Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 16: Dallas Cowboys o krok od eliminacji

Sezon 2019, a zwłaszcza niedzielny mecz przeciwko Eagles, stanowił świetne podsumowanie epoki Jasona Garretta. Drużyna o bardzo dużym potencjale ściągana w dół przez trenera, który nie do końca wie co i dlaczego robi na swoim stanowisku. Czy Jerry Jones straci wreszcie cierpliwość do swojego protegowanego?

W podsumowaniu tygodnia przyjrzymy się rozstrzygnięciom w AFC East i NFC North. Sprawdzimy też jak weekendowe mecze wpłynęły na playoffowe układy w obu konferencjach. Zaczynamy jednak od Dallas Cowboys i kolejnego sezonu, w którym spisali się grubo poniżej oczekiwań.


Korzystając z okazji, chciałbym złożyć wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom najlepsze życzenia bożonarodzeniowe. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję pod adresem Patronów, bez których wsparcia moje blogowanie nie byłoby możliwe.

Życzę Wam wielu sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym oraz masy satysfakcji z oglądania Waszej ulubionej drużyny NFL. Chyba że grają z Patriots, wtedy się nie liczy 🙂

Wesołych Świąt!


 

Koniec epoki Garretta?

Dallas Cowboys są często nazywani „America’s Team”. Choć od ich wielkich sportowych sukcesów w latach 90-tych ubiegłego wieku upłynęło sporo wody w Trinity River1, Cowboys wciąż należą do najchętniej oglądanych i najbardziej polaryzujących drużyn w NFL. W XXI wieku mają sumarycznie 10. najlepszy bilans w sezonie zasadniczym NFL, ale ani raz nie grali nawet w finale NFC. Mimo to „Forbes” sytuuje ich na czele rankingu najdroższych klubów świata z wartością szacowaną na 5 mld dolarów i szacowanym zyskiem EBITDA2 w wysokości 365 mln dolarów.

Aż trudno uwierzyć w tę rozbieżność. Jednak klubem od 1989 r. zawiaduje Jerry Jones, który w szalejącym na punkcie futbolu Teksasie stworzył maszynkę do zarabiania pieniędzy, a sam stał się jednym z najpotężniejszych ludzi w NFL. Cowboys osiągają ogromne sukcesy biznesowe. Dlaczego więc Jones toleruje brak sukcesów sportowych?

Częściowo dlatego, że sam jest sobie winny. Jones należy do właścicieli, którzy najmocniej wtrącają się w codzienne funkcjonowanie klubu – jest prezesem i generalnym menedżerem Cowboys. To on decyduje o sprowadzaniu zawodników i podpisywaniu z nimi kontraktów. To on odpowiada za problemy z salary cap na początku obecnej dekady i masę „martwych dolarów”, które co roku obciążają limit płacowy drużyny.

On także odpowiada za Jasona Garretta, którego osobiście wybrał i namaścił na szkoleniowca Cowboys.

Garrett został głównym trenerem w 2010 r., po zwolnieniu Wade’a Philipsa. Jeśli liczyć tylko pełne sezony, to już jego dziewiąty sezon na czele sztabu trenerskiego. Jednak jego związki z Cowboys są znacznie starsze. W 1992 r. jako rozgrywający odrzucony przez kilka innych drużyn, podpisał kontrakt z Cowboys, drużyną, w której jego ojciec był jednym ze skautów. Przez kilka lat był zmiennikiem Troya Aikmana, a po zakończeniu kariery zawodniczej spędził dwa lata w Miami, gdzie szkolił rozgrywających w sztabie Nicka Sabana.

W 2007 r. wrócił do Dallas, gdzie został koordynatorem ofensywy. Mimo kilku ofert z innych klubów nie ruszył się z Teksasu, a Jones uczynił go najlepiej opłacanym koordynatorem ligi. Stało się jasne, że osobiście namaścił go na kolejnego trenera Cowboys. Odkąd przejął stery, Jones stał murem za nim. W tym roku może się to skończyć, bo właściciel/prezes/GM wyraża publicznie niezadowolenie z kierunku, w którym zmierza drużyna, a przecież sam siebie nie zwolni. Niedzielna porażka z Eagles może być kroplą, która przeleje czarę goryczy.

Cowboys byli faworytem tego meczu, choć grali na wyjeździe. W przekroju całego sezonu prezentowali się lepiej od Eagles. Dodatkowo gospodarze wystąpili bez kilku kluczowych kontuzjowanych zawodników. Najlepszymi wide receiverami byli Greg Ward, który wiosnę spędził w lidze AAF oraz debiutant J.J. Arcega-Whiteside, który na razie nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Spotkanie opuścili też RT Lane Johnson i RB Jordan Howard. W efekcie pierwsze skrzypce w ataku grał (nomen, omen) TE Dallas Goedert.

A jednak od początku to Orły kontrolowały mecz. Cowboys wyglądali na kompletnie nieprzygotowanych do tego spotkania. Niemal nie próbowali atakować dalekimi piłkami secondary Eagles, która jest zdecydowanie najsłabszym ogniwem defensywy. W kluczowej czwartej próbie w końcówce meczu za linią boczną stali Amari Cooper i Randall Cobb, czyli dwaj z strzech najbardziej produktywnych receiverów. Oficjalnie byli zmęczeni.

Zamiast tego na boisku pojawił się Tavon Austin. Osoba, która w 2019 r. uważa Austina za pełnoprawnego receivera na poziomie NFL powinna bezpowrotnie stracić wszelkie uprawnienia trenerskie.

Jasne, nie wszystko można złożyć na barki trenerów. Receiverzy Cowboys – Cooper, Witten i Cobb – upuścili masę piłek. Jednak nie można się było oprzeć wrażeniu, że w Dallas właściwie nie mają pomysłu na najważniejszy mecz sezonu regularnego.

Cowboys wciąż jeszcze mają szansę na playoffy, ale żeby awansować muszą liczyć na wygraną Giants nad Eagles w ostatniej kolejce. Ta drużyna ma potencjał na dużo więcej.

To zresztą powracający motyw epoki Garretta. Przez dziewięć pełnych sezonów miał stabilną sytuację na rozegraniu – najpierw Tony Romo, potem w miarę bezbolesne przejście do Daka Prescotta. Ultraproduktywny Dez Bryant jako pierwszy receiver i niedoceniany Cole Beasley w slocie. DeMarco Murray jako pierwszy RB, a potem Ezekiel Elliott. Fantastyczna, konsekwentnie budowana linia ofensywna. A jednak tylko dwa zwycięstwa w playoffach.

W 2014 r. mieli może największą szansę. Byli zdrowi, Romo grał dla drużyny, choć gdyby Cowboys więcej grali górą, mógłby w tamtym roku powalczyć o MVP (passer rating 113.2, ANY/A 8.11, 34TD/9INT). Bryant złapał 1320 jardów, Murray wybiegał 1845. Czterech starterów tej ofensywy zostało wybranych do pierwszej drużyny All-Pro, siedmiu do Pro Bowl. A jednak polegli w Divisional Round z Green Bay Packers.

Dwa lata później fantastyczny duet debiutantów – Prescott i Elliott – poprowadził ich do 13 wygranych w sezonie zasadniczym. Przegrali u siebie pierwszy mecz playoffów – znowu z Packers.

Przez te wszystkie lata Garrett miał niezachwiane poparcie Jonesa. Nawet kiedy dawał niezbite dowody, że nie ma pojęcia jak prowadzić drużynę. Jednak ten rok był ostatnim, kiedy Cowboys mogli budować drużynę w miarę bezboleśnie. Za rok Elliott i Prescott będą zarabiali dużo większe pieniądze, linia ofensywna wciąż jest droga, choć wykazuje oznaki zużycia, dalej nie ma porozumienia z Cooperem. 86 mln. dolarów w limicie płacowym na przyszły rok wygląda dobrze, póki nie uświadomimy sobie, że ta kwota nie obejmuje Prescotta i Coopera, a ważne umowy ma tylko 40 graczy.

Jerry Jones ma już 77 lat, a pewnie chciałby zobaczyć jeszcze jakieś mistrzostwo swojej drużyny. Jeśli nie pożegna się z Garrettem, może się nie doczekać.

 

W poszukiwaniu straconej ofensywy

Statystycznie Vikings dysponowali w tym roku czołowym atakiem NFL. Przed 16. tygodniem rozgrywek byli 7. w modelu Football Outsiders, 5. w modelu Pro Football Reference. Kirk Cousins zasługiwał na Pro Bowl mimo słabego początku. Żarty żartami, ale QB Minnesoty przed poniedziałkowym meczem był 4. w NFL w passer ratingu, 4. w Y/A, 3. w ANY/A, 5. w TD%, 5. w INT%, 4. w Comp% i 10. w QBR. Według Next Gen Stats posyłał do celu 69,1% podań przy spodziewanej celności na poziomie 63,5%, a różnica 5,6% pkt. proc. jest trzecią najlepszą w NFL.

Co więc stało się z Vikings w jednym z najważniejszych meczów sezonu zasadniczego? Kirk Cousins zanotował 16/31, 122 jardy (82 netto), 1 TD i 1 INT. Cała ofensywa wykręciła żenujące 2,6 jarda na próbę. Trzy raz w pierwszej połowie obrona zdobywała piłkę na połowie rywala. Efekt? 1 FG, 1 TD i 1 nieudana czwarta próba. W seriach rozpoczynanych na własnej połowie Vikings przekroczyli linię środkową dwa razy na dwa snapy. Za pierwszym razem Cousins rzucił przechwyt, za drugim wziął sack, który cofnął drużynę z powrotem na własną połowę.

Nie można wszystkiego zwalać na Cousinsa. Miał trzy piękne rzuty w całym meczu. Po pierwszym Stefon Diggs zdobył przyłożenie, drugie przyłożenie cofnęła flaga za holding liniowego, a trzecie podanie upuścił Bisi Johnson (choć i tak była flaga za nielegalny blok). Cousins nie grał dobrze, ale nie miał żadnego wsparcia w grze biegowej, która nie funkcjonowała bez Dalvina Cooka, a linia ofensywna została kompletnie zdominowana przez Packers. Niewidoczny był Adam Thielen, który nie złapał żadnej z czterech kierowanych do niego piłek.

Green Bay wygrali ten mecz w defensywie i na liniach i to dobra wiadomość dla fanów drużyny. Znakomicie zagrał Za’Darius Smith, który zanotował 3,5 sacka i popisowo trzymał skraj linii w grze biegowej. Cała obrona zagrała bardzo dobrze fundamentalnie. Skutecznie tacklowali, nie pozwalali na wiele jardów po złapanych podaniach i realizowali swoje zadania w strukturze defensywy. Wobec nieco słabszego meczu Aarona Rodgersa drużynę ciągnęli Davante Adams (13 złapanych piłek na 116 jardów) i Aaron Jones (154 jardy w 23 biegach i 2 TD). Gra biegowa była w tym meczu efektywniejsza od podaniowej, a spory w tym udział poza liniowymi i biegaczami mieli młodzi receiverzy, którzy bardzo dobrze blokowali.

Dzięki temu zwycięstwu Packers zapewnili sobie wygraną w NFC North po raz pierwszy od sezonu 2016. Wówczas grali w finale konferencji. Teraz też mają spory potencjał, a wygrana w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego na wyjeździe z Lions da im wolne w pierwszej rundzie playoffów. Jeśli do tego Niners przegrają z Seahawks, droga do Super Bowl będzie prowadziła przez Lambeau Field.

 

AFC East znów dla Patriots

Dominacja Patriots w AFC East jest absolutnie bezprecedensowa. Od 2001 r. Patriots nie wygrali dywizji tylko w 20002 i 2008 r., a w tym drugim wypadku wiązało się to z utratą Toma Brady’ego na cały rok. Niektórzy chętnie argumentują, że to wina słabości całej dywizji, ale z tym mitem już się rozprawiłem.

W tym roku, po raz pierwszy od dawna, istniała realna szansa, że Patriots dywizję przegrają. Nie przesadnie duża, ale Bills stanowili rzeczywiste zagrożenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy ofensywy Nowej Anglii, o których wielokrotnie na łamach tego bloga pisałem.

Jednak w niedzielę Patriots przypieczętowali swoją wieloletnią dominację bezpośrednim zwycięstwem nad Bills, wysyłając tym samym sygnał ostrzegawczy dla reszty ligi. Po raz pierwszy od września ofensywa zagrała solidny mecz. Było tam wszystko, na co od dawna czekali fani Patriots: dobra gra linii ofensywnej, skuteczna gra biegowa, włączenie w grę N’Keala Harry’ego, Brady na swoim poziomie i, przede wszystkim, kreatywny playcalling.

Zaledwie tydzień po pokazaniu na taśmie jet sweepów do Harry’ego, Patriots dołożyli udawane jet sweepy, które siały spustoszenie w obronie Buffalo. Tylko Mohammed Sanu w dalszym ciągu nie potrafi się wpasować w ofensywę Pats.

Można mówić, że „to tylko Bills”. Ale akurat tę drużynę ciągnie defensywa. 6,1 jarda na akcję, które zdobywali Patriots, to najlepszy tegoroczny wynik przeciwko Bills. Obrona Buffalo przystępowała do tego meczu jako czwarta defensywa NFL, tak w modelu Football Outsiders, jak Pro Football Reference.

Patriots wciąż muszą wygrać ostatni mecz sezonu, by mieć wolne w pierwszej rundzie playoffów. A to wolne bardzo by się przydało, bo urazy leczą Tom Brady, Julian Edelman, Marcus Cannon i Jason McCourty. Bills w ostatnim tygodniu sezonu mogą ogrywać rezerwowych. Co by się nie stało kończą rozgrywki na 5. miejscu w AFC i w pierwszej rundzie playoffów pojadą najprawdopodobniej do Houston.

 

AFC: Ravens na czele

Sytuacja playoffowa w AFC nie uległa większej zmianie. Houston Texans zapewnili sobie wygraną w AFC South, a wspomniani wyżej Patriots w AFC East. Wiemy też na pewno, że pierwsze miejsce w konferencji zajmą Ravens, po raz pierwszy w historii klubu. Kolejność na koniec sezonu wygląda na ten moment następująco:

  1. Baltimore
  2. New England/Kansas City
  3. Kansas City/Houston/New England
  4. Houston/Kansas City
  5. Buffalo
  6. Tennessee/Pittsburgh/Oakland

Jeśli czołówka wygra swoje mecze, to drużyny wymieniane na pierwszych miejscach zajmą dane lokaty. Jeśli nie będzie sensacji, to zmian możemy się spodziewać tylko na ostatnim miejscu. Raiders niespodziewanie włączyli się do wyścigu, po tym jak wszystkie mecze ułożyły się dla nich idealnie. Wciąż jednak potrzebują aż czterech wyników po swojej myśli (wbrew temu co na podlinkowanej grafice, mecz CLE-CIN już nie ma znaczenia dla losów Raiders).

 

NFC: Wpadka Seahawks

Sensacyjna porażka Seattle z Arizoną znów narobiła zamieszania w NFC. Packers zapewnili sobie wygraną w NFC North, a Eagles są o krok od wygrania NFC East. Seahawks wciąż mogą wygrać dywizję, jeśli wygrają za tydzień z 49ers. Do pierwszego miejsca w NFC potrzebują jeszcze porażek Packers i Saints. Wygrana 49ers daje im pierwsze miejsce w NFC. Packers mogą zająć pierwsze miejsce, jeśli wygrają z Lions, a Seahawks pokonają 49ers. Do pierwszego miejsca dla Saints potrzeba ich wygranej i porażek Niners i Packers. Jednak wystarczy, że jedna z tych drużyn przegra, a Saints wgrają, by w Nowym Orleanie mieli wolne w pierwszej rundzie playoffów. Sytuacja w tej chwili przedstawia się następująco:

  1. San Francisco/Green Bay/New Orleans/Seattle
  2. Green Bay/New Orleans
  3. New Orleans/Green Bay/Seattle
  4. Philadelphia/Dallas
  5. Seattle/San Francisco
  6. Minnesota

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka

3. Mimo drobnych problemów Cincinnati Bengals przegrali planowo z Miami Dolphins i tym samym zapewnili sobie #1 w przyszłorocznym drafcie. Jednocześnie New York Giants wygrali z Washington Redskkins, co mocno oddaliło ich od #2, na który mieli spore szanse.

4. Zamieszania w ataku Steelers ciąg dalszy. Przez cały tydzień nie było wiadomo, który QB rozpocznie mecz, więc żaden nie przepracował tygodnia w 100% tak, jak powinien. Zaczął Devlin Hodges, w trakcie meczu zastąpił do Mason Rudolph, który uszkodził sobie bark, przez co do gry wrócił Hodges. Nic dziwnego, że Steelers przegrali w słabym stylu z New York Jets. Fakt, że wciąż walczą o playoffy to zasługa znakomitej defensywy.

5. Los Angeles Rams przegrali z San Francisco 49ers i oficjalnie stracili szanse na playoffy, choć w zeszłym roku grali w Super Bowl. To wcale nie takie rzadkie zjawisko. W sezonie 2013 playoffy opuścili obrońcy mistrzowskiego tytułu Ravens, a w playoffach po sezonie 2016 zabrakło obu uczestników Super Bowl sprzed roku: Panthers i Broncos.

6. Marshawn Lynch wracający do Seattle to świetna historia, ale mam poważne wątpliwości co do jego efektywności. Co prawda 33 lata to nie jest wiek matuzalemowy, ale przez cały rok nigdzie nie grał, więc jego forma stoi pod wielkim znakiem zapytania. W swoich trzech ostatnich sezonach opuścił w sumie 20 meczów, więc „zużycie materiału” jest spore.

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Chciałem napisać „Missisipi”, ale potem sprawdziłem jaka rzeka płynie przez Dallas. Trinity River meandruje sobie przez Teksas, przepływa przez kilka jezior i w końcu uchodzi do Atlantyku w Trinity Bay w pobliżu Houston
  2. To zysk przed potrąceniem amortyzacji, podatków i odsetek od kredytów
Exit mobile version