Właściciele klubów NFL i związek zawodowy graczy NFL (NFLPA) rozpoczęli negocjacje nowego CBA, czyli zbiorowego układu pracy. Jednym z pierwszych postulatów wysuniętych przez właścicieli jest rozszerzenie sezonu zasadniczego do 18 spotkań. Jak by to miało wyglądać, czy ma to sens i, przede wszystkim, czy taka zmiana jest w ogóle realna?
Czytaj więcej: Nowe CBA – o co toczy się walka?
Ile meczów i ile tygodni?
Od sezonu 1990 każda drużyna NFL gra 16 meczów sezonu zasadniczego w ciągu 17 tygodni1. Jedna niedziela w sezonie przeznaczona jest na bye week, czyli wolny tydzień bez meczu. Dodatkowo 30 drużyn NFL gra cztery towarzyskie mecze przedsezonowe, a 2 drużyny wybrane do Pro Football Hall of Fame Game gra pięć meczów przedsezonowych.
Bezpośrednio po drugiej wojnie światowej NFL grała 12 meczów w sezonie zasadniczym. Od 1961 r. zwiększono tę liczbę do 14 spotkań, a od 1978 r. do 16 meczów.
Jak widać tendencja do zwiększania liczby spotkań sezonu zasadniczego jest obecna od wielu lat. W pewnym stopniu wynika to z rozrastania się samej NFL. W latach 1947-60 w lidze grało tylko 12 drużyn. W 1961 ta liczba wzrosła do 14. W 1978 r. drużyn było już 28, co w dużej mierze wynikało z procesu zjednoczenia NFL i AFL. Dziś mamy 32 kluby i na razie nie zapowiada się, by miały dojść nowe.
Jak mógłby wyglądać 18-meczowy sezon?
Propozycja właścicieli wygląda następująco. Gramy 18-meczowy sezon. W zamian likwidujemy dwie kolejki preseason, czyli każda drużyna gra tylko dwa lub trzy mecze przedsezonowe. Dodatkowo, by nie obciążać nadmiernie graczy, każdy z nich będzie mógł zagrać tylko w 16 spotkaniach.
Koncepcja mówiąca o tym, że w zamian za wydłużenie sezonu należy skrócić preseason wydaje się dość oczywista. Nieco mniej propozycja, by zawodnicy wciąż grali tylko 16 meczów.
Wśród „18-meczowych propozycji” pojawiają się również inne idee. Jedną z nich jest znacząca rozbudowa składu. W tej chwili klub NFL może mieć w aktywnym składzie 53 zawodników, a 46 z nich może zostać zgłoszonych do danego meczu. Gdyby rozbudować drużynę do 60-65 zawodników i zrezygnować z dezaktywowania zdrowych graczy w dniu meczu, można by mocniej rotować składem i ograniczyć liczbę snapów. Przynajmniej w teorii.
Innym pomysłem jest dodanie jednego lub dwóch dodatkowych bye weeków. Pozwoliłoby to graczom na lepszą regenerację w trakcie sezonu i zmniejszyło liczbę urazów przeciążeniowych.
Po co wydłużać sezon?
Korzyść dla właścicieli klubów jest oczywista. Więcej meczów o stawkę to lepsze kontrakty telewizyjne i więcej droższych biletów na sprzedaż, co przekłada się na większe zyski.
NFLPA jest zdecydowanie przeciwna. Oczywiście większe zyski ligi to również większa pula na płace, bo rośnie salary cap, ale futbol to sport bardzo obciążający organizm i dodatkowe dwa mecze to ogromne ryzyko urazów. Licząc razem z playoffami maksymalna liczba meczów o stawkę wzrosłaby do 22 w sezonie.
Teoretycznie propozycja rozszerzenia składów lub 18 meczów drużyny/16 zawodnika mogłaby być korzystna dla związkowych „dołów”. Oznaczałoby to więcej miejsc pracy i więcej szans na pokazanie się. Topowi zmiennicy staliby się od razu znacznie cenniejsi.
Jednak dla nich problematyczna byłaby utrata dwóch meczów przedsezonowych. Przy czterech meczach przedsezonowych zawodnicy na granicy 53-osobowego składu dostają sporo akcji w meczach. Nawet jeśli macierzysta drużyna ich nie zatrzyma, są szanse, że wpadną w oko skautom z jakiegoś innego klubu. A w najgorszym razie mają trochę obszerniejszy film z własnymi akcjami, który mogą rozesłać do klubów NFL, by dostać się na testy. Jeśli każda drużyna grałaby tylko dwa mecze przedsezonowe, tych snapów dla zawodników o małych szansach na zostanie w drużynie praktycznie by nie było.
Z punktu widzenia kibica 18-meczowy sezon to ciekawa propozycja. Od lat nie oglądam meczów przedsezonowych, co najwyżej przewijam kolejne akcje, by obserwować interesującego mnie zawodnika. Jeśli zamiast tego dostałbym dwa normalne tygodnie rozgrywek, to jestem za.
Tyle że propozycja 18 meczów drużyny/16 zawodnika wypada fatalnie. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że trener będzie musiał wybrać dwa mecze w sezonie, które odpuści. Dlaczego? Wyobraźmy sobie, że Bill Belichick musi posadzić na ławce Toma Brady’ego na dwa spotkania. Na pewno w tych samych meczach posadzi na ławce podstawową linię ofensywną, by Brady nie musiał grać za rezerwowymi. Jak nie ma linii i rozgrywającego, to wolne dostaną również podstawowi receiverzy i running backowie. A skoro nie ma podstawowej ofensywy, to szkoda marnować podstawową obronę. Gramy więc dwa mecze rezerwami.
Oczywiście dałoby to kolejną fascynującą warstwę decyzyjną. Czy odpuszczamy mecz z najsilniejszym rywalem, zakładając, że i tak byłby przegrany? Czy raczej z najsłabszym, licząc, że poradzą sobie nawet rezerwowi? Czy robimy to na początku sezonu, czy raczej na końcu? To drugie dałoby szansę, że odpuścimy mecze o pietruszkę, gdy tabela jest już ustalona, ale ryzykujemy, że nie będziemy mieli pierwszego składu na najważniejszy mecz sezonu.
Dodatkowo czy drużyna musiałaby wcześniej dać znać kto zagra w jakim meczu czy raczej byłaby to decyzja tuż przed meczem? W tym pierwszym wypadku dostaniemy kilkadziesiąt meczów rezerwy kontra rezerwy. W tym drugim przypadku blowouty, gdy np. Chiefs w najsilniejszym składzie zagrają przeciwko rezerwom Raiders.
Czy 18-meczowy sezon jest realny?
Większość amerykańskich komentatorów stanowczo twierdzi, że to tylko zagrywka negocjacyjna właścicieli klubów. „Zaproponujemy coś, na co na pewno się nie zgodzą, a jak ustąpimy, wyjdziemy na zmierzających do porozumienia”. Ze strony właścicieli tak to zapewne wygląda. NFLPA także stanowczo odrzuca wszelkie formy 18-meczowego sezonu.
Jednak po sromotnie przegranych negocjacjach w 2011 r. NFLPA nie ma za wiele asów w rękawie. A wytargowanie znaczących ustępstw ze strony właścicieli będzie wymagało dania im czegoś w zamian. Może to być inny podział zysków w ramach salary cap, czyli mniejszy procent przychodów trafiający na pensje zawodników, jednak tego członkowie NFLPA raczej dobrze nie przyjmą. W tej sytuacji 18-meczowy sezon może okazać się kartą przetargową.
Najważniejszą kwestią, o którą powinno walczyć NFLPA są debiutanckie kontrakty, a konkretnie znaczące ich skrócenie. Drugim zwiększenie minimalnych wydatków klubów i/lub zlikwidowania możliwości nieograniczonego przenoszenia niewykorzystanego miejsca w limicie płacowym na kolejne sezony. Oba te mechanizmy są żyła złota dla klubów i bez mocnego argumentu właściciele nie zgodzą się na rezygnację. Czy tym argumentem może być jakaś forma 18-meczowego sezonu?
Nie wierzę w to, że 18-meczowy sezon faktycznie się pojawi. Uważam jednak, że zawodnicy powinni dopuścić taką możliwość, o ile właściciele pójdą na daleko idące ustępstwa. jednak obecny system debiutanckich kontraktów i inne zdobycze z CBA 2011 są dla właścicieli zbyt cenne, by je oddawać. Nawet w zamian za zyski z 18 meczów sezonu zasadniczego.
Sezon zasadniczy coraz bliżej. Od przyszłego tygodnia na blogu będą się pojawiały zapowiedzi sezonu dywizja po dywizji, a tuż przed sezonem ranking quarterbacków, o który parę osób pytało. Jeśli nie chcecie tego przegapić, nie zapomnijcie zapisać się na Newsleter w prawej kolumnie bloga (w wersji na urządzenia mobilne pod tym wpisem), zasubskrybujcie powiadomienia za pomocą ikony czerwonego dzwonka lub dodajcie mnie do obserwowanych na Facebooku i/lub Twitterze.
Zdjęcie: AJ Guel, Flikr, na licencji CC BY 2.0
Zostań mecenasem bloga: