Site icon NFL Blog

Kansas City Chiefs i San Francisco 49ers zagrają w Super Bowl 2024

Super Bowl 2024 logo

Bolesna porażka faworytów, wielki powrót w drugiej połowie, fantastyczne zagrania, wstrząsające błędy i akcje rozstrzygane na centymetry. Dominujące pokazy ofensywy i fantastyczna obrona. Finały konferencji miały wszystko, co najlepsze w futbolu. Co prawda porozdzielane między dwa mecze, ale jeśli ktoś zarwał noc, to pewnie nie żałuje. A ostatecznie w Super Bowl będziemy mieli powtórkę finału z sezonu 2019.

 

Kansas City Chiefs – Baltimore Ravens 17:10

Po pierwszej kwarcie Patrick Mahomes miał na koncie 0,96 EPA na akcję, a Lamar Jackson 0,74. Z czterech pierwszych serii trzy zakończyły się przyłożeniami, obfitując w efektowne zagrania. Kto mógłby się spodziewać, że przez ostatnie 40 minut meczu zobaczymy tylko dwa celne kopnięcia z pola?

Mecz rozpoczął się idealnie po myśli Chiefs. Dzięki dobrze rozegranemu blitzowi w trzeciej próbie zmusili Ravens do odkopnięcia piłki po trzech akcjach. W dwóch pierwszych swoich seriach zdobyli przyłożenia, metodycznie maszerując po boisku. W tym sezonie KC nie mieli zawodników zdolnych do urwania się na kilkadziesiąt jardów, ale mieli Mahomesa i Travisa Kelce. Doświadczony tight end zagrał jedną z najlepszych połów w swojej karierze. Kiedy tylko Chiefs potrzebowali nowej pierwszej próby, Mahomes grał do Kelcego. Nawet jeśli to była sytuacja 4&2, a rozgrywający Chiefs musiał podawać w poprzek ciała na środek boiska po tym, jak Ravens bardzo skutecznie przeczytali zagrywkę i odcięli jego pierwszy cel.

A pierwsze przyłożenie to był prawdziwy majstersztyk. Mahomes posłał 20-jardową perfekcyjną piłką na backshoulder, a Kelce zdołał ją złapać przeciwko Kylowi Hamiltonowi, jednemu z najlepszych safety w tym sezonie, dla którego było to pierwsze oddane przyłożenie przez cały rok. Przy okazji Kelce został samodzielnym rekordzistą NFL w kategorii najwięcej złapanych piłek w playoffach w karierze, odbierając ten wynik Jerry’emu Rice’owi, według wielu ekspertów najlepszemu zawodnikowi w historii NFL, a na pewno najlepszemu receiverowi.

Przez większość meczu przeciętne podanie Mahomesa leciało ok. 5 jardów za linię wznowienia akcji. To bardzo mało. Znaczna część gry w ataku to biegi Isiaha Pacheco połączone ze screenami i zagraniami do flatu. Ale co najważniejsze i, jak się miało okazać, decydujące, KC udało się uniknąć poważniejszych błędów. To nie znaczy, że nie ryzykowali, ale ich egzekucja była skuteczna.

Ravens zdołali odpowiedzieć tylko jednym przyłożeniem. Obrona Kansas Cit rozegrała fantastyczne zawody. Jedne z najlepszych w historii klubu, biorąc pod uwagę siłę ognia po stronie rywala. Baltimore nie byli w stanie za wiele wykreować w ataku, w większości wynikało to z indywidualnego geniuszu Lamara Jacksona – świetny bieg przy 4&1, efektowne uniknięcie sacka i podanie na przyłożenie czy niewiarygodne złapanie zbitego podania.

Jednak atak Chiefs również się zaciął. Nie potrafili zdobyć punktów z krótkiego boiska po wymuszeniu straty Jacksona – obrona Ravens zatrzymała ich przy 4&1 w red zone. Co prawda na koniec pierwszej połowy dołożyli trzy punkty po kopnięciu z gry, ale to przede wszystkim zasługa 30 jardów kar złapanych przez defensywę Baltimore – Andy Reid był wyraźnie bardziej zainteresowany spaleniem całego pozostałego do końca połowy czasu niż zdobyciem kolejnych punktów.

Ravens wyciągnęli wnioski na drugą połowę, podobnie jak przed tygodniem. Obrona spisała się bardzo dobrze. Z sześciu posiadań Chiefs w drugiej połowie pięć zakończyło się puntami, a trzy 3&out. Gospodarze uszczelnili obronę przeciwko biegowi, skuteczniej odcinali Kelcego od piłek i częściej wywierali presję na Mahomesa. Także atak zaczął zdobywać więcej jardów i pierwszych prób. Tylko co z tego, skoro popełnili kilka kluczowych błędów?

Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty debiutant Zay Flowers złapał daleką piłkę od Jacksona, ale został cofnięty o 15 jardów za taunting. Chwilę później był dosłownie o pół metra od pola punktowego, ale L’Jarius Sneed wybił mu ją z rąk.

Chwilę później atak Ravens, zamknięty na własnym 1. jardzie po fantastycznym puncie, zdołał przejść niemal całe boisko. Niemal, bo Jackson postanowił podać w potrójne krycie, a piłka padła łupem defensorów.

Chiefs zagrają w czwartym Super Bowl w ciągu pięciu lat. Tym razem zawiodła ich tam obrona, a DC Steve Spagnuolo ma nie mniejszy udział w tym sukcesie niż Reid.

Baltimore mają przed sobą ciężki offseason. Znów w decydującym momencie sezonu atak nie dojechał, popełnił zbyt wiele błędów, a choć trudno uznać, by Jackson kompletnie zawiódł, to jednak jego pomyłki miały znaczący udział w porażce.

 

Detroit Lions – San Francisco 49ers 31:34

Musze przyznać, że gdy Lions schodzili na przerwę w San Francisco prowadząc 17 punktami uznałem, że już po meczu i poszedłem spać. Na moją decyzję niemały wpływ miał fakt, że za niecałe cztery godziny musiałem wstać, ale nie podejrzewałem drużyny Kyle’a Shanahana o zdolność do zmontowania takiego powrotu. To raczej oni byli ofiarami takich sytuacji. 49ers to drużyna zbudowana, żeby dominować w każdej fazie gry i stopniowo, od pierwszych sekund meczu budować przewagę nad rywalem.

Tym razem było inaczej. Lions kompletnie ich zaskoczyli, choć trudno powiedzieć czym, skoro grali dokładnie to, czego wszyscy się spodziewali. Dużo biegów, szeroka, choć niezbyt daleka gra podaniowa i od czasu do czasu próba zagrania na środek do Sama LaPorty.

Gra biegowa Lwów absolutnie dominowała w pierwszej połowie, ale przyczyniły się do tego problemy z tacklowaniem. Przy przyłożeniu Jahmyra Gibbsa przynajmniej pięciu defensorów miało okazję powalić biegacza gości, ale żadnemu się nie udało. To kolejny taki przypadek po meczu z Green Bay i coś, na co Andy Reid na pewno zwróci uwagę przed Super Bowl.

Wróćmy jednak do finału NFC. Niners nie potrafili regularnie wywierać presji na Goffa. Co gorsza ich atak również nie funkcjonował za dobrze. Christian McCaffrey został niemal kompletnie wyłączony z gry w pierwszej połowie. Brock Purdy znów grał słabo, miał problemy z posyłaniem piłek we właściwe miejsce, a co gorsza w jednej z akcji przy rzucie został uderzony w rękę i to wystarczyło, by Lions przechwycili piłkę.

W ostatniej serii pierwszej połowy Lions zagrali aż 17 akcji, ale skończyło się tylko kopnięciem z gry z 21 jardów – piłka była snapowana 3 jardy od pola punktowego Niners. Trener Dan Campbell ewidentnie myślał nad rozegraniem tej czwartej próby, ostatecznie postanowił wziąć trzy punkty i przyznał w wywiadzie, że było nieco zbyt daleko, by czuł się z tym komfortowo. Warto tu zauważyć, że kopnięcie na koniec połowy jest nieco lepszą decyzją niż w trakcie. Z reguły nieudana czwarta próba pod polem punktowym stawia ofensywę przeciwnika w bardzo ciężkiej sytuacji, co zwiększa atrakcyjność grania czwartej próby wewnątrz piątego jarda. Ale tu połowa się kończyła, więc nieudana czwarta próba nie dałaby dobrej pozycji na boisku.

Wydawało się, że Detroit jest o krok od awansu do wymarzonego pierwszego Super Bowl. Jednak po przerwie to 49ers zdobyli 27 punktów z rzędu i odzyskali kontrolę nad meczem. Purdy grał nieco lepiej, podając w tempo do Deebo Samuela i Brandona Aiyuka oraz zdobywając kluczowe jardy biegami. Jednak nie byłoby to możliwe, gdyby nie seria błędów Lwów:

Niezależnie od tego jak zmotywowani wyszli SF na drugą połowę, nie zdołaliby odrobić całości strat, gdyby nie ta seria mniejszych i większych błędów. Oczywiście błędy zawsze będą się zdarzały, bo nie da się zagrać idealnego meczu. Niemniej te okazały się wyjątkowo brzemienne w skutkach.

Lions mają za sobą najbardziej udany sezon od trzech dekad, ale mają pełne prawo odczuwać niedosyt. Dla 49ers był to czwarty finał NFC w pięć lat. Dopiero po raz drugi zagrają w Super Bowl. W sezonie 2019 musieli uznać wyższość Patricka Mahomesa i jego Chiefs. Jak będzie tym razem?

Exit mobile version