Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 18: Playoffy czas zacząć

Po tragicznych wydarzeniach zeszłego tygodnia zamknięcie sezonu zasadniczego NFL przebiegło z grubsza zgodnie z planem. Największą niespodzianką było odpadnięcie Green Bay Packers, ale i w innych spotkaniach nie brakowało ciekawych rozstrzygnięć.

 

NFC

W ostatnich tygodniach wszystko układało się po myśli Packers. Wygrali cztery mecze z rzędu, a inne spotkania ułożyły się po ich myśli. Dzięki temu drużyna z bilansem 4-8 i czysto teoretycznymi szansami na playoffy pod koniec listopada, w styczniu potrzebowała tylko zwycięstwa na własnym stadionie z dość przeciętnym rywalem. Do tego rywalem, który nie miał już o co walczyć.

Przy całym szumie, jaki NFL robi wokół wagi „competitive balance” (w wolnym tłumaczeniu równe szanse wszystkich zespołów w rywalizacji), układ ostatniej kolejki jasno dał do zrozumienia, że najważniejsza jest oglądalność. Zaplanowanie quasi-playoffowego meczu Jaguars – Titans (więcej o nim za chwilę) na sobotę pozwoliło przyciągnąć więcej telewidzów w ten dzień, podczas gdy magia Aarona Rodgersa i Lambeau Field zapewnić widzów na niedzielny wieczór.

Była to decyzja bardzo na korzyść Packers. W sytuacji, gdyby Seahawks wygrali wcześniej z pogrążonymi w kryzysie Rams, Lions nie mieli już o co walczyć, bo i tak odpadali. Tak naprawdę oba te mecze powinny być rozgrywane o tej samej godzinie, a kolejkę powinien zamykać właśnie mecz Titans z Jaguars, który nie wpływał na inne spotkania. Tak się jednak nie stało i Lions przystępując o tego meczu wiedzieli już, że jedyną stawką spotkania (z ich punktu widzenia) jest zepsucie sezonu odwiecznemu rywalowi z Wisconsin.

Trzeba przyznać, że popsuli go w znakomitym stylu. W czwartej kwarcie zmontowali 75-jardową serię ofensywną złożoną z 13 akcji, która zjadła z zegara ponad 8 minut. Zakończyli ją przyłożeniem i tego prowadzenia nie oddali już do końca. Nieco ponad dwie minuty później presja frontu defensywnego zmusiła Aarona Rodgersa do fatalnego podania, zakończonego przechwytem Lions. Ostatnia seria pokazała, że Lwy nie tylko chciały wygrać to spotkanie, ale i zrobić to w wyjątkowym stylu. Najpierw, przy 2&17 wyciągnęli z rękawa podwójne podanie – Amon-Ra St. Brown złapał krótkie podanie od Jareda Goffa, a następnie odrzucił do tyłu do DeAndre Swifta, który przebiegł 22 jardy (14 jardów licząc od linii wznowienia akcji). Kilkadziesiąt sekund później odrzucili możliwość kopnięcia z gry w czwartej próbie. Nie chcieli dawać Rodgersowi jeszcze jednej szansy, za to skutecznie wyegzekwowali krótkie podanie na środek, w ten sposób nokautując przeciwnika.

Obrona Packers zrobiła swoje. Po raz kolejny to Rodgers i ofensywa „nie dowieźli”. To bez wątpienia najsłabszy sezon Rodgersa odkąd został starterem w Green Bay. Jasne, po drodze były urazy, ale nie wszystko da się w ten sposób wytłumaczyć. Regres czterokrotnego MVP nie był tak dramatyczny jak Russella Wilsona, niemniej spadek formy okazał się znaczący. Po meczu sugerował, że może przejdzie na sportową emeryturę. Byłoby to najlepsze rozwiązanie dla klubu, ale wątpliwe, by zostawił 59,5 mln w pełni gwarantowanych dolarów, jakie ma zapisane na przyszły rok w umowie w formie pensji i bonusów. Zamiast tego powinniśmy się przygotować na kolejny offseason dramy. Starsi fani Packers pewnie pamiętają podobne zachowanie poprzedniego rozgrywającego drużyny – Bretta Favre’a. Wszystko wskazuje na to, że Rodgers postanowił skopiować to zachowanie, za co fani raczej nie będą mu wdzięczni.

 

Z potknięcia Packers skorzystali Seattle Seahawks. W ostatnich tygodniach mocno obniżyli loty i bardzo długo męczyli się z LA Rams. Do wygranej potrzebowali dogrywki, którą rozpoczęli od 3&out, na szczęście Baker Mayfield po rycersku oddał im piłkę i celne kopnięcie z gry dało Seattle playoffy. Sporej części dramaturgii można by było uniknąć, gdyby kicker Seattle trafił z 46 jardów na koniec meczu, jednak kopnięcie na koniec czwartej kwarty trafiło w słupek.

 

Pierwsze miejsce przed playoffami przypadło, zgodnie z przewidywaniami, Philadelphii Eagles. Orły dominowały nad rezerwami New York Giants przez większość meczu, choć dzięki dwóm przyłożeniom nowojorczyków w ostatniej kwarcie wynik nie wyglądał dla nich tak źle. Trzeba jednak przyznać, że Eagles nie zachwycili. W takich warunkach powinni szybko zbudować przewagę i dać odpocząć poobijanym starterom. Jednak brak skuteczności sprawił, że musieli grać niemal do końca.

Wolne w pierwszej rundzie playoffów będzie dla nich bezcenne. Mają sporo kontuzjowanych graczy, na czele z Jalenem Hurtsem. Rozgrywający Philly zagrał w tym meczu, ale spisał się słabiej niż zwykle. Na pewno dokuczał mu kontuzjowany bark, a trenerzy starali się go oszczędzać i wyrzucili z playbooka wszystkie zaplanowane biegi QB. Niemniej drużyna, która jeszcze miesiąc temu wyglądała na niepowstrzymanego dominatora nie wydaje się już taka mocna.

Bukmacherzy więcej szans na mistrzostwo dają San Francisco 49ers, którzy wciąż są w gazie, mimo że muszą korzystać z trzeciego rozgrywającego. Niners zapewnili sobie drugie miejsce po sezonie zasadniczym wygraną z Cardinals. Sama wygrana nie zaskakuje ale jej styl i rozmiar budzi szacunek, niezależnie od klasy rywala. Trzecie miejsce w tej sytuacji przypadło Minnesota Vikings.

 

AFC

Sytuacja w AFC jest o tyle nietypowa, że w związku z odwołaniem przerwanego meczu Benglas i Bills możemy mieć finał konferencji na neutralnym stadionie. Do takiej sytuacji dojdzie, jeśli spotkają się w nim dwie najwyżej notowane ekipy w konferencji, czyli Buffalo Bills i Kansas City Chiefs.

Chiefs zapewnili sobie wolne w pierwszej rundzie playoffów dzięki efektownej wygranej nad Las Vegas Raiders. Tymczasem w spotkaniu o największym znaczeniu dla ostatecznego układu tabeli Bills pokonali New England Patriots.

W tym ostatnim spotkaniu najbardziej zaskakujący nie był wynik, którego można się było spodziewać, co raczej styl porażki Patriots. Drużyn z Nowej Anglii miała ponadprzeciętne special teams (dodatnie DVOA) w każdym z dotychczasowych sezonów pod wodzą Billa Belichicka (czyli od 2000 r.). Już w zeszłym roku wyglądało to słabo, ale skończyli na delikatnym plusie. W tym roku mieli jedno z najgorszych DVOA w lidze, a przed skończeniem na ostatnim miejscu uratowały ich tylko heroiczne wyczyny Marcusa Jonesa w grze powrotnej.

Przeciwko Bills ofensywa Patriots zagrał jeden z najlepszych meczów w sezonie, choć trochę posypali się w samej końcówce, gdy zwycięstwo się wymykało. Obrona również zagrał poprawnie, choć nie zdołała zapobiec kilku błyskom geniuszu Allena i mieli problem z jego mobilnością. Jednak cały ten wysiłek zaprzepaściła fatalna postawa special teams, które pozwoliły na dwa niemal identyczne przyłożenia powrotne po kickoffach, z czego jedno gdy Pats zdołali na moment wyjść na prowadzenie i wyglądało, że zdołają przejąć kontrolę nad meczem.

Drużyna z Buffalo kończy sezon na drugim miejscu w AFC, ale na pierwszym w DVOA i są jednymi z głównych faworytów do mistrzostwa.

Z potknięcia Patriots skorzystali Dolphins, którzy bardzo długo męczyli się z New York Jets prowadzonymi przez Joe Flacco. Ostatecznie zdołali wygrać po meczu, w którym nie padło ani jedno przyłożenie. W pierwszej rundzie playoffów jadą do Buffalo i jeśli Tua Tagovailoa nie dojdzie do siebie po wstrząśnieniu mózgu, to nie mają tam czego szukać.

Trzecie miejsce w AFC zapewnili sobie Cincinnati Bengals, którzy swój mecz przeciwko Baltimore Ravens rozstrzygnęli już praktycznie w pierwszej połowie. Za tydzień mamy rewanż w pierwszej rundzie playoffów i jeśli klubowi lekarze nie zdołają doprowadzić do użytku Lamara Jacksona, przebieg meczu będzie zbliżony.

 

AFC South wygrali Jacksonville Jaguars. Coś co wydawało się niemożliwe jeszcze na początku listopada, ostatecznie stało się faktem. Drużyna z Florydy wygrała sześć z siedmiu ostatnich meczów sezonu, a Titans zaliczyli w tym czasie komplet siedmiu porażek. Nic dziwnego, że to Jaguary były faworytem „spotkania finałowego” w dywizji, jednak wygrana nie przyszła im łatwo. Titans zagrali bardzo dobrze w defensywie, a w zastępstwie kontuzjowanego Ryana Tannehilla zaskakująco kompetentny na rozegraniu okazał się Joshua Dobbs, choć trafił do Nashville tuż przed świętami Bożego Narodzenia i nie miał zbyt wielu okazji, by poznać się z nowymi kolegami. Swoje zrobił również Derrick Henry, choć nie był to aż tak dominujący występ, do jakich nas przyzwyczaił.

Po drugiej stronie Trevor Lawrence grał poprawnie, ale popełnił kilka błędów, wśród których największym było przestrzelone podanie na TD do kompletnie niekrytego Zaya Jonesa, które kosztowało Jaguars cztery punkty. Ostatecznie mecz rozstrzygnęła obrona, która wymusiła fumble Dobbsa i wróciła z nim na zwycięskie przyłożenie. Brawa w tej sytuacji należą się również sędziom. Akcja w pierwszej chwili mogła wyglądać na niekompletne podanie, ale arbitrzy uniknęli przedwczesnych gwizdków i pozwolili akcji toczyć się do końca.

 

Dlaczego tankowanie w NFL jest trudne

W niedzielę królem trolli w NFL został bezapelacyjnie Lovie Smith, szkoleniowiec Houston Texans. Przed meczem pojawiły się pogłoski, że klub planuje go zwolnić. O ile sam nie jestem przekonany czy chciałbym Smitha jako głównego trenera w mojej drużynie, zwolnienie go po jednym sezonie, w którym zbudował całkiem kompetentną drużynę z odpadów w kompletnie rozbitej organizacji zasługuje raczej na pochwałą niż zwolnienie. Smith wyciągnął prawie wszystko co się dało z nieciekawej sytuacji, a zachowanie klubu wobec kolejnych szkoleniowców na pewno nie zachęci renomowanych trenerów do objęcia tam posady. Chyba że tym razem zatrudnią Josha McCowna, co bardzo by pasowało do stylu zarządzania jaki prezentują.

Dlaczego napisałem, że Smith wyciągnął „prawie” wszystko co się dało? Bo w ostatniej kolejce przegrał #1 w drafcie. A zrobił to w fantastycznym stylu. Widząc, że prawdopodobnie pożegna się z posadą, poprowadził drużynę do zwycięstwa nad Colts. Co więcej po zdobyciu ostatniego przyłożenia zamiast kopać podwyższenie, co dałoby remis i prawdopodobnie dogrywkę, zaordynował grę za dwa, świetnie wiedząc, że wygrana rozwścieczy ludzi, którzy właśnie go zwalniają. I faktycznie, Texans nie czekali nawet na poniedziałek, by pożegnać się z trenerem.

To kolejny dowód jak trudnej jest tankowanie, czyli celowe przegrywanie, by uzyskać jak najlepszą pozycję w drafcie. W NFL mało który zawodnik i trener ma ochotę brać udział w takim procederze. Większość z nich będzie szukało pracy po sezonie gdzie indziej, więc dają z siebie wszystko, by pokazać się potencjalnym nowym pracodawcom. Nie zależy im na wyborach w drafcie dla byłej drużyny.

Tankowanie to proces, który zaczyna się w offseason, gdy zwalnia się wszystkich solidnych weteranów, a następnie przed meczem, gdy najlepszych graczy sadza się na ławce. Co więcej to znacznie mniej opłacalny proceder niż w koszykarskiej NBA. Można by zapytać jak to możliwe, skoro w NFL nie ma loterii draftowej i drużyna z najgorszym bilansem po prostu dostaje #1. Jednak w NFL potrzeba znacznie więcej zawodników i choć utalentowany quarterback może odmienić losy klubu, musi jeszcze być obudowany drużyną. W koszykówce wybitna jednostka może wpłynąć na grę w sposób niespotykany w futbolu. A podczas gdy szansa na trafienie prawdziwie wybitnego gracza poza czołową dziesiątką draftu NBA jest znikoma, w NFL pierwsze dwie-trzy rundy obfitują w fantastycznych graczy, a i w dalszych rundach perełki trafiają się częściej niż w koszykówce.

A #1 draftu 2023 trafi do Chicago. Przygotujcie się na cudowne trzy miesiące spekulacji o tym czy Bears wybiorą młodego QB jako konkurencję dla Fieldsa, czy jednak przehandlują #1 za królewski okup. Układ wyborów w drafcie dla drużyn, które nie zagrają w postseason możecie znaleźć tutaj.

 

Nie taki Czarny Poniedziałek

Pierwszy poniedziałek po zakończeniu sezonu zasadniczego tradycyjnie nazywany jest czarnym poniedziałkiem. To dzień, kiedy wielu trenerów i generalnych menedżerów w NFL traci pracę w ramach rozliczeń z nieudanym minionym sezonem. Jednak do momentu publikacji tego tekstu (poniedziałek wieczorem polskiego czasu) pracę straciło tylko dwóch szkoleniowców, jeśli liczyć Loviego Smitha zwolnionego jeszcze w niedzielę (o czym pisze wyżej).

Tym drugim zwolnionym szkoleniowcem jest Kliff Kingsbury z Arizona Cardinals. Było to do przewidzenia, biorąc pod uwagę, że Cardinals wyglądali w tym roku fatalnie, wygrali tylko cztery mecze, a Kyler Murray, któremu dali w wakacje potężny kontrakt nie tylko zatrzymał się w rozwoju, ale wydaje się notować regres. Początkowo kadencja Kingsbury’ego wydawała się bardzo obiecująca, z roku na rok drużyna robiła postępy, by wreszcie przed rokiem awansować do playoffów. Jednak już końcówka poprzedniego sezonu zasiała sporo wątpliwości, gdy Cardinals stracili niemal pewną wygraną w dywizji, a następnie w kiepskim stylu ulegli LA Rams w Wild Card Round. Wraz z Kingsburym z drużyną żegna się GM Steve Keim, choć oficjalnie z powodów zdrowotnych. Cardinals będą płacili Kingsbury’emu jeszcze do 2027 r. – przed sezonem dali mu nową wieloletnią umowę.

Kingsbury i Smith dołączają do zwolnionych w trakcie sezonu Matta Rhule’a (Panthers), Nathaniela Hacketta (Broncos) i Franka Reicha (Colts).

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Po raz pierwszy od 1999 r. trzy drużyny z Florydy (Dolphins, Buccaneers i Jaguars) awansowały do playoffów w jednym sezonie. Warto tu nadmienić, że Jaguars dołączyli do NFL w 1995 r.

3. Carolina Panthers wygrali swój ostatni mecz w sezonie przeciwko New Orleans Saints, mimo że ich QB Sam Darnold zanotował tylko 5 celnych podań na 32 jardy netto z dwoma INT. Jak to w Carolinie bywa, wybawcą okazał się Michael Jordan. Liniowy Panthers odzyskał fumble zgubione przez Darnolda i zdobył jedyne przyłożenie dla swojej drużyny. Panthers są drugą drużyną w XXI w., którzy wygrali mecz, w którym przyłożenia zdobywał wyłącznie ofensywny liniowy.

4. LA Chargers w meczu bez znaczenia dla ich dalszych losów uparli się grać wszystkimi najważniejszymi zawodnikami. W efekcie urazu doznał Mike Williams. Czas pokaże jak wpłynie to na jego dyspozycję w playoffach.

5. New York Jets zakończyli sezon trzema meczami z rzędu bez zdobycia przyłożenia. W bye week wchodzili z bilansem 6-3, ale przegrali siedem z ośmiu ostatnich spotkań i muszą poważnie zastanowić się nad pozycją quarterbacka.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version