Site icon NFL Blog

Troy Polamalu – cichy zabójca

Stało się. Bogata, 12-letnia kariera Troya Polamalu dobiegła końca. W tym czasie dał się poznać jako jeden z najlepszych i najwszechstronniejszych safety w historii, rozdający potężne tackle i budzący popłoch w ofensywie rywali. Poza boiskiem to spokojny, cichy i uduchowiony gość z bujnymi lokami ubezpieczonymi na milion dolarów.

 

Z USC do Pittsburgh Steelers

Polamalu pochodzi z Kalifornii, ale jego trudne do wymówienia nazwisko i jasnobrązowa karnacja skóry to dziedzictwo samoańskich przodków. Do liceum chodził w stanie Oregon, ale na studia wrócił do rodzinnej Kalifornii, a konkretnie na Uniwersytet Południowej Kalifornii (USC), szkołę o bogatych tradycjach.

Na uczelni grał w latach 1999-2002. Pojawił się tam nieco za wcześnie, bo największe sukcesy drużyny zaczęły się tuz po jego odejściu. W latach 2003-2005 USC zdobyło dwa tytuły akademickich mistrzów kraju oraz jedno wicemistrzostwo. Jednak tytuł z 2004 r. i wicemistrzostwo z 2005 r. zostały odebrane za naruszenie przez Reggiego Busha zasad NCAA.

Polamalu nie załapał się na największe sukcesy uczelni, ale nie należy łączyć tego z jego osobą, był jednym z tych, którzy położyli podwaliny pod przyszłe sukcesy. Już na studiach popisywał się niesamowitą wszechstronnością w defensywie i był jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. W 2001 r. futbolową ekipę USC przejął Pete Carroll, dziś trener Seattle Seahawks. Pod jego wodzą uczelnia wygrała Orange Bowl w 2002 r. Polamalu był defensywnym liderem tej drużyny, ale w meczu grał bardzo mało, bo uszkodził sobie kolano podczas rozgrzewki.

Kontuzja kolana ciągnęła się za nim bardzo długo. Nie mógł wziąć udziału w Senior Bowl ani NFL Combine. Wykurował się jednak na tyle, że pokazał się skautom podczas Pro Day na macierzystej uczelni.

Niewiele brakowało, by nie trafił do Steelers. Ekipa z Pensylwanii była już dogadana na kontrakt z Dexterem Jacksonem, który w poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo NFL z Tampa Bay Buccaneers oraz tytuł MVP Super Bowl. Jednak Jackson w ostatniej chwili wybrał Arizona Cardinals. Z #15 wybierali San Diego Chargers, którzy dopiero co stracili innego mocno tacklującego safety, Rodneya Harrisona (od razu po przejściu do Patriots zdobył dwa tytuły mistrzowskie). Jednak Chargers postanowili oddać #15 do Philadelphia Eagles. Orły wybrały DE Jerome’a McDougle, który w ciągu pięciu lat nie zaliczył ani jednego startu, zagrał w 37 meczach i zaliczył 3 sacki. Niewiele lepiej powiodło się San Diego. Zmiast jednego DB wybrali dwóch: Terrence’a Kiela i Sammy’ego Davisa. Po czterech sezonach żadnego z nich nie było już w San Diego, a po pięciu nawet w NFL.

Kiedy Chargers zrezygnowali z Polamalu, Steelers nie wahali się. Dysponowali dopiero #27, ale dokonali wymiany z Kansas City Chiefs. Za #16 oddali #27, #92 i #200. Polamalu stał się pierwszym i jak dotąd jedynym safety wybranym przez Steelers w pierwszej rundzie. W ten sposób po raz pierwszy, ale nie ostatni, zapisał się w klubowej historii.

 

Superman na boiskach NFL

Steelers to dość konserwatywna organizacja z wielkimi tradycjami i debiutanci rzadko odgrywają tam kluczowe role. Nie inaczej było z młodym DB. Zagrał we wszystkich meczach sezonu zasadniczego, ale ani razu nie wyszedł w pierwszym składzie. W wyjściowej jedenastce pojawił się już w następnym sezonie i od tego czasu rozpoczynał wszystkie mecze Steelers, w których wziął udział. W sumie z złoto-czarnych (lub złoto-białych) barwach zaliczył 158 meczów i 142 starty w sezonie zasadniczym oraz 15 meczów (wszystkie w wyjściowym składzie) w playoffach.

W 2007 r. Troy podpisał nowy kontrakt. Czteroletnia umowa na 30 mln dolarów była wówczas najwyższym kontraktem w historii klubu (oczywiście dość szybko przebitym, niemniej jednak) i uczyniła go na krótko najlepiej opłacanym safety w lidze. Rok później w finale AFC przeciwko odwiecznym rywalom z Baltimore zaliczył kluczowy pick-six w czwartej kwarcie, który pozwolił Steelers awansować do Super Bowl. Dwa tygodnie później zdobył swój drugi mistrzowski pierścień (pierwszy w 2005 r.), chociaż żadnego z wielkich finałów, w których wystąpił, nie zaliczy do najbardziej udanych meczów w życiu.

W 2009 r. Polamalu zagrał jedynie w pięciu meczach ze względu na problemy z kolanami. Jednak już w kolejnym roku wrócił w pełni zdrowy i rozegrał najlepszy sezon w życiu. Choć wystąpił jedynie w 14 spotkaniach ze względu na problemy z kostką, wystarczyło to, żeby zaliczyć 7 przechwytów (jeden pick-six), 11 wybronionych podań, 1 wymuszone fumble oraz sack. Steelers znów zagrali w Super Bowl, gdzie ulegli Green Bay Packers, a Polamalu pokonał Claya Matthewsa w głosowaniu na Defensywnego Gracza Roku.

Troy zasłynął jako gracz bardzo widowiskowy, szybki i nie bojący się ostrych stać. W sondzie przeprowadzonej wśród zawodników NFL przez magazyn Sportss Illustrated zajął dziewiąte miejsce w głosowaniu na najbrutalniejszego gracza ligi. Jednak jego numerem firmowym stało się słynne „Superman tackle„.

 

Polamalu wykonał taką akcję kilka razy w karierze i najlepiej dowodzi ona jego nieprawdopodobnego instynktu. Wbrew pozorom takie zagranie jest piekielnie trudne. Wykonane za wcześnie będzie spalonym, wykonane za późno skończy się zmasakrowaniem przez o-line.

Kluczem do wartości Troya była jego wszechstronność. Steelers pod wodzą koordynatora defensywy Dicka LeBeau byli najlepszą obroną pierwszej dekady XXI wieku. W latach 2004-2012 aż sześciokrotnie byli defensywą nr 1 pod względem jardów lub punktów i trzykrotnie dominowali w obu tych kategoriach. Kluczem był ultraagresywny schemat z dużą ilością blitzów, na czele ze słynnym Fire Zone Blitz. Blitz z założenia polega na wysłaniu większej ilości graczy w pass rushu niż może zatrzymać ofensywa. To oznacza, że z tyłu potrzeba szybkich i wszechstronnych graczy, którzy będą potrafili pokryć recivera na dalekiej ścieżce, dopaść tight enda lub running backa na krótkiej ścieżce oraz udzielić pomocy w przypadku akcji biegowej. Takim zawodnikiem obecnie jest Kam Chancellor z Seahawks, ale kilka lat temu taki sam lub nawet większy postrach budził Troy Polamalu.

Mając takiego zawodnika z tyłu, LeBeau mógł spokojnie angażować linebackerów do blitzów, bo wiedział, że Troy „wyczyści” ewentualne akcje biegowe, a jednocześnie jego szybkość i zasięg pozwalały mu skutecznie interweniować w akcjach podaniowych. Instynkt, któego przykładem jest przytoczone wyżej „superman tackle”, pozwalał mu przecinać ścieżki podań nim zostały one wykonane, a jednocześnie był na tyle szybki, by naprawić ewentualne pomyłki. Czasami sam brał udział w blitzach i do dziś dzierży rekord sacków z pozycji safety w jednym meczu (3).

 

Zmierzch kariery

Ten styl służył mu dobrze przez lata, jednak mniej więcej od 2012 r. widać powolny spadek formy. Polamalu nie stracił swojego instynktu zabójcy, ale kontuzje w połączeniu z wiekiem zaczęły odciskać swoje piętno. Choć jego instynkt wciąż dobrze mu służył, nie potrafił już naprawiać ewentualnych błędów, co prowadziło do wielu dalekich podań, kiedy Troy źle odgadł rozwój akcji. W ostatnich trzech sezonach opuścił trzynaście meczów i zaliczył tylko trzy przechwyty.

Po sezonie 2013 Steelers zaproponowali mu nowy, trzyletni kontrakt. Stary wygasał po sezonie 2014. Pozwoliło im to zbić uderzenie w czapkę z 10,89 na 6,39 mln dolarów, jednak związało ich kontraktem z dogasającym Polamalu aż do końca sezonu 2016. Po ubiegłym roku stało się jasne, że nie jest to chwilowy spadek formy, a Troy po prostu nie jest wart tych pieniędzy.

Polamalu ogłosił, że odchodzi ze względu na rodzinę, a decyzję podjął pod wpływem „objawienia”. Jednak tak naprawdę decyzja oszczędziła mu upokorzenia, a Steelers niezręcznej sytuacji. W Pittsburghu od kilku lat starają się odmłodzić obronę pośród problemów z salary cap. Gdyby nie emerytua Polamalu, Steelers musieliby go zwolnić, czego zapewne uwielbiający go kibice nie przyjęliby najlepiej. Zawodnik będzie się liczył przeciwko salary cap na 4,5 mln, ale to i tak znacznie mniej niż 8,25 mln, które obciążałoby bilans Steelers, gdyby ich safety został w drużynie.

 

Religia, rodzina i włosy

Na boisku mocno walący furiat, poza boiskiem oaza spokoju. Posłuchajcie sobie jakiegokolwiek wywiadu z Troyem. Jego cichy, spokojny głos przywodzi raczej na myśl chudziutkiego mnicha niż maszynę do tacklowania. Polamalu nigdy nie brał udziału w żadnym skandalu, a wolny czas spędza w domu z rodziną. Ma dość nietypowe hobby jak na zawodnika NFL, bo lubi stolarkę, hodowlę kwiatów i grę na fortepianie.

W jego życiu ważną rolę odgrywa religia, co nietrudno dostrzec na boisku. W 2007 r. nawrócił się wraz z żoną na prawosławie i od tej pory żegna się przed każdą akcją (na sposób wschodni, czyli w prawo), a siedząc na ławce modli się, co chwilę wykonując znak krzyża. W wywiadach często podkreśla, że duchowa strona jego życia ma dla niego ogromne znaczenie.

Cechą charakterystyczną, po której zawsze łatwo było go wyłowić z tłumu opancerzonych zawodników, są jego długie włosy, których podobno nie ścinał od czasu studiów. Charakterystyczna burza loków stała się nie mniej rozpoznawalna niż ich właściciel i zapewniła Troyowi kontrakt reklamowy z Head & Shoulders. Firma kosmetyczna ubezpieczyła bezcenne pukle na milion dolarów, a sam Polamalu zagrał w kilku reklamach marki.

 

Do zobaczenia w Canton?

Za pięć lat Troy Polamalu będzie mógł trafić do Pro Football Hall of Fame, czyli Galerii Sław NFL mieszczącej się w Canton w stanie Ohio.

W ciągu dwunastu lat na boiskach NFL Polamalu zaliczył osiem Pro Bowli, pięciokrotnie wybierano go do drużyny All Pro, zdobył dwa mistrzowskie pierścienie i tytuł Defensywnego Gracza Roku. Ale przede wszystkim kompletnie redefiniował pozycję strong safety. Biało-złota koszulka z numerem 43 na pewno zawiśnie w Canton, pytanie tylko czy już za pięc lat, czy może nieco później.

Exit mobile version