyborców dla takiego rozwiązania, stan może wycofać i tę ofertę.
Ta rywalizacja jest wynikiem specyficznego położenia Waszyngtonu. Commanders reprezentują stolicę USA, położoną w Dystrykcie Kolumbii (D.C.), federalnym okręgu nie będącym częścią żadnego stanu. Jednak od wytyczenia granic 200 lat temu aglomeracja waszyngtońska znacząco się rozrosła i dziś D.C. stanowi tylko mały jej wycinek, w którym znajdują się najważniejsze federalne budynki (Biały Dom, Kapitol, etc), ale mieszka w nim tylko ok. 10% mieszkańców całego obszaru metropolitalnego. Większość aglomeracji znajduje się na terenie dwóch sąsiadujących z nią stanów – Wirginii i Marylandu. Jeśli porównać to do Warszawy, to z grusza Śródmieście (może z małymi kawałkami Żoliborza, Woli, Ochoty i Mokotowa) odpowiada D.C., a reszta obszaru miasta znajduje się już w innych stanach.
W tej chwili drużyna gra na stadionie w Marylandzie (ok. 15 km. od Kapitolu), ale biura i obiekty treningowe mieszczą się w Ashburn w Wirginii (ok. 50 km. od Kapitolu), w pobliżu Dulles Internation Airport, najważniejszego lotniska regionu. Z D.C. wiąże ich tylko nazwa.
Jednak wkrótce dotacje na nowe stadiony mogą się skończyć. W Izbie Reprezentantów (niższa izba amerykańskiego parlamentu) złożony został projekt ustawy („No Tax Subsidies for Stadiums Act”), która w praktyce uniemożliwi finansowanie nowych obiektów z funduszy władz lokalnych. W uzasadnieniu wnioskodawcy wprost wskazali Commanders i Dana Snydera jako osobę i instytucję niegodną wsparcia z publicznych środków.
Nie jest specjalną tajemnicą, że choć większość korporacji na świecie opracowuje opasłe tomiszcza procedur antydyskryminacyjnych, mających zapobiec molestowaniu, mobbingowi i innym takim zjawiskom, w praktyce dopiero presja publiczna lub widmo strat może zmusić zarządzających nimi miliarderów do działań. Presja publiczna już była, ale dalsze stanie murem za Snyderem może kosztować właścicieli klubów setki milionów dolarów publicznych pieniędzy i kolejne miliony, które Snyder zataił przed swoimi kolegami.
NFL z pewnością by mu wybaczyła kupczenie golizną niczego nieświadomych cheerleaderek. Ale czy wybaczy złamanie finansowej solidarności?
Zostań mecenasem bloga: