Mike White, Jordan Love, Sam Darnold. A na dłuższą metę Geno Smith, Taylor Heinicke i Jacoby Brisett. Ten sezon, a zwłaszcza ten tydzień przyniósł sporo zachwytów nad rezerwowymi rozgrywającymi. Z reguły jednak są rezerwowymi nie bez powodu, a zachwyty kibiców, dziennikarzy i innych komentatorów wynikają często z zupełnie innego poziomu oczekiwań.
O rezerwowych rozgrywających w minionych latach
Rezerwowy rozgrywający to jedna z najciekawszych pozycji w futbolu. Relatywnie dobrze opłacana, mimo że zawodnik rzadko pojawia się na boisku. Z reguły cieszy się sympatią fanów, zwłaszcza jeśli to ktoś młody i niesprawdzony. Kiedy ofensywa zawodzi, kibice często zaczynają skandować nazwisko rezerwowego. A gdy wejdzie na boisko, może to robić praktycznie bez presji. Jeśli zagra dobrze, wywoła prawdziwą euforię. Jeśli zagra słabo… No cóż, nie bez powodu jest rezerwowym. Kibice i trenerzy może poczują się lekko rozczarowani, ale poważniejszych konsekwencji nie będzie. Nawet jeśli ktoś spisze się tak spektakularnie, jak Nathan Peterman w 2018 r., gdy w dwóch startach jako zmiennik rzucił 0 TD i 5 INT. Wciąż jest w lidze (w practice squadzie Bears), zarabiając przy tym średnio ok. miliona dolarów rocznie.
Na dłuższą metę jednak rzadko zdarza się, by rezerwowy rozgrywający na dłużej zagościł w podstawowym składzie swojej, czy jakiejś innej drużyny. Kurt Warner, Tom Brady, Tony Romo, Dak Prescott, Matt Hasslebeck. To zawodnicy, którzy nigdy nie mieli być staterami – zostali wybrani w dalszych rundach draftu lub pozostali niewybrani w ogóle – ale gdy dostali swoją szansę, to potrafili ją wykorzystać z lepszym lub gorszym skutkiem.
Jednak znacznie częściej kilka spektakularnych meczów zmiennika okazuje się mirażem. Mamy na to kilka ciekawych przykładów.
W pierwszym meczu sezonu 2008 Tom Brady doznał poważnego urazu kolana, który zakończył sezon ówczesnego MVP. Zastąpił go Matt Cassell, wybrany w siódmej rundzie draftu 2005, który do tego momentu w ciągu trzech lat wykonał w sumie 39 podań (0 startów). Większość komentatorów spodziewało się spektakularnego krachu, gdy za kierownicą ofensywy o mocy ówczesnych Patriots usiądzie nikomu nieznany młokos. Jednak Cassel spisał się zaskakująco dobrze. Podał na 21 TD i 11 INT, a jego passer rating i ANY/A było o kilka puntów procentowych lepsze niż ligowa średnia. Nic dziwnego, że po zakończeniu sezonu ustawiły się do niego kolejki chętnych. Ostatecznie trafił do Chiefs wraz z Mikiem Vrabelem (obecnie trenerem Titans), gdzie podpisał sześcioletnią umowę na 63 mln dolarów. Jak można się spodziewać, jego dalsze losy nie były tak różowe. Choć po sezonie 2010 został wybrany do Pro Bowl, Chiefs zwolnili go przed sezonem 2013. Do końca sezonu 2018 tułał się po różnych drużynach jako zmiennik, ale zarobił w karierze ponad 65 mln dolarów.
Jeszcze ciekawiej potoczyła się (a właściwie toczy) kariera Nicka Folesa. Jemu udało się dwukrotnie „nabrać” decydentów. Wybrany w trzeciej rundzie draftu 2012 przez Eagles, dostał swoją szansę w sezonie 2013 i zanotował jedną z najlepszych serii startów w historii NFL. W 10 meczach rzucił 27 TD przy zaledwie 2 INT i passer ratingu 119,2. Rok później oddano go w wymianie do Rams, z którymi podpisał dwuletnią umowę na 24 mln dolarów. Kiedy jego kariera w St. Louis zakończyła się spektakularną klapą, wrócił do Filadelfii. W samą porę, by pod koniec 2017 r. zastąpić kontuzjowanego Carsona Wentza i poprowadzić drużynę do wygranej w Super Bowl, którego to meczu został MVP. Tym razem trafił do Jacksonville, gdzie podpisał czteroletnią umowę na 88 mln (!). Szybko okazało się, że jego magia nie działa poza Philly i już po roku został oddany za półdarmo do Bears. Obecnie jest zmiennikiem w Colts, a w trakcie kariery „przytulił” ponad 86 mln dolarów (i ma jeszcze 1,5 mln w pełni gwarantowanej pensji na przyszły rok).
Mniej więcej w tym samym czasie swoje pięć minut przeżywał Case Keenum. Nikt nie chciał go w drafcie 2012, tułał się między Texans i Rams, aż w 2017 r. podpisał roczną umowę w Vikings. W drugim meczu sezonu kontuzji doznał Sam Bradford i Keenum został podstawowym rozgrywającym na resztę rozgrywek. Vikings wygrali pod jego wodzą 11 z 14 meczów, a on sam podał na 22 TD przy 7 INT. W playoffach dołożył udział w jednej z najsłynniejszych akcji ostatnich lat, Minneapolis Miracle. Zdesperowani Denver Broncos zaoferowali mu dwuletnią umowę na 26 mln dolarów, ale już po roku oddali go do ówczesnych Redskins. W sezonie 2022 Keenum jest zmiennikiem w Buffalo, a w swojej karierze zarobił niemal 49 mln dolarów.
Takich historii jest znacznie więcej, a królem zmienników, którzy nie potrafią na dłużej zagrzać miejsca jako starter był Ryan Fitzpatrick. Jest w nich pewien wspólny mianownik: jeśli rozgrywający pokazał, że może dać coś z siebie wartościowego, to ma zapewnione miejsce w NFL na lata, nawet tylko jako zmiennik. A i taka rola może przynieść pieniądze które ustawiają finansowo jego, a przy dobrym zarządzaniu również jego dzieci, do końca życia.
Zmiennicy na (prawie) cały sezon
W tym roku mieliśmy takich historii zaskakująco wiele. Na tym etapie wciąż można wierzyć, że gdzieś w tym gronie jest przynajmniej Matt Hasslebeck (3x Pro Bowl, 11 sezonów jako starter), ale większość z nich zapewne skończy jak Cassel/Foles/Keenum, co w sumie… nie jest takim złym losem.
Każdy z tych przypadków jest nieco inny.
Geno Smith to jedna z największych pozytywnych niespodzianek sezonu – wieloletni zmiennik, który nagle został starterem w drużynie, która zapowiadała się na fatalną i gra znakomicie. W ostatnich tygodniach nie jest może tak spektakularny jak na początku sezonu, ale wciąż legitymuje się drugim najlepszym passer ratingiem w lidze. Być może ma przed sobą jeszcze kilka lat gry na wysokim poziomie (ma 32 lata), ale całkiem prawdopodobne jest że podpisze nową, wysoką umowę, a sezon 2022 będzie wspominał przez resztę życia jako najjaśniejszy punkt swojej kariery.
Taylor Heinicke ponownie przejął stary w Comanders w trakcie sezonu, po tym jak po sezonie 2021 został zdegradowany do roli rezerwowego. Pod jego wodzą drużyna, wcześniej z bilansem 2-4, wygrała 5 z 6 meczów i walczy o playoffy. Tylko czy to aby na pewno jego zasługa? Robert Griffin na Twitterze zwrócił uwagę, że krytyka Carsona Wentza i pochwały dla Henickego nie wynikają z różnicy w ich grze, a różnicy oczekiwań. Wentz, niegdyś #2 w drafcie, za którego Comanders oddali spory okup w wymianie po prostu powinien być lepszy niż Henicke, niewydraftowany facet, który większość kariery spędził jako zmiennik.
Faktycznie, statystycznie Wentz i Henicke są niemal nie do odróżnienia. Ten pierwszy nieco częściej podawał na przyłożenie i nieco rzadziej w ręce rywala. Ten drugi ma nieco więcej jardów na próbę i bierze mniej sacków. Henicke generuje -0,024 EPA na akcję, Wentz -0,08. Obaj spisują się poniżej ligowej średniej, choć Heinicke faktycznie nieco lepiej. Ale różnica w grze Comanders nie wynika z ofensywy. W tygodniach 1-6 (czyli z Wentzem) defensywa generowała 0,008 EPA na akcję (z punktu widzenia ofensywy, czyli była minimalnie „pod kreską”), co dawało im 14. miejsce w lidze. Odkąd stery przejął Henicke, obrona daje -0,114 EPA na akcję, co jest drugim najlepszym w tym czasie wynikiem w NFL.
Heinicke bez wątpienia zapewnił sobie wygodną karierę cenionego zmiennika, ale nie był, nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie nawet użytecznym starterem w NFL.
Jacoby Brissett ma już w NFL wyrobioną markę. Nikt nie ma wątpliwości, że to solidny zawodnik, ale o mocno ograniczonym „suficie”. Innymi słowy możesz wręczyć mu kluczyki i liczyć, że nie zawali sprawy, ale nie poprowadzi drużyny w pojedynkę do Super Bowl. Tyle że trzymając miejsce dla Deshauna Watsona po cichu okazał się zaskakująco solidnym zawodnikiem. Jest szósty w lidze w CPOE i 13. w EPA na akcję (oba wskaźniki za rbsdm.com). Może nie wydaje się to specjalnie spektakularne osiągnięcie, ale spisuje się lepiej niż Tom Brady, Justin Fields, Justin Herbert, Kirk Cousins czy Aaron Rodgers. Prawdopodobnie po sezonie wróci do roli zmiennika, ale jako jeden z najlepiej opłacanych zmienników w NFL.
W minionym tygodniu trzech innych rezerwowych wyszło na boisko i spisało się na tyle dobrze, że wzbudzili niekłamany entuzjazm. Jednak każdy z nich jest w nieco innej sytuacji.
Mike White i jak zapewnić sobie wieloletnią karierę
Zacznijmy od tego, który wzbudził największą sensację. W New York Jets Mike White zastąpił Zacha Wilsona, który w zasadzie sam się posadził na ławce rezerwowych głupią wypowiedzią po meczu z Patriots. White zagrał świetne spotkanie i piszę to bez cienia ironii. Nawet biorąc poprawkę na… ekhm… niezbyt skuteczną defensywę podaniową Bears, nie sposób uznać tego meczu tylko za produkt rywala. White posłał do celu 22 z 28 podań na 315 jardów (wziął też 1 sack na 7 jardów) i dołożył do tego 3 TD przy braku strat. Przypomnijmy, że Wilson w swoich siedmiu startach w tym roku zaliczył w sumie tylko jedno podanie na TD więcej.
Czy White daje swojej drużynie największą szansę na zwycięstwo tu i teraz? Niewykluczone, choć powiedziałbym, że są też czynniki przemawiające na korzyść Joe Flacco. Na pewno jednak rozgrywającym na tu i teraz nie jest Wilson. A to ważne w sytuacji, gdy Jets mają przed sobą całkiem realną szansę na playoffy. White bez wątpienia dał sporą wartość dodaną przeciwko Bears. Z Wilsonem drużyna najczęściej wygrywała pomimo niego, a nie dzięki niemu, za to za porażki często odpowiadał właśnie młody rozgrywający (zwłaszcza oba mecze z Patriots).
Czy White jest odpowiedzią długoterminową? Czy zakończy korowód wątpliwych wyborów Jets na pozycji rozgrywającego? White został wybrany w piątej rundzie draftu 2018 przez Cowboys. Po jednym sezonie został przez nich zwolniony i spędził kolejne dwa lata przenosząc się między practice squadem i „normalną” drużyną w Jets. Po czym eksplodował przed rokiem w meczu z Bengals, który był jego pierwszym startem w karierze. Podał na ponad 400 jardów, 3 TD/2 INT (plus dwupunktowe podwyższenie) i poprowadził efektowny comeback przeciwko zespołowi, który potem wygrał AFC. Jego koszulka z tego meczu trafiła do Pro Football Hall of Fame (dzięki @michal29shs za przypomnienie o tym wydarzeniu)
New Artifacts: The jersey of @nyjets QB @MikeWhiteQB & game ball from their Week 8 victory. He completed 37 passes for 405 yards & 3 TDs. His 37 completions are the most by a QB in their 1st start. Also became the 2nd QB since 1950 to throw for 400+ yards in debut.#TakeFlight
— Pro Football Hall of Fame (@ProFootballHOF) November 3, 2021
Jednak już dwa tygodnie później White posłał cztery podania w ręce Bills i ledwo przekroczył 50% skuteczności. Zagrał fatalnie i wylądował na ławce rezerwowych, z której nie wstał aż do ostatniej niedzieli.
Oczywiście słabszy mecz zdarza się każdemu. Ale mecz White’a przeciwko Bills był naprawdę fatalny. O ile Bengals byli zaskoczeni jego grą, Bills byli w pełni gotowi i wykorzystali brak doświadczenia. Teraz White jest o rok starszy. Być może to doświadczenie go wzmocniło. Ale za dwa tygodnie znów czekają go Bills. Czy tym razem zdoła przejść przez nich jako starter?
W najgorszym razie White zapewnił sobie wieloletnią karierę jako zmiennik. Już przed tym sezonem Jets zaoferowali mu 2,5 mln dolarów za rok. Po zakończeniu rozgrywek będzie wolnym agentem. Jeszcze kilka takich spotkań i jakaś drużyna z dużą potrzebą na rozegraniu może mu zaproponować kilkanaście milionów.
Jordan Love i przyszłość Packers?
Kiedy Aaron Rodgers został zmuszony do zejścia z boiska w meczu przeciwko najlepszej drużynie NFC, mało kto z kibiców Packers wierzył, że coś pozytywnego wydarzy się w tym spotkaniu. A jednak.
Zastąpił go Jordan Love, wybrany w pierwszej rundzie draftu 2020. Nikt nie miał wątpliwości, że jest on szykowany na następcę Rodgersa, który wówczas miał na koncie kilka słabszych sezonów. Jednak w latach 2020-2021 Rodgers zgarnął dwie nagrody MVP i nagle plan sukcesji przestał być pewny. Zwłaszcza że Love w swoim jedynym starcie w sezonie 2021, gdy Rodgers leczył COVID, nie spisał się za dobrze, nie błyszczał też w meczach przedsezonowych.
Jednak przeciwko Eagles potrzebował zaledwie dziewięciu podań, by zdobyć 113 jardów i przyłożenie. Nie poprowadził comebacku, ale w tej sytuacji byłoby o niego wyjątkowo trudno. Niemniej fani Packers zobaczyli zawodnika, który faktycznie ma potencjał by zostać długoterminowym następcą Rodgersa. W meczu z Eagles był najskuteczniejszym z całej trójki, choć oczywiście duża w tym zasługa małej próby (za rbsdm.com):
Nie wiemy, czy Love dostanie jeszcze szansę na grę w tym sezonie. Teoretycznie w meczach o pietruszkę należałoby go sprawdzić, ale AR12 może to przyjąć jako osobisty afront. Póki co starszy zawodnik leczy złamany kciuk i uszkodzone żebra.
Paralele z karierą Aarona Rodgersa są tu niezmiernie ciekawe. Rodgers również został wybrany w pierwszej rundzie jako następca legendarnego rozgrywającego (Bretta Favre’a), siedział na ławce trzy lata, nim Packers podjęli decyzję, by to jemu powierzyć stery. Tyle że Favre grał coraz słabiej, a Rodgers po dwóch udanych sezonach dostał nową umowę na „ostatnie rodeo”. Tyle że rodeo okazało się nieudane – z bilansem 4-8 mają czysto teoretyczne szanse na playoffy. Tymczasem ciężki kontrakt pozostaje. W Green Bay mogą próbować oddać go w wymianie, co byłoby w miarę realne nawet po tym sezonie, tylko trudno powiedzieć czy ktoś zechce wziąć tak grającego Rodgersa za tak gigantyczne pieniądze. Jeśli to się nie uda, to realnie mogą myśleć o zwolnieniu go po sezonie 2024 z i tak solidnym obciążeniem martwymi dolarami na dwa lata lub przełknąć cap hit w wysokości 72,4 mln dolarów za 2023 r. i zwolnić go po tym sezonie kosztem 24,5 mln martwych dolarów na 2024 r. (szczegółowo rozpisuje to Spotrac)
Tymczasem Love nie będzie tyle czekał. Na początku 2023 r. klub musi zdecydować, czy wykorzystać jego opcję piątego roku na sezon 2024, która będzie kosztowała ponad 20 mln dolarów. Trudno sobie wyobrazić, że klub będzie miał w limicie płacowym dwóch tak kosztownych rozgrywających. W tej sytuacji najbardziej realistyczne wydaje się wymienienie go przed sezonem 2023, a’la rozstanie Jimmiego Garoppolo z Patriots. Nawet jeśli na dłuższą metę lepiej byłoby go zatrzymać w klubie.
Rodgers mógłby też przejść na emeryturę. To opcja najkorzystniejsza dla klubu, ale wątpliwe, by Rodgers chciał „robić dobrze” GM-owi, z którym nie dogaduje się najlepiej. Zwłaszcza że musiałby zrezygnować z 60 mln dolarów, które mają wpłynąć na jego konto w 2023 r.
Sam Darnold i „zagraj to jeszcze raz, Sam”
O ile Love i White mogą zapewnić sobie długą karierę, o tyle żadne sukcesy Sama Darnolda nie odwrócą już opinii na jego temat. Nieudany wybór Jets w pierwszej rundzie, po transferze do Panthers „momenty były”, ale ostatecznie wymienia się na rozegraniu z Bakerem Mayfieldem, kolejnym nieudanym pierwszorundowym QB. Gdyby nie jego status wysokiego wyboru w drafcie, pewnie już dawno byłby poza ligą. A tak może liczyć jeszcze na przynajmniej kilka szans.
Jasne, Darnold zagrał nieźle przeciwko bardzo mocnej obronie Broncos. Jednak drużyna z Charlotte biegała 46 razy przy 19 akcjach podaniowych i to mimo że podania dawały średnio ponad dwa razy więcej jardów na próbę niż biegi. To mówi wszystko o ich wierze w rozgrywającego.
Sam Darnold, Mitch Trubisky, Marcus Mariota, Robert Griffin, Baker Mayfield, Blake Bortles, Blaine Gabbert. Sporo jest takich nieudanych wyborów z pierwszej rundy, jednak większość z nich zostaje w lidze i kasuje miliony jako zmiennicy długo po tym jak większość fanów uważa, że zniknęli z NFL. A ich jedyną zasługą jest dobre przygotowanie do draftu. Darnold już zarobił w karierze niemal 50 mln dolarów, a nie ma jeszcze ukończonych 26 lat.
Skąd sukcesy rezerwowych rozgrywających?
Najprostsza nasuwająca się odpowiedź: NFL jest do bani w ocenie rozgrywających. I to częściowo prawda, ale raczej w kontekście przewidywania ich sukcesów w NFL na podstawie gry w NCAA. Gdy mają już większą próbę snapów w NFL, z reguły dość trafnie przyporządkowują zawodnika. Owszem, są tacy co muszą dojrzeć do roli, jak Geno Smith czy Kurt Warner, ale sytuacja gdy starszy gracz zostaje przeoczony jest niezmiernie rzadka.
Prawda jest bardziej prozaiczna i wynika z niezwykle wyrównanego poziomu ligi. Nawet ci „słabi” rezerwowi rozgrywający należą do kilkudziesięciu najlepszych quarterbacków na świecie. Różnica między Patrickiem Mahomesem, a, dajmy na to, Nathanem Petermanem, jest znacznie mniejsza niż między Petermanem i przeciętnym rozgrywającym z drugiej dywizji NCAA. Ci rezerwowi naprawdę potrafią grać, co więcej z reguły mają za sobą pełne sukcesów kariery w FCS albo FBS (dwa najwyższe poziomy w futbolu akademickim).
Jednak często takie sukcesy trwają tylko chwilę – tak jak Mike’a White’a przed rokiem. To kwestia przygotowania defensyw. Gdy spotykają się ze znanym rywalem, trenerzy spędzają cały tydzień na przygotowaniu specjalnych blitzów, zmyłek i innych taktycznych smaczków stricte pod tego rozgrywającego. A defensorzy mają za sobą długie godziny oglądania rywala na filmie – jak lubi podawać? Co robi pod presją? Jak można go oszukać?
A kiedy przeciwko nim staje nowy rozgrywający lub, co gorsza, wchodzi w trakcie meczu, nie ma za wiele wideo do studiowania. Najczęściej defensywy przełączają się wówczas na bardzo generyczne schematy, które solidny QB może rozpracować. Ale kiedy kolejni rywale zobaczą pierwsze mecze nowego rozgrywającego, magia się kończy.
Tydzień w skrócie:
1. Z notatnika statystyka:
- TE Travis Kelce (Chiefs) ma najwięcej jardów ze wszystkich tight endów w historii w pierwszych 11 sezonach. Kelce rozgrywa 10. sezon,a w pierwszym nie złapał ani jednego podania.
- RB Josh Jacobs (Raiders) to szósty w historii i pierwszy od 2007 r. zawodnik z minimum 300 jardami i 2 TD biegowymi w jednym meczu
2. Z notatnika medyka:
- DB C.J. Gardner – Johnson (Eagles) – pęknięta nerka, termin powrotu nieznany
- WR Allen Robinson (Rams) – operacja stopy, koniec sezonu
- WR Darnell Mooney (Bears) – operacja kostki, koniec sezonu
- CB Andrew Booth Jr. (Vikings) – operacja kolana, koniec sezonu
- TE Kyle Pitts (Falcons) – operacja kolana, koniec sezonu
- RB Elijah Mitchell (49ers) – naderwane więzadło MCL, minimum cztery tygodnie przerwy
- EDGE Von Miller (Bills) – uraz kolana. Udało się uniknąć zerwania więzadeł, ale chwilowo nie wiadomo na ile wyłączy to zawodnika z gry.
3. Po świetnym meczu Trevora Lawrence’a Jaguars zdołali wygrać z Baltimore Ravens. Ostatecznie jednopunktową wygraną dało dwupunktowe podwyższenie na 14 sekund przed końcem meczu. Mało brakowało, by Justin Tucker przechylił szalę zwycięstwa. Na zakończenie meczu kopał z 67 jardów. Byłby to rekord NFL, ale zabrakło kilku jardów do sukcesu – kopnięcie było minimalnie za krótkie. Dla Ravens to kontynuacja niepokojącego trendu – kolejny mecz, w którym byli zdecydowanym faworytem przegrany w ostatnich sekundach.
4. Dwupunktowe podwyższenie dało również Chargers wygraną nad Cardinals. Obie drużyny grają w tym sezonie poniżej oczekiwań, ale zespól z LA wciąż walczy o playoffy, podczas gdy niedzielna porażka w praktyce kończy sezon Arizony.
5. W niezwykle ważnym dla układu AFC meczu Cincinnati Bengals pokonali Tennessee Titans. Bengals zdołali niemal całkowicie wyłączyć z gry Derricka Henry’ego (poza jednym screenem na 69 jardów), co tradycyjnie wystarczyło, by pokonać Titans. Aktualni mistrzowie AFC zostali nieco zlekceważeni po słabszym początku sezonu, ale po pięciu wygranych w sześciu ostatnich meczach zrównali się w AFC North z prowadzącymi Ravens. Co więcej wygrywają bez kontuzjowanego Ja’Marra Chase’a, którego powrót może ich wynieść na nowe wyżyny. Drugi mecz Ravens – Bengals zamknie sezon zasadniczy, w pierwszym górą był zespół z Baltimore.
6. Po porażce Buccaneers w Cleveland wszystkie drużyny NFC South mają więcej porażek niż wygranych. Dla odmiany W AFC East i NFC East komplet drużyn jest na plusie.
Zostań mecenasem bloga: