Gronk po raz drugi ogłosił, że przechodzi na emeryturę. Czy jeszcze wróci? Niewykluczone. Ale nawet jeśli już nigdy nie zagra w meczu NFL, pozostawia za sobą dziedzictwo jednego z najlepszych tight endów w historii. Przede wszystkim jednego z nielicznych równie groźnych jako bloker, co jako receiver.
Kontuzja, która zaprowadziła do Patriots
Robert James Gronkowski urodził się 14 maja 1988 r. w mieście Amhers w stanie Nowy Jork na przemieściach Buffalo. Pochodzi z bardzo sportowej rodziny. Jego ojciec był guardem w futbolowej drużynie Syracuse University, a pradziadek reprezentował USA na Igrzyskach Olimpijskich w 1924 r. w kolarstwie. Rzeczony pradziadek urodził się już w Stanach pod koniec XIX wieku, więc choć nazwisko Gronkowskiego wskazuje na polskie korzenie, to jednak rzeczywiste związki rodziny z naszym krajem to bardzo zamierzchła historia.
Początkowo Rob grał w koszykówkę i hokeja, ale w wieku 14 lat przerzucił się na futbol, gdzie szybko stał się gwiazdą. Nie zmieniło się to po rozpoczęciu studiów. W latach 2007 i 2008 należał do najlepszych uczelnianych tight endów w kraju, jednak stracił cały sezon 2009 z powodu urazu. To wówczas zaczęły się jego chroniczne problemy ze zdrowiem, które miały prześladować go przez lata spędzone w NFL. Mimo to postanowił przystąpić do naboru do ligi.
Stracony rok wpłynął na jego pozycję w drafcie. Choć wiele drużyn uważało go za jednego z najbardziej obiecujących zawodników w całym roczniku, nie było chętnych na jego usługi w pierwszej rundzie. Mało kto chciał ryzykować w sytuacji, gdy zawodnik nie zagrał nawet jednego meczu po poważnej kontuzji. Inni obawiali się, że problemy z plecami będą chroniczne. Obawy, jak miało się okazać, były niebezpodstawne, ale nawet w tej sytuacji Gronk okazał się wart inwestycji. Ostatecznie w drugiej rundzie sięgnęli po niego New England Patriots.
Przełom tamtych dekad był momentem, kiedy Patriots próbowali na nowo zdefiniować swoją tożsamość. Ostatni tytuł mistrzowski zdobyli w sezonie 2004 i choć dominowali w sezonie zasadniczym, nie przekładało się to na kolejne pierścienie. W 2007 r. Bill Belichick zaszokował NFL, wprowadzając do ligi formację spread, używaną wówczas głownie na uczelniach. Patrioci wygrali niemal wszystkie mecze w sezonie. Przegrali tylko raz – w Super Bowl. Większość fachowców uważa ich za najlepszą drużynę w historii bez mistrzowskiego pierścienia.
Jednak liga zaczęła się adaptować i wystawiać coraz lżejsze formacje defensywne, by skontrować spread. To wówczas formacje nickel i dime stały się dominujące. Belichick postanowił to wykorzystać. Wymarzył sobie ofensywę z dwoma tight endami, którzy będą potrafili grać jako receiverzy, gdy przeciwnik wystawi ciężką formację, a jako blokerzy przeciwko lżejszym formacjom.
Gronk był pierwszym elementem tego planu. Drugim został wybrany w czwartej rundzie tamtego draftu Aaron Hernandez.
Efekt był znakomity. W 2011 ich ofensywa była nie do zatrzymania. Gdy rywale próbowali kryć ich linebackerami, młodzi tight endzi wkręcali ich w murawę i łapali kolejne podania od Toma Brady’ego. Gdy rywale wychodzili z większą liczbą defensive backów, Gronkowski i Hernandez jak buldożery torowali drogę running backom przeciwko lżejszym i słabszym fizycznie przeciwnikom. W sumie złapali 169 piłek na 2237 jardów i 24 przyłożenia. Znów dotarli do Super Bowl, jednak tam ulegli New York Giants. Gronkowski grał nie w pełni sił – w finale AFC skręcił kostkę. Czy gdyby był w pełni sił, odmieniłoby to losy meczu? Tego oczywiście nie wiemy.
W sezonie 2012 Patriots nie byli aż tak dominujący. Gronkowski został wybrany do drugiego w karierze Pro Bowl, ale zmagał się ze złamaniem ręki. Początkowo uraz nie wyglądał na poważny, ale wdało się zakażenie, powikłania wymagały kilku operacji i Rob opuścił pięć meczów sezonu zasadniczego i całe playoffy. Patriots zostali pokonani w finale AFC przez Ravens i miał to być ostatni w karierze mecz Aarona Hernandeza.
26 czerwca 2013 r. Hernandez został aresztowany pod zarzutem morderstwa z premedytacją. W 2015 r. został uznany przez sąd za winnego i skazany na bezwzględne dożywocie. W 2017 r. popełnił samobójstwo w więziennej celi. To tragiczna historia wybitnego atlety, który nie potrafił uwolnić się od złego towarzystwa.
Lider Patriots
Na szczęście Rob Gronkowski nie miał problemów ze złym towarzystwem. Choć jego rodzice rozwiedli się, gdy był na studiach, to więzi rodzinne pozostały mocne, zwłaszcza wśród piątki braci. Rob szybko dał się poznać jako wiecznie uśmiechnięty facet, o dość rubasznym poczuciu humoru, uwielbiający imprezy i pozwalający sobie na dwuznaczne żarty na konferencjach prasowych. Łatwo było go uznać za niezbyt rozgarniętego buraka-mięśniaka, jakich często widujemy w amerykańskich serialach.
Jednak ta sztubacka twarz była tylko jednym z aspektów jego osobowości. Niemal każdy kto miał okazję zetknąć się z nim na gruncie zawodowym podkreślał jego ogromną boiskową inteligencję i znakomitą etykę pracy. Pod nieobecność Hernandeza to Gronkowski musiał wziąć na siebie lwią część ciężaru ofensywy. Ciężko pracował, tak na boisku, jak na siłowni. Godzinami studiował nagrania meczów i zawsze był dobrze obeznany z grą następnego rywala. Potrafił też zadbać o siebie poza boiskiem. W wywiadzie w 2015 r. wyznał, że nie wydał ani centa z pieniędzy zarobionych na futbolu. Inwestował wszystkie zarobione w ten sposób fundusze, a żył z gaż za udział w reklamach, kontraktów promocyjnych i tym podobnych źródeł dochodu.
Na boisku był prawdziwym dominatorem. W latach 2011-2017 albo tracił sporą część sezonu przez problemy zdrowotne albo kończył z nominacją do pierwszej drużyny All-Pro. Niestety zdrowie mu nie dopisywało. Przez 11 lat tylko trzy razy wystąpił we wszystkich 16 meczach sezonu. Miało to miejsce w dwóch pierwszych sezonach kariery (po roku przerwy spowodowanym kontuzją na uczelni) i w sezonie 2020, gdy wrócił po rocznym rozbracie ze sportem. Jego organizm nie wytrzymywał szalonych przeciążeń i potężnych uderzeń, jakimi traktowali go obrońcy. Nie było w tym nic złośliwego – potężnego Gronka trudno było zatrzymać inaczej. Jednak to właśnie była przyczyna chronicznych problemów z plecami, a także zerwania więzadeł w kolanie – DB chętnie atakowali jego nogi, bo uderzenia w korpus nie były w stanie go przewrócić.
W sezonie 2014 Patriots wreszcie sięgnęli po kolejne mistrzostwo, a w Super Bowl pokonali fantastycznych Seattle Seahawks z jedną z najlepszych defensyw w historii NFL, ochrzczoną Legion of Boom. W finale Gronk złapał 6 piłek na 68 jardów i TD. Drugi pierścień zdobył w rozgrywkach 2016 po dramatycznym zwycięstwie Patriots nad Falcons, jednak tamten finał oglądał „w cywilu” bo po urazie kręgosłupa w grudniu wylądował na liście kontuzjowanych.
W 2018 r. atmosfera zaczęła się psuć. Podobno w offseason Patriots próbowali oddać go do Lions, ale sam zawodnik się nie zgodził. Ostatecznie, po spotkaniu z Billem Belichickiem, postanowił wrócić na jeszcze jeden sezon. Zmagał się z licznymi drobnymi urazami i często wyglądał jak cień samego siebie. Widać było, że gra nie sprawia mu tej frajdy co dawniej. Jednak w najważniejszym momencie stanął na wysokości zadania. W Super Bowl przeciwko Rams, najbardziej defensywnym finale w historii, złapał kluczowe podanie w połowie czwartej kwarty, które pozwoliło jego drużynie na zdobycie decydującego, jedynego w tym meczu przyłożenia.
This pass!
THIS CATCH!Brady and Gronk looking GOOD.
📺: #SBLIII on CBS pic.twitter.com/LJjHpUNVMj
— NFL (@NFL) February 4, 2019
I choć to Julian Edelman został (zasłużenie) MVP tamtego meczu, to chwyt Gronka był najważniejszą akcją tamtego spotkania.
Jednak już w marcu ogłosił, że przechodzi na emeryturę jeszcze przed 30 urodzinami. Oświadczył, że ciągły ból spowodowany zarówno urazami na boisku, jak problemami z psychiką sprawił, że futbol przestał sprawiać mu frajdę. Już wówczas był pewnym kandydatem do Pro Football Hall of Fame.
Powrót na dwa lata
W 2020 r. ogłosił niespodziewanie, że wraca do NFL. Jednak nie do Patriots. W hitowym transferze tamtego offseason Tom Brady podpisał jako wolny agent kontrakt z Tampa Bay Buccaneers. Namówił swojego ulubionego tight enda, by dołączył do niego na Florydzie. Patriots wciąż posiadali prawa do Roba, który przeszedł na emeryturę mając wciąż ważną umowę, ale zgodzili się je oddać do Tampy w zamian za wybór kompensacyjny w czwartej rundzie draftu.
Początki były ciężkie. W meczach rozgrywanych przy pustych stadionach z powodu pandemii COVID-19 i Rob i cała ofensywa wyglądali na rozregulowanych, nie potrafili złapać rytmu i poukładać nowego systemu. W pierwszych dwóch spotkaniach Gronk złapał w sumie dwie piłki, na pierwsze przyłożenie czekał aż do szóstego tygodnia rozgrywek, a jedyny 100-jardowy mecz w sezonie zanotował w 12. tygodniu. Jednak jego rola w ataku była zupełnie inna niż w Patriots. Nie był opcją #1 i najważniejszym celem podań. To była rola Mike’a Evansa i Chrisa Godwina, a Rob był co najwyżej opcją #3. Niemniej od początku dawał ogromne wsparcie jako bloker, tak w grze biegowej jak podaniowej. Ostatecznie Bucs złapali rytm w drugiej części sezonu. W finale zdominowali Kansas City Chiefs, a Gronk zagrał najlepszy mecz w tamtych playoffach, łapiąc sześć piłek na 67 jardów i 2 TD.
Sezon 2021 był dla niego bardziej udany statystycznie, jednak pod innymi względami już niekoniecznie. W środku sezonu stracił dwa miesiące z powodu złamania żeber, a rozgrywki Bucs zakończyły się w Divisional Round, gdy Brady nie zdołał poprowadzić kolejnego cudownego comebacku (choć było blisko).
Ostatecznie Gronk postanowił znów zakończyć karierę. Czy na zawsze? Trudno powiedzieć. Na pewno czuje w kościach ostatnie dwa sezony, choć wzbogacił się na nich o ponad 17 mln dolarów. Z drugiej strony ma zaledwie 33 lata, więc mógłby realnie liczyć na jeszcze 2-3 lata gry na w miarę wysokim poziomie.
Jednak niezależnie od tego czy wróci czy nie, Pro Football Hall of Fame powinno już szykować miejsce na jego popiersie.
Kim jest prawdziwy tight end?
Mam do Gronka osobistą słabość. Podobnie zresztą jak do wielu innych tight endów. Pewnie częściowo wynika to z faktu, że dla mnie byłaby to naturalna pozycja na futbolowym boisku (jak dla wielu innych ex-koszykarzy), ale też fascynuje mnie jej złożoność.
W obecnej NFL pojęcie tight enda mocno ewoluuje. Wielu gwiazdorów na tej pozycji nie ma wiele wspólnego z klasycznym rozumieniem tej roli. Kiedy Jimmy Graham próbował blokować, fani Saints (a później Seahawks) z przerażeniem zamykali oczy. Kyle Pitts zaliczył jeden z najbardziej produktywnych sezonów debiutanckich tight enda w historii, ale zaczął dobrze funkcjonować dopiero gdy Falcons przestali go używać jako TE, a zaczęli jako wide receivera – według Next Gen Stats ustawiał się na skrzydle w 30% swoich snapów, najwięcej za wszystkich zawodników sklasyfikowanych jako tight end.
Historycznie na boisku futbolowym mieliśmy siedmiu graczy na linii wznowienia akcji i czterech na backfieldzie. Tych siedmiu blokowało dla pozostałych czterech, którzy biegali z piłką. Początkowo tylko dwóch graczy mogło łapać podanie w przód – zawodnicy z pozycji enda, czyli zamykający siedmioosobową linię ofensywną. Jednak pozostawali oni przede wszystkim liniowymi, którzy musieli świetnie blokować.
W miarę upływu czasu doszło do specjalizacji – pojawił się quarterback jako gracz wykonujący podania, wide receiverzy, a end zmienił się w tight enda. Specjalizacja nastała też wśród tight endów. Wspomniani wcześniej Graham i Pitts pełnią tak naprawdę rolę wide receiverów (co nie umniejsza ich wartości dla ofensywy). Są też nominalni tight endzi, którzy przede wszystkim blokują i grają w special teams, a każde podanie w ich kierunku traktowane jest niemal jak trick play.
Dlatego tak wyjątkowi są ci, którzy potrafią zarówno łapać podania, jak blokować – jak Travis Kelce czy George Kittle. Jednak nawet w tym fantastycznym gronie Gronk był wyjątkowy. Dominował tak jako receiver jak i bloker. Jego obecność na boisku tworzyła nierozwiązywalny dylemat dla defensywy rywala. Jeśli próbowali się cofać i bronić podanie, Brady zmieniał zagrywkę, a Gronkowski zmiatał wszystko co było na drodze running backa. Jeśli zacieśniali tackle box, prosili się o 20-30 jardową bombę do tight enda.
Prawdziwy tight end daje możliwość różnicowania zagrywek bez konieczności zmian personelu. W rękach mądrego rozgrywającego jest piekielnie niebezpieczną bronią. Jednak by się takim stać, musi być jednocześnie receiverem i liniowym. Dlatego tak trudno opanować tę pozycję i dlatego prawdziwi tight endzi tak rzadko wyróżniają się w debiutanckim sezonie. Gronkowski należał do najlepszych. Będzie mi go brakowało.
Zostań mecenasem bloga: