W NFC tydzień upłynął pod znakiem pewnych wygranych i bez większych niespodzianek. Tymczasem w AFC mieliśmy dwa spektakularne powroty i jedną niespodziewaną wpadkę, które będą miały duży wpływ na końcowy układ playoffów i draftu.
A Kind of Fiztmagic
Ryan Fitzpatrick to jeden z najciekawszych do oglądania zawodników NFL. Absolutnie bez wewnętrznego hamulca, zawsze szuka dalekiego podania, nie oszczędza się i nie boi się ryzyka. Niestety nie idzie to w parze z umiejętnościami. Nie zrozumcie mnie źle, Fitzpatrick to fenomenalnie utalentowany sportowiec, inaczej nie przetrwałby tylu lat w NFL. Ale przy mentalności Bretta Favre’a i Patricka Mahomesa nie ma ich talentu. To co sprawia, że ci dwaj QB należą do najlepszych w historii1, u niego powoduje niesamowite wahania.
To zawodnik, który w jednym meczu potrafi rzucić 6 TD, a w innym 6 INT. Który ma na koncie trzy mecze z passer ratingiem powyżej 150 i cztery z passer ratingiem poniżej 30 (min. 10 podań w meczu). Który momentami wygląda jak MVP, a momentami jak ktoś kompletnie nienadający się do tej ligi. Jego brawura i nastawienie YOLO dały nam przez lata masę spektakularnych klap, ale i magicznych momentów. Nic dziwnego, że został pierwszym graczem w historii NFL, który był starterem w ośmiu różnych klubach.
W sobotę mieliśmy jeden z tych magicznych momentów. Miami Dolphins grali z Las Vegas Raiders. Raiders musieli wygrać, by mieć jakiekolwiek szanse na playoffy, porażka Dolphins mocno utrudniłaby im awans do playoffów. Przez cały mecz w barwach Miami grał Tua Tagovailoa, #5 tegorocznego draftu. Grał słabo. Wliczając sacki zanotował zaledwie 2,84 jarda na próbę, co byłoby fatalnym wynikiem dla running backa. U rozgrywającego to katastrofa. Jak słusznie zauważył Kurt Warner, Tua musi się jeszcze nauczyć, że „otwarty receiver” znaczy w NFL zupełnie co innego niż w Alabamie. Młody QB Miami był po prostu zbyt bojaźliwy, a receptą na to był właśnie Fitzpatrick, który zastąpił go w czwartej kwarcie.
Weteran był skuteczny, agresywny i poprowadził nieprawdopodobny comeback swojej drużyny. Kiedy Dolphins zaczynali ostatnią serię z własnego 25. jarda mieli dwa punkty straty, 19 sekund i zero przerw na żądanie. I wówczas Fitzpatrick wykonał nieprawdopodobne podanie. Złapany brutalnie za kratkę kasku zdołał jakimś cudem podać celnie na 34 jardy. W połączeniu z 15-jardową karą pozwoliło to Miami wejść w zasięg kopnięcia z pola. Zwycięskiego kopnięcia, jak się wkrótce okazało.
Jednak to co się tu wydarzyło, to nie tylko błysk geniuszu Fitzpatricka, ale i fatalna postawa defensywy Raiders. Kiedy twój przeciwnik nie ma timeoutów, to łapanie kar, które pozwalają zatrzymać zegar to druga najgorsza rzecz jaką możesz zrobić. Najgorsza? Dopuszczenie do dalekiego podania przy linii bocznej.
Raiders grali w tej akcji swoją ulubioną Cover 2. Już sam wybór nie był najszczęśliwszy. W tej obronie słabe punkty znajdują się głęboko przy liniach bocznych, czyli w miejscach, których absolutnie nie powinni odsłaniać LV. W tej sytuacji lepsza byłaby znacznie bardziej pasywna Cover 3 albo Cover 4. Obie te defensywy pozwalają na krótkie podania kosztem obrony głębokich stref – dokładnie to, czego potrzebowali Raiders.
W akcji zaspali też CB Damon Arnette (#20) i safety Isiah Johnson (#31). Ten pierwszy co prawda odpowiadał za płytką strefę przy linii bocznej, ale skoro nie miał tam żadnego zawodnika, powinien podążyć za swoim receiverem. Z kolei Johnson powinien szybciej udzielić pomocy, zwłaszcza że żaden inny gracz Miami nie zagrażał jego strefie, co widać nawet na powtórce telewizyjnej.
A jeszcze chwilę wcześniej wydawało się, że Raiders perfekcyjnie spalili zegar. Josh Jacobs mógł zdobyć TD na 1:50 przed końcem, ale bardzo mądrze położył się na boisku 1 jard od pola punktowego. Wywołało to spore kontrowersje, a niektórzy dziennikarze i fani zarzucali mu, że było to tchórzliwe, a w sporcie chodzi przecież o zdobywanie punktów.
Ja jednak uważam, że chodzi o wygrywanie. Z reguły zdobywanie punktów jest najlepszym sposobem na maksymalizację szans na wygraną, ale nie tym razem. Wykonajmy prosty eksperyment myślowy. Masz dość dziurawą obronę, a przeciwko sobie rozgrywającego, który rozbija ją przez ostatnie kilka minut jak chce. Czy wolisz:
a) oddać mu piłkę na 1:50 do końca meczu z 1 timeoutem gdy musi przejść 75 jardów (po TD)
b) oddać mu piłkę na 0:20 do końca meczu bez timeoutów, gdy musi przejść ok. 40 jardów i zatrzymać zegar (by mieć szansę na FG)
Ja wolałbym opcję b. Zgadzają się ze mną modele matematyczne i Jacobs, który zachował się w sposób maksymalizujący szansę na wygraną. Trudno go winić, że koledzy z defensywy zawalili sprawę.
Raiders stracili nawet teoretyczne szanse na playoffy. Dolphins kontrolują swój los – potrzebują „jedynie” wygranej w ostatniej kolejce z Bills. Pytanie czy ekipa z Buffalo da odpocząć starterom, skoro nie mają już szans na wygranie konferencji, a między miejscami 2-3 nie ma wielkiej różnicy.
Trzeba docenić niewiarygodną robotę jaką w dwa sezony w Miami wykonał Brian Flores. A także niesamowitą odwagę jakiej wymagało ściągnięcie w kluczowym momencie zawodnika, na którego GM, jego szef, wydał dopiero co #5 w drafcie i który ma być przyszłością klubu. Oczywiście nie można tego odbierać jako votum nieufności wobec Tagovailoy. On wciąż jest starterem i przyszłością. Ale w sobotę Flores trafnie zidentyfikował problem i nie bał się zagrać ryzykownie, by dać drużynie największą szansę na zwycięstwo. Po tym weekendzie miałby mój głos na Trenera Roku.
AFC North dla Steelers
Po fantastycznym początku sezonu Steelers z meczu na mecz gaśli. Ich obrona z fantastycznej zmieniła się w bardzo dobrą, a ich atak z przeciętnego w fatalny. Kulminację były trzy porażki z rzędu, które odebrały im szansę na wygranie AFC i zagroziły ich szansom na wygranie AFC North. Ben Roethlisberger grał bardzo słabo. W tym roku w Pittsburghu próbowano z niego zrobić Toma Brady’ego lub Drew Breesa – zawodnika, który specjalizuje się w krótkich, mało ryzykownych podaniach. Tylko że to nigdy nie była mocna strona Big Bena. QB Steelers lubił ryzyko i dalekie piłki. Nie jest i nigdy nie będzie zawodnikiem, który miałby skuteczność podań powyżej 70%. Niestety wszyscy wokół niego (i on sam) o tym zapomnieli.
Co gorsza w pierwszych trzech kwartach meczu z Colts nic nie wskazywało, by coś się miało zmienić. Atak grał żenująco słabo. Obrona nie potrafiła powstrzymać gry biegowej Indianapolis. Jedyne punkty w pierwszej połowie Steelers zdobyli, gdy dostali piłkę tuż przed polem punktowym rywala po sacku i fumble wymuszonym przez TJ Watta. Wydawało się, że Roethlisberger nie jest w stanie posłać piłki dalej niż na kilkanaście jardów, a celnie maksymalnie na pięć. Kiedy na koniec połowy miał szansę na 40-jadową „zdrowaśkę”, wybrał rzut na 20 jardów bez szans na danie drużynie jakichkolwiek punktów.
I nagle zaczęli grać inaczej. Okazało się, że Roethlisberger jednak potrafi wykonać dalekie podanie, a Steelers mają receiverów, którzy potrafią zrobić coś więcej niż slant na głębokości 3 jardów. Drużyna z Pittsburgha odrobiła 17 punktów straty w 18 minut. Był to największy powrót w epoce Mike’a Tomlina.
Steelers mają już zapewniony triumf w AFC North. W ostatnim meczu dadzą odpocząć Big Benowi (już to zapowiedzieli) i zapewne innym kluczowym starterom. Colts znacząco skomplikowali sobie sytuację. Żeby awansować do playoffów muszą wygrać ostatnim meczu sezonu z Jaguars i liczyć na porażkę kogoś z trójki Dolphins (@BUF), Ravens (@CIN), Browns (vs PIT).
Długo wydawało się, że na zakończenie sezonu Cleveland Browns zmierzą się ze Steelers w bezpośrednim meczu o prymat w AFC North. Jednak żaden z niezbędnych warunków – przegrana Steelers i wygrana Browns – nie został spełniony. Porażka Cleveland z New York Jets jest wielką niespodzianką, a przypieczętowało ją fumble zgubione przez Bakera Mayfielda przy próbie QB sneaku w sytuacji 4&1. Wygrana Jets zagwarantowała też wybór #1 w przyszłorocznym drafcie dla Jacksonville Jaguars. Browns potrzebują jedynie wygranej w ostatnim meczu z oszczędzającymi starterów Steelers, by awansować do pierwszych playoffów od 2002 r. i zaliczyć pierwszy sezon z 11+ wygranymi od powrotu do NFL w 1999 r.
Zwycięstwa zdecydowane i takie nie bardzo
Trzy drużyny z czołówki NFC zanotowały spektakularne wygrane. Zacznijmy od Packers, którzy są o krok od zapewnienia sobie najlepszego bilansu przed playoffami w tej konferencji.
Przed meczem z Titans w Green Bay spadł śnieg, co nie jest niczym nietypowym dla tego regionu w grudniu. Na szczęście przestał padać zaraz po rozpoczęciu meczu i nie towarzyszył temu wiatr, dzięki czemu nie utrudnił specjalnie gry. Aaron Rodgers zagrał niesamowicie skutecznie i chyba przypieczętował swoją trzecią nagrodę MVP. Nie miał wielu spektakularnych zagrań w swoim stylu, ale zaliczył tyle samo podań na TD co niecelnych (4). Jedyny minus to jedno INT, ale wydarzyło się w momencie, gdy mecz był już rozstrzygnięty.
Tak grający Packers urastają do rangi głównych faworytów NFC. Ofensywa zagrała skutecznie tak górą, jak po ziemi, a znakomity mecz rozegrał debiutant RB AJ Dillon, który przypominał nieco LeGarette Blounta z najlepszych lat. Defensywa zdołała ograniczyć poczynania Derricka Henry’ego, a kiedy Titans musieli się odsłonić i zacząć grać więcej podaniami, pass rush Packers zdominował linię rywali. Jeśli ekipa z Green Bay utrzyma taką formę, to będzie kiepska wiadomość dla reszty NFC.
Drugim zespołem, który odniósł zdecydowaną wygraną, byli New Orleans Saints. Może Vikings nie należą do potęg w tym sezonie, ale zdobycie 52 punktów i to przy niezbyt dobrym meczu Drew Breesa zasługuje na szacunek. Aż sześć biegowych przyłożeń zdobył Alvin Kamara, co wyrównało rekord NFL. Choć równie dobrze można powiedzieć, że jest to nowy rekord NFL, bo wcześniejsze takie dokonania pochodzą sprzed 1970 r., czyli połączenia AFL i NFL w znaną nam współcześnie ligę. Najważniejszą wątpliwością dotyczącą Saints była ich zdolność do zdobywania punktów bez Michaela Thomasa. Pokazali, że mają swoje sposoby.
I wreszcie Tampa Bay Buccaneers. Zespół szalenie frustrujący. Potrafią wyglądać na niepowstrzymaną, kompletną ekipę, a potem zdarzają im się fatalne przestoje. Małżeństwo Toma Brady’ego i Bruce’a Ariansa wygląda na typowy związek z rozsądku, bez rzeczywistego przekonania z jednej czy drugiej strony. Ale kiedy zagra, bywa pięknie, jak przeciwko Lions. 43-letni Brady został najstarszym zawodnikiem w historii NFL, który zanotował perfect game, czyli mecz z maksymalnym passer ratingiem (158,3). Był to dopiero trzeci taki mecz w jego karierze, trzeba jednak przyznać, że jego styl gry nie sprzyja osiągnięciu, do którego wymagane jest min. 12,5 jarda na wykonane podanie. Buccaneers na pewno mogą wygrać z każdym. Ale nie ma innej drużyny z czołówki NFL, która byłaby tak nierówna i chimeryczna. To raczej nie jest mistrzowski materiał, ale na pewno będą niewygodnym rywalem w playoffach.
Cenne zwycięstwo zanotowali też Seattle Seahawks, którzy zapewnili sobie wygraną w NFC West, pokonując LA Rams. Jednak mecz o dywizję bardzo rozczarował. Obie drużyny spisały się grubo poniżej możliwości, zwłaszcza w ofensywie. Russell Wilson zaczął sezon na miarę MVP, ale w ostatnich tygodniach atak podaniowy Seattle wyraźnie „siadł”.
Na szczęście dla Seahawks Jared Goff wypadł jeszcze gorzej. Cały atak Rams grał bardzo słabo, a w drugiej połowie wystarczyły dwie dobre serie ofensywne Seattle, by rozstrzygnąć losy meczu i dywizji. Co gorsza Goff złamał kciuk i po meczu musiał przejść operację. Rozgrywający Rams nie jest tak dobrym QB, jak wskazywałby jego rozdmuchany kontrakt, ale na pewno stanowi najlepszą opcję na tej pozycji, jaką dysponują Kalifornijczycy. Porażka i kontuzja rozgrywającego mocno komplikują sytuację drużyny Seana McVaya, zwłaszcza że wciąż nie mogą być pewni awansu do playoffów.
Rivera przejmuje kontrolę
W drafcie 2019 Dan Snyder, właściciel ówczesnych Washington Redskins, naciskał na swój sztab, by z #15 w drafcie wzięli Dwayne’a Haskinsa z Ohio State. Front office nie miał na to zbytniej ochoty, ale szef kazał, to wzięli. Choć wszyscy zgadzali się, że Haskins nie jest jeszcze gotowy do startów w NFL, Redskins nie mogli sobie pozwolić na trzymanie pierwszorundowego QB na ławce i Haskins został 29. starterem na pozycji rozgrywającego w Waszyngtonie od 1993 r.
Dziś ta liczba wzrosła do 30, a jeśli Taylor Heinicke rozpocznie niedzielny mecz przeciwko Eagles sięgnie 31. Tymczasem Haskinsa nie ma już w klubie. W tym sezonie dwukrotnie złamał COVID-owe protokoły. Z drugim razem został sfotografowany na imprezie bez maski. Rozgrywający twierdził, że to urodziny jego siostry, inna wersja mówiła o klubie ze striptizem (jedno drugiego zresztą nie wyklucza). Ron Rivera postanowił dać mu szansę, ale jako starter przeciwko Panthers spisywał się tak fatalnie, że Heinicke zastąpił go w czwartej kwarcie. Po meczu został zwolniony przez klub.
Rzadko zdarza się, by pierwszorundowy wybór nie dograł pełnych dwóch lat w klubie, który go wybrał. Tacy gracze z reguły dostają drugą, a potem też trzecią i czwartą szansę. Tymczasem Haskins został zwolniony, a żadna inna drużyna w NFL nie była chętna na przejęcie jego kontraktu, mimo że pozostały w nim dwa lata za niecałe 3 mln dolarów – promocja jak za QB, na którego ktoś niezbyt dawno postanowił wydać pierwszą rundę w drafcie.
To pokazuje, że inne drużyny nader ostrożnie podchodzą do Haskinsa. Zapewne w kręgach NFL wiedzą o nim coś więcej niż mówi się publicznie, bo inaczej jakiś trener uznałby, że on potrafi go naprawić. Z drugiej strony wskazuje też jakim szacunkiem cieszy się Rivera i jaką wagę ma jego opinia.
Zwolnienie Haskinsa to dowód, że po latach, w których Snyder wtrącał się co chwilę w działanie swojego sztabu futbolowego, wreszcie jest tam ktoś z autorytetem wystarczającym, by postawić się właścicielowi i bezceremonialnie pozbyć się jego człowieka. WFT znów będzie musiało poszukać rozgrywającego, ale jest cień nadziei na koniec wielkiej smuty w tym klubie. Wreszcie u sterów jest ktoś kompetentny, będący kimś więcej niż figurantem. Pytanie na jak długo starczy Snyderowi cierpliwości.
Tydzień w skrócie:
1. Z notatnika statystyka:
- QB Drew Brees (Saints) został pierwszym zawodnikiem w historii, który przekroczył 80 tys. jardów podaniowych w karierze
- TE Travis Kelce (Chiefs) ma na koncie 1416 jardów po złapanych podaniach w tym sezonie. To nowy rekord NFL dla tej pozycji. Przy okazji został pierwszym TE w historii z dwoma sezonami ze 100+ złapanymi piłkami
- RB Frank Gore (Jets) został trzecim RB w historii z 16 tys. jardów biegowych na koncie.
- QB Justin Herbert (Chargers) z 28 podaniami na TD w tym sezonie ustanowił rekord NFL dla debiutantów.
- WR DeSean Jackson (Eagles) ma na koncie pięć TD na 80 jardów lub więcej w karierze. Wyrównał tym samym rekord NFL.
2. Z notatnika medyka:
- LB Kwon Alexander (Saints) – zerwane ścięgno Achillesa, koniec sezonu.
- RB Darrell Henderson (Rams) – skręcona kostka, 4-6 tygodni przerwy
3. Jak słabi są tegoroczni Texans? Gdyby nie ich QB pewnie zmierzaliby po #1 w drafcie. Deshaun Watson właśnie zaliczył piąty w tym sezonie przegrany mecz z 300+ jardami podaniowymi i passer ratingiem 100+. Nigdy wcześniej w historii się to nie zdarzyło. Co gorsza ich porażka z Bengals zagwarantowała, że ich pierwszorundowy wybór będzie jednym z pierwszych pięciu. Czemu „co gorsza”? Bo Bill O’Brien zdołał go oddać do Miami.
4. Atlanta Falcons znajdują coraz to nowsze, zdumiewające sposoby na porażkę. W tym tygodniu byli blisko sensacyjnej wygranej z Kansas City, ale Younghoe Koo, tegoroczny probowler i jedyny pewny punkt drużyny spudłował swój drugi FG w tym sezonie z zaledwie 39 jardów.
5. Porażka Eagles w Dallas sprawiła, że jako pierwsi z NFC East stracili szansę na awans do playoffów. Już wiadomo, że wygrany NFC East będzie drużyną z najsłabszym bilansem spośród wszystkich, które zagrają w playoffach. Jeśli WFT wygra w Philadelphii, to drużyna Rona Rivery wygra dywizję. Jeśli WFT przegrają, to w playoffach zagra zwycięzca pojedynku Giants – Cowboys. Tak czy inaczej będzie to drużyna z siedmioma wygranymi, chyba że w Philadelphii padnie remis, a w Nowym Jorku wygrają Giants – takie wyniki dałyby dywizję WFT z bilansem 6-9-1.
Zostań mecenasem bloga: