26-letni quarterback, były MVP, w pełni zdrowy, a jednak bez ważnego kontraktu. Jeszcze niedawno sytuacja nie do pomyślenia. A jednak właśnie z takim patem mamy do czynienia w relacjach Lamara Jacksona i Baltimore Ravens. Czy to zmowa właścicieli klubów, którzy nie chcą dawać w pełni gwarantowanych kontraktów? A może to upór młodego człowieka zbyt dumnego, by zatrudnić agenta i nie rozumiejącego jak buduje się drużynę?
Sytuacja kontraktowa Jacksona jest wyjątkowo zagmatwana. Nie znamy wszystkich szczegółów i spora część tego co przeczytacie w tym wpisie to spekulacje i domysły. Jednak na pewno żaden z przedstawionych we wstępie skrajnych obrazów nie jest prawdziwy, a obie strony mają swoje uzasadnione argumenty, które są czymś więcej niż nieuczciwą taktyką negocjacyjną.
Strasznie nie lubię powiedzenia „prawda leży pośrodku”, bo niszczy ono wszelką dyskusję i próbę dojścia do prawdy, która leży tam gdzie leży.1 Jednak w większości sytuacji negocjacyjnych, zwłaszcza bacznie obserwowanych przez opinię publiczną, obie strony będą manipulowały przekazem, a prawda leży nie pośrodku, ale gdzieś pomiędzy skrajnymi stanowiskami.
W takim razie jakie są racje obu stron? I w jaki sposób cała sytuacja może się zakończyć?
Jakie są fakty?
Po sezonie 2023 wygasła debiutancka umowa Lamara Jacksona z Baltimore Ravens. Przez pięć lat rozgrywający zarobił 32,8 mln dolarów (brutto), co jest kwotą dla solidnego zmiennika, a nie podstawowego rozgrywającego z nagrodą MVP na koncie. Przy czym lwia część tej kwoty przypada na sezon 2022 i 23 mln opcji piątego roku. Mimo rozmów stronom nie udało się dojść do porozumienia w sprawie nowej umowy.
7 marca Ravens nałożyli na Lamara niewyłączny franchise tag wart 32,4 mln dolarów. Oznacza to, że inne drużyny mogą składać Jacksonowi oferty, tak jakby był wolnym agentem. Jednak Ravens mają prawo do wyrównania każdej złożonej oferty – w takiej sytuacji Jackson musi podpisać kontrakt z Baltimore. Jeśli Ravens nie zechcą wyrównać, wówczas nowy klub Lamara musi oddać do Baltimore wybory w pierwszych rundach dwóch kolejnych draftów.
Niezależnie od tego rozrywający wciąż może negocjować wieloletnią umowę ze swoim dotychczasowym klubem i ma na to czas do 17 lipca.
Jeśli do 17 lipca strony nie dojdą do porozumienia i nie pojawi się żadna satysfakcjonująca oferta ze strony innego klubu, zawodnik ma tylko dwa wyjścia: „podpisać” franchise tag i zawrzeć roczną w pełni gwarantowaną umowę na 32,4 mln dolarów na sezon 2023 z Ravens albo opuścić cały sezon, za co nie dostanie ani centa.
Jeśli Jackson rozegra kolejny sezon na franchise tagu, to powtórka na sezon 2024 będzie kosztował 20% więcej, czyli ok. 38,9 mln. Dziewięciu rozgrywających w lidze ma obecnie środnioroczną wartość umowy 40 mln dolarów lub wyższą, więc nie jest to cena zaporowa dla klubu.
Według oświadczenia zawodnika na Twitterze, poprosił on o transfer z Baltimore. To jednak jest na razie niemożliwe, bo nie ma on ważnej umowy, którą można oddać innemu klubowi. Transfer może nastąpić dopiero po podpisaniu franchise tagu, ewentualnie w formie pośredniej, gdy dwa kluby zawrą dżentelmeńską umowę, że Ravens zadowolą się dwoma wyborami z pierwszej rundy i nie będą wyrównywali oferty złożonej Lamarowi.
Czego żąda Lamar Jackson?
Zawodnik wychodzi z prostego założenia – chce podobnej struktury jaką od Browns dostał Dashaun Watson, który przed poprzednim sezonem podpisał pięcioletnią, w pełni gwarantowaną umowę na 230 mln dolarów.
Jackson, nie bez racji, wskazuje że ma większe sukcesy na boisku niż Watson, a przede wszystkim stanowi znacznie mniejszy problem pozaboiskowy. Domaga się więc lepszej umowy, przy czym nie chodzi tylko o wyższą pensję, ale przede wszystkim o kontrakt w pełni gwarantowany przez cały czas trwania umowy.
W NFL mamy różne rodzaje gwarancji, jednak w praktyce mamy do czynienia z dwoma: pełnymi i od kontuzji. Pełne gwarancje oznaczają dokładnie to, co nazwa sugeruje: pieniądze muszą być wypłacone zgodnie z umową. Klub może się od nich „wymigać” tylko jeśli rozwiązanie umowy nastąpiło z przyczyn leżących po stronie zawodnika, np. przejście na emeryturę lub „dyscyplinarka”. W przypadku większości kontraktów także poważniejsze przewinienia karane zawieszeniem mogą wykasować pozostałe w umowie gwarancje – warto zauważyć, że umowa Watsona została z premedytacją skonstruowana tak, by ewentualne zawieszenie za liczne eskapady do salonów masażu nie wpłynęło na gwarancje.
Drugi typ gwarancji, od kontuzji, wchodzą w grę, jeśli zawodnik doznał urazu uniemożliwiającego mu grę w danym sezonie. Wymagane jest tu orzeczenie lekarskie.
W przypadku niegwarantowanych pieniędzy klub może w każdej chwili wymigać się od zobowiązań, rozwiązując jednostronnie umowę z zawodnikiem.
Co oferują Baltimore Ravens?
Nie wiemy. Po krótkim poszukiwaniu w Google możecie znaleźć masę plotek i niesprawdzonych informacji powtarzanych przez obie strony. Klub lamentuje jakie to lukratywne oferty zawodnik odrzucił, a ten żali się na fatalne warunki proponowane przez dotychczasowego pracodawcę.
Generalne stanowisko Ravens jest jednak jasne: kontrakt Watsona był aberracją, a nie nowym standardem rynkowym. Standard, nawet dla największych gwiazd jest jasny – solidny signing bonus, maksymalnie dwa w pełni gwarantowane lata, z ewentualnymi gwarancjami od kontuzji w kolejnych latach lub gwarancjami kaskadowymi (wchodzą w życie w trakcie trwania umowy, najsłynniejszym przykładem jest kontrakt Patricka Mahomesa). Umowy zawarte po kontrakcie Watsona z tradycyjnymi strukturami dotyczyły m.in. Kylera Murraya, Russella Wilsona czy Matta Stafforda. Żaden z nich nie dostał pełnych gwarancji na całość kontraktu.
Dlaczego pełne gwarancje są problemem?
Z dwóch oficjalnych powodów i jednego nieoficjalnego.
Pierwszy oficjalny powód jest finansowy. Zgodnie z przepisem pochodzącym jeszcze z lat 80-tych XX wieku klub musi zamrozić kwotę odpowiadającą gwarancjom na specjalnym koncie powierniczym (ang. escrow), niezależnym od klubu. To gwarantuje zawodnikowi, że faktycznie te pieniądze otrzyma, nawet w przypadku kłopotów finansowych pracodawcy. W rzeczywistości nie jest to 100% kwoty (po szczegóły odsyłam do Bretta Kollmana, który świetnie to rozpisuje na przykładzie Jacksona), ale prawdopodobnie Ravens musieliby zebrać i zamrozić ok 160 mln dolarów w gotówce na wiosnę 2024.
Nie jest to takie nie do przejścia, jak chcieliby autorzy prezentujący punkt widzenie klubu. Oczywiście nawet miliarderom trudno nagle wyskoczyć ze 160 mln dolarów w gotówce. Nawet najwięksi bogacze świata szacowani przez Forbes na dziesiątki miliardów dolarów majątku mają go głównie w rozmaitych papierach wartościowych, przede wszystkim akcjach swoich firm. Stephen Biscotti, właściciel Ravens, nie należy do najzamożniejszych w tym gronie. To jednak nie znaczy, że miałby problemy ze zgromadzeniem tej kwoty. Większość banków nie miałoby oporów przed pożyczeniem pieniędzy przedsiębiorstwu, które bez względu na sytuację rynkową co roku podnosi przychody, a takim jest klub NFL. Z kolei sam Biscotti może bez trudu korzystnie pożyczyć taką kwotę pod zastaw posiadanych przez siebie papierów wartościowych. Niemniej nie ulega wątpliwości, że lepiej zaprząc te pieniądze do pracy, niż zamrażać na koncie powierniczym.
Drugi oficjalny powód to alokacja ryzyka. Gwarantując umowę klub bierze na siebie ryzyko, że kontrakt nie wypali, a oni zostaną z kosztownym bagażem, którego nie sposób się pozbyć. Te obawy nie są pozbawione podstaw – kilka wysokich umów dla rozgrywających w ostatnich latach skończyło się kiepsko dla klubów: Russell Wilson w Broncos, Aaron Rodgers w Packers czy Deshaun Watson w Cleveland stanowią w tej chwili bardziej problem, niż rozwiązaniem, niezależnie od niezaprzeczalnej klasy sportowej, którą każdy z nich pokazał w swojej karierze, niektórzy całkiem niedawno.
Jest też ryzyko specyficzne dla Jacksona, a mianowicie urazy. Rozgrywający nie dokończył dwóch ostatnich sezonów z powodu różnych kontuzji. Nie są one, jak chcieliby niektórzy, związane wyłącznie z jego stylem gry, bo odnosił je w dużej mierze w kieszeni i przy akcjach podaniowych. Jednak trudno oczekiwać pełnych gwarancji dla gracza, który jest w pełni sił w mniej więcej połowie meczów w sezonie i kompletnie niedostępny w playoffach.
I wreszcie powód nieoficjalny, czyli chęć właścicieli klubów, by posłać kontrakt Watsona na śmietnik historii. Nie ulega wątpliwości, że żaden właściciel/manager w NFL nie chciałby, żeby w pełni gwarantowane umowy stały się rynkowym standardem, bo są one po prostu korzystniejsze dla zawodników. Taki standard obowiązuje w koszykarskiej NBA czy baseballowej MLB, ale nie wynika on z CBA czy innych przepisów, ale z zapisów w poszczególnych umowach. Kolejne gwarantowane umowy wyznaczały trendy, które po pewnym czasie stały się standardem. W NFL właściciele zapierają się rękami i nogami, a największe gwiazdy (poza Jacksonem) nie są chętne, by się poświęcić dla kolegów.
Niewykluczone, że swój interes mają w tym również agenci, którzy negocjują z danym klubem nawet kilkanaście umów w sezonie i popsucie sobie relacji z managementem dla jednego gracza to na dłuższą metę nie jest dobry interes. Podejrzewam, że to właśnie dlatego Jackson nie korzysta z usług tradycyjnego agenta, co nie znaczy, że faktycznie negocjuje osamotniony. Prawdopodobnie doradzają mu prawnicy i eksperci od biznesu, standardem w takich sytuacjach jest też pomoc prawna NFLPA (związku zawodowego).
Czy Lamar Jackson zasługuje na taki kontrakt?
Jackson to zawodnik daleki od tradycyjnych wyobrażeń o rozgrywającym w NFL, a przez to kontrowersyjny. Mówienie, że nie potrafi podawać, to próba manipulacji albo opinie ludzi, którzy oglądają jedynie skróty meczów (a i to niedokładnie). Jednak zasadne jest pytanie, czy to faktycznie jeden z najlepszych rozgrywających NFL?
Na pewno należał do tego grona w latach 2019-20, zwłaszcza w 2019 r., kiedy zgarnął jednogłośnie nagrodę MVP. Statystycznie znacznie słabiej wyglądał w latach 2021-22, co miało związek z urazami, jednak nawet wtedy podaniowo wypadał w okolicy lub nieco powyżej ligowej średniej i wciąż generował dużą wartość dodaną w akcjach biegowych.
Niestety ze względu na specyfikę ofensywy Ravens ciężko porównać Jacksona z innymi graczami z tej pozycji. Nietrudno też zauważyć jak bardzo Jackson był ograniczony przez brak klasowych receiverów, coraz słabszą linię ofensywną i niezdolność szkoleniowców do modyfikacji playbooka w trakcie sezonu, przez co z każdym kolejnym tygodniem cały atak z tygodnia na tydzień był bardziej przewidywalny dla rywali.
Jeśli popatrzymy na okres od 2019 r., gdy Jackson w pełni objął stery drużyny i dostał skrojoną pod siebie ofensywę, to jest on 5. w NFL na 35 rozgrywających z minimum 1000 rozegranych snapów w EPA na akcję, co jest o tyle ważnym wskaźnikiem, że obejmuje też biegi. W success rate (odsetek akcji z pozytywnym EPA) jest dopiero 11., a w CPOE 13. w tym gronie, posyłając średnio 3. najdłuższe piłki w tym czasie.2 Mamy więc skuteczną, ale bardzo agresywną ofensywę, gdzie relatywnie niską skuteczność kompensują big plays.
Niełatwo wyciągnąć z tego jednoznaczne wnioski, ale moim zdaniem Jackson to zawodnik wart pieniędzy na poziomie Deshauna Watsona, choć na pewno nie jest tak jednoznacznie pewnym franchise QB jak Patrick Mahomes (ale czy ktokolwiek we współczesnej NFL jest na tym poziomie?).
Możliwe scenariusze
1. Lamar Jackson postanawia opuścić sezon
Strony nie dogadują się co do nowej umowy i zawodnik rezygnuje z gry w sezonie 2023. Mało prawdopodobne rozwiązanie, choćby dlatego że Lamar ma ponad 32 mln powodów, by jednak podpisać franchise tag. Jednak w przypadku popsucia się relacji między zawodnikiem i klubem nie można wykluczyć takiego scenariusza. Jednak w tej sytuacji w marcu 2024 znajdziemy się z powrotem w punkcie wyjścia, choć rok poza futbolem nie wpłynie pozytywnie na wartość Jacksona.
2. Transfer do innego klubu
Również mało prawdopodobna opcja. Ravens poniżej dwóch wyborów w pierwszej rundzie nie zejdą, a ostatnie megawymiany rozgrywających skończyły się źle (Russell Wilson i Broncos oraz Deshaun Watson i Browns). Gdyby chodziło tylko o kontrakt lub tylko o wybory, pewnie ktoś by zaryzykował. Oddanie tego i tego to zbyt duże ryzyko, nawet w przypadku byłego MVP. Sytuacja byłaby diametralnie inna, gdyby nie franchise tag, który daje klubowi niezwykle mocną pozycję w tych negocjacjach.
3. Lamar Jackson gra na franchise tagu
Uważam tę opcję za najbardziej prawdopodobną. Na razie wygląda na to, że obie strony okopują się na pozycjach wyjściowych. Dla Ravens gra Jacksona na franchise tagu obarczona jest znikomym ryzykiem i tańsza niż wieloletni kontrakt. Z kolej zawodnik ma niedawne przykłady, gdy rozgrywający byli w stanie przekuć fanchise tagi na prawdziwe free agency (Kirk Cousins), a także przykład że nawet kontuzja na franchise tagu nie zniszczy jego wartości (Dak Prescott). Paradoksalnie może się to okazać najlepszym rozwiązaniem dla obu stron, choć bez długoterminowych perspektyw.
4. Długoletnia umowa
Obie strony dogadują się w sprawie wieloletniej umowy. Być może Jackson zgodzi się na zamianę pełnych gwarancji na gwarancje kaskadowe, będące gwarancjami praktycznymi, ale nie wymagające funduszu powierniczego? Albo zejdzie z ceny w zamian za pełne gwarancje? Ewentualnie klub zaakceptuje krótszą umowę, która pozwoli Jacksonowi podpisać kolejny kontrakt jeszcze przed trzydziestką. Na ten moment mało prawdopodobne, ale i tak bardziej niż któraś z dwóch pierwszych opcji.
Te długie negocjacje są obserwowane z dużą uwagą w całej lidze. Kontrakty Joe Burrowa, Justina Herberta i Jalena Hurtsa są następne w kolejce, a to co osiągnie Jackson będzie miało duży wpływ na strukturę i wartość tych umów.
Zostań mecenasem bloga: