Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 18 – Playoffy czas zacząć!

Sezon zasadniczy za nami. W nadchodzący weekend 14 najlepszych drużyn tego roku rozpocznie ostateczną rywalizację o mistrzostwo NFL. Jednak ten ostatni tydzień również przyniósł sporo ciekawych wydarzeń, tak na boisku, jak poza nim.

 

AFC

Buffalo Bills – Miami Dolphins, czyli jedyny „finał dywizji” w ostatniej kolejce nie rozczarował pod względem emocji, choć można było oczekiwać więcej jeśli chodzi o poziom. Co prawda fani Bills i tak są zadowoleni, bo nie dość że ich drużyna wygrała i to na wyjeździe, nie dość że czwarty sezon z rzędu wygrali dywizję, to jeszcze przystąpią do playoffów rozstawieni z #2 i to mimo że przy porażce i niekorzystnym układzie meczów groziło im wypadnięcie w ogóle poza playoffy.

Drużyna z północnej części stanu Nowy Jork najgłębszy kryzys ma już z pewnością za sobą. Świadczy o tym pięć wygranych z rzędu (i sześć w ostatnich siedmiu meczach). To zespół o ogromnym potencjale, co potwierdzają wszystkie wskaźniki efektywności, od EPA, przez DVOA po FPI. Jednak mecz w Miami dobitnie pokazał, dlaczego ta drużyna będzie miała problemy z dojściem do finału.

Kibice Buffalo dostali pełny „Josh Allen experience”. Przez trzy kwarty jedyne punkty Bills to kuriozalne (choć efektowne) przyłożenie, kiedy to piłka odbiła się od kasku jednego z defensorów Dolphins. Poza tym Allen zaliczył trzy straty, wszystkie trzy głęboko na połowie rywala w zasięgu skutecznego kopnięcia z gry. Na koniec drugiej kwarty brak przerw na żądanie sprawił, że zera na zegarze pokazały się, gdy Bills dotarli na 1 jard od pola punktowego przeciwników. Do tego należy doliczyć niecelne podanie do kompletnie niekrytego Stefona Diggsa, który po złapaniu piłki z pewnością zdobyłby przyłożenie. W efekcie Dolphins prowadzili, choć również nie grali wybitnego spotkania. Mieli też problemy w obronie, by bez Bradleya Chubba wywrzeć presję na Allena.

Jednak w ostatniej kwarcie Buffalo zagrali bardzo dobrze, obnażając też słabości Dolphins. Zacznijmy od ich fatalnych special teams, które pozwoliły na 96-jardowe przyłożenie po najdłuższej akcji powrotnej po puncie w historii Bills. Potem defensywa nie miała kompletnie żadnej odpowiedzi na Allena, który przypomniał sobie, że jednak jest czołowym rozgrywającym NFL i wreszcie zaczął tak grać. Niemałą rolę odegrały też jego biegi, zwłaszcza gdy trzeba było spalać zegar w końcówce meczu.

W efekcie Miami muszą się zadowolić dziką kartą i wyjazdem do Kansas City. Z kolei Bills zagrają u siebie z Pittsburgh Steelers.

Stalowi nie tylko, wbrew wszelkim przewidywaniom, przedłużyli swoją serię kolejnych sezonów bez ujemnego bilansu do dwudziestu, ale i rzutem na taśmę dostali się do playoffów. Motorem napędowym w zwycięstwie nad Ravens była oczywiście defensywa na czele z T.J. Wattem (dwa sacki), choć warto pamiętać, że pewni #1 przed playoffami Ravens nie wystawili do gry kilku kluczowych zawodników. Co było mądrą decyzją, co podkreślił uraz Watta w końcówce. Doszło do naderwania więzadła w kolanie. Udało się uniknąć najgorszego, ale nie ma mowy o jego grze w pierwszej rundzie playoffów.

Warto zwrócić też uwagę, że zaskakująco dobrze gra Mason Rudolph. Czwartoroczny rozgrywający został już skreślony, ale kiedy sytuacja na tej pozycji w Pittsburghu zrobiła się wręcz dramatyczna, Rudolph dał wytęsknioną stabilizację. Naturalnie nie ma co mówić o jakichś narodzinach gwiazdy. Ale grał poprawnie, dość skutecznie i przede wszystkim unikał większych błędów (trzeba przyznać, że przeciwko Baltimore miał na koncie trzy fumble, choć tylko jeden odzyskali rywale). Kibice Steelers prawdopodobnie chcieliby widzieć coś więcej w wykonaniu swojego rozgrywającego przed playoffami, ale po tegorocznych przygodach z Kennym Pickettem i Mitchem Trubiskim „poprawnie i bez większych błędów” i tak jest sporym postępem.

Jednak playoffy dla Pittsburgha nie byłyby możliwe, gdyby nie katastrofa Jacksonville Jaguars. Ekipie z Florydy wystarczyła wygrana z grającymi o pietruszkę Tennessee Titans, by wygrać AFC South, a jednak wylądowali poza playoffami. Mogą jednak winić za to tylko samych siebie. Na koniec listopada mieli bilans 8-3, a ich szanse na postseason szacowano na ponad 95%. Jednak pięć porażek w sześciu kolejnych meczach sprawiło, że mogą szykować się na wakacje.

Można zwalić wszystko na obronę, jak zrobiono to w klubie zwalniając trenerów po tej stronie piłki. Faktycznie, defensywa blakła w miarę sezonu, a w ostatnim meczu nie mieli żadnej odpowiedzi na grę biegową Titans (7,6 jarda na próbę, nie licząc „kolanek” na koniec meczu). Jednak to nie koniec.

Na pewno sztab trenerski musi się nad sobą mocno zastanowić. Zbyt wiele rzeczy w tym roku nie zagrało, mimo wysokich oczekiwań. A symptomatyczna była końcówka drugiej kwarty z Titans, gdy złe zarządzanie zegarem pozbawiło drużynę szans na choćby kopnięcie z gry.

Przede wszystkim poważnej ewaluacji należy poddać Trevora Lawrence’a. Młody rozgrywający miał być zbawcą, księciem na białym koniu, najpewniejszym wyborem od czasu Peytona Manninga. Nie jest. To nie znaczy, że nie jest talentem. Miał obiecującą końcówkę zeszłego sezonu, także w tym praktycznie w każdym meczu pokazywał akcje, po których ręce same składały się do oklasków. Jednak trzeci rok kariery to moment, kiedy po rozgrywającym można już oczekiwać stabilizacji i gry na podobnym poziomie mecz po meczu, akcja po akcji. Tymczasem szczyty Lawrence’a są niebotyczne, a doły głębokie. A co gorsza, inaczej niż np. w przypadku Josha Allena, nie ma tych fantastycznych akcji na tyle dużo, by zrekompensować z nawiązką słabe chwile. Skończył sezon 21. w lidze w passer ratingu, 17. w EPA/akcję, 18 w ANY/A i 17. w QBR.

Nie można go jeszcze skreślać. To wciąż może być bardzo dobry, a nawet wybitny rozgrywający. Ale Doug Pederson musi się poważnie zastanowić, jak wykrzesać z niego to co najlepsze, ograniczając to co najgorsze. Trzeba przyznać, że przez większość sezonu Lawrence zmagał się z różnymi urazami. Ale dbanie o własne ciało i unikanie kontuzji to też umiejętność, którą ci najlepsi QB opanowali do perfekcji.

Z potknięcia Jaguars skorzystali Houston Texans. Powrót zdrowego C.J. Strouda pozwolił im odnieść kluczową wygraną nad Indianapolis Colts w meczu, który, jak się później miało okazać, jednak był spotkaniem o dywizję.

Shane Steichaen zasługuje na wielkie brawa. Mimo że stracił swojego rozgrywającego i przez większość sezonu miał do dyspozycji Gardnera Minshew, do samego końca walczył o dywizję. Jednak ostatecznie to Stroud i jego Texans byli górą. Rozgrywający Texans podał na 264 jardy, z czego 195 jardów złapał Nico Collins. To młoda, waleczna drużyna z ogromnym potencjałem, a Strouda czeka świetlana przyszłość, o ile kontuzje lub czynniki pozaboiskowe nie wykoleją jego kariery. Odrodzenie drużyny z Houston to jedna z najfajniejszych pozytywnych historii tego sezonu i nie ukrywam, że z tego powodu będą za nich trzymał kciuki w playoffach.

 

NFC

Przed ostatnią kolejką w NFC do obsadzenia były jeszcze dwa miejsca w playoffach. Pierwsze zapewnili sobie Tampa Bay Buccaneers. Mimo niezbyt imponującego meczu, podsumowującego równie mało imponujący sezon, zdołali wygrać w Charlotte z Panthers i zajęli pierwsze miejsce w NFC South. Mistrzowie NFL sprzed trzech sezonów to naturalnie całkowicie inna drużyna, a nic tak nie podkreśla tej zmiany, jak Baker Mayfield w miejsce Toma Brady’ego. Trzeba jednak przyznać, że Mayfield i tak spisał się powyżej oczekiwań i jest jednym z głównych architektów sukcesu.

Bucs nie będą faworytami, ale wcale nie są bez szans w rywalizacji z Phialdelphia Eagles. Głownie dlatego, ze aktualni mistrzowie NFC spisują się fatalnie. Przegrali pięć z sześciu ostatnich meczów, a ich porażka z New York Giants była kompromitująca pod każdym względem. Zwłaszcza że wystawili najmocniejszy skład, co dało im tylko tyle, że Jalen Hurts i A.J. Brown odnieśli urazy, choć obaj raczej zagrają w pierwszej rundzie playoffów.

Ostatnie miejsce w tej konferencji zajęli Green Bay Packers. To także spora niespodzianka. Przede wszystkim dlatego, ze ich ofensywa jest niesamowicie młoda. Niemal wszyscy receiverzy i tight endzi to debiutanci lub zawodnicy rozgrywający swój drugi sezon w lidze. Gracze mający nie więcej niż jeden sezon doświadczenia złapali 31 z 32 podań na przyłożenie w tym sezonie.

W drugiej połowie sezonu ten młody atak Green Bay zaczął spisywać się znakomicie, a Jayden Reed zaliczył sezon nie odbiegający statystycznie od znacznie bardziej cenionych debiutantów, jak Zay Flowers. W ostatnim meczu zmierzyli się z Chicago Bears i choć wynik może tego nie oddawać, kontrolowali sytuację przez cały mecz. Stracili kilka punktów przez niecelny FG, dyskusyjne decyzje sędziów w sytuacjach na granicy i niepotrzebne fumble Love’a, ale ogólnie ofensywa zrobiła wystarczająco dużo, a Miśki nie postawiły przesadnie wysoko poprzeczki.

W Chicago zwolnili właśnie większość ofensywnej część sztabu i mają przed sobą trudną decyzję: wybrać nowego rozgrywającego z #1 w drafcie, czy raczej zostać przy Justinie Fieldsie. Jako osoba niespecjalnie zainteresowana boiskowymi sukcesami tej drużyny, za to zainteresowana rozgrywającym z #3 w drafcie stanowczo doradzam pozostanie przy dotychczasowym quarterbacku.

Poza tym w playoffach zagrają Dallas Cowboys, którzy zapewnili sobie rozstawienie z #2 po wygranej nad Washington Commanders. Detroit Lions podejmą Los Angeles Rams, co jest o tyle ciekawe, że kilka lat temu drużyny wymieniły się rozgrywającymi i trudno powiedzieć kto wyszedł na tym lepiej w długim terminie.

 

Zwolnieni trenerzy

Tradycyjnie po zakończeniu sezonu lecą głowy szkoleniowców, których zarządy klubów uznały za stosowne zwolnić. W tym roku było ich mniej niż zwykle, za to nie obyło się bez sporej niespodzianki. W tym tygodniu pracę straciło czterech szkoleniowców, którzy dołączyli do trzech zwolnionych w czasie sezonu (Josh McDaniels – Raiders, Frank Reich – Panthers, Brandon Staley – Chargers).

Pete Carroll – Seattle Seahawks

Zdecydowanie największa niespodzianka. Carroll pracował w Seattle przez 14 lat, 10-krotnie awansował do playoffów, dwa razy do Super Bowl i zdobył jeden mistrzowski pierścień. Na początku poprzedniej dekady uczynił Seahawks jedną z najlepszych ówcześnie drużyn w NFL, a ich defensywę jedną z najlepszych w historii NFL. Wydawało się, że jego posada jest bezpieczna, zwłaszcza że sam mówił, że chce dalej pracować, a jego wyniki były lepsze niż można by oczekiwać po drużynie która pozbyła się najlepszego rozgrywającego w historii zespołu.

Niemniej klub ogłosił, że Carroll obejmie rolę doradczą. Jest to dość dziwny układ i aż się prosi o konflikt na tle uprawnień oraz dostępu do „ucha” najwyższych czynników w firmie. Zobaczymy kto zostanie nowym szkoleniowcem, ale długi cień najlepszego trenera w historii klubu wciąż będzie na niego padał.

 

Arthur Smith – Atlanta Falcons

Tej decyzji wszyscy się spodziewali. Smith w popisowy wręcz sposób zaprzepaszczał potencjał ofensywnych graczy wybranych wysoko w kilku ostatnich draftach, nie zdołał ustabilizować sytuacji na rozegraniu i nie potrafił w logiczny sposób obronić swoich chaotycznych i nieprzewidywalnych decyzji.

 

Mike Vrabel – Tennessee Titans

Sam niejednokrotnie narzekałem na styl gry Titans, ale był on wynikiem pewnego konsekwentnie wdrażanego planu. Dwa lata temu zarówno Vrabel, jak GM Jon Robinson podpisali nowe umowy z klubem, rzekomo bardzo blisko rynkowego topu. To oznacza, że konserwatywny, nieprzystający do NFL w tej dekadzie styl Titans miał pełne wsparcie w całym klubie. A jednak Robinson został zwolniony niecały rok później, a Vrabel przetrwał tylko dwa lata.

Titans na pewno przyda się zmiana stylu i filozofii, ale nie jestem przekonany, czy osiągną to z obecnym składem. Vrabel był trenerem bardzo szanowanym w lidze i przez swoich graczy i z pewnością znajdzie gdzieś pracę, nawet jeśli nie w roli HC, to jako koordynator defensywy.

 

Ron Rivera – Washington Commanders

Rivera to bardzo ceniony i szanowany szkoleniowiec, ale wyniki w stolicy USA z pewnością go nie broniły. Poza tym nowy właściciel, Josh Harris, na pewno będzie chciał na najważniejszych stanowiskach w firmie swoich ludzi.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

2. Z notatnika statystyka:

3. Znamy nie tylko uczestników playoffów, ale i kolejność w drafcie. #1 już przed tygodniem zapewnili sobie Chiecago Bears (mają prawa do wyboru Panthers), #2 mają Washington Commanders, #3 New England Patriots.

Exit mobile version