Wyciąganie wniosków po pierwszym tygodniu z reguły jest pochopne. Po drugim tygodniu czas zacząć się martwić, jeśli twoja drużyna przegrywa. Jeszcze nie panikować, ale martwić. Przegranie dwóch pierwszych meczów sezonu rzadko zwiastuje sukcesy w kolejnych tygodniach.
Bilans zwycięstw i porażek nie zawsze oddaje rzeczywistą siłę drużyny w NFL. Różnice między zespołami są minimalne, a wpływ szczęścia bardzo duży. Przy tym wszystkim pojedyncze mecze mają kolosalne znaczenie, bo jest ich tylko 17 w sezonie zasadniczym. Niemniej miejsc w playoffach nie zdobywa się za dobry wynik w DVOA czy EPA, a za wygrywanie meczów. Modele statystyczne są lepsze w prognozowaniu przyszłej postawy zespołów niż bilans zwycięstw i porażek, ale mimo wszystko drużyna wygrywająca brzydko jest lepsza od tej, która ładnie przegrywa. A po dwóch porażkach twoje szanse na dobry sezon znacząco maleją.
Od 1990 r. 265 drużyn rozpoczęło sezon od dwóch porażek. Tylko 30 z nich (11,3%) awansowało do playoffów. Oczywiście można mówić, że te dane są nieaktualne – w końcu teraz mamy 14 drużyn w playoffach i 17 meczów sezonu zasadniczego, co znaczy, że łatwiej wejść do postseason i jest więcej czasu na nadrobienie słabego początku. Tyle że odkąd poszerzono playoffy zaledwie jedna drużyna z rozpoczynających sezon 0-2 zagrała w decydującej fazie – ubiegłoroczni Cincinnati Bengals.
Z drugiej strony jeśli twoja drużyna zaczęła sezon od dwóch wygranych, jej szanse na postseason to 63,8%. Taki odsetek drużyn z bilansem 2-0 po dwóch kolejkach awansował do playoffów od 1990 r. Przed rokiem takie zespoły miały skuteczność 100%, ale było ich zaledwie sześć. W tym roku dwie wygrane na start zaliczyło dziewięć ekip, więc należy się spodziewać, że nie wszystkim uda się dotrwać z dobrym bilansem do końca rozgrywek, zwłaszcza że sześć z nich jest w zaledwie dwóch dywizjach (NFC East i NFC South)
Dzisiaj skupię się na tych, którzy sezon zaczęli najgorzej jak się dało. Czy któraś z drużyn z bilansem 0-2 powalczy jeszcze o mistrzostwo?
Kolejność alfabetyczna.
Arizona Cardinals
Wszystko zgodnie z planem, można by powiedzieć. Sam przed sezonem pisałem, że drużyna jest w trybie przygotowań do sezonu 2024. A jednak spisują się zaskakująco dobrze. Sprowadzony pod koniec sierpnia w trybie alarmowym Joshua Dobbs gra zaskakująco solidnie na rozegraniu. Nie pomylimy go z franchise QB, ale daleko mu do kompletnej katastrofy.
W obu meczach Cardinals byli bardzo blisko wygranej. Przeciwko Commanders stracili prowadzenia na 12 min. przed końcem meczu.
Jednak to mecz z Giants na długo zostanie w pamięci fanów. Po przyłożeniu na 9:34 przed końcem trzeciej kwarty Cardinals prowadzili 28:7 przeciwko kompletnie rozstrojonym Giants. Jednak w drugiej połowie Brian Daboll zdołał natchnąć swoją drużynę, która wcześniej rozegrała prawdopodobnie najgorszych sześć kwart otwierających sezon w tym stuleciu. Fantastyczny comeback Giants zakończył się kopnięciem z gry na 19 sekund przed końcem spotkania. Czy zdołaliby tego dokonać przeciwko lepszej drużynie? Tego już nie rozstrzygniemy.
Cardinals pokazali sporo charakteru. Trudno żeby było inaczej, skoro większość tych graczy wie, że za rok-dwa nie będzie ich w drużynie. Oni walczą, by pokazać się innym potencjalnym pracodawcom. Dlatego w NFL tankuje się wiosną, a nie jesienią. Jednak są za słabi, żeby osiągnąć większe sukcesy. Ich kibice mają w tym roku nie lada dylemat. Trudno się cieszyć z porażek, ale te dają lepsze pozycje w drafcie. Z kolei radość ze zwycięstwa będzie psuł fakt, że na dłuższą metę i tak nic ono nie da, a pogorszy sytuację w nadchodzącym naborze.
Carolina Panthers
Niewiele dobrego da się powiedzieć o Panterach. Dwie porażki w meczach z rywalami z dywizji. Obrona jest gdzieś w środku ligowej stawki, atak pod koniec. Najważniejszy jest jednak rozwój #1 tegorocznego draftu, Bryce’a Younga.
Jak można się było spodziewać, Young jest starterem od pierwszych minut sezonu zasadniczego. I, jak również można się było spodziewać, idzie mu różnie. Zdecydowanie widać, dlaczego Panthers poświęcili na niego #1 w drafcie. Jest w nim ogromny potencjał, zarówno biegowy jak podaniowy. Jednak wiele się jeszcze musi nauczyć, bo zdarza mu się popełniać proste błędy.
Generalnie drużyna jest na właściwym kursie, bo w tym sezonie chodzi głównie o Younga. Martwić może jednak fakt, że jego podania póki co łapią 33-letni Adam Thielen, 30-letni Hayden Hurst i running backowie. Ale tutaj zdecydowanie nie czas na panikę. Playofów nie będzie, ale to nie musi oznaczać straconego sezonu.
Chicago Bears
Czy możemy wreszcie uznać, że Justin Fields nie będzie zbawcą w Chicago? Rozgrywający Miśków zaczął trzeci sezon, który miał być tym przełomowym. Na razie nic na to nie wskazuje. Klub zadbał o wzmocnienia wokół niego, pokazał ogromne zaufanie, oddając #1 w tegorocznym drafcie w wymianie, zamiast pozyskać nowego quarterbacka. Problem polega na tym, że Fields nie robi nic, by się za to odwzajemnić.
To bez wątpienia świetny atleta, ale to za mało, by rozgrywać w NFL. Jak wskazuje wielu komentatorów, w tym J.T. O’Sullivan, Fields źle pracuje w kieszeni. Jego stopy przesuwają się za wolno, więc dociera na szczyt swojego dropbacku zbyt późno. To niszczy jego zgranie czasowe ze skrzydłowymi i wydatnie utrudnia robotę linii ofensywnej, bo cała akcja podaniowa trwa dłużej niż powinna. Czy można w tej sytuacji winić szkoleniowców, że nie rozrysowują mu akcji wymagających dalekich podań i gry z kieszeni?
We współczesnej NFL quarterback nie musi spędzać w kieszeni 95% meczu, by odnieść sukces. Ale jeśli brakuje w jego grze tak ważnego elementu, staje się zbyt przewidywalny dla defensyw. Na razie Fields nie pokazuje nic, co wskazywałoby, że jest godny zaufania, którym go obdarzono. Na plus: wiele wskazuje, że Bears będą mieli dwa wysokie wybory w drafcie 2024: swój i Panthers. Może wtedy uda się pozyskać quarterbacka.
Cincinnati Bengals
Wolne starty w wykonaniu tej drużyny stają się powoli tradycją. Tak jak w poprzednich latach przegrywają mecze, które powinni wygrać, uparcie grają w ataku to, co nie idzie i ogólnie wyglądają jak dzieci we mgle. Czy znów przeskoczy im w głowach przełącznik na drugą połowę sezonu? To ryzykowne założenie, choć gdybym spośród wszystkich drużyn z bilansem 0-2 miał wskazać tą, która odegra największą rolę, wskazałbym pewnie na Bengals.
Są jednak dwa dodatkowe problemy. Po pierwsze przegrali już dwa mecze w ramach dywizji, co jest niezmiernie istotne w przypadku tiebreakerów decydujących o rozstawieniu w tabeli na koniec sezonu. To jednak mniejszy kłopot. W zeszłym roku przegrali trzy pierwsze mecze w ramach dywizji, a ostatecznie i tak ją wygrali.
Drugim jest łydka Joe Burrowa. Uraz nie pozwolił mu na pełny udział w obozie przygotowawczym. To znaczy, że nie jest u szczytu formy, a jego zgranie z kolegami wciąż wymaga pracy. Nie jest to kontuzja na tyle poważna, by wyłączyła go z gry na dłużej, ale wyraźnie ogranicza jego poczynania na boisku. Co gorsza urazy mięśni lubią się długo ciągnąć, a gra co tydzień na pewno nie ułatwia doleczenia. W niedzielę przeciwko Ravens stan łydki jeszcze się pogorszył. Czy Burrow będzie zmagał się z tym przez cały rok? Może lepiej dać mu odpocząć jeszcze kilka tygodni, ale czy w takim scenariuszu będzie do czego wracać?
W nadchodzącym tygodniu czeka ich bardo niewygodny przeciwnik – LA Rams. A w obecnej sytuacji absolutnie nie mogą sobie pozwolić na kolejną porażkę.
Denver Broncos
Czy Sean Payton naprawił Russella Wilsona? Nie do końca. Patrząc na gołe liczby, Wilson wygląda znacznie lepiej niż przed rokiem. 0,22 EPA na akcję to szósty wynik w lidze, +9,3 CPOE trzeci, a passer rating 108,5 czwarty. Jednak to przede wszystkim zasługa dalekich piłek, które posyłał w wielkim stylu. Niestety nie samymi dalekimi piłkami quarterback żyje, zwłąszcza we współczesnej NFL, gdzie drużyny dokładają wszelkich starań, by je uniemożliwić.
Kiedy popatrzymy na success rate w grze podaniowej (odsetek akcji z pozytywnym EPA) Broncos mają 48,8%, 11. miejsce w lidze. Wilson nadrabia dalekimi piłkami, ale ma problemy, gdy trzeba szybko podjąć decyzję. Jest niepewny, zbyt długo trzyma piłkę w rękach i próbuje być bohaterem w każdej akcji. W efekcie aż 12% akcji podaniowych Denver kończy się sackami. Nie jest to najwyższy wynik w lidze, ale mieści się w najgorszej piątce.
Trudno uznać Raiders i Commanders za ligową czołówkę, a teraz Denver czeka niezwykle trudny wyjazd do Miami. 0-3 na horyzoncie.
Houston Texans
Sytuacja Texans jest bardzo zbliżona do Panthers. To niemal zupełnie nowa drużyna, w której najważniejszy jest rozwój debiutanta na rozegraniu, C.J. Strouda. Na razie jest nieźle. 91 podań bez choćby jednego, które wpadło w ręce rywali. Co prawda trzeba doliczyć trzy zgubione piłki, z czego dwie odzyskali rywale, ale jak na debiutanta to niezły bilans. Zwłaszcza że trudno mówić o przesadnie silnym wsparciu ze strony kolegów. 58 celnych podań w dwóch pierwszych meczach to drugi najlepszy wynik debiutanta w historii.
Texans nie mogą liczyć w tym roku na playoffy, ale póki co wszystko idzie w miarę zgodnie z planem.
Los Angeles Chargers
Nic nie idzie zgodnie z planem w przypadku Chargers. Są pierwszą drużyną w historii NFL, która po dwóch meczach ma na koncie 50+ punktów, zero strat i komplet porażek. Chargers pozwolili Miami na 75-jardową serię na przyłożenie na 2 minuty przed końcem meczu. W porządku, Tua Tagovailoa i Tyreek Hill to świetni zawodnicy, można mieć przeciwko nim gorszy dzień. Ale drużyna, która chce walczyć o playoffy nie może sobie pozwolić na porażkę z Titans. A już zwłaszcza nie może sobie pozwolić na 3&out w dogrywce.
Po dwóch meczach Chargers mają najgorsze defensywne EPA w NFL. Ich obrona to póki co katastrofa, co sprawia że każde nieudane posiadanie ofensywne wydatnie utrudnia wygranie meczu. W obu meczach otwierających sezon był moment w drugiej połowie, gdy prawdopodobieństwo wygranej Chargers przekraczało 80% (wg modelu ESPN), a jednak oba mecze przegrali. Brandonowi Staleyowi kończą się wymówki. Jeśli drużyna szybko się nie poprawi, może być pierwszym szkoleniowcem, który straci pracę w tym roku.
Minnesota Vikings
Spójrzmy prawdzie w oczy: Vikings po prostu nie są dobrą drużyną. W zeszłym sezonie też nie byli, ale wygrywali wbrew wszelkim okolicznościom. W tym roku nie mają tyle szczęścia.
I trudno zrzucić cała winę na Kirka Cousinsa. Owszem, w meczu przeciwko Buccaneers się nie popisał, ale przeciwko Eagles zanotował 364 jardy i 4 TD z jedną stratą. To nie jego wina, że koledzy zgubili trzy kolejne piłki i nie jego wina, że defensywa pozwoliła rywalom po sobie przebiec. Jalen Hurts nie musiał podawać przesadnie często, bo akcje biegowe przyniosły 259 jardów przy 5,4 jarda na próbę.
New England Patriots
Patriots grają mniej więcej tak, jak można było się spodziewać przed sezonem. Mają na tyle dobrą obronę, by utrzymała ich w grze przeciwko najlepszym drużynom ligi, ale nie mają ofensywy, by takie mecze wygrywać. W efekcie są dość przeciętną ekipą, która raczej nie skorzysta z okazji, jaką w AFC East jest kontuzja Aarona Rodgersa.
Plusem niewątpliwie jest postawa Maca Jonesa. Z kompetentnym koordynatorem ofensywy pokazuje, że dobrze czuje się w krótkiej i średniej grze podaniowej, zwłaszcza no-huddle. Niestety przy okazji niespecjalnie czuje dalekie piłki, ale to było wiadomo od draftu. Jest wokół niego kilku obiecujących młodych graczy, ale dopóki linia ofensywna nie wyzdrowieje, trudno będzie o jakiekolwiek sukcesy, zwłaszcza przy kompletnie nieistniejącej grze biegowej. Pats mają najtrudniejszy kalendarz w tym roku i niestety to ich utrzyma z dala od playoffów.
Tydzień w skrócie:
1. Z notatnika statystyka:
- TE Travis Kelce (Chiefs) ma na koncie 818 złapanych piłek w karierze. Awansował na czwarte miejsce wśród tight endów w tej kategorii
- QB Lamar Jackson (Ravens) zaliczył 48. mecz w karierze z 50+ jardami biegowymi. Jest na drugim miejscu wśród QB i pierwszego Michaela Vicka (54 mecze) może dogonić jeszcze w tym sezonie
- WR Puka Nacua (Rams) zaliczył 15 złapanych piłek przeciwko 49ers, co jest rekordem NFL dla debiutantów. 25 złapanych piłek w pierwszych dwóch meczach to również rekord debiutantów i trzeci wynik w ogóle w historii NFL.
- Dallas Cowboys są piątą drużyną w historii i drugą od 1970 r., która zaczęła sezon zdobywając przynajmniej 70 punktów i tracąc nie więcej niż 10 punktów.
2. Z notatnika medyka:
- OL Olisaemeka Udoh (Vikings) – kontuzja uda, koniec sezonu
- RB Nick Chubb (Browns) – kontuzja kolana, koniec sezonu
- WR Diontae Johnson (Steelers) – trafił na listę kontuzjowanych, minimum 4 tygodnie przerwy
- RB Saquon Barkley (Giants) – skręcona kostka, kilka tygodni przerwy
- OG Elgton Jenkins (Packers) – uraz kolana, kilka tygodni przerwy
- WR ODell Beckham Jr (Ravens) – uraz kostki, podobno niezbyt poważny
3. Poza świetnym bilansem małych punktów Dallas Cowboys mają jeszcze jedno ciekawe osiągnięcie. Ich defensywa ma tyle samo sacków, co straconych punktów – 10.
4. Spośród zespołów, które rozpoczęły sezon od dwóch wygranych trudno o bardziej zaskakującą drużynę niż Atlanta Falcons. Trener Arthur Smith uparcie odmawia korzystania z masy ciekawych opcji podaniowych, które mają do dyspozycji, ale wygrywają. W niedzielę zaliczyli efektowny comeback przeciwko Packers, a Smith w końcówce postanowił grać 4&1 będąc w zasięgu FG na prowadzenie. Falcons konwertowali i zużyli cały pozostały do końca meczu czas, dzięki czemu ofensywa Green Bay nie dostała szansy na ponowne wyjście na prowadzenie.
5. Jeśli przy Packers jesteśmy, to po dwóch meczach mają drugi najlepszy atak podaniowy pod względem EPA w lidze (po Dolphins), jednak ofensywna niemoc w końcówce przeciwko Falcons każe to zaklasyfikować do kategorii „warte obserwowania, ale…”.
6. NFC West znowu jest fajna. Sean McVay i Rams znów grają ciekawy, ofensywny futbol, 49ers są jednymi z faworytów NFC, a Seahawks po falstarcie w 1. kolejce wrócili w niezłym stylu przeciwko Lions.
7. Chiefs wymęczyli wygraną z Jaguars. Atak prawdopodobnie to w końcu rozgryzie, a póki co mają fajną obronę. Co jest złą wiadomością dla reszty ligi, jeśli Mahomes faktycznie to rozgryzie.
8. Nic nie wskazuje, by Deshaun Watson był wart pieniędzy, które mu zapłacili w Cleveland. I dobrze.