Koniec długiego offseason w NFL coraz bliżej. Pod koniec lipca zawodnicy zameldują się w swoich klubach na obozach przedsezonowych, a 9 września Buccaneers i Cowboys zainaugurują sezon 2021. Każdy z nas czeka głównie na mecze swojej drużyny, ale jest kilka kwestii rozgrzewających większość fanów futbolu. Oto mój subiektywny wybór 10 takich tematów. Jeśli macie inne pomysły, podzielcie się w komentarzach.
1. Powrót kibiców na stadiony
Trudno powiedzieć, czy pandemia COVID-19 zmierza ku końcowi, czy może wchodzimy w jej nowy etap. Niemniej sezon 2021 zaczniemy przy pełnych trybunach. Przynajmniej tak to wygląda na dzień pisania tego artykułu. Nie da się ukryć, że mecze na pustych stadionach ze sztucznie generowanym szumem odzierały sport z mnóstwa emocji, co widać w czasie Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Bez entuzjazmu fanów po przyłożeniach czy buczenia po kontrowersyjnych decyzjach sędziów atmosfera przypominała preseason. Już powrót części kibiców na styczniowe playoffy dodał meczom kolorytu. Miejmy nadzieję, że to ostatni sezon w historii przy pustych trybunach.
2. Tom Brady kontra New England Patriots
3 października 2021. Tom Brady wybiegnie na murawę Gilette Stadium w Foxborough jako startowy rozgrywający, jak wielokrotnie w poprzednich latach. Jednak tym razem, po raz pierwszy w karierze, będzie miał na sobie inny uniform niż New England Patriots. Dla fanów w Nowej Anglii oglądanie Brady’ego w innym stroju będzie zapewne równie dziwne jak dla kibiców w Chicago oglądanie Michaela Jordana w koszulce Wizards. Czy ex-QB Patriots może liczyć na równie ciepłe powitanie w dawnym domu co ex-SG Bulls?
Jak na świat sportu rozstanie Brady’ego i Pats przebiegło w miarę spokojnie. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że u Brady’ego nie brakuje motywacji, by pokazać Billowi Belichickowi i Robertowi Kraftowi, że nie powinni z niego rezygnować. To zawodnik, którego zawsze motywowało bycie niedocenianym. Nawet jako bezdyskusyjny Hall of Famer tworzył narrację jak to nikt w niego nie wierzy, a Patriots, nie oferując mu nowej umowy, faktycznie pokazali, że już w niego nie wierzą.
Z drugiej strony Belichick i dawni koledzy Brady’ego będą chcieli pokazać, że pojawiające się w mediach przed rokiem opinie, że dynastia Patriots to zasługa wyłącznie Brady’ego, nie mają pokrycia w rzeczywistości. Szkoleniowiec na pewno będzie opowiadał, jak to mecz przeciwko Bucs jest tylko kolejnym mecze sezonu zasadniczego i on się tu skupia głównie na tym, żeby punty w lewo dobrze wychodziły (czy inny równie techniczny szczegół), ale podejrzewam że pół defensywnego sztabu dostało pracę domową na offseason: jak powstrzymać Brady’ego i ofensywę Tampy.
3. Czy ktoś wyjdzie żywy z NFC West?
To trochę nieuczciwe, że tyle talentu na raz zebrało się w NFC West, zwłąszcza patrząc na NFC East czy AFC South, ale takie są koleje losu. Dekadę temu zwycięzca tej dywizji wchodził do playoffów z 7 wygranymi w sezonie zasadniczym. Tym razem któryś z tych świetnie zapowiadających się zespołów zapewne zakończy sezon bez awansu.
San Francisco 49ers wracają po sezonie, w którym na niespotykaną nawet w NFL skalę przetrzebiły ich kontuzje. Czy Kyle Shanahan wprowadzi do NFL z przytupem nowego rozgrywającego, czy może jednak postawi na Jimmiego Garoppolo?
Arizona Cardinals pożegnali się z klubową legendą, ale w offseason poczynili kolejne odważne zakupy. Czy zaciąg weteranów o uznanych nazwiskach, ale już po szczytowym punkcie kariery pozwoli im wykorzystać ostatnie lata debiutanckiej umowy Kylera Murraya?
Seattle Seahawks są groźni tak długo, jak długo mają Russella Wilsona. A kiedy wreszcie zrozumieją, że warto go chronić i regularnie składać mecz w jego ręce, może wyjdzie z tego coś więcej, niż w ostatnich latach.
I wreszcie Los Angeles Rams, którzy jak zwykle nie przejmują się co będzie w kolejnych latach i stawiają na obecny sezon. Poświęcili wiele, by dać Seanowi McVayowi klasowego rozgrywającego. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć co w takim otoczeniu zdziała Matt Stafford, niezwykle produktywny QB, którego dotąd ograniczała słabość organizacyjna Lions.
4. Czy Julio Jones dopisze kolejny rozdział do swojej legendy?
Odejście Julio Jonesa z Atlanty było jedną z najbardziej spektakularnych transakcji tego offseason. Znakomity wide receiver trafił do Tennessee. Pytanie tylko w jakiej dyspozycji wyjdzie na boisko. Większość sezonu 2020 upłynęło pod znakiem różnych urazów, a na początku lipca skończył 32 lata, co jak na tę pozycję jest dość zaawansowanym wiekiem. W Falcons pozostawił masę dobrych wspomnień, ale i martwych dolarów.
Po raz pierwszy od sezonu debiutanckiego Jones nie będzie niekwestionowaną opcją #1 w ataku. A.J. Brown zapewne wciąż będzie najważniejszym receiverem w drużynie, a swoją porcję akcji musi dostać RB Derrick Henry. Jak na to zareaguje Julio? Czy odnajdzie się w nowej roli jak Larry Fitzgerald u schyłku kariery, czy może wypali się szybko jak Randy Moss, Terrelle Owens czy Andre Johnson?
5. Nowy narybek rozgrywających
Aż pięciu rozgrywających zostało wybranych w pierwszych piętnastu wyborach tegorocznego draftu. Taka sytuacja zdarzyła się wcześniej tylko raz, w 1999 r.1 Jak na razie tylko dwóch z nich, Trevor Lawrence w Jaguars i Zach Wilson w Jets może być mniej lub bardziej pewnych miejsca w wyjściowym składzie w pierwszym tygodniu rozgrywek, ale na pewno całą piątkę zobaczymy w tym roku na boisku. Nawet jeśli Bill Belichick powtarza jak mantrę, że „Cam Newton jest naszym starterem”.2
Ostatnie lata pokazały, że młody rozgrywający w pierwszy latach w NFL może odmienić oblicze swojej drużyny (zob. Mahomes, Patrick oraz Jackson, Lamar). To oczywiście nie zależy tylko od niego, ale od całej infrastruktury wokół. Pod tym względem najlepszą sytuację mają Trey Lance w San Francisco i Mac Jones w Nowej Anglii. Jednak tacy gracze jak Justin Herbert, Deshaun Watson czy Joe Burrow pokazali dobrą grę nawet w niesprzyjających okolicznościach.
Bez wątpienia jesteśmy świadkami zmiany pokoleniowej wśród rozgrywających w NFL. Odchodzi generacja Drew Breesa, Toma Brady’ego i braci Manningów – nieruchomych posągów rozdzielających piłki z kieszeni. Nowe pokolenie jest zdecydowanie bardziej atletyczne, a trenerzy coraz chętniej sięgają po nieszablonowe rozwiązania taktyczne.
Historycznie patrząc przynajmniej dwóch z tej piątki okaże się klapą. Jednak nie mogę się doczekać, by zobaczyć każdego z nich na boisku z „dużymi chłopcami”.
6. Dak Prescott
Historia sukcesu, jakich mało. Wybór w czwartej rundzie do drużyny z uznanym wieloletnim starterem. Mogłoby się wydawać, że skazuje go to na rolę wiecznego rezerwowego. A jednak tej wiosny podpisał czteroletnią umowę na 160 mln dolarów ze 126 milionami w praktycznych gwarancjach. I to mimo że stracił większość sezonu 2020 z powodu kontuzji. Jednak Prescott miał bezcenny atut – silną pozycję negocjacyjną. On wiedział, że może sobie grać na franchise tagu i za rok ustawi się do niego kolejka. Cowboys też to wiedzieli.
Teraz czas pokazać, że rozgrywający Dallas jest mocny nie tylko w negocjacjach. Nie ulega wątpliwości, że jego brak w poprzednim sezonie pokazał jego wartość dla ofensywy Cowboys. Ale czy faktycznie jest to wartość na miarę 40 mln dolarów rocznie? Czy Prescott to solidny starter, który w odpowiednich warunkach może kandydować do MVP i powalczyć o Super Bowl, jak Matt Ryan? A może faktycznie ścisły ligowy top i zawodnik, który będzie nadawał ton NFC East w nadchodzących latach? Do tej pory Prescott był gościem znikąd osiągającym sukcesy na wielkiej scenie. Jednak teraz jego status się zmienił, a więc inne będą oczekiwania. Zobaczymy na ile im sprosta.
7. Czy Buffalo Bills staną się hegemonem w AFC East na najbliższe lata?
Po dwóch dekadach dominacji Patriots wydawało się, że AFC East po raz pierwszy jest otwarta. Jednak zeszłoroczna postawa Bills pokazała, że w dywizji może pojawić się nowy hegemon. Nieprawdopodobny postęp w grze Josha Allena. Solidny, wyrównany skład. Mądrze ułożona drużyna. To wszystko sprawiło, że także przed tym sezonem ekipa ze stanu Nowy Jork jest faworytem dywizji, a niektórzy upatrują w nich „nowych Patriots”.
Niewykluczone, ale do tego jeszcze daleka droga. Przede wszystkim Bills 2020 byli relatywnie zdrowi. Pomijając absencje COVID-owe byli czwartą najzdrowszą drużyną NFL we wskaźniku Adjusted Games Lost Football Ousiders. To oznacza, że niewielu starterów musiało opuścić mecze z powodu urazów. Jak będzie w 2021 r.? Kontuzje to w dużej mierze kwestia przypadku. Mało prawdopodobne, by drugi rok z rzędu mieli porównywalne szczęście w tym elemencie.
Po drugie w offseason nie mieli zbyt wiele wolnych środków, co sprawiło, że pozyskiwali głównie mało kosztownych weteranów. Mogą oni być ciekawym uzupełnieniem składu, ale nic ponad to. Na plus należy zapisać, że nie stracili zbyt wielu istotnych graczy, niemniej ewentualna poprawa, zwłaszcza w pass rushu, będzie zależeć w dużej mierze od tegorocznych debiutantów.
I wreszcie pozostaje pytanie o rzeczywisty pułap umiejętności Josha Allena. Na pewno nie wróci do fatalnej gry z pierwszych dwóch lat. Ale czy sezon 2020 będzie jego magnum opus, normalnym poziomem czy może tylko kolejnym krokiem w rozwoju, a sezon 2021 okaże się jeszcze lepszy? Widzieliśmy już w NFL różne przypadki, a od odpowiedzi na to pytanie zależy czy Bills będą faworytami AFC czy tylko jedną z playoffowych drużyn.
W Buffalo mają fundament drużyny, która może dominować przez najbliższe lata. Ale w NFL znacznie łatwiej sukces osiągnąć, niż go powtórzyć.
8. Czy Urban Meyer okaże się innowatorem?
Urban Meyer, były szkoleniowiec uniwersytetów Bowling Green (2001-02), Utah (2003-04), Florydy (2005-10) i Ohio State (2012-18), to postać z wielu względów kontrowersyjna. Zostawmy jednak pozaboiskowe historie. To przede wszystkim trener, który wygrywa. W ciągu 17 sezonów w roli głównego szkoleniowca w NCAA wypracował bilans 187-32, co daje mu odsetek .854 w karierze. Jeśli przeliczymy to na 16-meczowy sezon (i zaokrąglimy) daje to bilans 14-2 (dokładniej 13,66 wygranej).
Ale NFL to nie to samo co NCAA, jak przekonało się wielu trenerów. Niektórzy po nieudanej przygodzie w najlepszej lidze świata wrócili do ligi akademickiej (Nick Saban), inni odnieśli pewne sukcesy na najwyższym stopniu rozgrywek, ale nie zagrzali tam długo miejsca (Jim Harbaugh), a jeszcze inni błyszczeli jasno, ale wypalili się błyskawicznie (Chip Kelly). Jak policzył „Sports Illustrated” trenerzy przeskakujący z NCAA do NFL po 2000 roku pracowali średnio niecałe trzy lata i tylko 3 z 11 odnotowało więcej zwycięstw niż porażek. A dwóch z tej trójki to Kelly i Bill O’Brian, których kariery trenerskie w NFL trudno określić mianem udanych. Trzeci to wspomniany wyżej Harbaugh. Na liście są tylko szkoleniowcy, którzy, tak jak Meyer nie pracowali wcześniej na stanowisku HC w NFL, stąd nie obejmuje ona np. Pete’a Carrolla.
Nowi pracodawcy Meyera z Jacksonville na pewno chcieliby wierzyć, że ich człowiek przełamie ten trend. Jest uznawany za guru ofensywy, innowatora, który jak nikt potrafi dopasować taktykę do mocnych stron rozgrywającego, co ma niebagatelne znaczenie, gdy dysponuje Trevorem Lawrencem, #1 tegorocznego draftu. A jednak trudno oczekiwać po nim czegoś naprawdę rewolucyjnego. Trenerzy we współczesnej NFL śmiało sięgają po koncepty zarezerwowane dotychczas dla niższych lig. Spread, zone read, opcje, no-huddle, to wszystko jest już świetnie znane na zawodowych boiskach. Czy Meyer faktycznie będzie w stanie wymyślić coś rewolucyjnego?
Wątpię, by przetrwał długo, ale na pewno będzie ciekawie.
9. Houston Texans – jaka piękna katastrofa
Randall Cobb, który dzięki wymianie przeniósł się z Texans na „stare śmieci” do Green Bay mówił na pierwszej konferencji prasowej, że „Znowu mogę oddychać. Widziałem co jest po drugiej stronie i cieszę się, że tu wróciłem[…]”3. Jego koledzy twierdzą, że wygląda jakby „wyszedł z więzienia”.
Niewątpliwie stan, do jakiego doprowadzili klub Bill O’Brian i Jack Easterby jest po prostu katastrofalny. Nieliczni wartościowi zawodnicy w składzie drużyny, a mimo to problemy z salary cap. Oddane za bezcen wybory w kolejnych draftach. Kompletnie zrujnowana kultura klubowa i zrażeni fani. Wiele mówi fakt, że jedynym, który chciał się podjąć pracy na stanowisku głównego trenera jest David Culley. Facet, który ostatni raz był koordynatorem w latach 80-tych, zbliża się do emerytury, a praca w Texans jest prawdopodobnie jedyną jego szansą w karierze na taką posadę.
Co gorsza z drużyny odszedł lider i żywa legenda J.J. Watt, który miał już dość bajzlu. To samo chciałby zrobić Deshaun Watson, jeden z czołowych rozgrywających ligi, ale za nim ciągną się poważnie wyglądające oskarżenia o molestowanie seksualne i na razie nie jest jasne czy w ogóle zagra w nadchodzącym sezonie.
Jeśli Culley nie okaże się cudotwórcą, to Texans będą najgorszą drużną sezonu 2021. Pytanie tylko jak bardzo najgorszą.
10. Dodatkowy mecz w sezonie
Po raz pierwszy od 1978 r. sezon zasadniczy został rozszerzony o dodatkowy mecz. Każda z drużyn rozegra 17 spotkań w miejsce dotychczasowych 16, a sezon potrwa 18 tygodni w miejsce 17. Oznacza to też, że Super Bowl gramy tydzień później, a więc nie w pierwszą, a drugą niedzielę lutego.
Dla każdej z drużyn siedemnasty mecz będzie piątym spotkaniem międzykonferencyjnym w sezonie. Dotychczas co roku drużyny jednej dywizji AFC grały z drużynami z przypisanej do nich dywizji NFC. Dla przykładu w zeszłym sezonie każda z drużyn AFC East grała z każdą drużyną NFC West. Dywizje grają między sobą po kolei, co roku z inną, czyli te same dywizje grają ze sobą co cztery lata (AFC East zagra przeciwko NFC West ponownie w roku 2024).
Ten system zostaje, a przeciwnik na dodatkowy mecz zostanie wybrany z dywizji, z którą dana dywizja rywalizowała dwa sezony wcześniej. Dla AFC East jest to NFC East, bo te dywizje rywalizowały ze sobą w sezonie zasadniczym 2019. W jaki sposób wybrani zostaną rywale? Drużyna, która w poprzednim sezonie wygrała dywizję zagra za zwycięzcą drugiej dywizji, ekipy z drugich miejsc zagrają przeciwko sobie, itd. W latach nieparzystych (w tym w nadchodzącym sezonie 2021) drużyna AFC będzie gospodarzem tego spotkania, w parzystych (zaczynając od 2022) drużyna NFC.
Kolejny mecz w sezonie przy niezmienionej liczbie przerw (jeden wolny tydzień w trakcie rozgrywek) oznacza większe zmęczenie zawodników, a więc i większe ryzyko urazów. To także minimalnie mniejsze znaczenie każdego spotkania w sezonie zasadniczym. Jednak nikt tak do końca nie wie, jak to wpłynie na taktykę i grę zawodników.
To co jest na pewno zagrożone, to wszelkie rekordy. Mamy do dyspozycji jeden mecz więcej, by poprawić najlepsze sezony w historii w zakresie jardów czy przyłożeń. W 2016 r. Drew Brees podał na 5208 jardów w sezonie. Gdyby zagrał 17. mecz i utrzymał średnią z poprzednich 16 spotkań, zostałby pierwszym QB w historii, który przekroczył 5,5 tys. jardów w sezonie. Z kolei Derrick Henry przed rokiem mógłby w 17. meczu atakować rekord jardów biegowych (po 16 meczach brakowało 78 jardów). Nie wszystkie rekordy zostaną poprawione od razu, ale większość jest w zasięgu.
A na co w nadchodzącym sezonie Wy czekacie najbardziej?
Zostań mecenasem bloga: