W efekcie w ciągu ostatnich kilku dni masa zawodników zmieniła barwy klubowe. Fani drużyn, które poczyniły największe zakupy już się cieszą, ale pamiętajcie: ci najbardziej aktywni w marcu nader często są mało aktywni w styczniu. Większość drużyn, z najbardziej cenionymi front office trzyma się z dala od pierwszych dni free agency (Patriots, Packers, Seahawks, Steelers, Ravens). Wyjątkiem są Broncos, którzy stanowią ciekawe case study, jako jeden z nielicznych mistrzów NFL zbudowanych głownie z wolnych agentów, ale to temat na osobny tekst.
Poniżej mój wybór najciekawszych transakcji. Wobec ich ilości nie będę wymieniał wszystkich, a skupię się jedynie na tych, które z tych czy innych powodów uznałem za warte skomentowania.
Brock Osweiler i reszta zaciągu Texans
Rezerwowy QB mistrzów NFL dostanie 18 mln/rok na czteroletniej umowie od Houston Texans. Dostanie w pełni gwarantowane 37 mln w dwa pierwsze lata. Żeby przejść do Texans odrzucił ofertę 16 mln/rok od Broncos. Wywołał jednocześnie pewne kontrowersje, bo nie ukrywa swojego żalu do drużyny z Denver.
Trudno mi jednak się dziwić Osweilerowi. Po pierwsze różnica w kontrakcie to nieco więcej niż 2 mln na rok. W Texasie nie ma stanowego podatku dochodowego, który w Colorado wynosi 4,63 %, co przy 16 mln przekłada się na niespełna 750 tys. rocznie.
Po drugie w Denver Osweiler byłby bezustannie porównywany do Peytona Manninga. I to nie kiepskiego Peytona z końcówki sezonu 2014 czy katastrofalnego z początku sezonu 2015, tylko do MVP sezonu 2013. W Houston musi być tylko lepszy od Brian Hoyera i Ryana Maletta.
Po trzecie wreszcie, rozumiem jego żal do Broncos. Oczywiście, Broncos w końcówce ubiegłego sezonu podjęli najlepszą decyzję dla klubu i w efekcie zdobyli Lombardi Trophy. Osweiler po prostu nie był na tyle dobry, by w playoffach rezygnować z doświadczenia i przywództwa Peytona. A poza tym zdrowy Manning wcale nie był słabszy od niepewnego Brocka.
Niemniej jednak spójrzcie na to z perspektywy Osweilera i przełóżcie to sobie na swoje miejsce pracy. Przychodzicie po studiach do roboty w miejscu, gdzie rządzi legenda w waszej branży. Wiecie, że od faceta nauczycie się dużo, ale że jest w wieku przedemerytalnym to odcierpicie swoje i zajmiecie jego miejsce. Zarabiacie jakieś 10% tego co on, robicie mu kawę, przynosicie dokumenty i odwalacie za niego czarną robotę (bo taka rola backupa na QB). Wreszcie nadchodzi wasz moment. Facet jest już tak stary, że po prostu nie nadąża i zawala termin za terminem. Dostajecie kierownictwo świetnego zespołu projektowego, nie idzie wam może rewelacyjnie, ale spisujecie się nieco lepiej od starego i są efekty sprzedażowe (5-2 w siedmiu startach). I nagle, tuż przed zakończeniem projektu, po pierwszej poważnej wtopie, zostajecie odsunięci od projektu i całą chwałę spija stary, który wrócił na dawne stanowisko. Zostaniecie w takiej firmie, czy przy pierwszej okazji wybierzecie korzystniejszą finansowo ofertę konkurencji?
Jest jeszcze jedna kwestia. Koledzy na pewno pamiętają, jak bezceremonialnie został odsunięty Osweiler. Pamiętają, jak Peyton nie dopuszczał go do gry nawet w końcówkach rozstrzygniętych meczów. Niby w Houston też to wiedzą, ale tam Brock zacznie z mniej lub bardziej czystym kontem.
Jak ta umowa wygląda z perspektywy Texans? Ryzykownie, ale dobrych opcji na QB nie ma w NFL wiele. Klub może bezboleśnie wyjść z kontraktu przed sezonem 2018, ale jeśli projekt Brock się nie powiedzie, to zapewne wówczas nie będzie już w Houston ani trenera O’Briena ani GM-a Ricka Smitha. Trudno oceniać Osweilera po niepełnym sezonie z ubogim playbookiem, ale wydaje mi się, że będzie kimś na poziomie Hoyera: kompetentnym w lepszych chwilach, chodzącą katastrofą w gorszych.
Osweiler to najważniejszy, ale nie jedyny zakup Texans. Z Miami przychodzi RB Lamar Miller (26 mln/4 lata). Ma szansę stać się młodszą wersją Ariana Fostera, bo dysponuje podobną wszechstronnością i może być sporym wzmocnieniem. HOU wzmacniają także o-line. Z Kansas City pozyskali OG Jeffa Allena (28 mln/4 lata), a z Oakland C Tony’ego Bergstroma (5,75 mln/2 lata). Kierunek jest wyraźny: wzmocnienie ofensywy, która wyraźnie niedomagała przy prowadzonej przez J.J. Watta obronie. Na papierze wygląda to nie najgorzej, ale ocena tego zaciągu będzie zależała od tego, czy Osweiler okaże się kimś lepszym niż Hoyer.
Najwyższe defensywne gwarancje w historii
Słyszeliście o Oliverze Vernonie przed tym offseason? Jeśli tak, to naprawdę uważnie śledzicie NFL. Oczywiście teraz każdy kibic zna to nazwisko. Giants zaoferowali DE Dolphins 5-letni kontrakt na 85 mln, z czego 52,5 mln jest gwarantowane. To więcej gwarantowanych pieniędzy niż dostał dwa sezony temu J.J. Watt.
Fakt, że tak naprawdę gwarantowane jest 40,5 mln, z reszty Giants będą mogli się wykręcić. Niemniej Vernon niesamowicie wygrał na dwóch rzeczach: gwałtownym wzroście salary cap i ogromnej posusze w tegorocznej klasie pass rusherów. Nie zrozumcie mnie źle: to dobry, może nawet bardzo dobry gracz, choć liczba sacków nie powala. Znacznie lepiej wygląda liczba QB hitów i wywartych presji, niemniej ten kontrakt pokazuje, że nowojorczycy liczą na pass rush na poziomie DeMarcusa Ware w najlepszych latach. Ale jeśli ktoś zna wagę dobrego pass rushu z d-line to właśnie Giants.
GM Jerry Reese rzucił na rynek ogromne pieniądze. Giants już podpisali kontrakty na niemal 200 mln dolarów, z czego ponad 100 mln jest w ten czy inny sposób gwarantowane (i to nie licząc nowej umowy JPP). Poza Vernonem do drużyny dołączyli CB Janoris Jenkins z Rams (62,5 mln/5 lat), DT Damon Harrison z Jets (46,25/5 lat) oraz ILB Keenan Robinson z Redskins (3,5 mln/1 rok). Giants wyraźnie chcą wzmocnić defensywę, żeby wykorzystać ostatnie lata prime time’u Elija Manninga. Jednak są to mocno wątpliwe ruchy. O ile jestem w stanie zrozumieć Vernona, o tyle Jenkins był niespecjalnie wyróżniającym się elementem niespecjalnie wyróżniającej się secondary. Ta umowa wprost krzyczy „Byron Maxwell!”.
Malik i spółka
Pierwszy wielki plusk we free agency należał do Jaguars, którzy zaoferowali Malikowi Jacksonowi 85,5 mln dolarów na pięcioletniej umowie. Dynamiczni liniowi potrafiący wygenerować pass rush ze środka to rzecz niemal równie cenna jak klasyczni pass rusherzy ze skrzydeł. Nie byłoby sukcesów Vona Millera i DeMarcusa Ware w ostatnich playoffach, gdyby Jackson nie rozrywał kieszeni od środka. Ale dla Jags to spore ryzyko, bo płacą Jacksonowi niczym liderowi swojej defensywy. Nie sądzę, żeby był w stanie udźwignąć ten ciężar.
Znacznie lepszym zakupem może być Tashaun Gipson, któremu udało się wyrwać z bagna Cleveland. Solidny safety wziął 36 mln na pięcioletniej umowie z zaledwie 12 mln gwarancji. Nie są to małe pieniądze, ale za gracza tej klasy to cena, która powinna satysfakcjonować obie strony.
Najbardziej wątpliwym zakupem Jags jest moim zdaniem Chris Ivory. 27-letni RB ma za sobą dobry sezon w Jets, ale duzi zawodnicy biegający siłowo przez środek to dość powszechne i szybko zużywające się dobro w NFL. Pięcioletni kontrakt na 32 mln to gruba przesada, biorąc pod uwagę, że przez trzy ostatnie lata w Nowym Jorku Ivory zarobił w sumie 6 mln.
Eagles czyszczą płace
Pisałem już o quasi franchise tagu dla Sama Bradforda. Jednak na tym nie koniec ruchów Eagles, którzy sprzątają po szaleństwach Chipa Kelly’ego. Przeprowadzili dwie bardzo ciekawe i bardzo podobne wymiany.
Do Titans poszedł DeMarco Murray, a obie ekipy zamieniły się wyborami w czwartej rundzie (Orły będą wybierały 13 picków wcześniej). Eagles pozbyli się 9 mln gwarantowanej pensji Murraya (7 mln w sezonie 2016 i 2 mln w 2017) kosztem 4 mln martwych pieniędzy w tym roku. Murray kompletnie nie pasował do stylu gry Eagles i nie czuł się najlepiej w Filadelfii. W Nashville dostanie nową szansę, a Titans, którzy wzmacniają również o-line, mogą wystawić całkiem ciekawą ofensywę, z mocną o-line i biegającym QB.
Do Miami powędrowali Byron Maxwell i Kiko Alonso. W zamian drużyny zamieniły się pickami w pierwszej rundzie draftu, czyli Orły będą wybierały z #8, a Delfiny z #13. Eagles pozbyli się koszmarnego kontraktu nierównego Maxwella i przesunęli się wyżej w drafcie. Alonso zapewne był bonusem na osłodę i będzie jedyną pozytywną rzeczą, którą Miami wyciągnie z tej wymiany, o ile pozostanie zdrowy.
O ile rozumiem i pochwalam ruchy Eagles, o tyle nie jestem w stanie pojąć logiki Dolphins. Po latach fatalnych marcowych decyzji biorą na siebie ciężar w postaci Maxwella, na który stać ich tylko dzięki restrukturyzacjom innych kontraktów (Maxwella pewnie tez zrestrukturyzują). Do tego wycofali transition tag na Vernona, pozwalając odejść wychowanemu w domu 26-letniemu talentowi, biorąc sobie na plecy garba w postaci 31-letniego Mario Williamsa, który jest ryzykiem tak ze sportowego, jak i pozaboiskowego punktu widzenia.
[EDIT: Eagles pozbyli się też Marka Sancheza, którego wykopali do Denver i jeszcze dostali za to warunkowy pick w drafcie. Majstersztyk]
Raiders się zbroją
Podoba mi się konsekwencja, z jaką Raiders od kilku lat budują drużynę. Niezłe drafty, agresywna gra na rynku wolnych agentów i w tym roku może być z nich coś fajnego. O ile ich ryzykowne umowy wypalą.
Z Kansas City przyjdzie CB Sean Smith, który dostał 40 mln na 4 lata. Jednak jest to sytuacja dość podobna do Maxwella: 28-letni CB wyrwany z bardzo dobrej secondary nagle musi stać się liderem formacji znacząco słabszej. Smith ma potencjał, ale czy podoła?
Drugim ważnym nabytkiem Raiders jest Kelechi Osemele (60 mln/5 lat). Kwota sugeruje, że Raiders widzą tego zawodnika nie jako OG, na której to pozycji spędził w Ravens większośc swojej kariery, a raczej jako LT, gdzie grał tylko w końcówce ubiegłego roku. Grał rzeczywiście nieźle, a w razie czego na pewno będzie wzmocnieniem na OG, ale to i tak pewne ryzyko.
I wreszcie pass rusher Bruce Irvin (37 mln/4 lata). To kontrakt, który budzi moje największe wątpliwości. Zapewne Raiders wyobrażają go sobie jako siejący postrach duet z Khalilem Mackiem, ale w Seattle Irvin nigdy nie osiągnął swojego potencjału (pierwszorundowy pick w drafcie 2012). Był graczem solidnym, ale raczej niespektakularnym, a w naszpikowanej gwiazdami defensywie Seahawks nie musiał się martwić o nadmiar uwagi ze strony o-line rywali. Samo to jak łatwo Seahawks pozwolili mu odejść powinno dać do myślenia fanom Raiders.
W skrócie:
1. Serio, Saints? Macie kompletny burdel w salary cap, oddaliście Jimmiego Grahama, zainwestowaliście w grę biegową, a teraz bierzecie Coby’ego Fleenera? 36 mln na 5 lat? Za TE, który nie potrafi blokować? Za nic tego nie zrozumiem. Fani Saints, szykujcie się na kilka kolejnych długich i ciężkich sezonów. Nie ma mowy, żeby NO zdołali się wzmocnić na tyle, żeby walczyć o playoffy, a nikt tam nie ma jaj, by zacząć remont generalny.
2. Falcons poważnie wzmacniają grę podaniową. Pozyskali WR Mohameda Sanu i C Alexa Macka. Ich ofensytwa ma szanse być przerażającą. Niestety defensywa jak na razie przeraża głównie własnych kibiców.
3. Danny Treviathan to nie Brian Urlacher, ale i tak będzie potężnym wzmocnieniem na ILB Bears.
4. Matt Forte w Jets. To się nie skończy dobrze. Dla nikogo.
5. Colts odpuścili Fleenera, w zamian podpisując nowa umowę z Dwaynem Allenem. Allen wersja 2014 był jednym z nielicznych klasycznych TE, groźnym jako bloker i jako reciver. Allen wersja 2015 był katastrofalny w obu tych elementach. Którego zobaczymy w 2016?
6. Alex Mack, Tyshaun Gipson, Mitchell Schwartz i Travis Benjamin to starterzy, którzy uciekli w popłochu z Cleveland, gdy tylko skończyły im się kontrakty. Nikt tam nie chce grać i nic dziwnego przy kompletnym bajzlu organizacyjnym. A za zmarnowanie najlepszych lat Joe Thomasa włodarze Browns powinni smażyć się w piekle.
Zdjęcie Brocka Osweilera autorstwa Jefferey’a Bealla na licencji CC BY 3.0