Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 17: Walka o playoffy w cieniu walki o życie

Przedostatnia kolejka NFL to jak zwykle masa istotnych rozstrzygnięć. Niektóre drużyny przedłużyły swoje szanse, inne je zaprzepaściły, a kilka zapewniło sobie miejsce w playoffach. Jednak na wszystkim cieniem położył się tragiczny wypadek w poniedziałkowym meczu Bills – Bengals.

 

W połowie pierwszej kwarty spotkania w Cincinnati Joe Burrow podał na środek boiska do Tee Higinsa, który został powalony po zdobyciu 13 jardów przez safety Damara Hamlina. Akcja, jakich w każdym meczu widzimy kilkanaście lub więcej. Jednak tym razem coś było nie tak. Hamlin błyskawicznie się podniósł, jednak po kilku sekundach runął bezwładnie na ziemię. Personel medyczny obu drużyn podjął niezwłoczną reanimację, a następnie zawodnik trafił do szpitala.

Według oficjalnego oświadczenia Buffalo Bills Hamlin doznał zatrzymania akcji serca. Dzięki szybkiej reanimacji udało się ją przywrócić jeszcze na boisku, a obecnie gracz jest w szpitalu w stanie krytycznym, choć jego życiu najprawdopodobniej już nie zagraża niebezpieczeństwo. Warto jednak zauważyć, że gdyby nie szybka reakcja personelu medycznego, mogłoby się to skończyć śmiercią. Na razie nie wiemy jak będzie wyglądało dalsze życie Hamlina – wszystko zależy od uszkodzeń, jakich w wyniku zatrzymania krążenia doznał mózg, podobno są też problemy z płucami. Można po tym wrócić do pełnej sprawności, ale o tym zdecydują najbliższe dni i tygodnie (źródło)

Najprawdopodobniej przyczyną zdarzenia był commotio cordis (za Davidem Chao, byłym lekarzem San Diego Chargers), czyli zatrzymanie akcji serca na skutek silnego uderzenia w klatkę piersiową. Sytuacja nie wyglądała na groźną, ale stanowi przypomnienie jak bardzo niebezpieczny dla zdrowia jest zawodowy sport, a zwłaszcza futbol, będący sportem kolizyjnym.

Naturalnie w tej sytuacji najważniejsze było zdrowie i życie zawodnika, a straumatyzowani zawodnicy nie mogli i nie chcieli kontynuować meczu, który został przerwany. W chwili pisania tego tekstu nie wiemy czy (jak powiedział w trakcie transmisji komentator Joe Buck) NFL faktycznie chciała mecz wznowić, czy też decyzja o jego przerwaniu przyszła z góry. Faktem jednak jest, że zawodnicy zeszli z boiska, a cała drużyna Bills wróciła do Buffalo. Tworzy to jednak poważny precedens.

Nigdy nie zdarzyło się, by mecz NFL o stawkę został przerwany w trakcie. Zdarzało się to meczom przedsezonowym, zdarzało się też że przekładano spotkania przed ich rozpoczęciem (z reguły z powodu ekstremalnych zjawisk pogodowych). W 1971 r. receiver Detroit Lions doznał śmiertelnego ataku serca w meczu przeciwko Chicago Bears na minutę przed końcem spotkania, ale mecz wówczas dokończono.

Ligowe przepisy w tej sytuacji są jasne: mecz należy dokończyć od momentu, w którym został przerwany (7:3 dla Bengals, 5:58 do końca pierwszej kwarty). W sytuacji, kiedy był to jeden z najważniejszych meczów dla układu playoffów w AFC, Rodger Goodell nie może pozwolić na ogłoszenie remisu. Trzeba też pamiętać, ze w playoffach każda z drużyn musi mieć minimum sześć dni przerwy między meczami.

W tej sytuacji liga miała dwa realistyczne wyjścia, by nie dezorganizować całego sezonu:

1. Dokończyć mecz Bengals-Bills w środę, 4 stycznia, a spotkania tych drużyn w ostatniej kolejce przenieść na poniedziałek 9 stycznia. Dodatkowo mecze Wild Card Round z udziałem Bills, Bengals, Ravens i Patriots nie mogłyby być rozegrane w kolejną sobotę, 14 stycznia.

2. Mecze Bengals i Bills w ostatniej kolejce rozegrać w piątek, 6 stycznia. Dokończenie spotkania Bengals-Bills we wtorek 10 stycznia, a mecze Wild Card Round z udziałem jednej lub obu tych drużyn w poniedziałek 16 stycznia.

Jednak we wtorek rano (amerykańskiego czasu) liga podała, że mecz nie zostanie dokończony w tym tygodniu, a kolejka 18. odbędzie się zgodnie  planem. W tej sytuacji jedyna możliwość dokończenia meczu to przesunięcie całych playofów o tydzień, co jest dość kiepskim pomysłem, bo mocno zaburza telewizyjną ramówkę, a to wciąż telewizja jest największym dostarczycielem przychodów dla NFL.

W momencie publikacji tego tekstu nie wiemy, na jaki wariant zdecyduje się komisarz Rodger Goodell, który w tej sytuacji podejmie ostateczną decyzję, choć bez wątpienia po konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.

 

Zmiany w tabeli

W AFC przerwanie meczu Bengals z Bills sprawiło, że wciąż nie wiemy o co właściwie będzie toczyła się gra w ostatniej kolejce. Czy Ravens, którzy przegrali ze Steelers będą jeszcze mieli szanse na wygranie dywizji w bezpośrednim starciu z Cincinnati? Kto wygra wyścig o pierwsze miejsce: Bills, Bengals czy Chiefs?

W tej sytuacji najważniejszym rozstrzygnięciem kolejki była wygrana New England Patriots z Miami Dolphins, połączona z porażką New York Jets w Seattle.

Patriots znów zostali zaciągnięci do wygranej przez defensywę. Atak pod wodzą Maca Jonesa miał dwie dobre serie – pierwszą i ostatnią. Poza tym wyglądało to tradycyjnie fatalnie. Jednak defensywa spisała się znacznie lepiej, choć warto zwrócić uwagę, że mieli mocno ułatwione zadanie, jako że leczącego wstrząśnienie mózgu Tuę Tagovailoę zastąpił Teddy Bridgewater. Pod jego wodzą ofensywa nie była tak dynamiczna, choć większość meczu grał nieźle. Niestety jego ostatnia akcja skończyła się przechwytem Kyle’a Duggera, który wrócił z tą piłką na przyłożenie. Było to trzecie defensywne przyłożenie Duggera, a siódme całej defensywy Nowej Anglii w tym sezonie.

Na domiar złego Bridgewater doznał kontuzji dłoni, usiłując zatrzymać Duggera i nie był w stanie poprawnie chwycić piłki. Jego miejsce zajął Skylar Thompson, który pokazał się nieźle jak na trzeciego QB, ale nie wystarczyło to do odwrócenia losów meczu. W efekcie Patriots wciąż mogą awansować do plyoffów, jeśli w ostatniej kolejce pokonają na wyjeździe Bills. Jets stracili jakiekolwiek szanse na postseason, ale wciąż mają do odegrania ważną rolę: jeśli pokonają w ostatniej kolejce Dolphins, to Pats prawdopodobnie wchodzą do kolejnej fazy niezależnie od wyniku meczu z Buffalo. Przy porażce Patriots i wygranej Miami, to Delfiny grają dalej.

Jest jeszcze jedna opcja, a mianowicie awans Steelers. Stalowi po dramatycznej końcówce pokonali Baltimore Ravens i mogą awansować jeśli wygrają z Browns, a zarówno Jets jak Patriots swoje mecze przegrają.

Porażka Ravens w połączeniu z wygraną Chargers w derbach Los Angeles pozwoliła tej drugiej drużynie awansować na piąte miejsce w konferencji. Ich wygrana na wyjeździe z Broncos zapewni im tę lokatę na koniec sezonu zasadniczego.

 

W NFC wiemy już na pewno, że Tampa Bay Buccaneers zajmą czwarte miejsce i wygrają NFC South. Po zaciętym meczu pokonali Carolina Panthers. Mike Evans złapał piłki na 207 jardów i 3 TD, a Tom Brady dołożył czwarty QB sneakiem. Podał w sumie na 432 jardy. Jak zwykle rozegrał najlepszy mecz sezonu, gdy jego drużyna najbardziej tego potrzebowała. Po drugiej stronie znów zaskakująco dobrze zagrał Sam Darnold, ale jego trzy straty okazały się kluczowe dla ostatecznego wyniku.

Drugim quarterbackiem w NFC, który bardzo dobrym występem zapewnił swojej drużynie playoffy, jest Daniel Jones. Jego New York Giants są już pewni szóstego miejsca po sezonie zasadniczym, a satysfakcji ich fanom dostarczyło również odpadnięcie z dalszej rywalizacji rywali z dywizji – Washington Redskins.

Philadelphia Eagles po raz kolejny przegrali bez Jalena Hurtsa, co z jednej strony pokazuje jak wielką wartość ma ten zawodnik, a z drugiej przedłuża szanse Dallas Cowboys na wygranie dywizji.

O ostatnie miejsce w playoffach walczą trzy drużyny. Green Bay Packers w świetnym stylu pokonali Minnesotę Vikings, dominując w każdym elemencie gry. Po raz pierwszy w tym sezonie zagrali naprawdę kompletne spotkanie i jeśli awansują, to faktycznie mogą się okazać czarnym koniem fazy pucharowej. Do tego potrzebują tylko wygranej w ostatniej kolejce przeciwko Lions. Lwy same walczą o udział w postseason, ale poza pokonaniem Packers muszą jeszcze liczyć na porażkę Seahawks. W Seattle, jeśli wygrają, muszą trzymać kciuki za Lions.

 

Kozły ofiarne

W tym tygodniu dwie drużyny zagrały po raz pierwszy bez dwóch znaczących postaci, które zostały bezceremonialnie odsunięte po 16. tygodniu rozgrywek. Do obu tych osób można mieć zastrzeżenia, jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chodziło tu raczej o znalezienie kozła ofiarnego.

Derek Carr był podstawowym rozgrywającym w Raiders odkąd drużyna wybrała go w drugiej rundzie draftu 2014. Przez osiem kolejnych sezonów opuścił zaledwie dwa mecze. Przez cały ten czas dał drużynie coś, czego wiele innych jej zazdrościło: stabilność na rozegraniu. Statystycznie w większości swoich sezonów był nieco lepszy od ligowej średniej, po drodze trzy razy trafił do Pro Bowl, a w 2016 r. dostał nawet sześć głosów na MVP. Ten sam sezon pokazał świetnie jego wartość: doznał kontuzji pod koniec rozgrywek, jego drużyna wygrała 12 meczów w sezonie zasadniczym, ale w pierwszej rundzie playoffów uległa słabym Texans gdy zastępujący Carra Connor Cook posłał trzy piłki w ręce rywali.

Niestety, tak dla Carra jak dla Raiders, „stabilnie ponadprzeciętny” to nie jest to, czego zespoły szukają u swoich quarterbacków. A Derek miewał mecze lepsze, gorsze, ale nie był w stanie wejść na ten elitarny poziom, nawet na jeden-dwa sezony. A w NFL cena jaką trzeba zapłacić za „stabilnie ponadprzeciętnego” i elitarnego QB nie różni się znacząco (por. Cousins, Kirk). Carr nie należał do najlepszych rozgrywających NFL, ale do najlepiej zarabiających już tak.

W efekcie Raiders ogłosili, że przestaje być ich podstawowym quarterbackiem, a zawodnik postanowił odsunąć się do drużyny, by nie stanowić problemu. To koniec epoki Carra. Tylko czy to on był w Raiders problemem? Przed rokiem drużyna zwolniła trenera Jona Grudena w trakcie sezonu, a mimo to awansowali do playoffów. W offseason ściągnęli Josha McDanielsa i zapłacili krocie za Davante Adamsa. To miało im dać progres i możliwość gry o najwyższe cele. Tak się nie stało. Zespół, który przed rokiem awansował do postseason wygrywające masę meczów na styku, teraz odpadł przegrywając masę meczów na styku.

Od lat Raiders nie potrafią ustabilizować organizacji na tyle, by walczyć o najwyższe cele. Zmieniają się trenerzy, GM-owie, a największe gwiazdy, jak Amari Cooper czy Khalil Mack, odchodzą z klubu w kiepskim stylu. To nie Carr był i jest tu podstawowym problemem. Niestety Carr nie był też rozwiązaniem. Już przed sezonem było widać, że w Las Vegas nie są skłonni postawić na niego w długim terminie. Jego nowa umowa podpisana w kwietniu nie zawierała żadnych pełnych gwarancji poza 2022 r., jedynie gwarancje od kontuzji. Posyłając Carra na ławkę, klub zabezpiecza się przez poważnym urazem, który zmusiłby ich do zapłacenia mu 32,9 mln dolarów w przyszłym roku i 7,5 mln w 2024. Ne pewno wyjdą na tym korzystnie finansowo. Ale nie rozwiązali żadnego z palących problemów sportowych, zamiast tego stworzyli sobie nowy.

Drugim kozłem ofiarnym jest Nathaniel Hackett, trener Denver Broncos. Żeby było jasne, Hackett nie spisał się dobrze jako główny szkoleniowiec. Jeszcze w październiku dostał specjalnego asystenta, który pomagał mu w podejmowaniu meczowych decyzji, jak timeouty, challenge itp. Niezależnie od poziomu gry Russella Wilsona, Hackett nie był w stanie znaleźć systemu ofensywnego, który choć trochę by mu odpowiadał. Być może czegoś zbliżonego do starej ofensywy Seattle. Według wszelkich relacji nie panował nad tym co dzieje się w drużynie. Ale czy faktycznie jest sens zwalniać go na dwa tygodnie przed końcem sezonu?

Zwalnianie trenera w trakcie rozgrywek uważam generalnie za bardzo zły pomysł, zwłąszcza jeśli zespół już odpadł z rywalizacji. Widzę tylko dwa możliwe wyjątki. Pierwszy to zwolnienie w miarę wcześnie, gdy nowy trener może jeszcze odwrócić losy sezonu, ale to zdarza się niezmiernie rzadko. Drugi to sytuacja, gdy trener ewidentnie rozbija zespół i jego dalsza obecność stanowi ryzyko dla kolejnych sezonów i rozwoju młodych zawodników. Dobrym przykładem jest tu Urban Maier przed rokiem w Jaguars. W przypadku Hacketta nie można mówić o pierwszym przypadku, o drugim chyba też nieszczególnie.

Niezależnie od kiepskich efektów pracy trenera, jego zwolnienie to raczej próba ratowania twarzy po klapie jaką był sezon 2022. „Patrzcie, zwolniliśmy głównego winowajcę, za rok będzie lepiej”. Tymczasem nic na to nie wskazuje. Wilson w dramatycznym stylu spadł z klifu i raczej trudno wierzyć, ze wróci do formy z czasów w Seattle. Broncos mogliby go zwolnić, ale wymagałoby to od nich przełknięcia najwyższego cap hitu w historii NFL – 107 mln martwych dolarów w przyszłym roku. Na dłuższą metę byłoby to pewnie najlepsze rozwiązanie, ale jeśli pozyskuje się gościa za trzech innych zawodników i cztery wybory (netto) w tym dwa w pierwszej i dwa w drugiej rundzie, plus daje się mu 124 mln pełnych gwarancji na dzień dobry, to trudno przełknąć taką gorzką pigułkę.

Hackettowi Broncos wciąż będą musieli płacić, aż do końca umowy, którą podpisał, ale dla dziedzica Wallmartu to nie są duże pieniądze. Hackett nie generuje martwych dolarów w limicie płac i nie kosztował fortuny w zawodnikach i kapitale draftowym. Jego „odstrzał” był znacznie tańszy niż przyznanie się do błędu z Wilsonem. Zarząd klubu kupił sobie kolejny sezon. A potem? Potem się zobaczy.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Jeśli przed sezonem ktoś powiedziałby, że jeden z najciekawszych ofensywnych pojedynków stoczą drużyny prowadzone przez Brocka Purdy’ego i Jaretta Stidhama, zostałby uznany za wariata. A jednak. Ostatecznie górą Purdy, a fanom Raiders ekscytujących się Stidhamem polecam mój niedawny tekst o tym jak szybko gaśnie urok rezerwowych QB.

4. Ron Rivera posadził Tylera Heinicke na ławce rezerwowych na rzecz Carsona Wentza, a ten, podobnie jak w zeszłym sezonie, zaprzepaścił szansę swojej drużyny na playoffy. Trzy INT w kluczowym meczu prawdopodobnie przekreślają jego dalszą karierę w NFL, ale tak samo wydawało mi się przed rokiem, a jednak magia byłego #2 w drafcie okazała się nieodparta.

5. Dwa tygodnie temu Chiefs potrzebowali dogrywki, by uporać się z Texans, w tym długo nie mogli poradzić sobie z Broncos. Ekipa z KC potrafi punktować na życzenie, ale są koszmarnie nierówni i to może się na nich zemścić w playoffach.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version