Site icon NFL Blog

NFL Playoffs 2021: Chiefs i Buccaneers w finałach konferencji

Kansas City Chiefs będą gospodarzami trzeciego z rzędu finału AFC, ale sukces przyćmiewa kontuzja ich rozgrywającego. Kiepski dzień ofensywy Saints pozwoli Tomowi Brady’emu zagrać po raz pierwszy w karierze w finale NFC. Czy był to jednocześnie ostatni mecz w karierze Drew Breesa?

O sobotnich meczach Divisional Round przeczytasz tutaj: NFL Playoffs 2021: Bills i Packers w finałach konferencji

 

Cleveland Browns 17 – 22 Kansas City Chiefs

Mocno upraszczając, można ten mecz sprowadzić do dwóch akcji. Pierwsza miała miejsce w końcówce drugiej kwarty. Rashard Higgins złapał podanie od Bakera Mayfielda, zdobył 25 jardów i nową pierwszą próbę, ale wyciągnął się jak długi, próbując sięgnąć do pylonu wyznaczającego narożnik pola punktowego i zdobyć przyłożenie. W ostatniej chwili Daniel Sorensen zdołał go uderzyć na tyle skutecznie, że zgubił piłkę. Ta wypadła poza boiskiem w obrębie pola punktowego. Na całym boisku zgubiona piłka, która wypada na aut, wraca do ofensywy. Jednak w polu punktowym oznacza to stratę. W efekcie zamiast 1&goal z 1. jarda dla Browns mieliśmy 1&10 z własnego 20. jarda dla Chiefs. Czasu wystarczyło na przejście 70 jardów i skuteczne kopnięcie z pola. Zamiast przyłożenia dla Cleveland i 6 pkt. różnicy do przerwy mieliśmy FG dla Chiefs i 16 pkt.

Można dyskutować o zasadności przepisu o piłce wypadające poza boisko w polu punktowym, ale nie ulega wątpliwości, że jest on znany od lat. Devin McCourty od razu napisał na Twitterze, że Bill Belichick zawsze zwraca uwagę, by w takich sytuacjach nie ryzykować, tylko chronić piłkę. Znacznie bardziej wątpliwe jest samo uderzenie Sorensena.

Gene Steratore, były arbiter NFL, od razu zwrócił uwagę, że powinna być tu rzucona flaga za atak szczytem kasku. I wydaje się, że miał rację. Oczywiście można narzekać, że Sorensen nie mógł w tej sytuacji zrobić nic innego, ale znowu – przepisy są w tym względzie jasne, podobnie jak w kwestii piłki wypadającej na aut w polu punktowym.

Drugi kluczowy moment nastąpił w połowie trzeciej kwarty. Po akcji biegowej Patrick Mahomes próbował się podnieść, ale zachwiał się i upadłby, gdyby nie podtrzymali go koledzy. Objawy wstrząśnienia mózgu były wyraźne nawet w telewizji i faktycznie, rozgrywający Chiefs już nie wrócił na boisko. Jego miejsce zajął Chad Henne. Drużyna z Kansas City zdołała obronić wypracowaną przewagę, ale było blisko.

Można krytykować Andy’ego Reida, że ryzykował zdrowie swojego rozgrywającego grając QB sweep w tej sytuacji. Zwłaszcza po tym jak rzepka zwichnięta przy QB sneaku w zeszłym sezonie prawie kosztowała Mahomesa sezon, a jego drużynę mistrzowski tytuł.

Jednak ta akcja w wykonaniu Chiefs to bardzo skuteczne zagranie, które Mahomes już kilka razy w tym roku pokazał. Playoffy to nie miejsce na kunktatorstwo. Gdyby to była czwarta kwarta i 20-punktowe prowadzenie, to faktycznie taka akcja byłaby zbędną brawurą. Ale różnica 9 punktów w połowie trzeciej kwarty to absolutnie nie jest rozstrzygnięty mecz. Chiefs mieli po prostu pecha.

Teraz zaczyna się wyścig z czasem. Większość graczy NFL nie wraca na następny tydzień po wstrząśnieniu mózgu. Czy Mahomes zdąży na finał AFC? To jest możliwe, zwłaszcza że podobno po meczu był w dobrym stanie, tj. nie miał ciężkich objawów. Ale urazy neurologiczne należą do najtrudniejszych do przewidzenia, jeśli chodzi o długość rekonwalescencji. Istnieje szansa, że Mahomes zagra przeciwko Bills, zwłaszcza że mecz będzie w niedzielę, a nie sobotę, co daje mu bezcenne w tej sytuacji dodatkowe 24 godziny. Ale pewności nie ma i zapewne do ostatniej chwili nie będzie.

Chiefs nawet bez Mahomesa to bardzo dobry zespół. Jednak Chad Henne to zawodnik słabszy od podstawowego QB. I to nie trochę słabszy, ale radykalnie. Jasne, został swego rodzaju bohaterem ludowym, gdy w kluczowej trzeciej próbie zdobył kilkanaście jardów solowym biegiem. Jednak chwilę wcześniej rzucił katastrofalne INT, który tchnął nowe życie w Browns. Gdyby drużyna z Celeveland w odpowiedzi zdobyła przyłożenie, zapewne to oni graliby za tydzień w finale AFC.

Wielkie brawa należą się też szkoleniowcowi KC, Andy’emu Reidowi. Podjął dwie dobre, ale bardzo ryzykowne decyzje.

Najpierw od razu po kontuzji Mahomesa zaordynował rozegranie sytuacji 4&1 na własnym 48. jardzie. Szansa na konwertowanie jednego jarda w NFL to ok. 60%, więc decyzja absolutnie zrozumiała, ale większość trenerów, którzy właśnie stracili podstawowego QB wolałoby odkopnąć piłkę i mieć kilka minut dla zmiennika, nim wpuszczą go na boisko. Ostatecznie w tej serii zdobyli bardzo ważne trzy punkty i, co nie mniej ważne, spalili dodatkowe trzy minuty z zegara.

Druga, bliźniaczo podobna sytuacja miała miejsce na minutę przed końcem meczu. W tym samym miejscu boiska, znów 4&1. Udana konwersja kończy mecz zwycięstwem Chiefs. Punt oddaje piłkę Browns na ponad minutę przed końcem meczu. Reid w tej sytuacji ordynuje podanie Hennego. Skuteczne.

To była dobra decyzja. Według modelu Bena Baldwina z ESPN sama decyzja (bez znajomości efektu akcji) zwiększyła szanse Chiefs na wygraną o 5,1 pkt proc.

Niemniej wszyscy wiemy, że większość mediów i kibiców ocenia tę decyzję po jej efekcie. Czyli gdyby Chiefs nie konwertowali, Reid zostałby rzucony trollom na pożarcie. A co dopiero, gdyby po tej nieudanej czwartej próbie Browns zdołali zdobyć przyłożenie i wygrać mecz!

Chiefs grają dalej, ale warto w tym wszystkim docenić Browns. Postawili trudne warunki, Baker Mayfield rozegrał dobry mecz (gdyby nie jedno INT byłby nawet bardzo dobry), Kevin Stefański nie bał się agresywnych decyzji. To młoda drużyna z właściwym trenerem i dobrą linią ofensywną. Pytanie czy z właściwym rozgrywającym. Niemniej po raz pierwszy od dawna fani w Cleveland mogą oczekiwać kolejnego sezonu z ostrożnym optymizmem.

Chiefs po raz trzeci z rzędu będą gospodarzami finału konferencji. Jednak perspektywy na ten mecz zależą od zdrowia Mahomesa. Bez swojej największej gwiazdy trudno im będzie nawiązać walkę z Bills, nie mówiąc już o zwycięstwie.

 

Tampa Bay Buccaneers 30 – 20 New Orleans Saints

Przed meczem Jay Glazer z Fox Sports podał, że po sezonie Drew Brees zamierza zakończyć karierę. Oficjalnego potwierdzenia nie ma, ani ze strony klubu ani samego rozgrywającego, ale jeśli to prawda, to nie był najbardziej udany epilog.

Może nie była to ze strony Breesa kompletna katastrofa, typu ostatni sezon Peytona Manninga, ale trzy INT chwały nie przynoszą. Zwłaszcza to pierwsze, przy którym Breesowi ewidentnie zabrakło siły w ramieniu, by przerzucić obrońcę i dostarczyć piłkę otwartemu (jak na standardy NFL) Michaelowi Thomasowi. Zresztą cała ofensywa Saints wyglądała fatalnie. Począwszy od Thomasa, który miał spore problemy z uwolnieniem się od opieki obrońców, przez Jareda Cooka, który zgubił ważną piłkę i miał spory udział w trzecim INT.

Trzeba przy tym docenić znakomity mecz obrony Tampy, zwłaszcza Devina White’a. Powrót linebackera do gry ożywił całą formację defensywną, a White wyrasta na jednego z najlepszych linebackerów w NFL. To jeszcze nie jest poziom Bobby’ego Wagnera czy Luke’a Kuechly’ego, ale niewiele brakuje.

To właśnie defensywa dała Bucs wygraną, bo ani atak ani tym bardziej special teams nie spisywały się na miarę finału konferencji. Tom Brady nie popełnił strat, ale więcej w tym szczęścia niż czegokolwiek innego – Saints powinni byli przechwycić co najmniej dwa jego podania. Dostawał jednak tak znakomitą pozycję wyjściową od obrony, że nie musiał zdobywać się na najwyższy wysiłek w celu dopisania kolejnych punktów.

Z kolei special teams zaczęły mecz od puszczenia dwóch długich powrotów Deonte Harrisa. Drugiego nawet na TD, ale przyłożenie anulowała aptekarska flaga składu sędziowskiego pod wodzą Shawna Hochuliego, który z takich właśnie drobiazgowych flag słynie. Chwilę potem Harris musiał zejść z urazem szyi i special teams Tampy mogły odetchnąć.

Prawdę mówiąc Buccaneers nie zachwycili i to do tego stopnia, że gdyby nie aż cztery straty Saints, trudno byłoby im o zwycięstwo w tym meczu. Na podobne prezenty ze strony Aarona Rodgersa w finale NFC nie mają co liczyć.

Przed Saints niezmiernie ciekawy offseason. Epoka Drew Bresa w taki czy inny sposób dobiegła w Nowym Orleanie kresu. Jednak klub jest niemal na 100 mln dolarów ponad limitem płac na sezon 2021 i najlepszym wyjściem byłoby zrzucenie wszystkich wysokich kontraktów weteranów po trzydziestce (najlepiej w drodze wymian), przedłużenie młodego rdzenia drużyny, odpokutowanie przez jeden rok i wejście w sezon 2022 z czystym kontem i wysokimi wyborami w drafcie. Ale nie sądzę, by Sean Payton i Mickey Loomis mieli na to ochotę.

 

Zostań mecenasem bloga:




Exit mobile version