Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 11 – Rewanż za Super Bowl

20 listopada był dniem, który większość fanów NFL zakreśliła w kalendarzu, gdy tylko pojawił się układ spotkań na sezon 2023. Do Kansas City przyjechali Eagles, by rozegrać rewanżowe spotkanie za ostatnie Super Bowl. Mecz nieco rozczarował poziomem, ale trzymał w napięciu do samego końca, obnażając kluczowe słabości obrońców tytułu.

W podsumowaniu tygodnia przyjrzymy się #1 draftu, który nie gra jak #1 oraz perspektywom Bengals bez Joe Burrowa. Zaczynamy jednak od Philadelpia Eagles, którzy wywieźli zwycięstwo z Arrowhead Stadium.

 

Często w NFL wynik nie oddaje dokłądnie przebiegu wydarzeń na boisku, jednak tym razem mieliśmy do czynienia z naprawdę wyrównanymi spotkaniem. Eagles i Chiefs mieli podobne EPA na akcję i zdobycz jardową na próbę, choć Kansas City skończyli z większą liczbą akcji, jardów i pierwszych prób w przekroju całego spotkania.

Obie defensywy pokazały się z jak najlepszej strony, skupiając się na gwiazdach na rozegraniu. W efekcie tak Patrick Mahomes jak Jalen Hurts rozegrali statystycznie bardzo słabe mecze. Oba zespoły miały lepsze EPA w akcjach biegowych niż podaniowych, co więcej KC w przekroju całego meczu zdobywali średnio prawie 2 jardy na próbę więcej w akcjach biegowych niż podaniowych. To ogromna dysproporcja, a na tym poziomie i przy rozgrywającym z pewnym miejscem w Hall of Fame w zasadzie niespotykana.

Dla Eagles był to dość typowy mecz w tym sezonie. Ta drużyna nie gra pięknie, nie dominuje w ataku, nie produkuje kosmicznych statystyk, ale wygrywa. Można by to zrzucić na karb szczęścia, w końcu aż 6 z 9 wygranych odnieśli różnicą zaledwie jednego posiadania piłki, jednak Orły mają dwa czynniki, które mogą robić ogromną różnicę w zaciętych końcówkach. Po pierwsze to obie linie, które znów pokazały się z bardzo dobrej strony. W drugiej połowie Patrick Mahomes był pod nieustanną presją, co dodatkowo utrudniło mu i tak niełatwe zadanie, a linia ofensywna Philly skutecznie torowała drogę D’Andre Swiftowi i dała wystarczająco dużo czasu Hurtsowi, by ten w decydującej serii wykonał dwa fantastyczne podania do DeVonta Smitha.

Drugi czynnik to słynny „tush push”, „brotherly shove”, czy jakkolwiek zechcemy nazwać ostateczną broń zagłady stosowaną przez Eagles w sytuacjach 3&1 i 4&1. Całość świetnie omówił Brett Kollmann, więc nie będę się tu rozwodził nad mechaniką zagrania. Jednak jego skuteczność to grubo ponad 90%. Żadna zagrywka w historii NFL nie miała porównywalnej. Jedynym co można porównać jest podwyższenie za 1 punkt. Tylko pomyślcie, w zaciętej końcówce Eagles mają porównywalną szansę na konwersję 3&1 i 4&1 co na trafienie jednopunktowego podwyższenia. To pozwala im na rzeczy nie do pomyślenia, jak rozgrywanie czwartych prób w zaciętym meczu głęboko na własnej połowie. A to pozwala na kontrolowanie posiadania piłki, tempa meczu i, tak jak w poniedziałkowy wieczór, zdobywanie dodatkowych punktów w red zone.

W przekroju całego meczu Eagles nie byli wybitni, ale pojechali na stadion mistrzów NFL i wywieźli stamtąd zwycięstwo. To najważniejsze. Za to Chiefs po raz kolejny pokazali, że przeciwko topowym rywalom brakuje im siły ognia. Po prostu poza Travisem Kelce nie mają żadnego godnego zaufania receivera. Ba, trudno tam znaleźć receivera, który byłby starterem w jakiejkolwiek innej drużynie NFL z playoffowymi ambicjami.

A rywale o tym wiedzą. Przez lata przeciwko KC rywale uciekali od linii wznowienia akcji, bojąc się, że Mahomes zniszczy ich daleką piłką, co z kolei dawało dużo swobody Kelcemu w środkowej strefie boiska. Jednak Eagles kompletnie nie bali się dalekiej piłki. Bez skrępowania podchodzili jak najbliżej pod linię wznowienia akcji, zagęszczali środkową strefę boiska i atakowali Mahomesa, nie bojąc się, ze ich za to skarci. Niemal cały mecz grali z jednym cofniętym safety, drugiego cofając tylko w oczywistych sytuacjach podaniowych, a i to nie zawsze. Znów trudno o większy kontrast w stosunku do pierwszych sezonów Mahomesa w NFL. Mimo że rywale wręcz zapraszają do dalekich piłek, Mahomes podaje średnio 7,1 jarda za linię wznowienia akcji, co czyni jego rzuty piątymi najkrótszymi w NFL, za Danielem Jonesem, Russellem Wilsonem, Joe Burrowem i Brycem Youngiem.

To nie znaczy, że rozgrywający Chiefs nagle zatracił umiejętność posyłania dalekich podań. Albo że linia ofensywna nie jest w stanie wytrzymać wystarczająco długo. Na 1:42 przed końcem meczu przy 4-punktowym prowadzeniu Eagles Marquez Valdes-Scantling urwał się obrońcom. Mahomes posłał mu idealną 45-jardową bombę, która trafiła go prosto w dłonie. Nic tylko złapać i wejść do pola punktowego, a następnie pozwolić defensywie obronić przewagę. Właśnie dla takich akcji MVS został sprowadzony do Kansas City. Tylko że, jak to ma w zwyczaju, upuścił tę piłkę. Dwie akcje później w sytuacji 4&25 Mahomes perfekcyjnym, niemal 30-jardowym podaniem znalazł Justina Watsona, jednak piłka przeleciała mu przez ręce. Jak mawiał klasyk: „przecież on nie może, k…, jednocześnie rzucać i łapać”.

Tegoroczne problemy Chiefs to paradoksalnie efekt dość rozsądnego procesu decyzyjnego w kierownictwie klubu. Skoro jest Travis Kelce i Patrick Mahomes, a za sterem drużyny Andy Reid, to wartość elitarnych skrzydłowych jest dla drużyny relatywnie niższa. W zeszłym roku zresztą było to widać, gdy Mahomes zrobił z JuJu Smith-Schustera użytecznego receivera pozycyjnego, wyciągając z niego znacznie więcej niż jakikolwiek inny rozgrywający i to wystarczyło, by ofensywa działała jak dobrze naoliwiona maszyna.

W efekcie większe zasoby można było przekierować na obronę i efekty widzimy. Chiefs mają w tym sezonie jedną z najlepszych defensyw w lidze, a młoda, dynamiczna secondary nie ma sobie równych w całej NFL. Trent McDuffie jakimś cudem jednocześnie świetnie spisywał się w kryciu i blitzach, a graczom Eagles jeszcze długo będą się śniły koszmary z tym zawodnikiem w roli głównej. Świetną robotę robię też special teams, a Kadarius Toney kilka razy dał swoim kolegom świetną pozycję startową powrotami po puncie.

Niestety w NFL mamy podręcznikowy wręcz przykład skończoności zasobów i kosztów alternatywnych. Skoro front office Chiefs zainwestowało w obronę, mniej zostało dla ataku. Logiczny wniosek, że Mahomes zrobi solidnych receiverów ze słabych, a ze średniaków Pro Bowlerów doprowadził do sytuacji, gdy w składzie nie ma nawet tych średniaków. To nie tak, że KC w ogóle nie inwestowali w receiverów, ale wybrany w drugiej rundzie przed rokiem Skyy Moore na razie nie zapowiada się na gwiazdę, a wybrany w drugiej rundzie w tym roku Rashee Rice ma solidny sezon debiutancki, ale nic ponadto. Pozyskani na rynku MVS i Justin Watson miewają swoje chwile, ale obaj zaliczyli kluczowe dropy w czwartej kwarcie meczu z Eagles i żaden z nich nie ma „papierów” na nic więcej niż recivera nr 3 lub 4 w rotacji. Kadarius Toney jest świetny jako punt returner, ale receiver z niego marny, a Mecole Hardman jest cieniem samego siebie sprzed kilku lat.

W efekcie rywale mogą skupiać większość uwagi w obronie na Kelcem, a Mahomes zmaga się z piątym najwyższym w lidze współczynnikiem dropów na poziomie 6,6% (za PFR). Fakt, że w tych warunkach ma 4. najwyższe EPA/akcję ze wszystkich rozgrywających, a po 11 kolejkach ofensywa KC jest klasyfikowana na 7. miejscu w NFL w DVOA świadczy o jego geniuszu, ale nawet on jest człowiekiem.

Było to zresztą widać w poniedziałek, gdy tak Mahomes jak Kelce popełnili po jednej stracie w red zone. W obu przypadkach były to błędy jakie rzadko im się zdarzają – Mahomes po prostu nie zauważył obrońcy czającego się na podanie, a Kelce zgubił piłkę, choć od niemal dekady zdarzają mu się maksymalnie dwa fumble na sezon (to było pierwsze w tym roku). Gdyby dwie największe gwiazdy Chiefs zagrały perfekcyjne spotkanie, KC mogliby to wygrać, mimo wszystkich problemów. Jednak znacznie prościej byłoby zapewnić jeszcze jednego solidnego receivera do składu. Ale to dopiero w przyszłym roku. Póki co Kelce z Mahomesem muszą być idealni co tydzień.

 

Czy Bryce Young jest niewypałem?

Przed draftem 2023 Carolina Panthers wykonali śmiały i bardzo ryzykowny ruch. Za pierwszy wybór tej imprezy oddali do Chicago wybory w pierwszych rundach draftów 2023 i 2024, drugich rundach draftów 2023 i 2025 oraz D. J. Moore’a, zaledwie 25-letniego najlepszego receivera w drużynie. To wszystko by móc wybrać Bryce’a Younga, rozgrywającego Uniwersytetu Alabamy. Takie spektakularne wymiany rzadko przynoszą długoterminową korzyść kupcowi, ale gdyby Young okazał się rozgrywającym na najbliższe półtorej dekady, na pewno byłoby warto. Tymczasem w Charlotte narasta frustracja.

Jak na razie ich rozgrywający jest 29. w lidze w passeer ratingu,  33. w QBR, 33. w ANY/A, 36. w EPA/akcję i  28. w CPOE. Drużyna wciąż przegrywa, przez co prawdopodobnie będą zmuszeni oddać #1 w drafcie 2024, a co gorsza wybrany z  #2 C.J. Stroud jest tym wszystkim, czym Young nie jest – zawodnikiem, który przebojem wdarł się do czołówki rozgrywających NFL, pewniakiem do nagrody debiutanta sezonu, a nawet pojawia się w dyskusjach o MVP. Czy to jednak faktycznie wina Bryce’a Younga?

Zacznijmy od tego, że Young ma za sobą dziewięć startów w NFL – mniej więcej pół sezonu. To za mało, by wydać o nim sensowną opinię. Mamy zawodników, którzy po początkowych problemach stają się filarami swoich drużyn, jak Jared Goff i Josh Allen. Z drugiej strony trzeba pamiętać o dwóch pierwszych wyborach draftu 2012. Robert Griffin po fenomenalnym debiutanckim sezonie uszkodził kolano w playoffach i nigdy już nie wrócił do formy. Z kolei Andrew Luck robił wszystko co od niego wymagano i jeszcze więcej, ale po kilku latach niesienia całego klubu na ramionach problemy ze zdrowiem i wypalenie skłoniły go do przedwczesnego zakończenia kariery.

Możemy jednak spróbować umieścić dotychczasowe dziewięć startów Younga w pewnym kontekście. Zacznijmy od porównania statystyk z kilkoma innymi rozgrywającymi wziętymi w pierwszej dziesiątce draftu, którzy dziś są cenionymi starterami na swojej pozycji. Poniższa tabela przedstawia pierwsze dziewięć startów w debiutanckim sezonie.

compattcomp%ydsTDINTrateY/AEPA/akcję
B. Young19831962,116839874,75,3-0,19
T. Tagovailoa18428863,9180511586,96,30,06
J. Allen11927752,414295962,87,4-0,02
J. Goff*11220554,610895763,65,3-0,32
J. Herbert23835068,02699226104,77,70,21
J. Burrow24237065,4248512589,86,70,12

*7 meczów

Jak widać start kariery Justina Herberta był zupełnie z innej planety, Burrow i Tagovailoa zaczęli nieco lepiej, ale Young wypada relatywnie lepiej niż Goff i Allen. To pewna pociecha, ale trzeba pamiętać, że debiutanckie sezony Goffa i Allena (zwłaszcza tego pierwszego) to coś, o czym ich fani chcieliby jak najszybciej zapomnieć.

Statystyki jednak nie pokazują wszystkiego. Zwłąszcza w przypadku młodych zawodników warto spojrzeć na grę, a tu z nieocenioną pomocą przychodzi J.T. O’Sullivan, niegdyś zmiennik w NFL, a obecnie youtuber. Warto zapoznać się zwłaszcza z jego analizą gry Younga w meczu przeciwko Colts, bo był to jego najsłabszy statystycznie mecz i widać tam było wszystkie kwestie.

Rozgrywający Panthers bez wątpienia gra słabiej niż Stoud, ale przepaść nie jest aż tak wielka, jak sugerują statystyki. Young faktycznie ma problemy z celnością podań, choć nie jest to główny problem jego gry. Zdarzają mu się też proste błędy, które prowadzą do strat, ale to coś czego należy się po debiutancie spodziewać – cena nauki gry na najwyższym poziomie. Jednak kluczową kwestią jest infrastruktura.

Texans zapewnili Stroudowi odpowiednie otoczenie. Jego koordynatorem ofensywy został Bobby Slowik, jedna z gałęzi trenerskiego drzewa Kyle’a Shanahana, którego schemat ofensywny jest tradycyjnie przyjazny rozgrywającym. Do tego włodarze klubu pozyskali dla niego w drafcie WR Tanka Della w trzeciej rundzie i „zawór bezpieczeństw” w postaci doświadczonego tight enda Daltona Schultza. Swoje robi też linia ofensywna, która spisuje się znacznie powyżej oczekiwań, będąc 8. najlepszą w NFL w Pass Blocking Win Rate wg ESPN.

Sytuacja Younga w Panthers nie przedstawia się tak ciekawie. Co prawda jego koordynatorem ofensywy został Thomas Brown, jeden z asystentów Seana McVaya, ale ofensywa Panthers jest znacznie bardziej statyczna niż to, czego można by się spodziewać. Jest mniej ruchu, użycie RPO i play action jest poniżej ligowej średniej, a jednym z często podnoszonych przez O’Sullivana problemów jest zbyt częste użycie zagrywek, gdzie niemal wszyscy receiverzy biegną w wyznaczony punkt, odwracają się i czekają w miejscu na piłkę.

Personel Panthers również nie inspiruje. Po oddaniu D.J. Moore’a drużyna nie ma prawdziwego receivera #1. Adam Thielen odpowiada za ponad 35% jardów w ofensywie podaniowej i ma ich na koncie ponad trzy razy tyle co drugi na liście D.J. Chark. Thielen to gracz o bardzo pewnych rękach i dużym doświadczeniu, ale na obecnym etapie kariery nie nadaje się do roli pierwszego receivera, bo w wieku 33 lat brakuje mu szybkości i zwrotności. Young nie ma też do dyspozycji solidnego, produktywnego tight enda, bo trudno za takiego uznać Haydena Hursta.

Jeśli chodzi o linię ofensywną, to momentami można uznać ich grę za celowy sabotaż. ESPN klasyfikuje ich na 19. miejscu w ochronie rozgrywającego, ale w ich wskaźniku nie pojawiają się akcje, w których rozgrywający trzyma piłkę w rękach krócej niż 2,5 sekundy. A Young nader często musi pozbywać się piłki szybciej, bo jego koledzy w linii nie potrafią go ochronić.

Na razie nie wiemy jaki będzie przebieg kariery Younga. Może się okazać, że nie zdoła przemóc niedostatecznej infrastruktury, nabierze złych nawyków i stanie się kolejnym nieudanym #1 w historii draftu. Ale wciąż jest czas na wyprostowanie niedociągnięć, wzmocnienie drużyny wokół niego i sukcesy w dalszej perspektywie. Kibice Panthers mają prawo czuć frustrację, widząc co wyczynia Stroud. Ich niepokój jest uzasadniony. Ale ich młody quarterback pokazał wystarczająco dużo, by dać mu kredyt zaufania.

 

Koniec sezonu Tygrysów

Kibice Bengals prawdopodobnie przywykli już do szalonej jazdy jaką są ostatnie sezony. Jednak poprzednie dwa lata nauczyły ich, że jakkolwiek kiepskie były początki, to na koniec roku będą się liczyć. Nie tym razem.

Joe Burrow nie zagra już w tym roku. Musi przejść operację ścięgna w prawej dłoni, co wyłączy go z gry do końca sezonu, choć po zabiegu prawdopodobnie1 nie będzie już śladu na start kolejnych rozgrywek.

Drużyna zaczęła dopiero nabierać tempa po słabym początku sezonu, gdy Burrow leczył kontuzjowaną łydkę. Po wygranych w imponującym stylu z 49ers i Bills wydawało się, że są na właściwym torze, jednak czy bez Burrowa mogą jeszcze uratować ten sezon? A przede wszystkim czy warto go ratować?

W tej chwili szanse Cincinnati na playoffy, nawet ze zdrowym rozgrywającym, nie byłyby przesadnie duże. Aż 11 drużyn w AFC ma bilans .500 lub lepszy po 11 tygodniach rozgrywek, a Bengals są w tej grupie na samym końcu. Przegrali wszystkie dotychczasowe mecze w dywizji, a w ramach konferencji mają bilans 1-5. Wygrali komplet meczów przeciwko NFC West, co jest imponujące, ale niezbyt przydatne w kontekście tiebreakerów. Nawet gdyby zdołali pozyskać rozgrywającego, który gwarantuje znacząco wyższy poziom niż Jake Browning, nie ma żadnych gwarancji, że zdołają wejść do postseason.

Jesteśmy już po trade deadline, więc Bengals nie mają opcji wymiany po zmiennika któregoś z rywali, jak Vikings zrobili z Joshem Dobbsem. Z zawodników dostępnych od ręki najlepszym jest prawdopodobnie Nick Foles, ale czy da on wyższy poziom niż Browning?

Być może udałoby się przechwycić Ryana Tannehilla, gdyby Titans postanowili go zwolnić. Zapewnienie ich po cichu, że Bengals wezmą na siebie 9,5 mln pozostałej na ten rok pensji weterana mogłoby skłonić Tennessee do zwolnienia tego zawodnika z kontraktu, ale czy faktycznie warto obciążać salary cap niemal 10 mln dolarów, gdy pod znakiem zapytania stoi nawet awans do playoffów? Moim zdaniem mądrzejszym podejściem byłoby zachowanie tych pieniędzy na wzmocnienia wiosną. Co innego, gdyby Bengals byli na czele konferencji z mocną obroną, ale ich defensywa plasuje się na 22. miejscu w DVOA.

To nigdy nie jest przyjemne, ale w Cinciannati powinni po prostu uznać, że to już okres przygotowawczy do sezonu 2024. Czas na ocenę weteranów, ogranie młodzieży i przygotowanie planu na nadchodzący offseason. I pod tym kątem powinna pracować cała organizacja.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Pittsburgh Steelers wreszcie pożegnali się z koordynatorem ofensywy Mattem Canadą. Canada był słusznie krytykowany za stworzenie antycznej i pasywnej ofensywy, która nie była w stanie dotrzymać kroku znakomitej obronie. Raczej trudno oczekiwać, by atak z dnia na dzień zaczął dominować, ale jest nadzieja, że przynajmniej klub zdoła ocenić czy Kenny Pickett może być przydatnym rozgrywającym na kolejne sezony.

4. Washington Commanders zdołali zasackować Tommy’ego DeVito, rozgrywającego Giants, dziewięć razy w jednym meczu. Niestety ich ofensywa popełniła sześć strat i to ostatecznie zespół z Nowego Jorku mógł się cieszyć z wygranej. Pozycja trenera Rona Rivery w stolicy słabnie z tygodnia na tydzień.

5. Indianapolis Colts niespodziewanie zwolnili LB Shaquille’a Leonarda, który zaledwie dwa lata temu został wybrany do pierwszej drużyny All Pro i podpisał z klubem pięcioletnią umowę na niemal 100 mln dolarów. Leonard przeszedł dwie operacje pleców, co miało wpływ na jego słabszą grę i coraz mniejszą rolę w zespole, ale zwolnienie w tym momencie nie da Colts żadnych oszczędności, bo umowa jest w pełni gwarantowana na sezon 2023. ESPN sugeruje, że może chodzić o niechęć zawodnika do roli rezerwowego.

6. LA Chargers niemal co tydzień znajdują nowe, kreatywne sposoby na strzelanie sobie w stopę. Tym razem przegrali z Green Bay Packers, a receiverzy upuścili sześć podań, w tym pięć w trzecich próbach i dwa przyłożenia.

7. W najbliższy czwartek Amerykanie obchodzą Święto Dziękczynienia. To oznacza, że NFL gra od 18:30 naszego czasu. Rozkład jazdy: 18:30 – GB@DET, 22:30 – WAS@DAL, 2:20 – SF@SEA. Dodatkowo, po raz pierwszy, jeden mecz rozgrywany jest w piątek. O 21:00 polskiego czasu zagrają MIA@NYJ.

 

Zostań mecenasem bloga:

  1. „Proawdopodobnie” nie dlatego, że istnieją jakieś większe obawy, ale w przypadku operacji i kontuzji zawsze trzeba się liczyć z ryzykiem nieprzewidzianych powikłań.
Exit mobile version